Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

- Tak - westchnął - Nie potrafiłem przyjąć do siebie, że żadne z was mi nie powiedziało, że wyjeżdżacie z Holmes Chapel. Wiesz... Godzinę temu byliście, dwie godziny później nie było po was śladu.

- Uhm... Nie chcę mówić, że mi przykro, bo wyjdę na idiotkę, ale wiedz, że mimo wszystko mi też było ciężko.

- Miałaś gorzej ode mnie. Ja przy tobie nie mogę narzekać.

- Przestań. Oboje mieliśmy trudno. To nie nasza wina i trzeba się z tym pogodzić.

- Myślę, że to nie koniec problemów.

- Ciesz się tym, co masz. Później będziesz rozpaczał.

- Okey. Więc co chcesz robić, skoro jesteś wolna?

- Siedzieć przed telewizją i najeść się pizzą.

Harry wybuchł głośnym śmiechem. Spojrzałam na niego pytająco.

- Ile będę jeszcze musiała z tobą wytrzymać?

- Jak dobrze pójdzie, to do końca swoich dni.

- Chciałbyś - prychnęłam.

- A żebyś wiedziała...

Oczy mi się rozszerzyły.

- Mówisz serio?

- No.

- Czy ty właśnie chcesz powiedzieć... - przełknęłam ślinę - ...że masz poważne zamiary co do mnie?

- Tak, ale nie mów nikomu.

- Powaga?

- Całkowita.

Odwróciłam się w stronę okna i nic już nie mówiłam. Przeżyłam szok. Nikt nigdy nie mówił mi takich rzeczy, nawet Zayn. To było dla mnie bardzo krępujące. Przymknęłam powieki i po chwili zasnęłam.

Obudziłam się w jakimś pokoju. Usiadłam na łóżku, przecierając oczy. Drzwi zaczęły się otwierać i stanęła w nich lokowata czupryna.

- I jak się spało? - spytał, wchodząc do środka pomieszczenia.

- Cholernie krótko.

- Spałaś cztery godziny! - usiadł na łóżku, obok mnie.

- No właśnie o tym mówię!

- Wstawaj. Zabiorę cię gdzieś.

- Mam się bać?

- Nie.

- Gdzie łazienka? - spytałam, podnosząc swoje cztery litery.

- Tam - wskazał na drzwi po przeciwnej stronie.

Weszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą. Jak tylko zobaczyłam swoją fryzurę, jednym ruchem ściągnęłam gumkę z włosów i na nowo ułożyłam je w koka. Wyszłam z łazienki, zamykając drzwi. Harry wyciągnął do mnie rękę, która trzymała telefon. Mój telefon.

- Naładowałem go.

Pierwszą rzecz jaką zrobiłam, było odblokowanie mojego iPhon'a, wejście w kontakty i usunięcie numeru Zayn'a. Usunęłam też jego wszystkie wiadomości. Schowałam telefon do kieszeni spodni.

- Dzięki - rzuciłam - To jedziemy? Mam nadzieję, że nie wywieziesz mnie do lasu.

- Zastanowię się nad tym. Może po drodze zaliczę jakąś polanę leśną i nie tylko...

- W twoich snach!

- Nie zaprzeczam.

- Ugh!

- Dobra, idziemy... - wstał z łóżka.

Szłam za nim jak pupil za swoją panią. Przy okazji obejrzałam dom. Miał bardzo prostą kolorystykę, ale za to był bardzo nowocześnie urządzony. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Niall'a.

- Miłej zabawy!

- Dzięki - spojrzałam na niego niepewnie.

W hallu założyłam szybko buty i wyszłam razem z Harry'm na zewnątrz. Wsiedliśmy do auta, loczek odpalił silnik i ruszył z piskiem opon.

- Gdzie jedziemy? - spytałam.

- Zobaczysz.

Wywróciłam oczami. Niedługo potem zobaczyłam w oddali jakieś budynki. Z każdą sekundą, byliśmy coraz bliżej nich. Nie poznawałam tego miejsca, choć gdzieś czułam, że powinnam je znać. Jechaliśmy przez miasto w ciszy. Było to niewielkie miasteczko. Harry zaparkował auto i wysiedliśmy. Rozejrzałam się.

- Gdzie jesteśmy? - spytałam.

Loczek nic nie powiedział, tylko złapał mnie za rękę i zaczął iść. Szłam za nim, ciągle się rozglądając. Dotarliśmy do obrzeży miasta. W oddali zobaczyłam stary domek, chyba już od dawna nie używany. Wokół niego rozrosły się chaszcze. Stanęliśmy przed domkiem.

- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - mruknęłam.

- Nie poznajesz?

Dopiero teraz skumałam o co chodzi. Jesteśmy w Holmes Chapel. Przy moim domu. Nie zastanawiając się długo weszłam w chaszcze i delikatnie otworzyłam drzwi, które przeraźliwie skrzypnęły.

- Nie wchodź tam - usłyszałam za sobą Styles'a, ale jakoś to do mnie nie dotarło.

Wskoczyłam do środka. W środku było więcej kurzu i brudu niż kiedyś. Farba z mebli trochę poodpadała. Jednak wszystko było znajome. Przeszłam do mojego dawnego pokoju, który dzieliłam z bratem. Zabawki stały na swoich miejscach. Szybkim krokiem przeszłam do kuchni. Garnki i niepozmywane naczynia stały tak samo, jak w momencie, gdy opuszczałam dom. Przeszłam do pokoju mojej mamy. Pościel posłana, ale pełna kurzu. Gdyby moja mama to zobaczyła, zemdlałaby od razu. Wróciłam do pokoju dziecięcego. W moich oczach zebrały się łzy. Tyle lat... Wszystko było inne a zarazem takie samo jak piętnaście lat temu.

- Diana! Czyś ty powar... Oh, przepraszam.

Spojrzałam na Harry'ego. Przytuliłam się do niego mocno, a po moich policzkach spływały łzy.

- Piętnaście lat... - szepnęłam.

- To tylko liczba.

- Nie, Harry. Ta liczba to czas męki dla nas obojga. Zostaliśmy tylko ty i ja - spojrzałam w jego oczy - A ja chciałam cię zabić... Boże.

- Ale mnie nie zabiłaś. Chodź już, bo ta rudera w każdej chwili może runąć.

Wyszliśmy z domku, poprzednio pokonując chaszcze. Zielonooki przytulił mnie i pogłaskał po głowie.

- Wszystko wraca?

Pokiwałam głową.

- Jedźmy już - bąknęłam.

- O nie, nie, nie... - pokręcił palcem - Na poprawę humoru idziemy na lody.

Uśmiechnęłam się.

~~~

- Co teraz robimy? - spytałam, zlizując część loda, która już się trochę stopiła.

- Nie wiem. A co chcesz robić? - Harry spojrzał na mnie.

- Jedziemy do domu, zamawiamy pizzę, oglądamy jakiś film.

- Może wieczorem, co? Nie chce mi się teraz jechać.

- Jak chcesz, ja mogę prowadzić.

- A masz prawo jazdy?

- Oczywiście! - oburzyłam się - Jeszcze w tym roku robiłam.

- A nie zajedziesz mi samochodu? - uniósł brew.

- Żartujesz chyba! Człowieku, mnie takich rzeczy uczyli, że ty se nawet nie wyobrażasz, ale na ulicy tego robić nie będę... Jakoś nie mam ochoty na mandat.

- A dostałaś kiedyś?

- Nie! A mogę poprowadzić? - zrobiłam słodkie oczka.

Westchnął.

- Niech ci będzie!

- A możemy jechać do domu? - znowu się przymiliłam.

- Mówiłem ci, że wieczorem.

- Niech będzie - burknęłam - Pokażesz mi swój dom?

- Wiesz, ja... - popatrzył na ziemię.

- Oh, no proszę... Zwiedziliśmy mój, to zwiedzimy też twój!

- No dobra - mruknął.

Dobrałam się do wafelka i zaczęłam go zjadać.

- Nie rozumiem, czemu nie chciałeś kupić sobie loda. Są pyszne! - powiedziałam z pełną buzią.

Spojrzał na mnie z uśmiechem.

- No co? - spytałam.

Wytarł palcem mój policzek, który był prawdopodobnie brudny. Wziął palec do buzi.

- Mhm... - mruknął - Faktycznie dobre. Daj trochę.

- Nie! - przesunęłam loda bliżej siebie - I tak niedużo mi zostało.

- Podziel się, nie bądź świnia!

- Trzeba było sobie kupić, a nie wyżerać ode mnie! - ugryzłam kolejny kawałek.

- Następnym razem sobie kupię, a tobie nie! - wystawił język.

- To ja se kupię pizzę! I chipsy! I się z tobą nie podzielę!

- Tylko spróbuj!

Zaśmiałam się. Pierwszy raz od bardzo dawna. Zaczynałam konczyć powoli loda i została mi sama końcówka wafelka. Harry wyrwał mi ją i zjadł.

- Uhm...

- A coś z loda tam jeszcze zostało? - zmarszczyłam brwi.

- No troszkę. Pyszne było, nieprawdaż?

- Prawdam. Daleko jeszcze?

- Tysiąc kilometrów!

Przewróciłam oczami.

- A na serio?

- Jakieś pół kilometra.

- To super.

Nastała cisza. Cieszyłam się nią rozglądając po miasteczku. Nagle Harry uderzył mnie w pupę.

- Harry! - wrzasnęłam.

Zaczął się śmiać, a ja popchnęłam go. Wpadł na krzaki. Wybuchnęłam śmiechem, a on spojrzał na mnie spod byka. Po chwili jednak się uśmiechnął. Podniósł mnie, a ja byłam zmuszona opleść nogami jego biodra.

- Harry, co ty wyrabiasz?! - krzyknęłam.

- Wolisz z tyłu?

- Nie, z boku! - sarknęłam.

Upuścił mnie i delikatnie ukucnął.

- Wsiadaj.

- Żartujesz? - wytrzeszczyłam oczy.

- Nie. Wsiadaj, bo sam się tobą zajmę!

Wskoczyłam mu na plecy i złapałam się rękami jego barków. Wyprostował się, łapiąc mnie za zgięcia pod kolanami, a ja zmieniłam położenie moich rąk i splotłam je pod jego szyją. Poprawił mnie, podskakując.

- Wygodnie? - spytał.

- Tak - położyłam głowę na jego barku.

Żadne z nas się nie odezwało, aż nagle loczek mnie puścił. Upadłam na tyłek.

- Ał! Ty debilu!

- To tu - wyszczerzył się.

Wstając, jęknęłam. Otrzepałam tyłek, spodnie i bluzkę. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam dom. Poszłam za Harry'm, który w międzyczasie wyjął klucze i otworzył drzwi.

- Przez ciebie będzie mnie teraz dupa boleć - syknęłam.

- Chcesz to mogę się nią zaopiekować.

- Odwal się.

Przeniosłam wzrok na wnętrze domu Styles'a. Stanęłam jakby mnie ktoś zamurował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro