Tylko jest jeden warunek.
Wszyscy patrzeli na mnie jak na ducha po czym w końcu się skapnęłam o co im chodzi szybko zakryłam rękawy i zaczęłam płakać.
-Japierdole...
-Hailie.. Dlaczego..?- zapytał mnie Leo po czym poczułam jego rękę na moim policzku i zauważyłam jego łzy.
-Co się u ciebie dzieję, że tak się skrzywdziłaś..?
-Ja...
-Hailie przepraszam...- powiedział Leo po czym wstał i gdzieś się skierował a ja zaczęłam bardziej płakać.
-L-Leo gdzie idziesz..?
-Leo? Gdzie ty tak zapierdalasz?! Hailie cię potrzebuję.
-Idę załatwić coś, nie mogę patrzeć na Hailie i na to jak się krzywdzi przez tych idiotów to jest kurwa przegięcie!
-L-Leo proszę n-nie idź...
-Kurwa... Hailie chcesz iść do domu.?
-Leo proszę!- wstałam i zaczęłam za nim biec krzycząc aby się zatrzymał- Proszę cię... Zatrzymaj się..
-No co tak stoisz? Idziemy za nimi.
-Muszę zadzwonić do Shane'a wiesz jak bardzo mi zależy na nim tak jak tobie na Dylanie wiesz? A jeżeli Leo coś odwali to mogę się z nim pożegnać...
-Dobra sorki.
Gabriel z Kamilem zaczęli za mną biec a ja za Leo było mi smutno ale musiałam go powstrzymać. Kiedy Leo był blisko willi Monetów byłam blisko niego po czym zauważyłam, że Shane ze zmartwieniem w sumie tak jak reszta braci wyszła z domu bo usłyszeli mój krzyk. Leo stanął patrząc na braci i był bardzo wściekły podchodząc do niego miałam pełno łez w oczach i wiedziałam, że będę mieć przechlapane u rodzeństwa ale innego wyjścia nie widziałam.
-Przepraszam was- wyszeptałam do siebie po czym pocałowałam Leo.
-Japierdole kurwa!- wydarł się Dylan.
-Zamknij się Dylan.
-Ale kurwa!
-Zamknij się powiedział Shane tak?
-Przepraszam cię Hailie- wyszeptał mi Leo do ucha i mnie z łzami w oczach przytulił- nie chciałem patrzeć jak krzywdzisz się przez nich.
-Rozumiem tylko, że... Ja nie chciałam tego, żeby to się tak skończyło.
-Przepraszam...- staliśmy tak wtuleni w siebie aż ten piękny moment przerwał Vincent.
-Hailie.
-Tak wiem przepraszam już idę do pokoju- wyciągnęłam telefon- masz...- głowę spuściłam na dół i zaczęłam iść do domu przy progu drzwi Vincent znowu się odezwał.
-Hailie nie o to chodzi wróć tu.
-Hm..?- podeszłam po czym mój najstarszy brat oddał mi telefon.
-Słuchaj widzę, że bardzo wam na sobie zależy i ciężko mi to powiedzieć ale Hailie Monet- Vincent westchnął a mi bardziej zabiło serce- chcę abyś była szczęśliwa dlatego pozwalam ci na to abyś wychodziła z Leo bez ochroniarza i spotykała się z nim.
-Jezu Vincent dziękuję!- wykrzyczałam, podbiegłam do Vincenta i go przytuliłam.
-Tylko jest jeden warunek.
-Mhm?
-Tylko bardziej ten warunek jest do Leo.
-Słucham?
-Masz pilnować Hailie jak jej się coś stanie to nie ręczę za siebie ani za braci.
-No dobrze dziękujemy.
-Możemy porozmawiać Hailie?- zapytał mnie Shane.
-Mhm- podeszłam do niego a on mnie zaciągnął do domu- Ej co ty robisz!?
-Przepraszam..
-Co jest?
-Potrzebuje twojej pomocy.
-W czym?
-Kamil...
-No?
-Gabryś mi napisał, że Kamil się zgubił i powiedział, że on nie da rady tak dłużej...
-Co?!
-Pomożesz?
-Ale jak się zgubił przecież był z nami!? I jak nie da rady?! Shane kurwa....
-Ja nie wiem co mam zrobić- widziałam, że Shane ma łzy w oczach.
-Dobra nie płacz nie wiem czemu aż tak ci zależy. Ty? On ci się podoba..?
-To jest mój najlepszy przyjaciel dlatego się martwię..
-Taaa podoba ci się dobra chodź jedziemy.
-Ale gdzie...? My nie wiemy gdzie on jest.
-Ja mogę wiedzieć- wyszliśmy z domu i podeszłam do Leo i powiedziałam mu na ucho o co chodzi.
-Dobrze to my musimy iść już- Leo pożegnał się i skierowaliśmy się do auta Shane'a.
-Shane dasz radę prowadzić?- zapytałam bo widziałam, że kiepsko wygląda.
-Tak dam radę spokojnie.
-Shane daj te kluczyki i siadaj na tyły.
-Hm?
-Shane widzę, że kiepsko z tobą więc ja poprowadzę, mogę?- zapytał Leo po czym Shane oddał mu kluczyki.
-No dobra masz...
-Siadaj Shane i jedziemy.
-Ale gdzie..?
-Leo pamiętasz ten taki stary dom? Na skraju uliczki?
-Tak a co?
-To jedź tam.
-Bedzię tam?
-Mam taką nadzieję- dostałam wiadomośćpo czym ją otworzyłam była to głosówka- dostałam od Kamila głosówkę.
-Odpalaj ją proszę..!
-Spokojnie Shane- włączyłam głosówkę.
-"Hailie było mi miło ciebie poznać, Gabriela, Shane'a i całą twoją rodzinę czy przyjaciół. Cieszę się, że byłaś ze mną pomimo mojego wkurzającego zachowania i, że dalej jesteś cieszę się twoim szczęściem z Leo i tym jak twoi bracia się tobą zajmują jeżeli czegoś potrzebujesz. Ja.. No ciężko jest u mnie chociaż tego nie widać, cieszę się, że z Shan'em miałem taką przyjaźń i chciałem... Aby to było coś więcej ale straciłem dzisiaj, przed chwilą w sumie moją mamę i tatę w wypadku, siostra leży w stanie krytycznym w szpitalu a brata nie znaleźli nie wiem gdzie on może być i oni też nie wiedzą, jest mi ciężko ja... Nie dam rady bez nich było moim największym wsparciem w moim problemach i w moich uczuciach co do Shane'a... I dlatego chcę wam jeszcze raz mega podziękować za ten czas, który spędziliśmy razem... I chcę się pożegnać... Kocham was..."
-N-Nie.... Nie.. Proszę nie....- Shane się rozpłakał trzymając się za głowę.
-Leo przyspiesz! Może być za późno za chwilę nie wiem jedź skrutami kurwa tylko szybko! Japierdole...- zaczęłam płakać.
-Kurwa jak będzie za późno... Niee on nie może umrzeć kurwa... Kurwa no!- Leo walnął ręką w kierownicę i zauważyłam, że ma kilka łez w oczach, które od razu starł.
------------------------------------------------------------------
Słowa: 886
Powracam trochę już!! ✨✌🏻✨
Miłego dnia misie moje kolorowe 😘❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro