~5~ "Zakochałam się"
Minęło już trochę od tamtego dziwnego zdarzenia i w sumie wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Każdy udawał, że tak naprawdę nic się dziwnego nie stało. Przynajmniej próbowali. Ren dalej chciał szczerze porozmawiać z tą dzikuską o tym wszystkim, ale co miał zamiar zacząć temat, nagle był łapany przez nawiedzonego snowbordzistę, który w mało delikatny sposób porywał go gdzieś na bok i uciszał w kilka sekund. No Tao musiał mocno się napracować nad sobą samym, żeby go nie zabić przypadkiem za takie akcje, no ale to chyba lepiej dla niego. Ćwiczył w końcu swoją cierpliwość! To tylko na plus dla niego.
Horo Horo uznał, że to sprawa dziewczyny, więc nie będzie na nią o to naciskał, póki sama o tym nie powie i naprawdę pragnął, by inni to uszanowali, dlatego tak się narażał temu cholernemu paniczykowi, co to w ogóle wyczucia nie miał i dodatkowo podejścia do kobiet!
Yoh natomiast, jak to on, pozwalał wszystkiemu iść swoim tempem. Nic nie poganiał, tylko spokojnie czekał. W końcu wszystko samo kiedyś wychodzi na wierzch, prawda? Po co sobie humor psuć, skoro można na spokojnie do tematu podejść? No właśnie.
- Ej, chłopcy... - Zaczęła pewnego dnia Kibari, siedząc sobie w ławce z rozmarzonym spojrzeniem wbitym za szybę. No to już wprawiło ich w niepokój, bo zero wulgarności i agresywności nigdy nie były u niej dobrym znakiem. To brzmiało, jakby miała wpakować ich w niezłe tarapaty. - Wiecie co...? Ja chyba... Zakochałam się. - Wyrzuciła z siebie w końcu i westchnęła cicho, jak jakaś cnotka w innym świecie. No i tu nastąpiło kilka reakcji. Horo horo podniósł się gwałtownie z siedzenia i patrzył na nią z szczęką u samej ziemi, Ren krztusił się swoim mlekiem bananowym, a Yoh śmiał się, jakby usłyszał najlepszy żart na świecie.
- O co wam chodzi, gnojki? - Zapytała, patrząc na nich skrzywiona. - Połamać wam nosy?! - Pogroziła im jeszcze pięścią zdegustowana. - Jestem śmiertelnie poważna! - Oburzona zaraz jednak wycofała się z kolejnych gróźb, by zmrużyć lekko oczy i skrzyżować dłonie na piersi. - Cóż, chciałam się z wami tym podzielić, ale jednak widzę, że to był błąd. - Z tymi słowami ruszyła przed siebie, co by na nich nie patrzeć, ale zaraz po tym trzy pary rąk pochwyciły ją, ciągnąc w swoim kierunku, by posadzić ją na tyłku na ławeczce i otoczyć. Nie mogli w końcu odpuścić sobie takich niusików, prawda?
- Opowiadaj Kiri! - Rzucił Horo, już od dłuższego czasu właśnie w ten sposób skracając jej imię, tak, jakby w ogóle tego potrzebowało. - Któż jest tym szczęściarzem i dlaczego to ja? - Wypiął dumnie pierś, po czym wystawił dłoń do przodu, by ją zatrzymać, by nic nie mówiła. - Albo nie, ja to powiem za ciebie. Pokochałaś mnie już pierwszego dnia, kiedy tylko zobaczyłaś, jak bardzo seksowny jes... - No za to oberwał tak mocnego prawego sierpowego od dziewczyny, że wbił się twarzą w ścianę. Słychać było tylko jego stłumiony przez cement jęk i łamane kości, od co.
- Żarty na bok, fajfusie! - Fuknęła zła, by zaraz założyć nogę na nogę i spojrzeć na dwójkę, która wolała nie palnąć teraz żadnych głopotek, a usłyszeć co ma do powiedzenia. Nie spodziewali się jednak, że w tej właśnie chwili wyjmie telefon z kieszeni i pokaże im jakiegoś arta z anime.
- Spójrzcie! To Rem-sama! - Krzyknęła podekscytowana, pokazując postać z anime, które dość niedawno odkryła. - Czyż nie jest przystojny?! Jest demonem i śpiewa, jak kogoś zabija! Jest taki hot! - No... No była nastolatką, więc Yoh starał się to zrozumieć, ale Ren widząc to, po prostu odwrócił się do niej plecami i odszedł. Nie było to nic ciekawego. Nie dał jednak rady zwiać. Jak już postanowili jej słuchać, to do końca.
- Jest niesamowity! I taki troskliwy, ale chłodny! I do tego jest blondynem o tak pięknym odcieniu oczu! - Mówiła jak najęta, machając przy tym dłońmi na prawo i lewo. W pewnym momencie jednak Yoh uderzył ją w głowę dłonią, pokazując swój słaby karate cios, na co ta stęknęła i skuliła się, a z jej ciała wyleciała dusza. Naprawdę! Do tego to nie była dusza Kibari!
- Co ty sobie wyobrażasz, ty słuchawkowy maniaku?! - Zapytała obruszona duszyczka, poprawiając swoje niematerialne okulary, na niematerialnym nosie. - Ja z tobą rozmawiam na temat miłości, a ty coś takiego...?!
- Wybacz, nie chciałem być niemiły, ale nie musiałaś do tego wybierać ciała naszej przyjaciółki. - Odparł ze spokojem, na co ta nadęła policzki i pokręciła głową.
- Ale sama mnie poprosiła o to, bym w nią wstąpiła, bo nie chciało jej się brać udziału w zajęciach, a w zamian mogłam pooglądać sobie anime. - Duszyczka była naprawdę niewinna, ale i też nie miała zamiaru jeszcze odchodzić na drugą stronę. Było jeszcze tak wiele anime, które chciałaby obejrzeć!
- Jak to sama... Ale chwila... Gdzie jej dusza?! - Zapytał nieco poddenerwowany, na nowo wciskając duszyczkę dziewczyny w ciało. - Jak mogła zrobić coś takiego? To niebezpieczne!
- Nie obchodzi mnie co robi i gdzie jest. Ważne, że mam czas na swoje zachcianki. - Odparła dziewoja, podnosząc się z ziemi i... No uciekła im ile sił w nogach, bo jeszcze znowu rozdzielą ją od tego ciałka, a to przecież mija się z celem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro