Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


 - Tylko pamiętaj, Nigdy nie mów, że jesteś kobietą. - ostrzegł mnie po raz setny mój tata, Heimdall. Miałam wstępować do armii w Agardzie, ale kobiet nie przyjmują. Tym bardziej dwudziestolatki. - Dostać się jest trudno, ale przetrzymywać tą tajemnicę jest bardziej trudne.

 - Tak, tak. Ćwiczyliśmy razem. I z ciocią Friggą. - westchnęłam. Kocham ojca, ale jak jest tak opiekuńczy, to już mnie zaczyna denerwować. No cóż, taka rola taty.

 - Ech, przecież to jest Wszechmatka. To żadna krewność dla ciebie, myszko.

 - Dobrze, nie wykładaj mi kazań. - przelotnie spojrzałam na ogromny zegar na dziedzińcu. - O nie! Zaraz się spóźnię! Pa tato! Życz mi powodzenia! - krzyczałam do niego oddalając się już. On tylko odmachał mi ze śmiechem na ustach. Przyspieszyłam bieg, za kilka minut powinnam być na miejscu. Biegnę i wpadam na wysokiego blondyna. Szczęście jest takie, że miałam na sobie hełm i ukryłam jakoś moje kobiece części ciała. Mam nadzieję, iż nie zauważył mnie jako kobietę. - Przepraszam, o Thorze, bogu piorunów. - powiedziałam niskim głosem, niczym mężczyzna i uklękłam, jak na żołnierza przystało. Schyliłam głowę, przez co nie będzie mógł zobaczyć moich rysów twarzy. - Śpieszyłem się na ostateczną decyzję Wszechojca w sprawie armii.

- A więc ty również wstępujesz? Spotkałem kilku takich samych jak ty. Idź już, zanim się spóźnisz, a wtedy będzie źle. - zaśmiał się lekko. Ja przytaknęłam głową, ominęłam Thora i biegiem ruszyłam w stronę miejsca spotkania.

     Przeszliśmy trening jakiś tydzień temu. Co mnie najbardziej zdziwiło, byłam jedną z najlepszych żołnierzy. Reszta kompletnie nie nadawała się na armię. Jeśli są gorsi od dziewczyny, to niech idą gary zmywać i zajmować się dziećmi!

     Teraz Odyn miał wybrać kilkudziesięciu z kilkuset (może wybrać wszystkich, jeśli naprawdę się nadają) Asgardczyków. Powiem szczerze - Nie jestem zadziwiająco wysoka - raczej wyglądam jak przeciętna dwudziestolatka. Silna jestem po matce - ona też wstąpiła do armii. Była również jedną z najlepszych. Podobno sam Odyn ją trenował. Ale to tylko plotki. Niby nie wolno kobietom walczyć, a tu jednak wolno. Zdziwienie jest takie, że Helia nigdy nie ukrywała się ze swoją płcią. Od początku każdy wiedział, że była dziewczyną. I właśnie za to ją podziwiam - ma nieprzeciętną odwagę, lojalność i potrafi się poświęcić. Była przykładem dla wszystkich. Tatko mówi, iż wyglądam i zachowuję się jak ona, ale przecież każdy człowiek się różni, nie? Czy to tylko stereotyp?

     Ok. Teraz mamy się przedstawić. Po skończonym rozkazie mieliśmy się udać kolejno do jego komnaty. Byłam ostatnia. Jak zawsze. Co zauważyłam, to miny większości kandydatów. Były wesołe. Czyli jednak Wszechojciec musiał zauważyć coś dobrego w tych chłopakach?

 - Hjalmar proszony do komnaty! - krzyknął moje męskie imię jakiś posłannik wrzeszcząc dosłownie na całe skrzydło. Coraz bardziej się stresuję. Wstałam i kieruję niepewnie się w stronę czarnoskórego. Skinął głową, co również uczyniłam. Na środku pomieszczenia widzę zamyślonego Odyna. Uklękłam schyliwszy głowę, na co jednak siwy mężczyzna kazał mi wstać. Pewniej wypełniłam rozkaz i rozluźniłam się dosyć mocno. Stałam jednak na baczność.

 - Powiedz mi, Hjalmarze, Twój ojciec był w armii? - zapytał nadal nad czymś rozmyślając.

 - Mój ojciec to Heimdall. - rzekłam znów bardzo niskim głosem. Władca zakrztusił się nie wiadomo czym, a żołnierz stojący pod drzwiami upuścił tacę z różnymi napojami.

 - Heimdall, strażnik mostu Biffrost? - zapytał ponownie.

 - Tak.

 - Dobrze, dobrze... A powiedz mi, któż był twoją matką? - zadał pytanie już zwrócony do mnie z ciekawością.

 - Matki nie znam. Umarła na nieuleczalną chorobę, gdy miałem dwa lata. - skłamałam. Tak naprawdę zginęła w wojnie, gdy miałam 7. Gdybym powiedziała prawdę, na pewno byłyby podejrzenia. Nawet takiej godnej matki, muszę się wyrzekać, by prawda nie wyszła na jaw. Nie ma wyjątków. Żadna dziewczyna nie może być chociażby na treningu przygotowujących armię.

     Wszechojciec przytaknął i pogonił mnie ręką, dając znać, że mogę wyjść. Klęknęłam znów i wyszłam z kamiennym wyrazem twarzy. Idę szybkim krokiem przed wyjście pałacu. Tam spotykam już mojego ojca.

 - I jak poszło? - ciekawił się czarnoskóry.

 - Przecież wiesz. Ale dobra, opowiem! - krzyknęłam z radości. Najpierw musieliśmy się przenieść do domu lub się przebrać. W takim stroju, bez hełmu na pewno ktoś komuś by zgłosił. Założyłam znów złote cacko na głowę i skierowaliśmy się do naszego domu. Po przebraniu usiedliśmy przy stole. Już chciałam zaczynać, aczkolwiek weszła z hukiem przez drzwi Frigga.

 - No! I jak tam Helia? Przyjęli cię? - przytuliła mnie Wszechmatka.

 - Jestem Merry, znowu mnie mylisz z moją mamą. A z Odynem? Em, no nie wiem w sumie. - zmarszczyłam brwi. Postanowiłam opowiedzieć im co zaszło na spotkaniu.

 - Ech, najwidoczniej zmienił już wybór żołnierzy. Wcześniej, za czasów twojej matki, liczyło się tylko to, jak się walczy i jak się jest silnym. Moce nie były dopuszczalne, jednak i bez nich twoja matka się dostała. - powiedziała z błogim uśmiechem blondynka.

 - Co?! Jak to?! Moja własna, rodzona matka, miała jakieś moce?! - wstałam z zdziwienia.

 - Frigga! Miała się dowiedzieć później! - krzyknął mój rodziciel. Kompletnie nic z tego nie rozumiałam.

 - T-tato..? C-ciociu..? - powiedziałam załamanym głosem. - C-co j-jest z mamą?

 - Myszko... Miałaś się dowiedzieć po przystąpieniu do armii, a najlepiej przed pierwszą bitwą, ale jestem zmuszony wyjawić ci to teraz. Ech, - westchnął i kontynuował wypowiedź. - twoja matka miała takie moce, że mogłaby stać na równi z Thorem, Lokim, Friggą, a nawet Odynem. Jako iż byłem jej mężem i tak dowiedziałem się wtedy, gdy niektórzy podwładni, zwykli ludzie. Nie wiadomo było to, jakie miała moce. Ona po prostu miała moce bogów. Może słyszałaś plotki o podwładnej, która była boginią?

 - No tak, moje koleżanki o tym cały czas mów... Nie. Czy to jest moja matka?

 - Tak, dopiero wyjawiła swoje moce, gdy zginęła w wojnie. Meredith, wtedy nieliczni widzieli i przeżyli co tam zaszło. Odyn wcześniej uważaj Helię za broń. Nie za boga ani człowieka. Poświęciła się dla wszystkich. Odyn wiedział co robi, jaka ona jest i jaki jest on. Tak czy siak posłał ją na pewną śmierć. Niby było warto, ale dla mnie nie.

 - A... A czemu nie mogę powiedzieć Odynowi, że moją matką, a twoją żoną jest Helia? TAK NAPRAWDĘ? - zapytałam z pretensją w głosie.

 - Tak naprawdę, to byłyby podejrzenia, ale jeszcze z jakiegoś powodu... - zaczęła Frigga. - Mogliby również ciebie wziąć jako "broń".

 - Jak to?

 - Tak to, że Heimdall ma moce, które posiada strażnik mostu. Możliwe jest to, że odziedziczyłaś moce swojej matki i ojca razem. Byś była nie do pokonania. Byś mogła przezwyciężyć kilka bogów razem. - wytłumaczyła mi blondynka. - Wszechojciec bałby się, że mógłby cię stracić, że poszłabyś na "złą stronę", więc za pewne więziłby cię w jakiejś celi.

 - Nigdy bym nie zdradziła Asgardu! - krzyknęłam z dumą. To prawda, poświęciłabym wszystko dla mojego kraju.

 - Merry, zobaczysz, przyjdą takie dni, iż będziesz musiała zdradzić Asgard właśnie dla niego samego. - rzekł mój ojciec, po czym położył na moje ramię rękę, nakazując, bym usiadła i więcej nie podnosiła głosu.

     Rozpoczęliśmy razem w trójkę inny temat. Kompletnie nie tyczący się polityką, moją rodziną, honoru i tak dalej. Rozmawialiśmy o pogodzie. Niby prosty temat, ale zawsze każdy coś od siebie doda i wyjdzie wspaniały temat do dyskusji. Po wypiciu grzanego wina wyszliśmy do ogrodu. Usiedliśmy na zdobnej ławce i śmialiśmy się z byle czego. Jak za dawnych czasów. Gdy byłam mała bawiliśmy się w berka, w chowanego i różne zabawy, którą mama mi pokazała gdy byłam małym dzidziusiem.

     Frigga jest kimś więcej niż miłą panią, która znała mojego tatę. Niż władczyni. Jest... Moją rodziną. Moją przyjaciółką. Zwierzałam się jej z pierwszych zauroczeń, rozmawialiśmy o książkach, o przyszłości. O wszystkim. Nie mogę tego samego powiedzieć o jej mężu. Zawsze wydawał mi się dobry, sprawiedliwy. Po tych wszystkich spotkaniach, treningach mam ochotę mu przywalić. Dosłownie. Może tylko w takich sprawach, ale dla żołnierzy jest oschły i samolubny. Jednak rodziciel zawsze mówił mi, że to Wszechojciec i jest najważniejszy, dobry oraz przyjacielski. A jego synowie to też czysta patologia! Loki wydaje się normalniejszy od Thora, ale jest nieśmiały, brutalny i z tego co słyszałam ćwiczy czarną magię. Tyle że ja plotkom nie wierzę. Jego brat - dobra, przyszywany brat - ma duszę towarzystwa, ciągle pije jakieś alkohole, zabawia się z dworzankami. Tia... I że dopiero niedawno odkryło się, iż Loki jest z innej planety. Przecież to od razu widać! Zapewne niedługo, miesiąc czy dwa, nic dla mnie nie będzie niespodzianką. Wszystko jest dziwne, ale potem będzie jeszcze bardziej. Okaże się, że pewnie nauka będzie mogła zrobić z zwykłego człowieka boga.

     Do domu ktoś nagle zapukał. Puknięcie było delikatne, więc może to sąsiadka, aczkolwiek na wszelki wypadek ubiorę hełm i zbroję. Heimdall otworzył, a naszym oczom ukazał się sam Odyn, - o dziwo - bez armii wokół siebie, czy zwykłego ochroniarza.

- Witam, Heimdallu. Czy to twój syn? - wskazał na mnie. - Mam dla niego nową funkcję w społeczności.

~~~~~

     Warning! Ta seria jest dość śmieszkowa i jakby ktoś w tej części by uznał że to jest przyzwoita część to się myli, bo potem będziecie leżeć ze śmiechu. Nawet w późniejszych czasach, gdy naprawdę nie powinno się śmiać, czyli ta seria jest dla najbardziej pojebanych umysłowo :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro