8
- Tak - westchnął - Nie potrafiłem przyjąć do siebie, że żadne z was mi nie powiedziało, że wyjeżdżacie z Holmes Chapel. Wiesz... Godzinę temu byliście, dwie godziny później nie było po was śladu.
- Uhm... Nie chcę mówić, że mi przykro, bo wyjdę na idiotkę, ale wiedz, że mimo wszystko mi też było ciężko.
- Miałaś gorzej ode mnie. Ja przy tobie nie mogę narzekać.
- Przestań. Oboje mieliśmy trudno. To nie nasza wina i trzeba się z tym pogodzić.
- Myślę, że to nie koniec problemów.
- Ciesz się tym, co masz. Później będziesz rozpaczał.
- Okey. Więc co chcesz robić, skoro jesteś wolna?
- Siedzieć przed telewizją i najeść się pizzą.
Harry wybuchł głośnym śmiechem. Spojrzałam na niego pytająco.
- Ile będę jeszcze musiała z tobą wytrzymać?
- Jak dobrze pójdzie, to do końca swoich dni.
- Chciałbyś - prychnęłam.
- A żebyś wiedziała...
Oczy mi się rozszerzyły.
- Mówisz serio?
- No.
- Czy ty właśnie chcesz powiedzieć... - przełknęłam ślinę - ...że masz poważne zamiary co do mnie?
- Tak, ale nie mów nikomu.
- Powaga?
- Całkowita.
Odwróciłam się w stronę okna i nic już nie mówiłam. Przeżyłam szok. Nikt nigdy nie mówił mi takich rzeczy, nawet Zayn. To było dla mnie bardzo krępujące. Przymknęłam powieki i po chwili zasnęłam.
Obudziłam się w jakimś pokoju. Usiadłam na łóżku, przecierając oczy. Drzwi zaczęły się otwierać i stanęła w nich lokowata czupryna.
- I jak się spało? - spytał, wchodząc do środka pomieszczenia.
- Cholernie krótko.
- Spałaś cztery godziny! - usiadł na łóżku, obok mnie.
- No właśnie o tym mówię!
- Wstawaj. Zabiorę cię gdzieś.
- Mam się bać?
- Nie.
- Gdzie łazienka? - spytałam, podnosząc swoje cztery litery.
- Tam - wskazał na drzwi po przeciwnej stronie.
Weszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą. Jak tylko zobaczyłam swoją fryzurę, jednym ruchem ściągnęłam gumkę z włosów i na nowo ułożyłam je w koka. Wyszłam z łazienki, zamykając drzwi. Harry wyciągnął do mnie rękę, która trzymała telefon. Mój telefon.
- Naładowałem go.
Pierwszą rzecz jaką zrobiłam, było odblokowanie mojego iPhon'a, wejście w kontakty i usunięcie numeru Zayn'a. Usunęłam też jego wszystkie wiadomości. Schowałam telefon do kieszeni spodni.
- Dzięki - rzuciłam - To jedziemy? Mam nadzieję, że nie wywieziesz mnie do lasu.
- Zastanowię się nad tym. Może po drodze zaliczę jakąś polanę leśną i nie tylko...
- W twoich snach!
- Nie zaprzeczam.
- Ugh!
- Dobra, idziemy... - wstał z łóżka.
Szłam za nim jak pupil za swoją panią. Przy okazji obejrzałam dom. Miał bardzo prostą kolorystykę, ale za to był bardzo nowocześnie urządzony. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Niall'a.
- Miłej zabawy!
- Dzięki - spojrzałam na niego niepewnie.
W hallu założyłam szybko buty i wyszłam razem z Harry'm na zewnątrz. Wsiedliśmy do auta, loczek odpalił silnik i ruszył z piskiem opon.
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Zobaczysz.
Wywróciłam oczami. Niedługo potem zobaczyłam w oddali jakieś budynki. Z każdą sekundą, byliśmy coraz bliżej nich. Nie poznawałam tego miejsca, choć gdzieś czułam, że powinnam je znać. Jechaliśmy przez miasto w ciszy. Było to niewielkie miasteczko. Harry zaparkował auto i wysiedliśmy. Rozejrzałam się.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam.
Loczek nic nie powiedział, tylko złapał mnie za rękę i zaczął iść. Szłam za nim, ciągle się rozglądając. Dotarliśmy do obrzeży miasta. W oddali zobaczyłam stary domek, chyba już od dawna nie używany. Wokół niego rozrosły się chaszcze. Stanęliśmy przed domkiem.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - mruknęłam.
- Nie poznajesz?
Dopiero teraz skumałam o co chodzi. Jesteśmy w Holmes Chapel. Przy moim domu. Nie zastanawiając się długo weszłam w chaszcze i delikatnie otworzyłam drzwi, które przeraźliwie skrzypnęły.
- Nie wchodź tam - usłyszałam za sobą Styles'a, ale jakoś to do mnie nie dotarło.
Wskoczyłam do środka. W środku było więcej kurzu i brudu niż kiedyś. Farba z mebli trochę poodpadała. Jednak wszystko było znajome. Przeszłam do mojego dawnego pokoju, który dzieliłam z bratem. Zabawki stały na swoich miejscach. Szybkim krokiem przeszłam do kuchni. Garnki i niepozmywane naczynia stały tak samo, jak w momencie, gdy opuszczałam dom. Przeszłam do pokoju mojej mamy. Pościel posłana, ale pełna kurzu. Gdyby moja mama to zobaczyła, zemdlałaby od razu. Wróciłam do pokoju dziecięcego. W moich oczach zebrały się łzy. Tyle lat... Wszystko było inne a zarazem takie samo jak piętnaście lat temu.
- Diana! Czyś ty powar... Oh, przepraszam.
Spojrzałam na Harry'ego. Przytuliłam się do niego mocno, a po moich policzkach spływały łzy.
- Piętnaście lat... - szepnęłam.
- To tylko liczba.
- Nie, Harry. Ta liczba to czas męki dla nas obojga. Zostaliśmy tylko ty i ja - spojrzałam w jego oczy - A ja chciałam cię zabić... Boże.
- Ale mnie nie zabiłaś. Chodź już, bo ta rudera w każdej chwili może runąć.
Wyszliśmy z domku, poprzednio pokonując chaszcze. Zielonooki przytulił mnie i pogłaskał po głowie.
- Wszystko wraca?
Pokiwałam głową.
- Jedźmy już - bąknęłam.
- O nie, nie, nie... - pokręcił palcem - Na poprawę humoru idziemy na lody.
Uśmiechnęłam się.
~~~
- Co teraz robimy? - spytałam, zlizując część loda, która już się trochę stopiła.
- Nie wiem. A co chcesz robić? - Harry spojrzał na mnie.
- Jedziemy do domu, zamawiamy pizzę, oglądamy jakiś film.
- Może wieczorem, co? Nie chce mi się teraz jechać.
- Jak chcesz, ja mogę prowadzić.
- A masz prawo jazdy?
- Oczywiście! - oburzyłam się - Jeszcze w tym roku robiłam.
- A nie zajedziesz mi samochodu? - uniósł brew.
- Żartujesz chyba! Człowieku, mnie takich rzeczy uczyli, że ty se nawet nie wyobrażasz, ale na ulicy tego robić nie będę... Jakoś nie mam ochoty na mandat.
- A dostałaś kiedyś?
- Nie! A mogę poprowadzić? - zrobiłam słodkie oczka.
Westchnął.
- Niech ci będzie!
- A możemy jechać do domu? - znowu się przymiliłam.
- Mówiłem ci, że wieczorem.
- Niech będzie - burknęłam - Pokażesz mi swój dom?
- Wiesz, ja... - popatrzył na ziemię.
- Oh, no proszę... Zwiedziliśmy mój, to zwiedzimy też twój!
- No dobra - mruknął.
Dobrałam się do wafelka i zaczęłam go zjadać.
- Nie rozumiem, czemu nie chciałeś kupić sobie loda. Są pyszne! - powiedziałam z pełną buzią.
Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- No co? - spytałam.
Wytarł palcem mój policzek, który był prawdopodobnie brudny. Wziął palec do buzi.
- Mhm... - mruknął - Faktycznie dobre. Daj trochę.
- Nie! - przesunęłam loda bliżej siebie - I tak niedużo mi zostało.
- Podziel się, nie bądź świnia!
- Trzeba było sobie kupić, a nie wyżerać ode mnie! - ugryzłam kolejny kawałek.
- Następnym razem sobie kupię, a tobie nie! - wystawił język.
- To ja se kupię pizzę! I chipsy! I się z tobą nie podzielę!
- Tylko spróbuj!
Zaśmiałam się. Pierwszy raz od bardzo dawna. Zaczynałam konczyć powoli loda i została mi sama końcówka wafelka. Harry wyrwał mi ją i zjadł.
- Uhm...
- A coś z loda tam jeszcze zostało? - zmarszczyłam brwi.
- No troszkę. Pyszne było, nieprawdaż?
- Prawdam. Daleko jeszcze?
- Tysiąc kilometrów!
Przewróciłam oczami.
- A na serio?
- Jakieś pół kilometra.
- To super.
Nastała cisza. Cieszyłam się nią rozglądając po miasteczku. Nagle Harry uderzył mnie w pupę.
- Harry! - wrzasnęłam.
Zaczął się śmiać, a ja popchnęłam go. Wpadł na krzaki. Wybuchnęłam śmiechem, a on spojrzał na mnie spod byka. Po chwili jednak się uśmiechnął. Podniósł mnie, a ja byłam zmuszona opleść nogami jego biodra.
- Harry, co ty wyrabiasz?! - krzyknęłam.
- Wolisz z tyłu?
- Nie, z boku! - sarknęłam.
Upuścił mnie i delikatnie ukucnął.
- Wsiadaj.
- Żartujesz? - wytrzeszczyłam oczy.
- Nie. Wsiadaj, bo sam się tobą zajmę!
Wskoczyłam mu na plecy i złapałam się rękami jego barków. Wyprostował się, łapiąc mnie za zgięcia pod kolanami, a ja zmieniłam położenie moich rąk i splotłam je pod jego szyją. Poprawił mnie, podskakując.
- Wygodnie? - spytał.
- Tak - położyłam głowę na jego barku.
Żadne z nas się nie odezwało, aż nagle loczek mnie puścił. Upadłam na tyłek.
- Ał! Ty debilu!
- To tu - wyszczerzył się.
Wstając, jęknęłam. Otrzepałam tyłek, spodnie i bluzkę. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam dom. Poszłam za Harry'm, który w międzyczasie wyjął klucze i otworzył drzwi.
- Przez ciebie będzie mnie teraz dupa boleć - syknęłam.
- Chcesz to mogę się nią zaopiekować.
- Odwal się.
Przeniosłam wzrok na wnętrze domu Styles'a. Stanęłam jakby mnie ktoś zamurował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro