Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1: Zafascynowanie początkującej pani fotograf

Ikebukuro, wieczór.

Ikebukuro. Idealne miejsce dla początkującej, młodej pani fotograf. Kiedy tylko przeczytała jeden z tematów w Japońskim Katastrofiku Tokijskim o tym jakże nietypowym mieście - wiedziała, że chce tam przyjechać, by zbadać sytuację własnymi oczami. W końcu, fotograf dostrzega świat nieco dokładniej i inaczej, niż przeciętny człowiek, który pomija wiele szczegółów, idąc nawet najprostszą, najbardziej mu znaną ze wszystkich ścieżek na świecie.

W dodatku, kto by nie chciał spotkać takiej legendy jak chociażby Czarny Jeździec? Nie można było pomijać także najsilniejszego człowieka na świecie, jak i Diabolicznego Ostrza.

Wybrała niedrogie mieszkanie gdzieś na obrzeżach miasta. Nie stać jej było na więcej. Mimo to, nie przeszkadzało jej takie skromne mieszkanko. Wręcz przeciwnie - tyle jej wystarczyło do szczęścia. Rozpakowała swoją jedyną, podręczną walizkę i opadła na materac, który miał jej służyć za prowizoryczne łóżko.

Przyjechała do Japonii w sumie bez większego planu. Jej rodzina i znajomi stanowczo jej to odradzali, jednakże wścibska i niepowstrzymana pani fotograf nie przyjmowała do siebie żadnych głosów rozsądku. Wystarczyło jej tyle, że rozumiała japoński, dzięki samodzielnej nauce, którą podjęła w gimnazjum za sprawą anime i mang, które bardzo ją w tamtym okresie interesowały.

Mimo wszystko, cieszyła się ze swojego samodzielnego wyboru. Nawet jeśli nie był on zbyt mądry, uświadomił zarówno dziewczynie, jak i jej bliskim, że jest ona w stanie sama podejmować decyzje. Chociaż i tak, nie obyło się bez małej pomocy ze strony rodziców.

"Jesteś dorosła, możesz robić co chcesz. Ale żebyś nie umarła tam z głodu, to będziemy ci przesyłać pieniądze co miesiąc. Tylko się przez to nie rozleniw. Masz znaleźć tam pracę i od razu nam o niej napisać. Jeśli nie będziesz pisać przynajmniej raz na tydzień, to zgłaszamy na policję twoje zaginięcie. Więc lepiej o tym pamiętaj."

Czy coś takiego. Typowy wywód zatroskanej rodzicielki. Dziewczyna zaśmiała się na głos, przypominając sobie o tym.

Spojrzała na zegar, który wisiał na ścianie. Pamiątka po poprzednim właścicielu tego mieszkania, włącznie z materacem. Wskazówki za przezroczystą tarczą wskazywały wpół do osiemnastej. Nieco zmęczona fotograf głęboko westchnęła, stwierdzając, że mimo wszystko powinna chociaż zapoznać się ze swoim nowym miejscem zamieszkania, póki miała jeszcze czas. Nie chciała marnować ani sekundy dłużej, dlatego też wstała z białego materaca, wzięła swoją czarną torbę i przerzuciła ją przez ramię. Zanim jednak wyszła, założyła na szyję swojego nieodzownego przyjaciela - aparat.

W końcu kto wie, kiedy nawinie się coś ciekawego do sfotografowania? Nawet idąc do chociażby pobliskiego spożywczaka można natknąć się na coś ciekawego - tak właśnie powtarzała sobie fotograf.

♂♀

Trzydzieści minut później, ruchliwa ulica w Ikebukuro.

Dziewczyna szła chodnikiem, zwinnie omijając zapracowanych przechodniów, którzy parli przed siebie jak maszyny parowe.

- Nie wiem o czym mówisz. Przecież wszyscy są moimi marionetkami! - usłyszała nagle po drodze.

Wtedy też wkroczyła prawdziwa natura pani fotograf. Z zainteresowaniem zwróciła się w stronę mężczyzny, który dosłownie przed sekundą ją minął. Jej oczom ukazał się całkiem przystojny brunet, który widocznie rozmawiał z kimś przez telefon. Wykorzystując więc jego nieuwagę, dziewczyna chwyciła w ręce aparat i pokryjomu zrobiła mu zdjęcie. Po co? Tylko ciekawi ludzie mówią w tak ciekawy sposób, dlatego też wolała zapamiętać sobie jego twarz na przyszłość.

Mimo to... "Wszyscy są moimi marionetkami". O czym mógł rozmawiać tamten mężczyzna? Dziewczyna niestety nie mogła dalej poprowadzić śledztwa, ponieważ brunet niemal natychmiast zniknął wśród tysiąca spieszących się Japończyków.

Przechadzając się tak bez większego celu, natrafiła w końcu na coś, co przykuło jej uwagę - księgarnia. Nie była może książkoholiczką, jednak od czasu do czasu lubiła wypożyczyć sobie jakąś książkę i przeczytać przy dobrej herbacie.

Weszła więc bez zastanowienia do środka. Od razu dobiegł ją przyjemny zapach książek, który dobrze mógłby być nieoficjalnym narkotykiem. W końcu, jak mówi stare przysłowie "Nie ma nic lepszego od zapachu świeżej książki"

- Jak to nie ma książek o Dullahanah?! - krzyknął ktoś nagle.

Dullahan? Nawet tego nie zauważając, dziewczyna chwyciła swój aparat, gdy się odwracała w stronę krzyku, by zobaczyć sprawcę - okularnika w kitlu.

- Musi pan zrozumieć, że nie posiadamy ich aktualnie na stanie - próbowała wytłumaczyć ekspedientka.

Szatyn głęboko westchnął, widocznie zawiedziony.

- A ja tak bardzo chciałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat mojej kochanej Celty... Widocznie będę musiał sam dalej nad tym spekulować.

Pstryk. Poszło kolejne zdjęcie z ukrycia. Może i było to nielegalne, ale ciekawość ludzka od wieków pokonywała wszelkie zakazy i nakazy, dlatego też, co było w tym złego? Tylko małe, pamiątkowe zdjęcie.

♂♀

Dziesięć minut później, przed księgarnią.

Wyszła z księgarni jedynie ze zdjęciem. Uznała jednak przy tym, że będzie chyba musiała potem podpisać z tyłu te zdjęcia, by zapamiętać dlaczego zrobiła je akurat tym osobom.

Rozmyślając tak nad tym, nagle zasłonił ją czyjś ogromny cień, a przed szarymi oczami pojawiła się ulotka zapraszająca do baru sushi. Podnosząc wzrok, w końcu ujrzała sprawcę - ciemnoskórego mężczyznę o groźnym, niebieskim spojrzeniu. Kolejna ciekawa osobistość do kolekcji.

- Zapraszamy do Rosyjskie Sushi! Dobre! - powiedział koślawym japońskim.

- Dziękuję - odpowiedziała krótko, po czym zerknęła na budynek za mężczyzną. Domyśliła się, że jest to restauracja, którą reklamował mężczyzna.

Wsunęła rękę do kieszeni i zerknęła ile ma jenów. Nie było ich dużo, jednak była pewna, że starczy jej na chociażby najtańsze jedzenie. Kiedy jednak chciała zapytać się o ceny w lokalu ciemnoskórego, ten już zaczepiał kogoś innego. Była więc to idealna okazja na kolejne potajemne zdjęcie. Teraz z kolei mając już trzy zdjęcia osób, pomyślała o późniejszym, ewentualnym dopisaniu ich imion. Jeśli oczywiście kiedykolwiek takowe pozna.

W końcu jednak weszła do środka restauracji. Przywitał ją dorosły mężczyzna o jasnej cerze, siwych włosach i kolejnych, martwych wręcz błękitnych oczach. Zupełnie jak u ciemnoskórego. Czyżby był to typowy aspekt urody Rosyjskiej?

Fotograf usiadła więc na jednym z krzeseł, które znajdowały się przy barze.

- Co podać? - spytał mężczyzna, o dziwo, płynnym japońskim.

Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie znała się na sushi, w końcu dopiero co przeprowadziła się do Japonii; ani też nie chciała od razu pytać o te najtańsze.

- Rozumiem, że jeszcze nie jest pani pewna co do wyboru - powiedział Rosjanin i miał już odejść, jednak dziewczyna szybko odpowiedziała.

- Futomaki - to było pierwsze, co przyszło jej na myśl.

Rosjanin bez słowa zajął się przygotowywaniem sushi. Dziewczyna szybko zerknęła na cenę Futomaki, jaka znajdowała się na menu za mężczyzną.

- Dwie sztuki poproszę.

Mężczyzna, nawet na nią nie zerknął. Zabrał się tylko za robienie następnego sushi, które po chwili podał na talerz.

- Itadakimasu - wypowiedziała formułkę, której nauczyła się z anime i chwyciła za pałeczki. Mimo wszystko, opłacało się zamawiać chińszczyznę od czasu do czasu.

- Doprawdy, musisz przestać tak rzucać tymi znakami drogowymi na prawo i lewo. Wiesz ile mnie to potem kosztuje, by cię z tego wyciągnąć? Kup sobie jakąś melisę, albo co - powiedział zmęczonym tonem mężczyzna o ciemnej skórze i brązowych dredach, który siedział dwa miejsca dalej od dziewczyny. Rozmawiał on z jakimś blondynem, który z kolei nosił okulary przeciwsłoneczne i chodził w stroju barmana. Niecodzienny widok.

- Nie moja wina, że ten idiota znowu mnie wyprowadził z równowagi. Po kiego w ogóle przyjeżdża do Ikebukuro? I tak nikt go tu nie zaprasza.

Rzucanie znakami drogowymi? Kolejna nowość! Wtem jednak fotograf przypomniała sobie o "najsilniejszym mężczyźnie w Ikebukuro", o którym czytała w magazynie. Czyżby właśnie to był on?

Pstryk. Pstryk. Kolejne dwie osoby. W sumie dawało to pięć osób. W ciągu jednego dnia. To miasto miało w sobie to coś.

Kolejne dziesięć minut później, przed barem sushi.

Wychodząc, trafiła na dziwnych ludzi. Przynajmniej to było jej pierwsze wrażenie. Już jakby na przywitanie dwie osoby na nią wpadły, nawet nie przepraszając. Wręcz przeciwnie, zatrzymały się przy niej i dokładnie zaczęły się jej przyglądać. Dziewczyna więc zrobiła to samo. Stał przed nią w miarę wysoki szatyn o przymkniętych oczach i niższa od niego, na oko o 10cm, kobieta o ciemnych włosach w czapce z daszkiem, niewiele różniącej się kolorem od włosów.

- Ten tego... Mówiłem ci, że przypomina przecież Chitoge-chan! - krzyknął mężczyzna. - No spójrz tylko na te jej rysy twarzy i te duże oczy! Na pewno nie jest Japonką!

Kobieta walnęła szatyna w głowę.

- Przepraszam za kolegę. Nie wie jak obchodzić się z kobietą. Zresztą, całkowicie nie zna się na porównywaniu. Przecież ty masz taką niewinną twarzyczkę niczym Shiro-chan!

- O! Ten tego, a co powiesz o Shouko?

- Też niezłe, a może jeszcze Shiina?

- Mhm! Mhm! Mhm!

Fotograf nie wiedziała jak się zachować. Niby kolejni ciekawi ludzie, którym mogłaby zrobić zdjęcie, ale ich język i porównywanie do jakichś, najprawdopodobniej, postaci z anime, tak ją zbiło z tropu, że straciła głowę w całym tym zamieszaniu.

- O nie, znowu to robimy! - krzyknęła nagle kobieta, gwałtownie chwytając dziewczynę za ręce. - Najmocniej cię przepraszam. Jestem Karisawa Erika! Ale możesz mi mówić Erika! Nie! Eri-chan będzie jeszcze lepsze. A to...

- Yumasaki Walker - przedstawił się chłopak, kłaniając przy tym nieznacznie. - Największy otaku w mieście!

- Ej! - Erika ponownie walnęła go w głowę. - Chyba o kimś zapomniałeś!

- Ja... - próbowała powiedzieć fotograf, jednakże Yumasaki zwrócił uwagę na jej aparat. Wskazał na niego palcem, szeroko się przy tym uśmiechając.

- No, z takim sprzętem to ja bym chodził na konwenty. Powiedz, robisz też zdjęcia niepozornym przechodniom?

Fotograf niemal ugryzła się w język po tym zdaniu. Czyżby mężczyzna odkrył jej małe hobby? Nie... Niemożliwe. Musiałby mieć jakiś rentgen w oczach, albo co.

- A może zrobisz nam zdjęcie, co? - dołączyła się Erina. - Niestety, nie mam na sobie dziś żadnego cosplayu, ale jeśli tylko chcesz, to chętnie zrobię z tobą małą sesję. Genialnie byś wyglądała w stroju pokojówki! - krzyknęła rozentuzjowana, po czym podała dziewczynie swoją wizytówkę. - Dzwoń o każdej porze, jeśli będziesz miała taką potrzebę!

- Dziękuję... - odpowiedziała, chwytając za podaną jej kartkę.

Następnym co się stało było zrobienie kilku zdjęć Yumasakiemu i Erinie, którzy bardzo chętnie razem pozowali. W porównaniu z jej wcześniejszymi modelami, którzy nie mieli nawet pojęcia o tym, że nimi są; była to miła odmiana.

Kiedy tylko sesja zaś się skończyła, para pomachała na pożegnanie i odeszła, jak gdyby nic się nie stało.

Dziewczyna zaś zaczęła się powoli zastanawiać jakich jeszcze dziwnych ludzi tu znajdzie i ile jeszcze przy tym zdjęć zrobi.

----------------------
Kupiłam ostatnio novelkę z DRRR. Zakochałam się. O wiele lepsze niż anime. Więcej szczegółów podanych i wgl. Kocham. Dlatego postanowiłam (ponownie) wrzucić swoje trzy grosze i dodać do tej spirali bohaterów niepozorną fotograf, której zadaniem z kolei będzie dokumentacja wszelkich dziwnych postaci, jakie napotka na swej drodze.

Chociaż kiedyś już pisałam do tego fanfick i jest to dokładnie to samo, tylko mega przerobione. Główna bohaterka w porównaniu do starej ma jakieś emocje i jest znacznie ciekawsza xD Ta stara to był z lekka rak.

A końcowy smaczek: Postanowiłam zainspirować się tym jak jest napisana sama książka. Dlatego też jako przerywniki są znaki kobiety i mężczyzny. Nie jest to moje widzimisię, pomysł autora DRRR. Ewentualnie polskich tłumaczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro