~Prolog~
Błoga cisza, długo oczekiwany spokój i wszechobecna ciemność nareszcie nadeszły, wstępując na miejsce gwarom jasnego poranka. Małe punkciki na niebie, nazywane gwiazdami, świeciły tej nocy o wiele słabiej niż zwykle, jakby nie chciały spoglądać na to, co dzieje się na ziemi i jakby wstydziły się za to, że nie są w stanie nic zrobić. Jedynie ukradkiem, od czasu do czasu łypały w stronę drobnej postaci, która aktualnie rozłożona na jednym z miejskich dachów, przyglądała się im, roniąc słone łzy.
- Przepraszam... - Mamrotała cicho, ale gwiazdy nie mogły jej odpowiedzieć. Chciały schować się już za chmurami, nie mogąc dłużej wytrzymać tego widoku. - Tak strasznie przepraszam. - Delikatna twarzyczka zasłoniła się dłońmi, by nie wydać z różowiutkich ustek kolejnych rozpaczliwych przeprosin. Głębokie, czerwone oczy błyszczały od szlochu i co jakiś czas znikały pod powiekami, usilnie zaciskanymi w celu stłumienia płaczu. Na marne były te próby, ponieważ długie, białe rzęsy spychały łzy, nie pozwalając im wrócić tam, skąd przyszły. Ciało całe drżało, gotowe do miotania się w razie ataku większej rozpaczy, a kaskady śnieżnobiałych włosów kleiły się do mokrych policzków, ale i również otaczały troskliwie głowę swojej posiadaczki.
- Nie przepraszaj, nie płacz i nie żałuj. - Zaraz z tych samych zrozpaczonych ust wyszły te zimne i twarde słowa, mające na celu uspokoić dziewczynę. - Co się stało, to się nie odstanie. Płacz nikomu nie pomoże. - Szybkim ruchem starła łzy, po czym podniosła się i zerknęła ostatni raz w stronę gwiazd, chcąc im przekazać jakąś wiadomość, ale ostatecznie prychnęła cicho, po czym zgrabnie zeskoczyła na ziemię. Co prawda dach do najwyższych nie należał, ale zeskakiwanie z niego dla normalnego człowieka w najlepszym wypadku skończyłoby się złamaniem nóg.
- Czas na polowanie! - Krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze, jakby chciała wszystkim w koło oznajmić, że będzie się świetnie bawić. - Nawet już wiem kogo chcę upolować... - Roześmiała się, a śmiech ten mógł zmrozić krew w żyłach nie jednej osobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro