Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

*Seth*

Basen na tyłach motelu nie był zbyt duży, ale wystarczający, by w nim swobodnie popływać, zresztą i tak nie było tam nikogo poza Kate. Pozwoliłem sobie chwilę tam postać i po prostu popatrzeć na nią jak pływa. Ale dziewczyna najwyraźniej miała lepszy słuch niż sądziłem, bo po chwili krzyknęła na mnie, nawet nie patrząc w moją stronę.

-Będziesz tam stał i się gapił jak jakiś zbok? - spytała. Gdybym był w nastroju to może nawet bym się roześmiał. Nie odpowiedziałem, tylko podszedłem bliżej basenu i usiadłem na jednym z leżaków. Kate postanowiła mnie zignorować i położyła się na wodzie na plecach. Parę dobrych minut zajęło mi otworzenie gęby i powiedzenie tego co miałem dopowiedzenia.

-Przepraszam. - odezwałem się w końcu. To zwróciło jej uwagę. Spojrzała na mnie i niespiesznie podpłynęła do krawędzi basenu, przy której siedziałem. Bałem się spojrzeć jej w oczy. Co ta dziewczyna ze mną robiła?

-Chyba nie dosłyszałam, możesz powtórzyć? - powiedziała. Parsknąłem.

-Słyszałaś.

-Nie jestem pewna czy mi się to nie przywidziało.

Przewróciłem oczami. Dobrze wiedziała, że zwroty grzecznościowe ledwo przechodziły mi przez gardło, Fuller po prostu uwielbiała mnie torturować.

-Powiedziałem, że przepraszam. -powtórzyłem i ośmieliłem się na nią spojrzeć. Jej zielone oczy wyrażały szczere zdziwienie.

-Za co?

-Dobrze wiesz za co.

-Chcę to usłyszeć. - zgrzytnąłem zębami. Przysięgam, że Kate pewnego dnia wykończy mnie psychicznie. O ile wcześniej nie zrobi tego mój brat.

-Za to, że zachowuję się jak dupek.- powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Wpatrywała się we mnie uważnie, miałem wrażenie jakby chciała z moich własnych oczu odczytać moje myśli. Całe szczęście, że nie mogła tego zrobić.Chyba?

-Dlaczego się tak zachowujesz? -spytała. Na to pytanie nie mogłem jej odpowiedzieć. Nie byłem gotów na rozmowę o tym, jeszcze nie. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek będę gotów. Wzruszyłem ramionami.

-Taki już jestem. - odpowiedziałem wymijająco, upewniając się wcześniej, że już nie patrzę jej prosto w oczy, bo nie mogłem jej tak po prostu skłamać patrząc w nie. Kate pokręciła głową.

-Gówno prawda. - wypluła. Spojrzałem na nią zaskoczony. Zazwyczaj nie wyrażała się w ten sposób.Wiele się zmieniło Seth. - usłyszałem irytujący głosik w mojej głowie, który łudząco przypominał głos mojego głupiego brata. -Nie jesteś taki i oboje o tym wiemy. Przynajmniej nie kiedy nie chcesz taki być. Ale najwyraźniej wybrałeś bycie dupkiem w stosunku do mnie. I nawet nie chcesz mi powiedzieć dlaczego. - nie wiedziałem co mam na to odpowiedzieć. Miała rację. Miała całkowitą rację, ale ja nie potrafiłem jej tego przyznać. -Twój wybór. - burknęła pod nosem i wyszła z basenu. Zaczęła kierować się w kierunku motelu, ale wstałem i złapałem ją za nadgarstek.

-Kate... - dziewczyna gwałtownie odwróciła się w moją stronę. Puściłem jej rękę jakby mnie parzyła.

-Chcesz żebym odeszła Seth? -spytała. Takiego pytania się nie spodziewałem. Zamrugałem gwałtownie. -Czy chcesz. Żebym. Odeszła? - Kate powtórzyła pytanie, kładąc nacisk na każde słowo. Przełknąłem gwałtownie ślinę.

-I tak i nie. - odpowiedziałem. Kate wyglądała na zdezorientowaną.

-Okej...? Dlaczego tak? - zapytała.

-Bo gdybyś odeszła, to może miałabyś jeszcze szansę na normalne życie. - odpowiedziałem. Dziewczyna pokręciła głową.

-Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim jest to jeszcze możliwe? - spytała. Wzruszyłem ramionami.

-Być może. Gdyby się postarać.

Kate znowu pokręciła głową,najwyraźniej nie zgadzając się ze mną. Cholera sam ze sobą się nie zgadzałem. Normalne życie już nie istniało, nie dla nas, nie po tym wszystkim.

-A dlaczego nie chcesz żebym odeszła?

Przygryzłem wargę. To była ta trudniejsza do wyjaśnienia część.

Nie chciałem żeby odeszła, bo byliśmy partnerami. Nie chciałem żeby odeszła, bo wiem, że tęskniłbym za nią. Nie chciałem żeby odeszła, bo kiedy ostatnio się rozdzieliliśmy to zginęła. Nie chciałem żeby odeszła, bo była dla mnie cholernie ważna. Nie chciałem żeby odeszła, bo straciłbym moje pieprzone zmysły, gdyby tak się stało.

Żaden z tych powodów nie mógł mi przejść przez gardło.

-Po prostu tego nie chcę. -powiedziałem tylko. Kate wyglądała na zawiedzioną. Prawdopodobnie wiedziała, że otrzyma ode mnie wymijającą odpowiedź, ale jednak liczyła, że może tym razem otworzę się przed nią.

Ale ja nie potrafiłem.

-Wszystko jedno. I tak nigdzie się nie wybierałam, nie zmusiłbyś mnie. - Kate machnęła na mnie ręką.-Ale jeśli zamierzasz nazywać mnie swoim „partnerem" tak jak zrobiłeś to dzisiaj w samochodzie... To zacznij mnie tak traktować.- powiedziała, po czym skierowała się z powrotem do motelu. Tym razem jej pozwoliłem.

*Kate*

Minął tydzień od mojej „wymiany zdań" z Sethem i niespecjalnie się do siebie przez ten czas odzywaliśmy, jedynie kiedy było to konieczne. Starszy Gecko wydawał się prowadzić ze sobą wewnętrzną walkę czy powinien być dla mnie miły czy też odepchnąć mnie od siebie jeszcze bardziej.Kiedy momentami już mi się wydawało, że wybrał tą pierwszą opcję, to nagle coś mu odwalało i znowu był zimny i wredny.Naprawdę traciłam do niego cierpliwość, zresztą nie tylko ja,Richie również.

-Zamierzamy spędzić w tym obskurnym pokoju cały dzień? - Seth postanowił zapytać już chyba trzeci raz w ciągu pół godziny. Westchnęłam przeciągle i podniosłam się z łóżka, na którym leżałam, bo było mi zbyt gorąco, żeby zrobić cokolwiek więcej.

-Właśnie tak. - odpowiedziałam. Seth łaził po pokoju w tę i z powrotem. -Jeśli chcesz to idź gdzieś.Ale jeśli nie pamiętasz to Richie nie może wyjść na słońce, a zostały jeszcze jakieś cztery godziny do zmierzchu, a mnie jest zbyt gorąco żeby się stąd ruszać. Jest ze trzydzieści stopni w cieniu na miłość boską! A tu przynajmniej mam wiatrak. Może i jest gówniany, ale lepsze to niż nic. Ale jeśli ty chcesz wychodzić na ten upał – droga wolna. Nie zamierzam cię tu zatrzymywać, żeby słuchać twojego jojczenia. - wyrzuciłam z siebie to co leżało mi na sercu i położyłam się z powrotem.Usłyszałam jak Richie chichocze ze swojego miejsca przy stole, a Seth przeklina pod nosem. Chwilę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi i odetchnęłam z ulgą. -Wreszcie polazł. -bąknęłam sama do siebie, ale Richie oczywiście usłyszał. Ten jego nadnaturalny słuch czasem działał mi na nerwy.

-Przyznam, że to wasze przekomarzanie się było zabawne na początku.. w sumie dalej jest. Ale z drugiej strony to jest też trochę wkurzające. - odezwał się po chwili.Westchnęłam.

-Nie tylko ciebie to wkurza Richie. -odpowiedziałam.

-Więc dlaczego po prostu się nie pogodzicie?

-To nie jest takie proste.

-Prostsze niż wam się wydaje. Po prostu dajcie sobie buzi i po sprawie.

Podniosłam się gwałtownie na te słowa.

-Co?

-Co?

-Co powiedziałeś?

-Słyszałaś.

-Słyszałam, ale zastanawiam się co to miało niby znaczyć.

Tym razem to Richie westchnął.

-Nie mogę wszystkiego robić za was.Sami musicie dojść do tego. I wreszcie porozmawiać ze sobą,naprawdę porozmawiać. Szczerze.

-Myślisz, że nie próbowałam? -prychnęłam i wstałam z łóżka. Tym razem to ja zaczęłam chodzić po pokoju. -On nie chce ze mną rozmawiać Richie. Kiedy tylko robi się poważnie on ucieka. Co mam niby zrobić, przywiązać go do krzesła? - pytanie było retoryczne, ale chłopak zrobił minę jakby się zastanawiał. -Richie!

-Uznajmy przywiązywanie do krzesła za plan B. - powiedział, na co przewróciłam oczami.

-Jaki jest plan A w takim razie? -zapytałam, krzyżując ręce na piersi. Richie wzruszył ramionami.

-Mogę was zamknąć w jakimś ciasnym pomieszczeniu na kilka godzin.

-Richie!

-No co?

Opadłam z powrotem na łóżko i schowałam twarz w dłoniach, nie wiedząc czy powinnam się śmiać,płakać czy może jeszcze coś innego.

-Obaj jesteście niemożliwi. -powiedziałam.

-A jednak wciąż tu jesteś. -zauważył słusznie Richie. Miał rację wciąż tam byłam. I bracia Gecko może i doprowadzali mnie do szału, ale byli teraz moją rodziną. Popieprzoną, dysfunkcjonalną i chorą wymówką dla rodziny. Ale jednak.  

~~~

Seth wrócił do pokoju jakieś cztery godziny później z głupim uśmieszkiem na twarzy i z rękami za plecami, tak jakby coś tam ukrywał. Zmarszczyłam brwi.

-Czego rżysz? - to Richie odezwał się jako pierwszy.

-Zamknij się Richard. - Seth odpowiedział krótko i spojrzał na mnie. -Hej Księżniczko, mam coś dla ciebie. - tym razem uniosłam brwi. Od tygodnia mnie tak nie nazwał. W dodatku miał coś dla mnie? Naprawdę przestałam nadążać za tym człowiekiem.

-Okej..? Co? - spytałam wyczekująco,nie wiedząc czego się spodziewać. Seth nadal z głupim uśmieszkiem na twarzy wyciągnął w moim kierunku to co trzymał za plecami.

-Czy to jest toster? - po raz kolejny jako pierwszy odezwał się Richie. Ja szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć. Seth przewrócił oczami.

-Tak Richardzie to jest toster,gratuluję spostrzegawczości. - powiedział zirytowany Seth.

-Dlaczego...? - to było jedyne co byłam w stanie z siebie wydobyć, nawet nie wiedziałam jak mam dokończyć to zdanie.

-Pamiętasz ten niezbyt udany napad? -Seth pośpieszył z wyjaśnieniami, nadal szczerząc się jak wariat.-Kiedy powiedziałem ci, że to będzie bułka z masłem i „wyjdę stamtąd spacerkiem niczym Paul Newman, ty będziesz czekać w wozie i odjedziemy jakbyśmy właśnie dostali darmowy toster".

Zamrugałam gwałtownie.

-Emmm... no tak pamiętam.

-I powiedziałem ci, że w takim razie wiszę ci toster. Uznałaś to za niezbyt zabawne, ale jakoś mi się to dzisiaj przypomniało i szczerze mówiąc mnie to rozbawiło... no i tak sobie pomyślałem..

-Że ukradniesz dla mnie toster? -przerwałam mu. Próbowałam powstrzymać się od śmiechu. Seth przewrócił oczami.

-Nie Kate, nie ukradłem go, tylko kupiłem. Nie zawsze kradnę wiesz?

Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Seth również się uśmiechał, Richie natomiast miał dziwną minę. Jakby zastanawiał się co on właściwie robi w naszym towarzystwie.

-Bracie, kobietom się nie kupuje takich rzeczy. - odezwał się. Seth rzucił bratu mordercze spojrzenie, co sprawiło, że zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.

-W porządku Richie, to tylko taki żart. - powiedziałam, próbując się uspokoić. Ta sytuacja bawiła mnie bardziej niż powinna. Seth wrócił wzrokiem do mnie i uśmiechnął się, najwyraźniej szczęśliwy, że „prezent"mnie rozweselił. Chyba patrzyliśmy tak na siebie dłużej niż powinniśmy, bo Richie odchrząknął i wstał. Oboje odwróciliśmy głowy w jego stronę.

-Pozwolicie, że zostawię was samych,skoro i tak nikt nie zamierza mi wyjaśnić o co tu chodzi. -powiedział, wskazując na toster, który Seth położył na stole.-Wrócę o świcie. - dodał po chwili, po czym wyszedł przez drzwi.

Zapadła niezręczna cisza. W końcu po paru sekundach odezwał się Seth.

-Więc... między nami okej? - zapytał.Nadal się uśmiechał, ale tym razem niepewnie, jakby nie był do końca pewien, czy powinien się uśmiechać, w jego oczach natomiast widziałam nadzieję. Odwzajemniłam uśmiech i pokiwałam głową,na co Seth wyszczerzył się niemal natychmiast.

-Pod warunkiem, że przestaniesz zachowywać się jak świr. - powiedziałam i pogroziłam mu palcem.Seth podniósł obie ręce w górę w geście poddania.

-Obiecuję Księżniczko, będę grzeczny. - powiedział. Nie wiedziałam jak i dlaczego, ale najwyraźniej owinęłam sobie tego faceta wokół małego palca. I podobało mi się to.

-Dobrze. Bo znudziły mi się twoje humorki niczym u kobiety w ciąży. - odpowiedziałam. Seth prychnął,ale nie przestał się głupkowato uśmiechać. Przez chwilę nawet pomyślałam, że się czegoś naćpał, ale nie, to był po prostu jeden z jego humorków i to o dziwo taki, który nie doprowadzał mnie do szału.

-Zabawne.

-To nie było ani trochę zabawne.

Seth pokręcił głową. Nagle zagapił się przed siebie, przestał się uśmiechać i nie odzywał się przez kilka dobrych sekund. Zmarszczyłam brwi.

-Seth dobrze się...

-Wiesz co byłoby zabawne? - przerwał mi, ja natomiast poczułam się zagubiona.

-Co? - spytałam. Uśmiech na twarzy Setha powrócił.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro