-16-
Stanęłam przed blokiem i mimo słońca spojrzałam w górę.
- Masz dwie minuty - wyszeptałam z głową spuszczoną w dół, byłam bardzo zdenerwowana całą tą sytuacją - wiem, że mnie słyszysz.
- Słyszę - chłopak stał tuż za mną
- Masz mi to wszystko wyjaśnić - powiedziałam przez zęby po czym odwróciłam się na pięcie i spojrzałam zimnym wzrokiem w oczy bruneta. Staliśmy od siebie dosłownie kilkanaście centymetrów ale żaden z nas nie zrobił kroku w tył.
- Wszystko Ci już powiedziałem, teraz twoja kolej uwierzyć - niebieskooki zrobił krok w tył.
- Nie potrafię... - spuściłam wzrok a oczy napełniły mi się łzami, cała złość zamieniła się w uczucie bezradności, którego nienawidziłam najbardziej ze wszystkich. Szybko powstrzymałam płacz i podniosłam spojrzenie. Matt delikatnie zbliżył się do mnie, stanął i patrzał na mnie czekając na przyzwolenie. Nie spodziewał się że sama wtulę się w niego więc w pierwszej sekundzie chłopak stał jak wmurowany ale po chwili objął mnie i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Wiem, że znamy się niedługo ale wiem również, że w głębi duszy wierzysz w moje słowa więc pozwól mi je udowodnić - powiedział ciepłym, niskim i spokojnym głosem.
- Powiedz mi tylko kim Ty właściwie jesteś - powiedziałam odsuwając się na niego i kierując wzrok wprost na jego oczy.
- Jestem twoim opiekunem, mam Cię wszystkiego nauczyć i przekazać wszystko co wiem jednocześnie jestem prawie taki jak ty właśnie dlatego mogę pokazać Tobie wszystko co chcesz wiedzieć, chodźmy się przejść - powiedział po czym lekko się uśmiechnął.
- Dobrze.. - odpowiedziałam
Szliśmy między blokami a potem domkami. Nasz spacer odbywał się w milczeniu ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Po niecałej godzinie zobaczyłam, że stoimy na jakimś wzniesieniu, z którego widać było wielkie tereny zajęte przez pola i lasy.
- Bardzo lubię tu przychodzić, piękne miejsce, masz jeszcze trochę czasu?
- Tak - odpowiedziałam - w końcu mam jeszcze wakacje.
- W takim razie zaczniemy już dziś, nauczę Cię panować nad zmianami, to potrwa parę dni, może tygodni ale dasz radę - Matt usmiechnął się ciepło. Zeszliśmy ze wzgórza i poszliśmy w kierunku lasu. Kiedy weszliśmy pomiędzy pierwsze drzewa na skraju lasu kolejny raz zaczęłam słyszeć wszystko wokół. Moja głowa zaczęła pękać z bólu a do moich uszu dochodziły coraz to nowe dźwięki wydawało mi sie jakbym słyszała nawet chrząszcze w trawie. Chwyciłam się za głowę i zatkałam uszy a nogi momentalnie się pode mną ugięły.
- Lil wsłuchaj się w swój wewnętrzny głos, nie słuchaj co dzieje się na zewnątrz, spójrz na mnie.
- Nie potrafię wszystko jest tak strasznie głośne.
- Spójrz na mnie - nie poddawał się.
Spojrzałam na Matt'a, jego oczy błyszczały jak diamenty. Kiedy skupiałam się na nich ból powoli malał po czym całkiem zniknął.
- Spokojnie, musisz się wszystkiego nauczyć, już dobrze - brunet podtrzymał mnie ręką i poszliśmy w głąb lasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro