-9-
Moje protesty na wiele się nie zdały. Może i jest w tym chłopaku coś pociągającego i tajemniczego ale nie ma mowy żebym z nim poszła w ciemną uliczkę. Kto wie czego on chce. Musiałam szybko coś wymyślić.
Wszelkie próby zatrzymania się czy przytrzymania jakiegoś słupa kończyły się tak samo czyli słowami "nie wygłupiaj się" i mocnym szarpnięciem. Koniec, skończyło się traktowanie ulgowe.
- Puszczaj mnie! Kim Ty w ogóle jesteś! - zaczęłam krzyczeć i szarpać się najmocniej jak potrafiłam drugą ręką próbowałam go uderzyć jednak on był zawsze szybszy.
- Nie krzycz.
- Zostaw mnie cholera jasna! - moje wysiłki wreszcie przyniosły efekty, udało mi się uwolnić. Ile sił w nogach biegłam w stronę głównej ulicy. To nie miało najmniejszego sensu. Chłopak był przy mnie po sekundzie. Mocno objął mnie w pasie. Zaczęłam wyrywać się z całych sił.
- Nie bądź głupia. Przestań wreszcie.. uspokój się.. - widziałam, że niebieskooki był już mocno poirytowany. Zbliżył swoją twarz do mojej.
- Śpij - wyszeptał.
W powietrzu zaczął unosić się zapach ostrej mięty. Pamiętam ten zapach. Moje oczy mimowolnie zaczęły się zamykać a ja poczułam, że tracę czucie w nogach.
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam biały sufit. Zaczęłam się rozglądać. Kremowe ściany. Białe meble na których stały różnokolorowe hiacynty. To zdecydowanie nie był mój dom.
- Widzę, że już nie śpisz - przede mną stanął wysoki brunet. Brunet z niebieskimi oczami. Od razu wiedziałam kim jest. Pierwszy raz zobaczyłam jego twarz. Byłam pod wielkim wrażeniem. Dobrym wrażeniem.
- Gdzie jestem, i po co mnie tu przyprowadziłeś? - zapytałam i spojrzałam na niego zimnym wzrokiem. Chłopak podał mi kubek który trzymał w rękach.
- Napij się.
- Nie odpowiedziałeś mi - ponownie zmierzyłam chłopaka wzrokiem.
- Odpowiem ale najpierw się napij - niebieskooki wydawał się być całkiem sympatyczny jak na kogoś kto właśnie mnie porwał. Bo chyba tak mogę to nazwać. Na jego twarzy ciągle widniał przyjazny uśmiech. Choć coś mnie w nim niepokoiło.
- Napij się, dobrze Ci zrobi - odezwał się ciepłym zarazem niskim głosem.
Spojrzałam na substancje znajdującą się w naczyniu i odruchowo ją powąchałam tak by chłopak nie zauważył. Mimo to zauważył moje poczynania.
- Jesteś mądrzejsza niż myślałem.
- A co chciałeś mnie otruć? - zapytałam chłodnym głosem.
Chłopak zaśmiał się i wyszedł z pokoju. Szybko odłożyłam kubek na półkę jak najciszej potrafiłam i podbiegłam do okna.
- Szlag by to.. - mruknęłam pod nosem - piąte piętro.. - nie miałam szans uciec. W tym momencie poczułam chłodny oddech na karku. Moje serce przyspieszyło tak jakby miało mi wypaść.
- Chyba nie chciałaś uciekać co?
To jakiś psychol.. Muszę się stąd wydostać za wszelką cenę..
- Czego chcesz? - odpowiedziałam
- Usiądź. Wiem co o mnie myślisz. Chce tylko porozmawiać.
- Przecież my się nie znamy! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
- Ja Ciebie aż za dobrze.
W tym momencie mnie zamurowało. Kim był ten chłopak i czego on ode mnie chciał? Śledził mnie przez całe moje życie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro