Rozdział 3
*Seth*
-Richardzie czy możesz się z łaski swojej przymknąć, zanim zasadzę ci kulkę między oczy? - warknąłem zirytowany w stronę mojego brata. Naprawdę nie miałem w tej chwili siły, żeby wysłuchiwać jego pierdolenia. W zasadzie to nigdy nie miałem. Ale tego wieczoru byłem już wyjątkowo zdenerwowany, a Richie tylko dolewał oliwy do ognia.
-Mówię tylko – Richard oczywiście nie zamierzał się przymknąć. Żadna niespodzianka. - żebyś wyciągnął kija z dupy i przestał się tak stresować. To prosta akcja. Nic nie pójdzie źle.
Jedynie prychnąłem w odpowiedzi. Oczywiście, że to była prosta akcja, nie byłem idiotą.
-Aczkolwiek chyba nie tym się martwisz, mam rację bracie?
Warknąłem i posłałem mojemu bratu mordercze spojrzenie, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, kretyn jedynie wyszczerzył się w odpowiedzi jak dziecko.
-Niczym się nie martwię. Jestem kompletnie wyluzowany. Widzisz? -powiedziałem i próbując udowodnić swoją rację, rozsiadłem się wygodniej i wziąłem łyk piwa ze stojącego przede mną na stoliku kufla. Richie pokręcił głową.
-Jesteś zazdrosny o Kate.
-Nie jestem zazdrosny. - warknąłem.
Naprawdę nie byłem. Ani trochę. Nawet nie miałem prawa do tego by być zazdrosny, w końcu Kate nie była moja.
Mimowolnie powędrowałem wzrokiem w jej kierunku. Siedziała po drugiej stronie sali i usiłowała flirtować z właścicielem tego miejsca. I z tego co widziałem szło jej nieźle , bo koleś wydawał się być oczarowany. Ale ciężko było mu się dziwić, wystarczyło spojrzeć na tą dziewczynę i zapominało się o całym świecie.
Plan był niezwykle prosty. Kate miała poflirtować trochę z właścicielem lokalu i zbliżyć się na tyle, żeby ukraść mu klucze, które miała przekazać mnie i Richiemu, żebyśmy mogli szybko i sprawnie dostać się do pomieszczeń służbowych, gdzie jak wiedzieliśmy z zaufanego źródła znajdował się sejf, a w sejfie – pieniądze. I to podobno nie mała suma.
Cały plan był pomysłem Kate i kiedy nam go przedstawiła walczyłem ze sobą, bo z jednej strony byłem z niej dumny, a z drugiej myśl, że miała uwodzić jakiegoś frajera doprowadzała mnie do szału. Próbowałem zachować spokój i nie okazywać zdenerwowania, ale Richie oczywiście mnie przejrzał. On i te jego pierdolone wampirze instynkty.
-Skoro nie jesteś zazdrosny, to dlaczego cały czas gapisz się w ich stronę i zaciskasz pięści zupełnie jak wtedy kiedy masz ochotę komuś przywalić? - mój brat nie dawał za wygraną.
-Po prostu nie chcę żeby coś jej się stało. - burknąłem.
-Więc martwisz się o nią?
-Tak.
-I chcesz ją tylko chronić?
-Tak.
-I jesteś zazdrosny.
-Tak .. nie! Cholera Richie, ile razy mam powtarzać?
Richard roześmiał się, jakbym opowiedział jakiś dobry kawał. Przysięgam, że był to najbardziej wkurwiający dźwięk na świecie. Mało tego ten koleś miał właśnie czelność dotknąć ramienia Kate, co tylko podburzyło mnie jeszcze bardziej.
-Ale z ciebie pies ogrodnika Seth. - westchnął Richie i oparł się na krześle.
-Przepraszam co?
-Pies ogrodnika. Tak się mówi.
-I co to niby kurwa znaczy?
-To znaczy mniej więcej „sam nie chce i drugiemu nie da".
-Możesz kurwa trochę jaśniej? - oczywiście wiedziałem o co mu chodzi, ale nie zamierzałem się przyznawać. Liczyłem, że Richie uzna mnie za idiotę i odpuści, ale to były pobożne życzenia.
-Chodzi o to, że jesteś zazdrosny o Kate i nie dasz żadnemu facetowi się do niej zbliżyć, ale sam też nic nie zrobisz w jej kierunku. - wyjaśnił Richie. Nienawidziłem kiedy dupek miał rację. Westchnąłem i pokręciłem głową, nie spuszczając wzroku z Kate nawet na sekundę.
-Problem polega na tym Richie. - przerwałem na chwilę, żeby wziąć łyk napoju. Nagle cholernie zaschło mi w gardle. -Że Kate zasługuje na kogoś lepszego niż ja.
*Kate*
Wszystko szło jak po maśle. Gość praktycznie jadł mi z ręki, okręciłam go sobie wokół małego paluszka i w sumie to nawet podobało mi się to uczucie. Miałam całkowitą kontrolę nad sytuacją. Teraz wystarczyło tylko wyciągnąć go na parkiet,wyjąć klucze, które wiedziałam, że trzyma w lewej kieszeni spodni, przeprosić go na moment, żeby „pójść do toalety" i przekazać klucze Richie'mu i Sethowi. Bułka z masłem. Co jak co,ale kieszonkowcem byłam naprawdę dobrym. Śmiem twierdzić, że lepszym niż bracia Gecko. Oczywiście nie powiedziałabym tego przy nich, bo oboje oburzyli by się niczym małe dzieci i nie odzywali do mnie przez tydzień. Seth już i tak niewiele mówił, nie potrzebowałam, żeby jeszcze Richie milczał.
-No nie daj się prosić. Jeden taniec. - próbowałam namówić tego kolesia do wyjścia na parkiet od dobrych pięciu minut i zaczynałam tracić cierpliwość. Podczas tańca łatwiej byłoby zrobić to co miałam do zrobienia. Uśmiechałam się słodko i uroczo i machałam rzęsami, ale to najwyraźniej nie wystarczało.
-Ja nie tańczę, mała. - wkurzało mnie jak tak do mnie mówił. Miałam ochotę złamać mu nos. -Ale znam znacznie ciekawsze rzeczy do roboty. - tym razem próbował seksownie obniżyć głos i poruszył sugestywnie brwiami. Rzygać mi się chciało na samą myśl. Ale na twarzy wciąż miałam przyklejony uśmiech. Zmusiłam się do przejechania dłonią po jego udzie, czym go zaskoczyłam.
-Po tym jednym tańcu. - nie dawałam za wygraną. Gość chyba wziął moją obietnicę na serio, bo w końcu odpuścił i wstał z krzesła.
Rzuciłam jeszcze szybkie spojrzenie w kierunku gdzie siedzieli Seth i Richie. Młodszy Gecko wyglądał na wyluzowanego, tak jakby był pewien, że wszystko dobrze pójdzie. Seth natomiast... Nawet z tej odległości mogłam zobaczyć, że jest wściekły. Nie.. „wściekły" to nie było właściwe słowo. On był nieziemsko wkurwiony. Zanim zdążyłam się zastanowić czy był zły na mnie, mężczyzna pociągnął mnie za rękę w tłum ludzi i bracia zniknęli mi z oczu.
Facet nie krępował się ani trochę. Miał czelność nawet chwycić mnie za tyłek. Zwalczyłam w sobie chęć połamania mu obu nóg i pozwoliłam mu na to, bo kiedy od zajmował się obmacywaniem mnie, ja bez żadnego problemu wyjęłam z jego kieszeni to po co tu przyszłam. Plus : wyobraziłam sobie, że to czyjeś inne ręce błądzą po moim ciele i było nieco łatwiej to znieść. Kiedy piosenka się skończyła, próbował od razu zaciągnąć mnie Bóg wie gdzie, ale powiedziałam mu, że koniecznie muszę iść jeszcze do toalety. Próbował protestować, ale wystarczyło, że szepnęłam mu na ucho parę sprośności i mnie puścił.
Mamo, tato jeżeli mnie teraz widzicie.. przepraszam. - pomyślałam jeszcze, zanim udałam się odszukać braci Gecko. Nie musiałam się wysilać, bo Seth miał chyba węch psa pasterskiego, bo znalazł mnie niemal natychmiast.
-W końcu. - burknął kiedy mnie zobaczył. -Czy to całe obmacywanie cię było konieczne?
-A co Gecko zazdrosny jesteś? - nie wiem skąd wzięła się we mnie odwaga, żeby zadać takie pytanie. Seth najwyraźniej też nie wiedział, bo był kompletnie oszołomiony i nie wiedział co powiedzieć. W końcu się otrząsnął i prychnął.
-Nie mów, że podobało ci się to co robił ci ten koleś. - powiedział wściekły.
-To nie jest do końca odpowiedź na moje pytanie. - zauważyłam. Zanim Seth zdążył coś powiedzieć dołączył do nas Richie.
-Hej gołąbeczki, możecie przełożyć tą kolejną nic nie wnoszącą dyskusję na później? Mamy robotę do wykonania. - przerwał nam.
Nie mogliśmy się z tym nie zgodzić.
~~~
Jakieś pół godziny później byliśmy już w motelu. Tak jak mówiłam –bułka z masłem. Byłam ciekawa ile zajmie temu kolesiowi zorientowanie się, że został okradziony z dosłownie całej kasy, którą trzymał na tyłach lokalu. Nie wyglądał na bystrego, więc pewnie nie zorientuje się do jutra rana. Kretyn.
Richie nawet nie wrócił ze mną i z Sethem, rozdzieliliśmy się pod barem i powiedział, że wróci przed świtem. W związku z tym byliśmy ze starszym Gecko sam na sam, a to zaowocowało niezręczną ciszą w samochodzie. Później w motelu też.
Każde z nas leżało na swoim łóżku i oglądaliśmy jakiś podrzędny meksykański serial w telewizji. Jak dla mnie miało to jeszcze jakiś sens, bo rozumiałam już całkiem dużo, to nie rozumiałam dlaczego Seth to ogląda, bo wiedziałam, że nie rozumie ani słowa z tego co mówią aktorzy. Ta cisza między nami zaczęła mnie denerwować,dlatego postanowiłam ją przerwać.
-Dlaczego jesteś na mnie zły? - spytałam, kładąc się na boku twarzą w jego stronę i podpierając na łokciu. Seth obdarzył mnie spojrzeniem. I to dosyć długim spojrzeniem, mało tego nie spojrzał tylko na moją twarz, ale przeskanował oczami całe moje ciało z góry na dół. Powinnam poczuć się niezręcznie, bo miałam na sobie tylko cienką pidżamę, ale to nie było to uczucie, którego doznałam, kiedy spojrzał na mnie w ten sposób. Seth natomiast chyba się zawstydził, bo po chwili wrócił spojrzeniem z powrotem do telewizora.
-Nie jestem zły. - odpowiedział. Prychnęłam.
-Akurat.
-Więc teraz wiesz lepiej ode mnie co czuję, a co nie, Księżniczko?
-Nie, ty po prostu nie umiesz kłamać.
Tym razem to Seth prychnął. Nic nie odpowiedział, tylko wstał z łóżka i skierował się do lodówki, prawdopodobnie by wyciągnąć z niej butelkę piwa. A ja, ponieważ miałam dzisiaj wyjątkowy przypływ odwagi – również wstałam i stanęłam tuż za nim. Zrobiłam tona tyle cicho, że nawet mnie nie usłyszał, co sprawiło, że kiedy się odwrócił i zobaczył mnie tuż za sobą, podskoczył lekko, zaskoczony. Spojrzałam mu prosto w oczy, wyzywająco.
-Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że nie byłeś zazdrosny o tego faceta.- powiedziałam. Seth przełknął gwałtownie ślinę. Nie miałam może dużego doświadczenia z facetami, ale wiedziałam co to "zazdrość" i umiałam ją rozpoznać. Chciałam tylko, żeby Seth się przyznał. Chciałam żeby coś z tym zrobił, żeby zrobił jakiś krok w moim kierunku. Widziałam jak Gecko toczy wewnętrzną walkę ze sobą.
-Nie byłem zazdrosny. - jego oczy ani na sekundę nie opuściły moich, ale było widać jaki zestresowany był. Moja nagła pewność siebie i to jak blisko siebie staliśmy kompletnie zbiła go z tropu i przez to kłamał jeszcze gorzej niż zwykle. -Nie jesteś moją dziewczyną, więc de facto nie mam do tego prawa.
-Więc o co chodzi? - spytałam. -Traktujesz mnie jak młodszą siostrę,którą trzeba chronić? I dlatego się zdenerwowałeś? - modliłam się w duchu, by nie odpowiedział "tak".
Oczy Setha rozszerzyły się gwałtownie, kręcił głową jeszcze zanim zdążyłam dokończyć.
-Co?Nie! To nie tak.
-Więc jak Seth? - przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej, praktycznie nie było między nami wolnej przestrzeni. Gecko wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział jak ubrać swoje myśli w słowa. Mogłabym przysiąc, że jego wzrok na sekundę opuścił moje oczy i skierował się na usta, ale zanim zdążyłam przetrawić tą myśl, do pokoju wpadł Richie. Oboje odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Zmiana planów, koleś zorientował się już, że go okradliśmy, musimy ..- Richie przerwał w połowie zdania i zlustrował nas uważnie wzrokiem. -Przeszkodziłem w czymś? - zapytał. Seth próbował coś odpowiedzieć, ale wyszło z tego tylko jakieś burknięcie, z którego nic nie zrozumiałam.
-Nie. -odpowiedziałam za nas oboje. -Daj mi dwie minuty i możemy spadać.- dodałam, chwyciłam swoje rzeczy i wpadłam do łazienki, żeby się przebrać. Oparłam się o drzwi i wzięłam głęboki oddech.
Dopiero teraz w pełni dotarło do mnie jaki widok Richie zastał kiedy wszedł do pokoju. To musiało wyglądać jednoznacznie. I chyba faktycznie takie było.
Kto wie co by się wydarzyło gdyby nam nie przerwał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro