Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-13-

Matt ciągną mnie za rękę co jakiś czas pospieszając mnie swoim chłodnym wzrokiem. Doszliśmy do przystanku autobusowego. Chłopak puścił mnie i poszedł sprawdzić rozkład jazdy. Po paru minutach usiadł na ławce.
- Następny jest za 20 minut. Usiądź.
Spojrzałam na bruneta a następnie usiadłam na drugim końcu ławki. Nie wiem dlaczego, przecież jeszcze dziś podczas śniadania śmialiśmy się, wydawał się taki przyjazny. Teraz kiedy jego wzrok pluł lodem nie miałam ochoty siedzieć blisko niego.
- Boisz się mnie?
- Co.. że jak.. niee
Co jeśli on słyszał wszystko o czym myślę..
- Nie bój się nie jestem taki wścibski żeby ciągle słuchać co Ci w głowie siedzi.
- Taa.. Taak
- Matt..- powiedziałam cichym głosem.
- Tak?
- Gdzie my właściwie jedziemy?
- Zobaczysz.
Autobus przyjechał lada moment, był prawie pusty tylko jedna kobieta z dzieckiem siedziała na tyłach pojazdu.
Wysiedliśmy w bardzo ładnej okolicy. Było tu pełno domków jednorodzinnych.
- Skoro już trochę się znamy a ty mniej więcej wiesz co się dzieje pomyślałem, że nie będę zaciągał Cię tu siłą. Pamiętasz może dom, w którym byliśmy podczas naszego pierwszego spotkania?
- No tak.
- Właśnie tam idziemy. Uprzedze twoje pytanie. Tak to mój dom.
- Mieszkasz sam?
- Wbrew pozorom jestem dużo starszy niż ty.
- Więc ile masz lat?
- Niech pomyślę... może jakieś hmm 200... Taak w grudniu będzie dokładnie 214 - chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło. Jednak cała ta sytuacja zaczęła mnie przerastać.
Stanęłam jak przymurowana i spojrzałam zdezorientowana na chłopaka.
- Wszystko Ci wyjaśnię, obiecuję - Matt wyciągnął rękę w moją stronę dając mi znać żebym ją chwyciła. Chwyciłam jego dłoń i mimowolnie na moje policzki wlał się rumieniec. Niebieskooki widząc to pociągnął mnie do siebie i przytulił całując w czubek głowy. Nie protestowałam ale nie rozumiałam czemu tak zrobił i co tu się w ogóle dzieje. Znaliśmy się dopiero parę dni a czułam miedzy nami więź, która byłaby w stanie trwać już od 100 lat.
- Wiem, że to trudne ale chodźmy już obiecałem wytłumaczyć i to zrobię. - Chłopak odsunął się lekko ode mnie i trzymając mnie za ramiona spojrzał prosto w oczy.
- Piękne złote oczy... choć w zielonym było Ci bardzo do twarzy.
Spuściłam wzrok jeszcze bardziej się rumieniąc.
- Chodźmy już - chłopak pociągnął mnie za rękę.
Szliśmy trzymając się za rękę aż do momentu kiedy przed nami pojawiło się niewielkie osiedle złożone z 4 bloków. Podeszliśmy do klatki jednego z bloku i Matt zaczął przeszukiwać swoje kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Kiedy znalazł klucze otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Wewnątrz była winda a zaraz obok schody. Niebieskooki podszedł do windy i przycisnął guzik poczym zrobił krok w tył i spoglądając na mnie uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Wiesz ja się przejdę schodami.
- Nie chcesz przypadkiem mi znów uciec? - Matt puscił mi oczko. - Poza tym skąd wiesz które piętro?
- Piąte. - odchrząknęłam.
- Widzę, że zapamiętałaś, w takim razie kto pierwszy ten lepszy - chłopak ukazał rząd śnieżnobiałych zębów z wystającymi kłami.
- Zgoda - uśmiechnęłam się równie szeroko co on i ruszyłam. Biegłam przeskakując trzy schody na raz i za nim się obejrzałam byłam już na miejscu. Chwilę potem otworzyły się drzwi windy.
- Nieźle Ci idzie Lili.
- A dziękuję - rzuciłam chłopakowi zadowolone spojrzenie.
Matt przeciągnął się leniwie i powoli otworzył drzwi mieszkania. Pamiętałam dokładnie jego nowoczesny wystrój. Zaczęłam przechadzać się po jego mieszkaniu jakby nigdy nic.
- Jasne, rozgość się - powiedział brunet ze słyszalnym śmiechem w tonie jego głosu.
- Oh.. wybacz poprostu by... - chłopak przerwał mi w połowie zdania
- Nie tłumacz się, serio mówię, czuj się jak u siebie. Naleję nam czegoś do picia.
Jako, że są wakacje temperatura na zewnątrz sięga 27° w mieszkaniu niebieskookiego było bardzo przyjemnie i chłodno. Weszłam do salonu i usiadłam na białej kanapie wpatrując się w wciąż kwitnące hiacynty. Minutę później do pokoju wszedł Matt z dwoma szklankami napoju. Słychać było obijający się w nich lód.
- Mam nadzieję, że lubisz mrożoną herbatę. - brunet spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Tak jasne - odpowiedziałam bez zastanowienia. Wzięłam łyk napoju po czym odstawiłam go na półkę.
- Więc po co tu jesteśmy? - zapytałam chłopaka.
- Widzę, że znamię na twojej ręce jest juz prawie skończone, chciałbym pokazać Ci i nauczyć Cię ile możesz zrobić. Usiedliśmy na kanapie i chłopak wziął głeboki wdech.
- Zacznę od początku - brunet rzucił mi poważne spojrzenie - istniejesz od wieków, tylko jeszcze o tym nie pamiętasz, jesteś po to by chronić ludzi, przed nimi samymi, przed przedwczesną śmiercią, śmierć jest nieunikniona ale w pewnych wypadkach jest to przypadek nie wola Najwyższego. Wcześniej wspomniałem o twoich czterech postaciach, mam nadzieję, że je pamiętasz. Jest ich tak dużo ponieważ nie zawsze da się pomóc ludziom jako paru metrowy wilk z tym się chyba zgodzisz prawda? - nie oczekiwał odpowiedzi i kontynuował swoją wypowiedź - twoje życie prywatne trochę na tym ucierpi przykro mi to stwierdzić ale na pewno wiesz że w tym momencie na świecie umiera masa ludzi, żeby móc do nich zdążyć bedziesz bardzo szybka. Poprawią się również twoje wszystkie zmysły nawet w postaci człowieka, będziesz potrafiła z każdym rozmawiać w myślach, to dość pomocne, rozmawianie w postaci wilka byłoby śmieszne - chłopak uśmiechnął się ciepło do mnie lekko rozbawiony - i ostatnie, od jakiegoś czasu znasz wszystkie języki ale o tym sama się przekonasz. Więc.. czy masz jakieś pytania do mnie?
Kiedy dotarły do mnie jego słowa podniosłam wzrok do pięknych niebieskich oczu chłopaka i popatrzałam na niego groźnym wzrokiem.
- Kim ty w ogóle jesteś?! I dlaczego mam Ci niby wierzyć? Do pewnego czasu wierzyłam Ci sama nie wiem czemu równie dobrze możesz być zwykłym mordercą który zaciąga mnie do swojego domu, jak mogłam być tak naiwna - wstałam szybko z kanapy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Nagle poczułam że coś mnie zatrzymało. Odwróciłam sie szybko i przejrzałam chłopaka wzrokiem zimnym jak sam lód a z mojego gardła wydobyło się warczenie, słysząc to chwyciłam się za gardło i zrobiłam wielkie oczy.
- Lil proszę Cię... - brunet popatrzał na mnie lekko przestraszonym i błagalnym wzrokiem.
Wyrwałam swoją rękę z jego uścisku i wybiegłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Przerażona zaczełam biec. Znalazłam się w lesie. Biegłam coraz szybciej. Nagle zobaczyłam wokół mnie wilki, biegły razem ze mną.
Sen, to ten sen. Nie wiem kiedy sama zamieniłam się w wilka. Wilka z mojego snu. Przerażona zaczełam wierzgać jak koń. Z moich oczu popłyneły łzy. W sekunde z powrotem zamieniłam się w człowieka. Zwinęłam się kłębek i przytulona do drzewa płakałam i czułam jak z każdą łzą mam coraz mniej siły.
Ratować ludzi? To wszystko to bzdury..
Po pewnym czasie straciłam przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro