Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20. Zdrajca Konohagakure

Izusu kroczyła ścieżką z dwóch stron otoczoną gęstym lasem. Zaciskała zęby, aby się nie rozpłakać, ale przed oczami wciąż widziała Kakashiego. Prosił, aby została, wyciągnął do niej dłoń, a ona... odrzuciła ją. Odrzuciła wszystko, na czym jej zależało dla niepewnej przyszłości i... dla niego.

Zatrzymała się i uniosła wzrok. Stado kruków nadleciało znad koron drzew, głośno skrzecząc. Przez chwilę krążyły wokół Izusu, po czym zlały się w ciemnościach nocy. Krakanie ustało, a w oddali zarysował się kształt sylwetki. Znajomej sylwetki.

Wstrzymała oddech. Serce tłukło w piersi, tak jak ostatnim razem, gdy go widziała. Szedł w jej stronę, powoli. Pomiędzy słomianym kapeluszem a wysoko zapiętym kołnierzem błysnęły krwiście czerwone oczy. Patrzyła w nie jak zahipnotyzowana; jakby to spotkanie było tylko snem, koszmarem, iluzją.

– Itachi... – szepnęła, kiedy stanął naprzeciw niej.

Łzy napłynęły do jej oczu. Zrobiła krok i wyciągnęła rękę, ale cofnęła ją w ostatniej chwili. Gdzieś daleko poniósł się grzmot nadchodzącej burzy. Kilka kropel spadło na rozgrzane policzki Izusu.

– Jesteś sama? – zapytał spokojnie.

– Tak.

Chciała coś dopowiedzieć, ale Itachi złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Przytulił ją tak mocno, że prawie zabrakło jej tchu.

I wtedy pękła.

Zawyła w jego płaszcz, chowając twarz przy obojczyku. Trzęsła się, choć nawet nie czuła zimnego deszczu moczącego ubranie.

– W-więc to prawda – mruknęła, zaciskając palce na jego ubraniu. – Wszystko, co powiedziała starszyzna to prawda. Wymordowałeś cały klan... na ich rozkaz.

– Musiałem powstrzymać rebelię. Gdyby do niej doszło, ty i Sasuke byście zginęli. Nie mogłem na to pozwolić.

– Wiedziałam. – Odsunęła się od niego. – Wiedziałam, że był jakiś powód, czułam to.

Itachi uśmiechnął się delikatnie.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przystałaś na propozycję Rady. Na moją propozycję, tak właściwie.

– Nie miałam pojęcia, że byliście w zmowie. Spotkałabym się z nimi dużo wcześniej.

– To już nieistotne.

Odgarnął przyklejone do jej czoła włosy. Patrzył na nią w zupełnie inny sposób, niż gdy przybył do wioski. Wtedy Itachi wydawał się taki zimny, taki obojętny. Teraz jego ciemne oczy wyrażały całą gamę emocji – radość, ulgę, miłość.

Nie wiedziała, w co wierzyć. Czy to nadal ten sam człowiek, którego znała? Czy na pewno... nie zrobi jej krzywdy?

– Boisz się mnie? – zapytał, na co drgnęła zaskoczona. – Jesteś spięta.

Uciekła spojrzeniem w bok.

– Nie musiałeś walczyć z Kakashim ani z Asumą i Kurenai. Przecież jesteś po naszej stronie.

– Zrobiłem to, aby móc z tobą porozmawiać.

– To dlaczego nic nie pamiętam?

– Użyłem na tobie zbyt silnej iluzji – wyjaśnił Itachi. – Twój umysł nie wytrzymał i w obronie wyparł całe wspomnienie oraz wszystko, co ci powiedziałem. Nie powinienem używać do tego Mangekyō Sharingana.

– Mangekyō? – Uniosła brwi. – To ulepszona forma sharingana, prawda?

– Tak, wyjaśnię ci wszystko po drodze.

Wskazał kierunek, ale ona ani drgnęła. Tak ciężko jej było zrobić krok – ten ostateczny, przekreślający wszystko, co zostawiła za plecami. Walczyła, aby nie odwrócić się przez ramię. Cholera, dlaczego to było takie trudne? Czemu nie mogła znieść myśli, że już nigdy nie zobaczy Kakashiego? Jeszcze wczoraj była na to gotowa, a dziś...

– Izusu – zaczął łagodnie Itachi – jeśli wciąż się wahasz...

– J-ja tylko... – Uniosła na niego wzrok i wzięła głęboki oddech. – Nie podoba mi się rola szpiega.

– To niełatwe zadanie, wiem, ale będziesz pracować sama, co znacznie ułatwi ci kontakt z wioską. Od teraz musisz być czujna, ostrożna. Pamiętaj, że to dla dobra nas wszystkich.

Pokiwała głową, wtedy Itachi dodał:

– Nie martw się, będę w pobliżu. Nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję.

– Nie w tym rzecz... – mruknęła pod nosem.

Znów miała ochotę się rozpłakać, ale przyrzekła sobie, że będzie silna. Musiała zerwać wszystkie więzi, aby odejść bez wątpliwości w sercu. Czy potrafiła to zrobić?

– Chodzi o Kakashiego, prawda?

Ścisnęła mocno powieki. Nie odpowiedziała, nie musiała. Itachi zawsze czytał z niej jak z otwartej księgi. Zapewne wiedział, że Kakashi był jej bliski. Te wszystkie kruki, które krążyły wokół niej... one... obserwowały. Itachi cały czas był blisko, czuwał nad nią, lecz nie mógł się ujawnić. Wiedział wszystko.

– Czy ty...?

– To tylko przyjaciel – powiedziała stanowczo – ale to już bez znaczenia. Dałeś mi wybór, a ja podjęłam decyzję. Byłam i zawsze będę u twego boku, to mój obowiązek.

Uśmiechnął się, szczerze, z ulgą. Zdjął płaszcz i okrył nim jej zmarznięte ciało. Szepnęła mu słowo podziękowania.

– W takim razie – wyciągnął do niej rękę – witaj w Akatsuki.

Izusu przyjęła dłoń, nie wiedząc jeszcze, jak wielki ciężar dźwignęła na barki.

Odeszła u boku męża, gdyż zawsze wybierała to, co powinna, a nie to, czego pragnęła.

Koniec.

_______________________________________

Kilka słów na zakończenie:

Kochani,

Dziękuję każdemu z osobna, kto poświęcił swój czas na przeczytanie mojego fanfiction :)

Historią Izusu chciałam pokazać dwie ważne rzeczy: to, jak krzywdząca potrafi być ludzka tendencja do wyciągania pochopnych wniosków oraz to, jaka zmiana może zajść w sercu nawet najbardziej zawziętego człowieka, gdy tylko znajdzie się bliżej prawdy.

Mam nadzieję, że w Waszym odczuciu udało mi się odpowiednio oddać te wątki :)

Jeżeli jest ktoś ciekawy, jak potoczyły się dalsze losy Izusu, Kakashiego oraz Itachiego to zapraszam do drugiej części tego fanfika pt.: „Tropicielka". Historia jest zakończona i zapewniam, że dużo się dzieje :)

A tymczasem zachęcam do wyrażania opinii. Jestem bardzo ciekawa, czy Wam się podobało :)

Ściskam.

Wasza Inoriworld.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro