Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Meble były powywracane. Kurzu była niewielka warstewka, ale i tak było nieprzyjemnie. Mimo wszystko uważam, że nic nie przebije mojego domu.

- Harry... Nie chcesz tu posprzątać czy coś? Wiesz, możnaby kupić nowe meble i sprzedać ten dom za całkiem pożądne pieniądze. Nie to co u mnie, że nie da się uratować domu. Z zewnątrz wygląda naprawdę przyzwoicie i...

- Nie potrafiłbym go sprzedać - przerwał mi.

- No, to nawet. Przydałoby się tu jakoś ogarnąć. Po za tym Zayn nie zna naszego położenia. Mogłabym ci pomóc - uśmiechnęłam się.

- Dzięki.

- To co? Jutro pozbędziemy się tych mebli i ogarniemy ten kurz. Po za tym reszta chłopaków też ci pomoże. Pojutrze kupimy nowe meble i poustawiamy je. Zobaczysz, będzie tu cudownie, a jak się pozbędziemy Zayn'a, podejrzewam, że będziesz często tu przyjeżdżał.

- Masz rację - pokiwał głową i wyjął z kieszeni telefon - Jest już dziewiętnasta. Wracamy?

- Tak i ja prowadzę! - przytuliłam się do niego.

Wyszliśmy na dwór, a Harry zakluczył drzwi. Złapał mnie za rękę, a ja rozszerzyłam oczy, spoglądając na nasze splecione dłonie.

- Coś nie tak? - spytał.

- Wiesz... To dla mnie trochę niekomfortowe. Nie jesteśmy parą, ani nic, więc...

- O, tak. Sory - puścił moją rękę.

Całą drogę do samochodu nic do siebie nie mówiliśmy. Kiedy doszliśmy na parking, usiedliśmy w aucie.

- Nie zajedź mi auta - powiedział loczek, zapinając pasy.

- Nie bój się, będzie fajnie - odpaliłam silnik i ruszyłam z piskiem opon.

Uśmiechnęłam się do siebie.

- Masz jakieś piosenki Nickelback'a? - spytałam.

- Nie. Czemu pytasz?

- Uwielbiam ich słuchać, zwłaszcza podczas jazdy - zmieniłam biegi i przyśpieszyłam.

- Możesz zwolnić? Przez ciebie manadat dostaniemy.

- Nie bój nic. Mam dokumenty.

- Chcesz płacić?

- Nie. Mam pozwolenie na taką jazdę.

- Żartujesz? - wytrzeszczył oczy.

- Mówię serio - przewróciłam oczami.

- Wow... Jak je dostałaś?

- Przeszłam kurs. Zjebałbyś go. Jeździsz gorzej niż baba tirem.

- Nie prawda! Jechałem tak tylko dlatego, bo mandatu nie chciałem dostać!

- Uhm, jasne - sarknęłam.

Prychnął, a ja się uśmiechnęłam.

- Kiedy mam skręcać? - spytałam.

- Za chwilę. Właściwie teraz.

- Trzymaj się - mruknęłam.

Zwolniłam trochę, ale nie całkowicie. Z piskiem opon skreciłam w leśną drogę.

- Czy ciebie popierdoliło?! - wrzasnął.

Zarechotałam.

- Mówiłam ci, że mam popisówki, ale to jeszcze było normalne.

- Następnym razem nie dam ci prowadzić - wypuścił głośno powietrze.

Znowu się zaśmiałam.

- Stary, ja wiedziałam co robię. Mam to we krwi. Wiesz: hard rock, ostra jazda...

- Daruj sobie.

Zaparkowałam, ale starałam się delikatnie jak "normalny" człowiek. Wysiedliśmy z auta i oddałam Harry'emu kluczyki.

- Czyj to dom? - spytałam, wchodząc do środka.

- Niall'a - zielonooki zamknął drzwi.

Zdjęłam buty i weszłam w głąb domu.

- Jak było? - spytał Niall z ekscytacją w głosie.

- Spoko - wzruszyłam ramionami - Trzeba będzie ogarnąć dom Harry'ego w Holmes Chapel.

- To wszystko? - spytał Louis.

- O co wam chodzi?! - zmarszczyłam brwi.

- O nic - Niall wzruszył ramionami.

Pokręciłam głową, uśmiechając się. Faceci! Harry wszedł do salonu.

- Siema - przywitał się Liam, który dołączył do nas w tym samym momencie co lokowaty.

- Hej - mruknęłam i usiadłam na fotelu.

- Dziś ja, Niall i Lou wychodzimy do klubu. Chcecie iść z nami?

- Nie, dzięki, Payne.

Spojrzałam na Harry'ego spod telefonu. Uśmiechnął się do mnie.

- Jak chcesz to idź - powiedziałam do zielonookiego - Ja mogę zostać sama.

- Nie mam ochoty iść do klubu - mruknął, podchodząc do fotela i pochylając się nade mną - Mieliśmy obejrzeć dzisiaj film i zjeść pizzę, pamiętasz? - szepnął mi do ucha.

Spojrzałam z powrotem w telefon.

- Czy my o czymś nie wiemy? - spytał Niall.

- Nie jesteśmy razem - podkreśliłam.

- A już miałem nadzieję - westchnął Louis.

Zachichotałam.

- Nadzieja matką głupich - mruknęłam.

- Uwarzasz, że jestem głupi? - warknął Lou.

- Jesteś debilem - stwierdziłam.

Za chwilę oberwałam poduszką. Odłożyłam telefon na półkę, uprzednio go wyłączając. Rzuciłam poduszką w szatyna, który, jak zdążyłam zauważyć, miał śliczne, niebieskie oczy. Mruknął coś pod nosem i odłożył poduszkę.

- Co tak się gapisz? - burknął.

- Masz ładne oczy - palnęłam prosto z mostu.

- Ja mam ładniejsze! - zawołał Harry.

- A powiedziała ci to? - niebieskooki wystawił jezyk do lokowatego bruneta.

- Nie - mruknął zrezygnowany.

- Wszyscy macie ładne oczy - stwierdziłam.

- Ja i Liam też? - wyłonił się Niall.

- Tak.

- Ale ty masz najładniejsze - Harry spojrzał na mnie.

- Nie prawda - zaprzeczyłam.

- Prawda! - krzyknęli wszyscy.

Zarumieniłam się i wzięłam swój telefon z szafki. Odblokowałam go i wróciłam do sprawdzania internetu.

- Co robisz? - spytał Niall.

- Czytam.

- I co ciekawego?

- Piszą o jakiś pierdołach, typu: "ten ożenił się z tamtą" lub "ktośtam rozpoczyna karierę". Same nudy.

- To po co to czytasz? - Liam zmarszczył brwi i usiadł na sofie.

- Bo nie mam nic innego do roboty - znowu spojrzałam w telefon - Bla, bla, bla... Bla, bla, bla... Nic, nic, nic... Chwila, co?!

Wróciłam do poprzedniego news'a zauważając dwa słowa: Zayn Malik.

- Co jest, młoda? - spytał Harry pochylając się nade mną.

- Zayn Malik, poszukiwany od dwóch lat członek najgroźniejszej mafii w kraju, dobrowolnie oddał się w ręce policji - czytałam na głos, coraz mocniej marszcząc brwi - Twierdzi, że zabrano mu najważniejsze dokumenty, a oprócz tego stracił ukochaną. Mówi również, że to ona zabrała mu dokumenty i prawdopodobnie oddała je do tajnej policji, prowadzonej przez Harry'ego Styles'a. Zayn'a Malik'a znaleziono podczas próby samobójstwa, na największym londyńskim moście. Czy tylko te dwa powody skłoniły najgroźniejszego przestępcę w kraju do śmierci? A może kryje się za tym drugie dno?

Spojrzałam na chłopaków z przerażeniem.

- Diana? Wszystko okey? - Niall pomachał mi ręką przed oczami.

- Nie! Nie jest okey! - wstałam jak oparzona - Pamiętacie jak czytaliście o tym, że większość sojuszników Zayn'a jest w więzieniu? To jest czas, w którym on będzie chciał ich odzyskać! On specjalnie udawał, żeby się mnie pozbyć! Ja mu tylko przeszkadzałam! Trzeba coś z tym zrobić, do cholery!

- Zadzwonię do Carl'a. On się tym zajmie - Liam wyciągnął telefon i wyszedł z salonu.

Zacisnęłam pięści. Byłam wściekła. Jak ja mogłam się tak nabrać?! Jak?! Opadłam z powrotem na sofę. Wszystko się we mnie gotowało.

- Załatwione - powiedział Liam, wchodząc do salonu - Zwiększą ochronę i będą pilnowali każdej celi, a w szczególności całego więzienia.

- Idziemy na tą imprezę? - jęknął Louis - Muszę się odstresować.

Louis i Niall wstali z sofy i ruszyli do wyjścia. Pożegnaliśmy się nawzajem i zostałam sama z Harry'm.

- Zamawiamy pizzę! - krzyknął i wyciągnął telefon.

Po chwili rozmowy odłożył go.

- Margaritta, familijna - powiedział.

- Boże, my tego nie zjemy! - jęknęłam.

- Nie martw się, jutro na śniadanie będzie - usiadł na sofie i wyjął laptopa - Co oglądamy?

- Ej, może poczekamy na pizzę, co?

- No dobra. Chodź tu, za daleko siedzisz.

- Siedzę idealnie - poprawiłam się w fotelu.

- Okey - loczek wstał i usiadł na brzegu fotela, prawie na mnie wchodząc.

- Dobra, usiądę z tobą na tej pieprzonej sofie!

Uśmiechnął się triumfalnie i znalazł się z powrotem na kanapie, a ja razem z nim. Przytulił mnie mocno.

- A to z jakiej okazji? - zapytałam, odwzajemniając gest.

- Po prostu. Już nikt mnie nie przytula - zrobił smutną minkę.

- To kup se ogromnego misia!

- Nie potrzebuję go. A ciebie ten debil przytulał?

- Tak, ale tylko w nocy.

- Widzisz! Pewnie też masz niedobór.

- Zgadzam się - westchnęłam.

- Nie wzdychaj tak, bo tlenu ci zabraknie.

- O to akurat się nie musisz martwić - odsunęłam się od zielonookiego - Kiedy ta pizza?! Umieram z głodu! - walnęłam o oparcie odchylając głowę do tyłu.

Trwaliśmy tak w ciszy. Kątem oka zobaczyłam, jak Harry oblizuje usta. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy. Otworzyłam je i zwróciłam głowę w stronę loczka, który patrzył się na mnie intensywnie.

- Coś nie tak? - spytałam.

- Nie, czemu - wzruszył ramionami, spuszczając wzrok.

Zmarszczyłam brwi.

- Na pewno?

- Tak, wszystko okey. Czemu pytasz?

- Nie wiem... Tak po prostu - mruknęłam.

Wzięłam telefon i sprawdziłam, czy nie ma nic ciekawego.

- Co tam? - Harry przysunął się do mnie.

- Nic ciekawego. No może oprócz kilku nowych piosenek. Same nudy - odłożyłam telefon.

- Aha... To co robimy? Do pizzy jeszcze dużo czasu.

Wzięłam poduszkę i walnęłam nią loczka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro