Epilog
Seth od samego rana zachowywał się dziwnie.
Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku, ale znałam go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że coś było nie tak. Wyglądało to tak jakby się czymś denerwował, był cały spięty. Zapytałam go o to, ale on jedynie machnął na mnie ręką, powiedział że „wydaje mi się" i na tym skończyła się rozmowa. Ponieważ kłótnia z którymkolwiek z braci Gecko nie prowadziła absolutnie do niczego, to po prostu postanowiłam to zignorować, licząc na to, że w końcu sam powie mi co jest grane.
Tego dnia Seth zaproponował piknik na plaży. Od dwóch tygodni przebywaliśmy w tym samym mieście, tuż nad oceanem i strasznie podobało mi się to miejsce. Miałam świadomość, że pewnie niedługo się przeniesiemy, bo nigdy nie przebywaliśmy w jednym miejscu tak długo, nawet jeśli nie zrobiliśmy w nim żadnego skoku. A na ten moment to było niepotrzebne, bo mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy z poprzednich napadów, więc nie musieliśmy się o nic martwić. Podejrzewałam, że jeszcze się nie przenieśliśmy, bo Seth widział jak bardzo podoba mi się to miejsce. To było niewielkie miasteczko, ale bardzo ładne i zadbane, nie tak jak większość dziur, w których do tej pory się zatrzymywaliśmy. No i był ocean i plaża – największy atut tego miejsca.
Gdy dotarliśmy na plażę Seth oczywiście wybrał miejsce jak najbardziej oddalone od innych ludzi, zawsze tak robił. Ale nie miałam do niego o to pretensji, to przynajmniej dawało nam trochę swobody i prywatności i zmniejszało prawdopodobieństwo, że któreś z nas oberwie piłką plażową, albo freesbee.
No właśnie – zmniejszało. Nie usuwało do końca. Dlatego właśnie po zaledwie piętnastu minutach Seth oberwał w łeb piłką. Zasłoniłam usta dłonią, żeby nie wybuchnąć śmiechem, Seth natomiast burknął pod nosem, że dzieciak, który to zrobił, może pożegnać się z życiem.
-Ojej przepraszam! Nie chciałam naprawdę! - w naszą stronę szła na oko pięcioletnia dziewczynka i wyglądała jakby chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu. Seth obrócił głowę w jej stronę i jego wyraz twarzy nieco złagodniał. Po chwili westchnął i odrzucił dziewczynce piłkę.
-W porządku dzieciaku. Tylko uważaj trochę bardziej, rozumiemy się? - Seth ostrzegawczo pomachał palcem w stronę dziewczynki, na co ta pokiwała energicznie głową, przytuliła piłkę do piersi i czym prędzej pobiegła w kierunku, z którego przyszła. -Dlatego nie lubię dzieci. - powiedział Seth po chwili milczenia.
-Dlaczego właściwie? - zapytałam zdezorientowana.
-Bo są nieuważne i nie da się nad nimi zapanować. Są gorsze niż Richie.- wyjaśnił Seth. Uniosłam jedną brew w górę.
-Ty też kiedyś taki byłeś Seth. Czasem dalej jesteś.
-Zabawne.
-Nie miało takie być.
Seth przewrócił oczami. -Możemy zmienić temat? Nie lubię dzieci i tyle, nie ma o czym więcej gadać. Instynkt macierzyński ci się włączył Kate? - tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Nie głąbie. Dzieci to ostatnie czego mi teraz trzeba. Jestem tylko ciekawa, czy rozważasz posiadanie ich kiedykolwiek? - zapytałam, na co Seth przygryzł wargę, jakby niepewny jak powinien na to odpowiedzieć.
-Nie. Raczej nie. - powiedział w końcu. Nie powiem, że byłam zaskoczona tą odpowiedzią.
-Dlaczego? I nie mów mi, że dlatego, że „nie da się nad nimi zapanować", bo to gówno prawda.
Seth westchnął przeciągle i przeczesał włosy palcami. Widziałam, że walczy ze sobą, zastanawia się głęboko nad odpowiedzią. -Po prostu.. wiem, że nie nadawałbym się na ojca. Boję się, że.. że skończyłbym tak jak mój ojciec. Że byłbym taki jak on.
-Seth... -przysunęłam się do niego bliżej i położyłam mu rękę na ramieniu. -Nie jesteś nim.
-Skąd możesz wiedzieć?
-Widzę.
Do tej pory Seth unikał mojego wzroku, ale teraz spojrzał na mnie i widziałam w jego oczach głęboki smutek. Naprawdę wierzył w to co mówił. Poczułam jak serce ściska mi się z żalu, nie chciałam, żeby tako sobie myślał.
Wiedziałam, że Seth miał niskie mniemanie o sobie. Nie tylko widziałam to teraz, ale kiedy Amaru miała nade mną kontrolę i próbowała zabrać jego duszę... widziałam i czułam wszystko to co ona. Praktycznie słyszałam jego myśli. Seth sądził, że zasłużył sobie na to, obwiniał się za wszystko co mi się przydarzyło, uważał że to jego wina, że Amaru zdobyła nade mną kontrolę. Nawet z nią nie walczył. Był gotów dać się zabić.
Na każdym kroku próbowałam dać mu do zrozumienia, że to nieprawda i że nie jest potworem, ale wygląda na to, że nic to nie dawało. Byłam bezradna. Pokręciłam głową i pogłaskałam Setha po policzku.
-Skarbie, bycie chujowym ojcem nie jest genetyczne. - powiedziałam, czym go rozbawiłam. Wciąż go nie przekonałam, ale przynajmniej nie był już smutny.
-Może i masz rację. - powiedział po chwili.
-Zawsze mam rację, jeszcze się tego nie nauczyłeś?
Seth przewrócił oczami, ale jednocześnie się uśmiechał, więc chyba zażegnaliśmy na razie kryzys. Seth milczał, jedynie skanował moją twarz oczami, tak jakby próbował odczytać moje myśli. Zaczęłam się czuć niekomfortowo.
-Co? - zapytałam w końcu, przerywając ciszę. Seth wzruszył ramionami.
-Tylko się zastanawiam co zrobiłem, żeby sobie zasłużyć na ciebie. -powiedział miękko, po czym odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Spuściłam wzrok, poczułam, że robię się czerwona, dalej nie przyzwyczaiłam się do Setha mówiącego takie rzeczy. Dalej nie lubił mówić o swoich uczuciach, ale teraz robił to zdecydowanie częściej niż przedtem. Już miałam mu powiedzieć, żeby przestał mówić takie rzeczy, ale mnie uprzedził. -Mam... niespodziankę dla ciebie.
Spojrzałam z powrotem na jego twarz. Przygryzał nerwowo wargę i unikał mojego wzroku. To dlatego był taki nerwowy. - uświadomiłam sobie. Tylko co to mogło być? Zmarszczyłam brwi.
-Jaką niespodziankę? - zapytałam żywo zainteresowana. Seth wstał i podał mi rękę.
-Chodź. Pokażę ci. - powiedział z uśmiechem, a ja zrobiłam to o co poprosił.
Szliśmy plażą przez jakieś dziesięć minut, trzymając się za ręce. Na początku tego nie robiliśmy, bo nie mogliśmy znieść wścibskich spojrzeń ludzi dookoła nas. Wszyscy patrzyli na nas dziwacznie, domyślałam się, że to przez różnicę wieku. Jedenaście lat to jednak nie było mało i oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę, ale w końcu postanowiliśmy mieć to gdzieś. Zarówno różnicę wieku jak i ludzi dookoła. To było nasze życie i nikomu nic do tego.
Już miałam pytać czy daleko jeszcze, ale wtedy Seth się zatrzymał. Rozejrzałam się. W sumie to od kilku minut krajobraz był taki sam, po naszej prawej stronie był ocean, po lewej natomiast domki, jedne większe, drugie mniejsze, w niewielkich odległościach od siebie, ale jednak na tyle dużych, że mieszkańcy mieli zapewnioną jako taką prywatność. Zatrzymaliśmy się przed jednym z takich właśnie domków. Był pomalowany na jasnoniebieski kolor, miał jedno piętro i musiałam przyznać, że był naprawdę ładny. Ale wciąż nie bardzo rozumiałam dlaczego właśnie tu się zatrzymaliśmy. Spojrzałam nic nie rozumiejącym wzrokiem na Setha, który szczerzył się jak wariat.
-Co myślisz? - zapytał, na co uniosłam jedną brew. -O domu. O tym. Widzisz go tak? - Seth pokazał mi palcem kierunek, jakbym była co najmniej niespełna rozumu. Przewróciłam oczami.
-Tak widzę go Seth, nie jestem ślepa.
-No to... co myślisz?
-Em... no.. bardzo ładny?
Seth westchnął teatralnie. -Nie rozumiesz po co pytam prawda?
-Nieszczególnie. - przyznałam. Seth roześmiał się, najwyraźniej moja głupota była wyjątkowo zabawna. Seth chwycił mnie za ramiona, obrócił tak, że byłam patrzyłam prosto na dom, on natomiast objął mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu.
-A gdybym ci powiedział, że to teraz twój dom? No.. nasz w sumie. Chyba, że nie chcesz.
Obróciłam głowę i spojrzałam na Setha z niedowierzaniem. Zaczęłam gwałtownie mrugać i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-Okej dam ci czas na przetworzenie tej informacji i w tym czasie ja będę mówił dobrze? - powiedział po chwili Seth. -Widziałem jak bardzo podoba ci się to miejsce. Dlatego pomyślałem.. że może już najwyższy czas, żeby zostać gdzieś na stałe. A ponieważ spodobał ci się mój plan o zamieszkaniu w domu na plaży, to nie zastanawiałem się zbyt długo. Nawet zapytałem Richie'go czy mam szukać domu dość dużego, żeby zmieścił się tam też jego irytujący tyłek, ale odmówił, powiedział, że znajdzie sobie jakieś mieszkanie bardziej w centrum. Zastanawiałem się czy nie lepiej byłoby zapytać cię o zdanie zanim kupię dom, ale uznałem, że chcę ci zrobić niespodziankę i teraz trochę się boję, że to nie był najlepszy pomysł?
Ostatnie zdanie zabrzmiało bardziej jak pytanie. Oczy Setha były tak pełne nadziei jak chyba nigdy wcześniej. Szczerze, w życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. To z pewnością była niespodzianka, ale bardzo pozytywna. Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam się twarzą do Setha. Zamiast odpowiedzieć, po prostu stanęłam na palcach i go pocałowałam. Objęłam rękami jego szyję, on natomiast objął mnie ramionami w pasie i podniósł mnie lekko do góry.
-To znaczy, że ci się podoba tak? - zapytał Seth, kiedy się od siebie odsunęliśmy. Spojrzałam na niego z politowaniem.
-Jeszcze musisz pytać?
-Wolałem mieć pewność. - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko. -Cieszę się, że.. że ci się podoba. Szczerze mówiąc zmęczyło mnie już to podróżowanie z miasta to miasta, ciągłe przenoszenie się, uciekanie. Na pewno takie życie miało swój urok, ale wygląda na to, że jestem już za stary na takie rzeczy. - zachichotałam. Zazwyczaj to ja żartowałam sobie z Setha i nazywałam go 'staruszkiem', najwyraźniej nauczył się wreszcie żartować sam z siebie. -Chciałem ustabilizować moje życie i zamieszkać na stałe w jednym miejscu.. z tobą. -Seth zrobił pauzę, wyglądał jakby chciał dodać coś jeszcze, ale te słowa nie były w stanie przejść mu przez gardło. -Kocham cię Katie. - wydusił w końcu z siebie, a ja po raz drugi w ciągu mniej niż pięciu minut zdębiałam. Zamiast odpowiedzieć gapiłam się na niego zaskoczona. -Coś taka zaskoczona? - zapytał, kiedy nie odpowiedziałam.
-Nigdy wcześniej tego nie powiedziałeś. - wykrztusiłam wreszcie. Ja teoretycznie też nie zrobiłam tego wprost, ale w końcu powiedziałam mu, że wtedy w jaskini mówiłam szczerze o tym, że go kocham, więc o tym wiedział. Seth podrapał się nerwowo po szyi.
-Wiesz, że nie jestem dobry w mówieniu o tym co czuję.
-Naprawdę? Nie zauważyłam. - powiedziałam sarkastycznie, na co Seth skarcił mnie wzrokiem, ale nie przestawał się uśmiechać, więc średnio mu to wyszło. -Ja też cię kocham. - dodałam po chwili łagodniejszym głosem.
-Oczywiście, że tak. Jak tu mnie nie kochać? Jestem uroczy i w ogóle.
Pokręciłam głową. Czasami nie mogłam uwierzyć, że umawiam się z trzydziestolatkiem, ten facet miał umysł nastolatka.
-To teraz rusz swój uroczy tyłek i pokaż mi ten dom od środka. - powiedziałam, chwyciłam Setha za rękę i pociągnęłam w stronę naszego nowego miejsca zamieszkania.
-Co tylko Księżniczka sobie życzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro