Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~5~ "Zakochałam się"


Minęło już trochę od tamtego dziwnego zdarzenia i w sumie wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Każdy udawał, że tak naprawdę nic się dziwnego nie stało. Przynajmniej próbowali. Ren dalej chciał szczerze porozmawiać z tą dzikuską o tym wszystkim, ale co miał zamiar zacząć temat, nagle był łapany przez nawiedzonego snowbordzistę, który w mało delikatny sposób porywał go gdzieś na bok i uciszał w kilka sekund. No Tao musiał mocno się napracować nad sobą samym, żeby go nie zabić przypadkiem za takie akcje, no ale to chyba lepiej dla niego. Ćwiczył w końcu swoją cierpliwość! To tylko na plus dla niego. 

Horo Horo uznał, że to sprawa dziewczyny, więc nie będzie na nią o to naciskał, póki sama o tym nie powie i naprawdę pragnął, by inni to uszanowali, dlatego tak się narażał temu cholernemu paniczykowi, co to w ogóle wyczucia nie miał i dodatkowo podejścia do kobiet! 

Yoh natomiast, jak to on, pozwalał wszystkiemu iść swoim tempem. Nic nie poganiał, tylko spokojnie czekał. W końcu wszystko samo kiedyś wychodzi na wierzch, prawda? Po co sobie humor psuć, skoro można na spokojnie do tematu podejść? No właśnie. 

- Ej, chłopcy... - Zaczęła pewnego dnia Kibari, siedząc sobie w ławce z rozmarzonym spojrzeniem wbitym za szybę. No to już wprawiło ich w niepokój, bo zero wulgarności i agresywności nigdy nie były u niej dobrym znakiem. To brzmiało, jakby miała wpakować ich w niezłe tarapaty. - Wiecie co...? Ja chyba... Zakochałam się. - Wyrzuciła z siebie w końcu i westchnęła cicho, jak jakaś cnotka w innym świecie. No i tu nastąpiło kilka reakcji. Horo horo podniósł się gwałtownie z siedzenia i patrzył na nią z szczęką u samej ziemi, Ren krztusił się swoim mlekiem bananowym, a Yoh śmiał się, jakby usłyszał najlepszy żart na świecie. 

- O co wam chodzi, gnojki? - Zapytała, patrząc na nich skrzywiona. - Połamać wam nosy?! - Pogroziła im jeszcze pięścią zdegustowana. - Jestem śmiertelnie poważna! - Oburzona zaraz jednak wycofała się z kolejnych gróźb, by zmrużyć lekko oczy i skrzyżować dłonie na piersi. - Cóż, chciałam się z wami tym podzielić, ale jednak widzę, że to był błąd. - Z tymi słowami ruszyła przed siebie, co by na nich nie patrzeć, ale zaraz po tym trzy pary rąk pochwyciły ją, ciągnąc w swoim kierunku, by posadzić ją na tyłku na ławeczce i otoczyć. Nie mogli w końcu odpuścić sobie takich niusików, prawda?

- Opowiadaj Kiri! - Rzucił Horo, już od dłuższego czasu właśnie w ten sposób skracając jej imię, tak, jakby w ogóle tego potrzebowało. - Któż jest tym szczęściarzem i dlaczego to ja? - Wypiął dumnie pierś, po czym wystawił dłoń do przodu, by ją zatrzymać, by nic nie mówiła. - Albo nie, ja to powiem za ciebie. Pokochałaś mnie już pierwszego dnia, kiedy tylko zobaczyłaś, jak bardzo seksowny jes... - No za to oberwał tak mocnego prawego sierpowego od dziewczyny, że wbił się twarzą w ścianę. Słychać było tylko jego stłumiony przez cement jęk i łamane kości, od co. 

- Żarty na bok, fajfusie! - Fuknęła zła, by zaraz założyć nogę na nogę i spojrzeć na dwójkę, która wolała nie palnąć teraz żadnych głopotek, a usłyszeć co ma do powiedzenia. Nie spodziewali się jednak, że w tej właśnie chwili wyjmie telefon z kieszeni i pokaże im jakiegoś arta z anime. 

- Spójrzcie! To Rem-sama! - Krzyknęła podekscytowana, pokazując postać z anime, które dość niedawno odkryła. - Czyż nie jest przystojny?! Jest demonem i śpiewa, jak kogoś zabija! Jest taki hot! - No... No była nastolatką, więc Yoh starał się to zrozumieć, ale Ren widząc to, po prostu odwrócił się do niej plecami i odszedł. Nie było to nic ciekawego. Nie dał jednak rady zwiać. Jak już postanowili jej słuchać, to do końca. 

- Jest niesamowity! I taki troskliwy, ale chłodny! I do tego jest blondynem o tak pięknym odcieniu oczu! - Mówiła jak najęta, machając przy tym dłońmi na prawo i lewo. W pewnym momencie jednak Yoh uderzył ją w głowę dłonią, pokazując swój słaby karate cios, na co ta stęknęła i skuliła się, a z jej ciała wyleciała dusza. Naprawdę! Do tego to nie była dusza Kibari! 

- Co ty sobie wyobrażasz, ty słuchawkowy maniaku?! - Zapytała obruszona duszyczka, poprawiając swoje niematerialne okulary, na niematerialnym nosie. - Ja z tobą rozmawiam na temat miłości, a ty coś takiego...?! 

- Wybacz, nie chciałem być niemiły, ale nie musiałaś do tego wybierać ciała naszej przyjaciółki. - Odparł ze spokojem, na co ta nadęła policzki i pokręciła głową. 

- Ale sama mnie poprosiła o to, bym w nią wstąpiła, bo nie chciało jej się brać udziału w zajęciach, a w zamian mogłam pooglądać sobie anime. - Duszyczka była naprawdę niewinna, ale i też nie miała zamiaru jeszcze odchodzić na drugą stronę. Było jeszcze tak wiele anime, które chciałaby obejrzeć! 

- Jak to sama... Ale chwila... Gdzie jej dusza?! - Zapytał nieco poddenerwowany, na nowo wciskając duszyczkę dziewczyny w ciało. - Jak mogła zrobić coś takiego? To niebezpieczne!

- Nie obchodzi mnie co robi i gdzie jest. Ważne, że mam czas na swoje zachcianki. - Odparła dziewoja, podnosząc się z ziemi i... No uciekła im ile sił w nogach, bo jeszcze znowu rozdzielą ją od tego ciałka, a to przecież mija się z celem!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro