Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Trening i obawy

– Słuchaj, młoda, zostałaś przydzielona pod moje skrzydło. Od dziś odpowiadam za twoje przygotowanie do roli egzaminatora, więc radzę ci się skupić.

Hę? Młoda?

Izusu zamrugała dwa razy, ze zdziwieniem patrząc na szczupłą kobietę o dość bujnej, wysoko upiętej fryzurze. Jej wyniośle uniesiony podbródek i ostry ton mogłyby świadczyć o wieloletniej przewadze i doświadczeniu, lecz w rzeczywistości Anko Mitarashi była tylko o rok starsza od Izusu. Mimo to, z jakiegoś powodu, postanowiła odgrywać rolę dużo starszej mentorki.

Na Uchiha nie zrobiło to większego wrażenia, jednak nie zamierzała lekceważyć żadnego jej słowa. Anko wiedziała co robić. Jako dawna podopieczna jednego z Legendarnych Sanninów oraz znakomita tropicielka, mogła nie tylko przygotować Izusu do roli egzaminatora, lecz także dać szansę na poprawę jej umiejętności.

Hokage świetnie to sobie przemyślał.

Kobieta wyjęła z kieszeni płaszcza granatowy zwój i szybko go odpieczętowała. Rozwinięta zawartość ukazywała mapę topograficzną terenu, prawdopodobnie tego za plecami Anko.

– Lepiej, żeby ta mapa nie była ci obca – zaczęła, unosząc wyżej przedmiot. – Czterdziesty Czwarty Plac Treningowy, inaczej zwany jako Las Śmierci, to nie taki tam zwykły spacerniak. Na pewno pamiętasz go z własnego egzaminu na chūnina. Musisz wiedzieć, że od tamtego czasu zasady przeprowadzania testu trochę się zmieniły. Nie będę rozwodzić się nad tym, co powinnaś już znać z materiałów otrzymanych od Hokage, dziś postawimy na praktykę.

Izusu kiwnęła pospiesznie głową, domyślając się, na czym będzie polegać dzisiejszy trening. Nawet nie zauważyła, jak kąciki jej ust uniosły się nieznacznie. Od lat czekała na ten dzień. Dzień, w którym znów poczuje chłód stali w dłoniach i dreszczyk nadciągającego niebezpieczeństwa.

Było coś uzależniającego w tego typu doznaniach.

– Wejdziemy do lasu, aby odświeżyć twoją pamięć. Ty zaczniesz tutaj. – Anko wskazała palcem na mapie. – Wybierz dowolne wejście, ja natomiast wezmę jedną z bram po przeciwnej stronie, nie zdradzę ci jednak którą. A teraz łap. – Prędko zwinęła mapę i podrzuciła w ręce Izusu beżowy zwój noszący nazwę „Niebo". – Będę miała przy sobie zwój „Ziemia". Twoje zadanie na dziś to odebranie mi go i stawienie się w wieży w centrum lasu, ale nie myśl sobie, że to będzie takie proste. Ja również będę walczyć o twój zwój. Dzięki temu sprawdzę twoje umiejętności oraz czy nadajesz się na to stanowisko. Będziesz też miała okazję zapoznać się bliżej zasadami egzaminu. Jakieś pytania?

– Ile mam czasu?

Anko odwróciła głowę w stronę przebijającego się ponad horyzontem słońca. Jej bujną fryzurę potargał wczesnoporanny wiatr.

– Liczę, że zdążymy do kolacji – odpowiedziała po dłuższej chwili. – Masz dziś dostęp do całego arsenału broni oraz wszelkiego jutsu. Zaczniemy, jak będziesz gotowa. A i pamiętaj – dodała Anko, rozciągając usta w szelmowskim uśmiechu – nie zamierzam dawać ci forów.

*

Do biura Hokage wpadły pierwsze promienie słońca. Rozświetlone w ciepłych barwach pomieszczenie stanowiło nieodłączny element zabierającego się do pracy Hiruzena. Pomimo wczesnej godziny przeglądał on już raporty z wykonanych misji, podpisywał umowy handlowe, a także sprawdzał stan przygotowań zbliżającego egzaminu na chūnina.

Wydarzenie miało charakter międzynarodowy, dlatego Hokage poświęcał mu szczególnie dużo uwagi. Oficjalne zaproszenia zostały rozesłane. Pozostało czekać na odpowiedź i sporządzić listę kandydatów. Bez wątpienia Konoha wystawi najwięcej geninów, ale ilu z nich zdobędzie rangę chūnina? Ilu z nich przeżyje test?

Z rozmyślań wyrwało go ciche pukanie do drzwi.

– Proszę wejść – powiedział Hiruzen, odkładając szybko podpisany dokument na stos papierów.

Zawiasy skrzypnęły, a w progu pojawiła się osoba, którą Trzeci niekoniecznie spodziewał się zobaczyć. Kakashi przeprosił za wizytę o tak wczesnej porze i przekazał trzy wypełnione formularze. Hokage wystarczyło jedno zerknięcie, aby rozpoznać nazwiska jego podopiecznych.

– To twoja ostateczna decyzja, Kakashi? Uważasz, że dadzą sobie radę na egzaminie?

– Wierzę w nich, Hokage-sama.

Przywódca skinął delikatnie głową, nie odrywając wzroku od rozmówcy. Taka odpowiedź w zupełności mu wystarczyła. Ufał, że Kakashi najlepiej znał swoją drużynę. Nie tylko zdali oni najbardziej wymagający egzamin wstępny, lecz także wyszli bez szwanku z misji w Kraju Fal. Jeżeli nie byliby gotowi, Hatake by się tu nie zjawił.

– Czy to wszystko, z czym do mnie przychodzisz? – zagadnął Hiruzen. – Widzę, że coś cię trapi.

Kakashi odetchnął głęboko. Odczekał chwilę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, lecz ostatecznie musiał dojść do wniosku, że nie należało kłamać. Nie przed głową wioski.

– Mam pewne wątpliwości co do Uchiha Izusu. Uważam, że nie powinna dostać szansy powrotu do świata shinobi, a tym bardziej nie powinna zostać dopuszczona do stanowiska egzaminatora. Wciąż istnieje podejrzenie, że brała udział w zamachu.

– Nie jesteś pierwszą osobą, która wyraża niezadowolenie z mojej decyzji – powiedział spokojnie Hiruzen, na co Kakashi uniósł brwi. – Powiedz mi... dlaczego tak bardzo wierzysz w winę Izusu?

Odpowiedź była prosta, a zarazem tak bardzo skomplikowana.

Hokage wiedział, że jego podwładny nie ulegał presji otoczenia. Cała wioska mogła kochać lub nienawidzić Izusu, a Kakashi pozostałby nieugięty w swoich przekonaniach. Miał do tego powody, których wypowiedzenie przychodziło mu z wielkim trudem.

Hatake przymknął oko i przyłożył dłoń do ochraniacza, za którym skrywał stale aktywowanego sharingana. Trzeci wyczytał z tego gestu więcej, niż mógłby się spodziewać.

– Rozumiem – mruknął Hiruzen. – Nosisz w sobie pamięć po utracie bliskich. Zarówno twoi przyjaciele, jak i Czwarty Hokage oddali życie w obronie wioski oraz jej mieszkańców. Idziesz w ich ślady, widzę to. Chcesz chronić Konohę i dlatego postrzegasz Izusu jako zagrożenie wartości, których starasz się bronić, zgadza się?

Nie musiał odpowiadać. Oboje wiedzieli, że Hokage miał rację. Kakashi od zawsze był oddanym żołnierzem, ale doświadczenia z przeszłości zmieniły go. Zdystansowały od świata, zamknęły w przekonaniu, że jeśli nie wypełni woli zmarłych przyjaciół, ich poświęcenie pójdzie na marne.

Co by musiało się stać, aby otworzył swe serce na przyszłość?

Jakie słowa musiałyby paść, żeby wypełnić to puste spojrzenie czymś więcej?

– Obawiam się, że to nie wszystko – dodał Trzeci. – W twoim sercu wciąż jest dużo żalu i goryczy, które przelewasz na tę dziewczynę, nieświadomie robiąc z niej wroga. Zastanów się, czy to zachowanie jest właściwe.

Gdyby Kakashi nie angażował się w tę sprawę osobiście, Hiruzen byłby skłonny pochwalić jego czujność. Niestety przeszłość odcisnęła na nim zbyt duże piętno, a Izusu stała się apogeum wszystkiego, z czym do tej pory walczył.

Było coś jeszcze – prawda, która nie mogła ujrzeć światła dziennego.

Tylko nieliczni znali prawdziwy powód wymordowania klanu Uchiha. Kakashi może i miał słuszne podejrzenia, ale nie wiedział wszystkiego. Nawet Izusu nigdy nie odkryła, co tamtej nocy naprawdę się wydarzyło.

Jakby zareagowała, wiedząc, że tylko Sasuke miał ujść z życiem?

Jako dziecko, którym wówczas był, nigdy nie został oskarżony o współpracę ze starszym bratem, lecz z Izusu było inaczej. Żona zbiegłego mordercy nie mogła liczyć na ułaskawienie.

Przeżyła tylko dlatego, że Itachi tak chciał. Może miał jakiś powód, a może po prostu nie potrafił jej zabić? Hokage obstawiał to drugie. Uchiha mieli wielkie serce do miłości, której nie brakowało między tą dwójką. I chociaż można było uznać ten akt za niewywiązanie się z umowy, w rzeczywistości poruszył on sercem Hiruzena.

Itachi wiedział, że tak będzie. Wiedział, że Hokage nie pozwoli umrzeć niewinnej osobie. Niestety uratowanie Izusu wywołało sprzeciw wśród starszyzny. Uważali, że dziewczyna będzie szukać zemsty. Nie brali jednak pod uwagę jednego.

Izusu najprawdopodobniej nie była świadoma narastającego między wioską a klanem konfliktu. Jako nowy członek klanu nie została wprowadzona we wszystkie tajemnice. Taki zabieg miał miejsce stopniowo, dopiero po latach małżeństwa z prawowitym dziedzicem. Itachi trzymał ją od wszystkiego z daleka, najpewniej nie chcąc, aby jego żona musiała opowiadać się za którąś ze stron.

Oczywiście istniało ryzyko, że pewne informacje dotarły do Izusu, lecz nie zagrażały one stabilizacji w wiosce. Nie, dopóki Ibiki trzymał dystans od sprawy.

Dzięki takiemu przedstawieniu sytuacji starszyzna przyznała rację Hokage i pozwolono jej zostać. I chociaż oficjalna wersja głosiła, jakoby Izusu przeżyła wyłącznie dzięki szybkiej reakcji medyków, mieszkańcy zdążyli uznać własną wersję wydarzeń.

Podniosła się wrzawa. Teorie wstrząsnęły wioską i mało kto uważał dziewczynę za ofiarę. Potrzebna była szybka reakcja ze strony władz, która zamiast otoczyć Izusu opieką, zepchnęła ją na dno hierarchii społecznej. Hiruzen nie był zadowolony z podjętych działań, ale tylko w ten sposób mógł spełnić wolę Itachiego – jego żona przeżyła.

Teraz po latach pokoju i stabilizacji Hokage mógł wcielić w życie swój plan. Chciał jej pomóc, powoli przywracając ją na drogę shinobi. W końcu potrzebowali Izusu, potrzebowali jej umiejętności.

Hatake nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.

– Hokage-sama – odezwał się nagle Kakashi – chciałbym zauważyć, że wysyłamy najlepszych shinobi w pogoń za zbiegami, zdrajcami i szpiegami, a możliwe, że pod nosem mamy jednego z nich. Ludzie odpowiedzialni za obserwację Izusu już dawno zapomnieli, jaki jest cel ich zadania. Poza tym nie wykreślamy z księgi bingo przestępców po upływie lat. Dlaczego ona jest traktowana ulgowo?

– Ta sprawa nie jest taka prosta, Kakashi. Nie udowodniono jej żadnej winy.

Trzeci wstał, odwracając się plecami do rozmówcy. Przez kilka minut śledził wzrokiem budzącą się do życia wioskę, po czym przemówił ponownie:

– Dziękuję, że podzieliłeś się swoją opinią. Dobro mieszkańców jest dla mnie najważniejsze, dlatego muszę cię prosić, abyś zaufał moim osądom. To wszystko, co mam do powiedzenia.

Kakashi zrozumiał subtelną prośbę opuszczenia gabinetu. Bez słowa ukłonił się przed Hokage i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Niestety żadne słowa nie były w stanie ostudzić jego podejrzeń. Wciąż zamierzał mieć Uchiha na oku.

*

Coś szybko śmignęło tuż przy jej uchu. Izusu odskoczyła, odbijając się od gałęzi i zgrabnie wylądowała na drzewie obok. Skupiła chakrę w stopach, dzięki czemu mogła poruszać się wzdłuż pnia, pędząc ku górze. Kilka ostrych shurikenów wbiło się w drewno w miejscach, w których jeszcze przed chwilą stawiała kroki.

Pułapki, co? W tym lesie aż roi się od niebezpieczeństwa.

Izusu przeskoczyła na niższe partie drzew, szukając przestrzeni na chwilowy postój. Minęła ponad godzina, odkąd wkroczyła do lasu i chociaż była przygotowana na różnego rodzaju zagrożenia, nie sądziła, że będzie ich tak wiele.

Genini w tym roku nie będą mieli łatwo.

Zeskoczyła na twardą ziemię. Gdzieś w pobliżu znajdowała się rzeka. Przystanęła, aby wytężyć słuch, lecz niemal od razu usłyszała szum przelewającej się wody.

Na zachód stąd, jakieś sto metrów.

Podążyła w tym kierunku, nie tracąc czujności. W każdej chwili mogła zostać zaatakowana. Jeśli pozwoli się zaskoczyć, Anko może uznać, że Izusu nie była warta zachodu.

Gałązki skrzypnęły pod jej stopami i Uchiha natychmiast skarciła się za brak profesjonalizmu. Zawód shinobi wymagał umiejętnego pozostania w ukryciu i niemal wtopienia się w teren. W innym wypadku wystawi się niczym kaczka do odstrzału.

Dotarła nad wodę. Przysiadła przy brzegu i wykonała kilka pieczęci. Chakra okrążyła jej ciało, wyostrzając wszystkie zmysły. Każdy, nawet najmniejszy odgłos stał się słyszalny jak z odległości jednego metra. Jeżeli Anko ukrywała się gdzieś w pobliżu, Izusu będzie o tym wiedzieć. Z pomocą jutsu wytropi ją dwa razy szybciej niż w przypadku Kakashiego, lecz gdyby kobieta znajdowała się zbyt daleko, Uchiha będzie zmuszona spróbować w innym miejscu.

Zmysł tropicieli działał nieco inaczej niż u reszty shinobi. Udoskonalony przez umiejętności sensoryczne, potrafił nie tylko zlokalizować cel, lecz także rozpoznać go poprzez rodzaj i natężenie chakry. Niestety Anko posiadała te same zdolności.

Nadciągało niebezpieczeństwo. Izusu poderwała się na nogi i odskoczyła w bok. Coś ostrego przecięło jej skórę na ramieniu. Syknęła, ale szybko spojrzała w stronę, z której nadszedł atak. Na skraju lasu stał klon Anko. Uśmiechnął się, obnażając zęby, po czym zniknął w kłębach dymu.

Nie zamierza walczyć?

Izusu westchnęła, zdając sobie sprawę, że Anko ją przechytrzyła. Nie dość, że znalazła ją jako pierwsza, to jeszcze zamierzała przeszkadzać w użyciu technik tropicielskich. Sprytnie, ale skoro ujawniła się za pomocą klona, musiała być niedaleko.

Czas wywabić ją z ukrycia.

Izusu ściągnęła z nadgarstka jasną frotkę i w kilku ruchach związała włosy w kucyk. Ruszyła, wyciągając po trzy kunaie w każdej dłoni i zniknęła w gęstwinach Lasu Śmierci.

Kiedy znalazła się między drzewami, wskoczyła na jedno z nich, rzucając pierwszym sztyletem w prawo. Następnie zrobiła to samo z bronią u lewej ręki. Co kilkanaście kroków rozrzucała sztylety w przeciwne strony. Gdy ostatni wbił się głęboko w drzewo, Uchiha skoczyła w dół i wylądowała między krzakami. Upewniła się, że miała wystarczająco dobry widok, po czym naprężyła cienkie żyłki. Ich końce zostały przywiązane do rozrzuconych po lesie sztyletów.

Usłyszała ruch. Prędko wykonała pieczęcie, tworząc klona. Replika w ciszy oddaliła się od oryginału. W tym momencie jedna z nitek zadrżała. Anko była blisko, zbyt blisko, aby nieświadomie poruszyć żyłkami i ujawnić swoją lokalizację.

Nagle wszystkie nicie zapłonęły ogniem szybko zbliżającym się do jej palców. Izusu wypuściła je z rąk i wyskoczyła z kryjówki, lecz Anko tylko na to czekała. Jak strzała pojawiła się przed swoim celem i wymierzyła cios w brzuch. Chybiony. Uchiha zrobiła unik i oddaliła się na bezpieczną odległość.

– Niezła sztuczka z tymi nitkami. 

Anko założyła rękę na biodro, unosząc podbródek.

– Tak sądzisz?

– Tak, jakiś genin na pewno by się na to złapał.

Izusu nie dała się sprowokować. Wyjęła dwa shurikeny z kieszonki za pasem i skoczyła do góry. Tak jak przewidziała – jej przeciwniczka zrobiła to samo. Szybki zamach i rzut. Anko skupiła całą uwagę na ataku, nie zauważając, że za jej plecami pojawił się klon. Odwróciła się w locie, ale było za późno. Zwój z napisem „Ziemia", przywiązany do jej tylnej kieszeni, został brutalnie wyszarpnięty. Klon wyrzucił zdobycz ku niebu.

Wystarczyło kilka sekund, aby Izusu skupiła chakrę w stopach. Mocno odepchnęła się od najbliższego drzewa i już pędziła w stronę szybującego zwoju. Anko zareagowała równie szybko. Kiedy klon zniknął, zrobiła to samo, co przeciwniczka. Wyciągnęła rękę przed siebie, aby złapać przedmiot.

Uchiha natychmiast wymierzyła kunaiem w tor lotu wroga. Anko syknęła, zabierając dłoń, aby uniknąć ataku. W tym czasie Izusu przechwyciła zwój i posłała zadziorny uśmiech swojej rywalce spóźnionej o zaledwie ułamek sekundy.

***

W wieży pośrodku lasu panowała głucha cisza. Puste sale tonęły w półmroku, a chłód bijący ze starych murów potęgował uczucie czyhającego w cieniu zagrożenia.

Izusu nie musiała się jednak niczego obawiać. Znała to miejsce i wiedziała, że właśnie tu kończył się test. Dotarła do celu po kilku godzinach od walki z Anko. Nie spotkała jej już ani razu.

Dziwne. Uchiha była niemal pewna, że ta krótka potyczka to zaledwie początek. Anko z łatwością mogła ją wytropić i spróbować odebrać zwój, a mimo to odpuściła. Najwyraźniej jedno starcie wystarczyło, aby ocenić umiejętności Izusu. Możliwe również, że przez resztę drogi była po prostu obserwowana.

Ze środka szybko odpieczętowanych zwojów zaczął unosić się dym. Minęło kilka długich sekund, zanim technika przywołania zaczęła działać, a przed Izusu stanęła sama Anko.

– Nieźle, młoda, właśnie tego się po tobie spodziewałam.

Jej głos wypełnił pustą salę wieży. Postąpiła kilka kroków w przód, wzrokiem lustrując Izusu.

Zacmokała z niezadowolenia. Jej spojrzenie padło na pospiesznie zawiązany wokół uda bandaż oraz na kilka głębszych zadrapań przy szyi.

Czyżby zakładała, że jej podopieczna stawi się w wieży kompletnie niedraśnięta?

Anko w milczeniu wyjęła okrągły, srebrny zegarek i zerknęła na wskazówki.

– Zdążyłyśmy przed czasem, świetnie. – Schowała przedmiot do kieszeni. – Na dziś wystarczy, widzimy się jutro. Jednak zanim się rozejdziemy, jestem zobowiązana poinformować cię o czymś ważnym.

Izusu poczuła zimny dreszcz na karku. Nie wiedzieć czemu, podejrzewała, że ta informacja poruszy nią bardziej, niż by tego chciała. Skinęła głową, dając znać, aby Anko kontynuowała.

– W tym roku do egzaminu na chūnina przystąpią uczniowie Kakashiego, czyli Uzumaki Naruto, Haruno Sakura i... Uchiha Sasuke.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro