Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

- Harry! STOP! - krzyknęłam na cały głos, przy okazji śmiejąc się - Przestań!

Starałam się odepchnąć ręce loczka od mojego brzucha, gdzie mnie łaskotał. W końcu jednak przestał. Starałam się unormować oddech.

- Debil - walnęłam go poduszką.

- Słodkie stworzonko - cmoknął w powietrzu.

Przerwał nam dzwonek do drzwi. Zielonooki pobiegł do drzwi a ja poprawiłam trochę włosy i odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na sofie i po chwili Harry przyniósł pizzę. Położył ją na stoliku, otwierając karton.

- To jaki film oglądamy? - spytał.

- Mnie to obojętne. Wybieraj.

Loczek włączył laptopa i wyszukał jakiegoś filmu. Położył laptop obok kartonu z pizzą.

- Czekaj, zgaszę światło - wstał z sofy i zgasił wszystkie światła.

- Co wybrałeś? - spytałam, gdy znalazł się z powrotem obok mnie.

- "Obecność".

Skrzywiłam się.

- Coś nie tak? - zapytał.

- Po prostu nigdy nie oglądałam horrorów...

- Jak będziesz bardzo mocno się bała, to włączymy jakąś komedię romantyczną, okey?

Pokiwałam głową, a Harry włączył film. Usadowiłam się wygodniej i przypadkiem natknęłam się na tors lokowatego.

- Ups, sory - odsunęłam się.

- Nie, nie... Połóż się - przyciągnął mnie bliżej.

Ułożyłam głowę na jego torsie i przytuliłam się do niego. Skupiłam się na filmie. Pochłaniał on całą moją uwagę, jednak był na tyle straszny, by po kilkunastu minutach moje ciało zaczęło drżeć ze strachu. W końcu nie wytrzymałam i schowałam głowę w torsie zielonookiego.

- Z - zmień f - film - powiedziałam.

- Okey. Zapomnieliśmy chyba o pizzy, wiesz? - przystopował film.

Zerknęłam w kierunku pudełka. Faktycznie, zapomniałam. Wzięłam jeden kawałek pizzy i włożyłam jej czubek do buzi. Harry też nie czekał. Po zjedzeniu jednego kawałka, wyłączyłam film i przełączyłam go na "Rodzinne rewolucje".

- Co to? - spytał loczek.

- "Rodzinne rewolucje". Komedia romantyczna, tak jak się umawialiśmy - sięgnęłam po kolejny fragment pizzy, a Harry poszedł w moje ślady.

~~~

- Świetny film, prawda? - odwróciłam głowę do tyłu.

Napotkałam zielone tęczówki, wpatrzone w moje. Uśmiechnęłam się.

- Ta, był całkiem niezły - mruknął.

Odsunęłam się od niego, a on wyłączył laptopa. Harry wstał i włączył światło. Zasłoniłam oczy przed nagłą jasnością. Po chwili się przyzwyczaiłam i zobaczyłam, że zostały trzy kawałki pizzy. Ja zjadłam ledwie dwa. Wstałam z sofy i przyciągnęłam się, ziewając.

- Idź się umyć, ja posprzątam - zawołał Harry z kuchni.

- Okey... Tylko jest taka sprawa, że ja nie wiem, gdzie są włączniki światła, a nie chciałabym się zabić.

- Chodź - mruknął i poszedł w stronę schodów.

Loczek odprowadził mnie do pokoju i dał mi jakąś jego bluzkę i bokserki. Podziękowałam i poszłam się umyć, a on wrócił do salonu. Znalazłam jakieś mydło i szampon. Umyłam się dokładnie i wyszłam spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Ubrałam t - shirt i bokserki. Wyszłam z łazienki i zastałam Harry'ego, leżącego na łóżku.

- Jutro pójdziemy do sklepu i kupisz sobie, co tam będziesz chciała - mruknął znad telefonu.

Ułożyłam się obok niego i wyrwałam mu telefon. Spojrzałam na ekran.

- Ej! Oddawaj to!

Lou: I jak tam się bawisz, Hazz?

Ja: Myślę, że dobrze. Tu Diana. Ukradłam Harry'emu telefon, myślę, że się wścieknie. A co tam u was? Jeszcze się nie upiłeś?

Lou: Dobrze jest! Jeszcze jesteśmy w stanie trzeźwości, ale myślę, że to ostatnie pięć minut. Ja muszę spadać. Nara.

Ja: Papatki!

- Serio? Papatki? - spytał Harry.

- A co to za przezwisko, Hazz? - podkreśliłam ostatnie słowo - Czy ja o czymś nie wiem?

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi!

- Uhm, jasne. Bo ci jeszcze uwierzę! Idź się myć - popchnęłam go - A po za tym dzisiaj możemy spać osobno.

- Udam, że tego nie słyszałem - uniósł brwi.

Wywróciłam oczami. W momencie, gdy loczek zatrzasnął drzwi, uświadomiłam sobie, że mój telefon został na dole. Kuźwa. Czy ja zawsze muszę być taką ciamajdą?! A, z resztą. Nie chce mi się tam iść. Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Zaglądnęłam do szaf. Nic ciekawego. Obejrzałam półkę z książkami i wybrałam jedną, wyglądającą na jakieś romansidło. Położyłam się na łóżku na brzuchu i zaczęłam ją czytać. Wciągnęłam się na dobre. Nagle poczułam, jak materac ugina się obok mnie. Zielonooki wyrwał mi książkę. Obejrzał ją i stwierdził:

- Nie lubię czytać.

Odłożył romansidło na szafkę i położył się na plecach. Ja w tym czasie wyłączyłam światło i wchodząc na łóżko, wpadłam na Harry'ego.

- Sory - zaśmiałam się.

Położyłam się z powrotem na brzuchu i poczułam, że loczek odwrócił się w moją stronę. Zrobiłam to samo, a on przysunął się bliżej mnie. Przytulił mnie mocno i przykrył nas kołdrą.

- Dobranoc - szepnął mi wprost do ucha.

- Branoc.

~~~

Obudziłam się z płaczem. Wtuliłam się w czyiś tors, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że należy on do Harry'ego. Zielonooki poruszył się, co mnie jeszcze bardziej przeraziło.

- Ćśś... - wyszeptał - To tylko zły sen.

Podniosłam wzrok i napotkałam śliczne zielone tęczówki. Jego twarz była kilka centymetrów od mojej. Poczułam się trochę nieswojo. Położył rękę na moim policzku i pogłaskał go delikatnie. Wciąż nie odrywaliśmy od siebie wzroku, aż Harry zbliżył twarz do mojej i delikatnie musnął moje usta. Oddałam gest i po chwili się całowaliśmy. Był to długi i bardzo namiętny pocałunek. Nigdy nie całowałam się w ten sposób. Zawsze było to na szybko, lub po prostu podczas seksu. Nic szczególnego, w porównaniu z tym co właśnie odczuwałam. W moim brzuchu pojawiły się tak zwane motylki. Położyłam delikatnie rękę na torsie loczka. Po dłuższym czasie loczek oderwał usta od moich, z czego nie byłam zadowolona.

- Kocham cię - szepnął.

- Ja ciebie też.

- Zawsze o tobie marzyłem.

- I twoje marzenie się spełniło - cmoknęłam go w usta.

Ułożyłam głowę na jego torsie, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam.

~~~

Obudził mnie ktoś, kto całował mnie po szyi, a jego loki mnie łaskotały.

- Kochanie - mruknął - Wstawaj.

Pocałował mnie w usta.

- Dzień dobry, śpiochu - uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki - Mówią, że to ja dużo śpię.

Skierował swoje usta na moją szyję. Zaczął całować skórę w jednym miejscu. Po chwili ją ssał i podgryzał. Gdy skończył swoje dzieło, z uśmiechem chuchnął na nie zimnym powietrzem.

- Czyli już jestem twoja? - mruknęłam.

- Dokładnie - cmoknął mój policzek - Wstawaj. Mam dla ciebie nowe ubrania.

- Skąd znasz mój rozmiar? - zmarszczyłam brwi, wydymując usta.

- Było napisane na twoich mokrych ubraniach.

- No tak - uśmiechnęłam się - Mógłbyś ze mnie zejść? No chyba, że chcesz, abym leżała tutaj cały dzień.

- Kiedyś zostaniemy w łóżku cały dzień, obiecuję - opadł na miejsce obok mnie.

Jak zauważyłam, on był już ubrany i gotowy. Odsłoniłam kołdrę i wylazłam z łóżka. Skierowałam się do łazienki. Ubrania czekały na mnie na szafce. Zakluczyłam drzwi i ubrałam się. Przemyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki.

- Jest tu jakaś szczotka do włosów i do zębów? Przydałaby się też pasta.

- Trzymaj - podał mi szczotkę do włosów, którą znalazłam u niego w domu - I możesz użyć moją szczoteczkę do zębów i pastę.

Skinęłam głową i wróciłam do łazienki. Rozczesałam włosy i umyłam zęby. Wyszłam na dobre z łazienki i ułożyłam się obok Harry'ego.

- Kocham cię, Harold.

- Harold? - spojrzał na mnie.

- No co? Louis nazywa cię Hazz, to ja se wymyśliłam Harold'a.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegliśmy na dół, a loczek pobiegł otworzyć drzwi, ja zostałam w salonie. Do środka weszło dwóch policjantów trzymających jakiegoś kolesia. Uniósł głowę, a ja automatycznie zacisnęłam pięści.

- SKURWISYN! - wrzasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro