~1~"Mała niespodzianka"
- Dobra, moja ukochana bando idiotów i niedorozwojów życiowych! Zajmujcie swoje miejsca! Dziś mam dla was małą niespodziankę i tym razem to nie jest klasówka! Wiem, że jestem niesamowity dzięki temu, wiem, że niestety każdy chciałby mnie teraz wielbić, ale no może zostawmy to na później. - Jeden z najżywszych i najbardziej pozytywnych wychowawców w całej szkole wszedł właśnie do swojej klasy, którą przypadło mu nadzorować przez kolejne trzy lata. Ci jednak ignorując jego standardowe powitanie, jak i jego całą osobę, zachowywali się, jakby wciąż była przerwa, podzieleni na grupki, siedzieli i rozmawiali między sobą. Rzucił dziennik na stolik i rozejrzał się po pomieszczeniu. Dopiero wtedy nastała cisza, ponieważ każdy wiedział, że lepiej nie prowokować ich wychowawcy do drastycznych kroków.
- Ale nim zajmiemy się tą moją sprawą, to powiedzcie, gdzie jest nasze kochane trio, które to zawsze w poniedziałki pogłębia moją już i tak głęboką depresję? - Spytał unosząc przy tym prawą brew. Nie czekał długo na odpowiedź, ponieważ ta niebawem sama nadeszła, kiedy to do sali wpadła dwójka z tria, widocznie rywalizujących ze sobą o to, kto będzie pierwszy w sali. Koniec końców oboje upadli na ziemię, przez ich dość gwałtowne przepychanie się w drzwiach. Zaraz za nimi w klasie pojawił się i trzeci chłopak, ukazując tym samym ich cudowne trio w pełnym składzie. Trzymając dłonie w kieszeniach i mając pomarańczowe słuchawki na uszach, nie zwracając uwagi na dwa cielska pod stopami, przeszedł po nich i zajął swoje stałe miejsce w ostatniej ławce od okna. Wszystko robił na luzie, swoim tempem, nie przejmując się niczym, jakby swoją postawą chciał wszystkim pokazać, że nieważne co, on zawsze utrzyma swój stoicki spokój i pogodę ducha.
- Nawet nie mogę udawać zdziwionego tą scenerią. - Mężczyzna w średnim wieku spoglądał na całą tę sytuację z wyrzutem, ponieważ robili to wszystko codziennie, nawet wtedy kiedy nie mieli akurat z nim pierwszej lekcji. Wiele razy oberwało mu się od innych nauczycieli za jego niesfornych uczniów, ale cóż miał z nimi zrobić? Wszyscy radzili sobie całkiem dobrze z nauką. Co prawda każdy miał swoją piętę achillesową w jakimś przedmiocie, ale i tak nie spadali poniżej przeciętnej.
-Tao! Usui! - Ryknął na parkę, nie mogąc dłużej wytrzymać ignorowania swojej osoby przez szamoczących się na ziemi chłopaków. Zawsze był cierpliwy, ale dzisiaj zbyt wiele musiał przekazać informacji tym dzikusom. Klasa wyczuwając jego zły humor, szybko się ogarnęła. -Siadać na tyłkach! Asakura, powinieneś przeprosić razem z tymi głupkami za spóźnienie! Jeszcze jedno takie zachowanie i przerywanie lekcji, to przysięgam, że nie ręczę za siebie! - Może i nie wyglądał jakoś groźnie. Był średniego wzrostu, miał rzadkie, czarne włosy, zalizane do tyłu, oprószone delikatnie siwizną, która prawdopodobnie była wynikiem działań jego podopiecznych. Oczy również miał ciemne i zawsze bardzo ciepłe, ale w nerwach stawały się jakby jeszcze bardziej głębokie i z każdym morderczym spojrzeniem, które rzucał swoim "ulubieńcom", ciemniały coraz bardziej. Mimo tego mylnego wyglądu, naprawdę potrafił zajść za skórę. Nigdy nie złamał w końcu żadnej obietnicy, więc skoro mówił, że nie będzie ręczył za siebie, to nikt nie miał odwagi w to nawet wątpić. - Mniejsza z wami... - W końcu zrezygnowany przetarł twarz dłonią. Musiał przecież wrócić do głównego tematu, dlatego też gdy jego "ulubione" trio zajęło swoje miejsca, ruszył powoli w stronę drzwi, mając nadzieję, że to co za nimi zostawił, nie uciekło przez tą całą akcję, jakiej mogło być świadkiem. - Jak już mówiłem, mam dla was małą niespodziankę... - W tym momencie drzwi z sali same się otworzyły z dość głośnym trzaskiem, przerywając biednemu nauczycielowi po raz kolejny tego dnia. Pojawiła się w nich dość urocza dziewczyna o kasztanowych włosach, niedbale obciętych do ramion. Wyglądały tak, jakby sama je sobie obcinała, w dodatku tępymi nożyczkami.
Była mała, naprawdę drobna, ale i kształtna, o bardzo urodziwej twarzyczce, w której nie jeden mógłby się zakochać. Złote oczy, różowiutkie ustka, lekkie rumieńce na policzkach...No sama słodycz! Taka niewinna i kochana! Z wyglądu przypominająca aniołka! Szkoda, że jedynie z wyglądu.
- Czy ja dobrze słyszałam? Nazwał mnie sensei małą? - Warknęła zirytowana, zakładając dłonie na piersi. - Może i mam te 155 centymetrów wzrostu w szpilkach i na krześle, ale nie trzeba mi tego wypominać, staruszku! Chcesz się ze mną bić?! Ty jesteś za to stary i brzydki i nikt ci tego nie wypomina! - Przez jej ton i brak jakiegokolwiek grzecznościowego zwrotu cały czar, cała iluzja co do jej anielej strony, od razu zniknęła. Tu właśnie pojawił się idealny dowód na to, że książki nie ocenia się po okładce.
Dopiero po chwili obca zrozumiała, że wlepione są w nią oczy wszystkich obecnych. Speszona nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji, więc spaliła buraka i można śmiało stwierdzić iż skamieniała, wbijając wzrok w ziemię. No nie, słyszała, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a ona tutaj najechała na ich wychowawce i do tego na oczach wszystkich. W zupełnej ciszy stanęła pod tablicą. Jej wystąpienie nie zostało całkowicie zignorowane przez nauczyciela.
- Kurokichi...- Mężczyzna zaczął wydalać z siebie niebezpiecznie mroczną aurę, a brunetka momentalnie zbladła. Wszystkie urocze rumieńce natychmiast zniknęły z jej twarzy, tak jak i cała krew. Odpłynęła do serca, które waliło ze zdwojoną prędkością z przerażenia.- Co ty odpierda... - Zdążył ugryźć się w język. Jest nauczycielem! Musi jakoś tam zachować pewne granice, przynajmniej na początku przy nowej. - Co ty odpierdzielasz? Nawet Cię nie przedstawiłem, a ty już mi tu do cholery problemy robisz?! - Rzucił w nią kredą. Na całe szczęście, kreda przeleciała obok, bo zapewne wbiła by się jej w mózg, tworząc na białej ścianie dość ciekawy wzór, gdyby tylko sięgnęła celu.
- Naprawdę przepraszam! Wcale nie jesteś taki stary! - Krzyknęła na swoją obronę, tak jakby to co powiedziała miało załagodzić całą sytuację. Dodatkowo uniosła dłonie do góry, w geście poddania. - To tak mi się tylko wymsknęło! Z resztą nie ma co się tak pieklić, już zamykam buzię na kłódkę! - Zrobiła dłonią ruch, jakby zapinała usta niewidzialnym suwakiem i pokiwała głową na znak, że już oddaje głos prowadzącemu. Nie dało się ukryć, że ta scena wniosła niemałe poruszenie w grono nastolatków. Przecież nikt jej wcześniej tu nie widział, czyli to by znaczyło, że jest przeniesiona, w dodatku była przeurocza z wyglądu, co chłopcy dość żywo komentowali, a najbardziej skupiali się na tym, że nawet taka drobna i niska może mieć cycki. Nawet przestało im przeszkadzać to, jak ta się odzywa do innych. Kiedy tak panikowała, starając się jakoś udobruchać senseia, po sali rozniósł się śmiech pewnego spóźnialskiego bruneta, który tak wiercił w obcej dziury swoim spojrzeniem odkąd tylko pojawiła się w sali. Siedział w ostatnim rzędzie, w ławce pod oknem, więc ta początkowo go nie widziała. Dopiero gdy zaczął się śmiać spojrzała na niego zdziwiona i przekrzywiła głowę w bok, nie rozumiejąc powodu jego wybuchu, ale zaraz straciła nim zainteresowanie, bo oto i cała klasa zaczęła się śmiać, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Poczuła się zażenowana. Nie ma to jak wspaniałe początki i nie potrafienie trzymać języka za zębami...
- No cóż, przynajmniej spodobałaś się klasie. - Usłyszała od wychowawcy, który już zapominając o tym co chwilę temu miało miejsce, uśmiechnął się do niej lekko i położył dłoń na jej głowie. Dobrze, że teraz mieli godzinę wychowawczą. - Klaso, poznajcie Kibari Kurokichi, waszą nową koleżankę. Przeniosła się z pewnych przyczyn do naszego liceum. Mam nadzieję, że ciepło ją przyjmiecie... - Kiwając głową usiadł w końcu przed biurkiem, uważając sprawę za wyjaśnioną. Dziewczyna skłoniła się lekko i nic już nie mówiąc zajęła jedyne wolne miejsce, czyli przedostatni rząd, pod oknem.
Ze swojej lewej miała okno, z prawej jakiegoś niebiesko-włosego chłopaka, który teraz intensywnie się jej przyglądał, tak jak i wszyscy, z niemałym zainteresowaniem. Z przodu widziała za to fioletowy szpikulec. Zmarszczyła brwi, no bo szpikulec jej praktycznie wszystko zasłaniał...
- Ej, ty, jednorożcu, skocz na swoją tęczę. Zasłaniasz mi swoim rogiem widok na świat. - Mruknęła niezadowolona, klepiąc chłopaka przed sobą po plecach. Jej komentarz przywitany został jeszcze głośniejszą salwą śmiechu ludzi z klasy. Każdy jej ruch i każde słowo było teraz dosłownie śledzone. Każdy był ciekawy nowej.
- Zamknij się, dzikusko. - Odgryzł się jej chłopak. - Z twoim ilorazem inteligencji nie potrzebujesz widoku na tablicę... - Nie był w stanie dokończyć swojego przytyku, ponieważ szybko mu przerwała.
- Bo jest taki wysoki? No wiem. Wracając do meritum, suń róg, albo zaraz pomogę ci dotrzeć na twoją różową łączkę z waty cukrowej... Moim butem. - Dopiero teraz chłopak odwrócił się w jej stronę. Patrzył na nią chłodno, jakby chciał jej tym samym przekazać, że mu zwisa i powiewa to co do niego mówi i najlepiej byłoby, gdyby przestała.
- Bo jest na tyle niski, że widok na nią ci nie pomoże. Zresztą nie podskakuj, kurduplu, bo i tak nie dosięgniesz, nawet gdybyś miała startować z tego krzesła. Za cienka w piętach jesteś. - Fuknął na nią, tym samym kończąc tą niedorzeczną dyskusję. Wyczuwał, że dziewczyna chce mu powiedzieć coś jeszcze, bo nie wyglądała na kogoś, kto sobie od tak odpuszcza kłótnie. To była w sumie prawda. Chciała rzucić ostrą ripostą, ale czując na sobie ostrzegawczy wzrok nauczyciela, zacisnęła jedynie piąstki i obrażona na cały świat kontemplowała widoki za oknem do końca zajęć.
Nie miała zamiaru uczestniczyć w kolejnych lekcjach. Nie miała nawet zamiaru uczęszczać do szkoły. Dziś przyszła, bo pewna osoba odprowadziła ją pod same drzwi klasy i zagroziła, że jak nie pójdzie, to może tego BARDZO żałować, a że doświadczona życiem postanowiła nie ryzykować, póki Ta osoba była w pobliżu, wstąpiła na momencik, żeby powiedzieć wszystkim jak głęboko ich ma i się zmyć.
Po tym jak zadzwonił dzwonek, zaczęła powoli pakować swój zeszyt, który nieświadomie wyjęła i bazgrała w nim jakieś ślaczki. Ostatni raz spojrzała za okno. Ach, jakiż piękny dzień. Idealna pogoda na chwilę relaksu dla każdego. Nawet dla samuraja. Zaraz...Samuraja? Zamrugała kilka razy i przetarła oczy, ale samuraj nie zniknął, a ona upewniła się tym, że nie ma zwidów. Siedział sobie pod drzewem i obserwował kogoś za nią. Jak dobrze pamiętała, to za nią siedział ten brunet...Uśmiechnęła się pod nosem. Interesujące...
- Kibari-chan~! Skąd jesteś?
- Czemu Cię przeniesiono?
- Ćwiczysz coś?
- Gdzie mieszkasz?
- Co lubisz jeść?
- Masz chłopaka?
- A może dziewczynę?
- Czego słuchasz...?- Te pytanie zostały wyłapane przez ucho Kurokichi po tym jak tak wspaniałomyślnie chciała uciec drzwiami. Sapnęła zdegustowana. Było tu za głośno. Stanowczo za głośno! I jeszcze ten tłumek wokół niej, powiększający się z każdą chwilą coraz bardziej. Powoli zaczynało jej brakować tchu. Nienawidziła tłumu i szczerze powiedziawszy, zawsze zaczynała w nim panikować.
- Ej, ej. Spokojnie ludziska. Po co ten pośpiech? Dajcie jej trochę świeżego powietrza, bo się jeszcze udusi. - Ratunek przyniósł jej spokojny i łagodny głos, pełen rozbawienia. Przedzierał się przez wrzawę, jakby sam w sobie pokazywał talent do bycia liderem i górowania nad innymi.
- Właśnie! Nie wszyscy naraz! - Krzyknął kolejny zbawienny głos, ale ten to już stanowczo był poirytowany. Kibari nie była w stanie stwierdzić z jakiego powodu jej pomagają, ale była im wdzięczna.
- Dzieci... - Wisienką na torcie był trzeci głos, przez który dziewczyna przeżyła szok, bo w końcu należał do irytującego jednorożca. Kiedy okazało się, że te trzy głosy opanowały rozszalały tłum, poczuła ulgę. Mimo tego, że nagle wszystko ucichło, wciąż każdy oczekiwał na odpowiedź. Popatrzyła na okno. W sumie to była jedyna droga ucieczki od tego wszystkiego.
- Jestem z bardzo daleka, mieszkam niedaleko, lubię czekoladę, mam "przyjaciela", ćwiczę...Przeniesiono mnie za wielką brutalność wobec innych uczniów...Którzy byli zbyt ciekawscy, głośni i mnie osaczali. - Odpowiedziała w końcu, przyglądając się zaskoczonym twarzom tych, którzy ją otoczyli. Na jej własną twarz wpełzł jadowity uśmiech, mówiący, że nie żartuje i z zadowoleniem przyglądała się skwaszonym minom, zniechęconym już do jej osoby. -Nie szukam przyjaciół. Szukam jedynie świętego spokoju. - Z rozmachem otworzyła okno i wspięła się na biurko. - A teraz żegnam, frajerzy~! - Po tym jak to wykrzyczała, wyskoczyła szybko przez swoje własne wyjście awaryjne, po czym zaraz spokojnie poszła sobie do bramy szkoły. Miała niesamowicie dużo szczęścia, że żaden nauczyciel jej nie widział.
Oczywiście nie mogła się powstrzymać i minęła drzewo z samurajem, które wcześniej zauważyła. Spojrzała wprost w jego oczy i uśmiechnęła się do niego ciepło, a skinąwszy na powitanie głową, poszła w swoją stronę. Od taki odruch, a jednak... Widać było, że białowłosy się mocno zdziwił, ale nie uzyskał wyjaśnienia i nie miał okazji nawet o nie pytać, bo nieznajomej już nie było na terenie szkoły.
___________________________________________________________________________
Minął już tydzień odkąd tajemnicza, aczkolwiek buntownicza dziewoja dołączyła do tej jakże wspaniałej klasy, do której uczęszcza trzech szamanów, którzy swoją drogą są bardzo dobrymi przyjaciółmi. Od pierwszego dnia widziano ją tylko raz, przy okazji nie na lekcjach, a przy drzewie pod szkołą. Siedziała sobie spokojnie w cieniu i drzemała. Oczywiście nie mogło to trwać zbyt długo, bo ktoś ją przyłapał, ale nie udało się jej złapać. Zdążyła uciec.
- Yoh Asakura, Ren Tao, Horokeu Usui... -zaczął ich kochany wychowawca. Zostali po lekcjach za złe zachowanie, które szczerze powiedziawszy trwało od początku ich znajomości z sensei'em, który miał wrażenie, że ta trójka sprawdza tylko jego cierpliwość...No właściwie tylko Ren i Horo mieli zostać...Ale Yoh stwierdził, że będzie solidaryzował się z przyjaciółmi. - Widzę, że moje lekcje ostatnio was strasznie nudzą. - Stwierdził z niebywałym spokojem, co już niejako zaniepokoiło chłopców.- Dlatego też postanowiłem wam urozmaicić szkolne życie~! -To zdanie już naprawdę zestresowało nastolatków, którzy przeczuwali, że to co wymyślił nauczyciel będzie dla nich bardzo ciężkie. - Kojarzycie Kibari? Tak, tak. Tą nową. Jak już zapewne zauważyliście, nie chodzi na lekcje. W związku z tym, waszym zadaniem będzie pilnowanie jej! Macie dopilnować tego, aby uczęszczała do szkoły. Jeśli tego nie zrobicie, to przysięgam, że obleje was i będziecie w trójkę pajacować pod innymi skrzydłami, jasne? Ja już mam was serdecznie dość i już marzę o waszej porażce. - Oj pojechali mu po ambicji w czasie lekcji...
- ALE... -Horo już chciał odmówić, gdyby nie stopa Tao wbijająca się w jego własną. Przywitało się to ze zbolałym jękiem niebieskiego, a następnie morderczymi spojrzeniami rzucanymi w szpikulec, który jakby nigdy nic zakrywał usta awanturnikowi.
- Przyjęliśmy... -odpowiedział Yoh z beztroskim uśmiechem, zakładając dłonie na kark. Spodziewał się gorszej kary. Nie widział niczego trudnego w dopilnowaniu jednej dziewczyny, nawet jeśli była bardzo zbuntowana, można jej było przemówić do rozumu! Nie takich ludzi w końcu prostował. Dodatkowo, jakby nie patrzeć, był nią zainteresowany z pewnego powodu.
- Ale jak ją dopilnujemy, to wystawia nam sensei celujący na koniec.- Zaraz Ren dopowiedział i tak oto została zawiązana umowa z ich jakże sympatycznym nauczycielem.
_________________________________________________________________________
- Serio chcecie pilnować tej nowej? - Pytanie, które wypadło z ust Horokeu było przepełnione niepewnością i lekką niechęcią do wysiłku. Szczerze zapomniał już nawet jak ta wygląda. -Przecież możemy przez to mieć przerąbane! Nie chcę powtarzać roku. Jestem pewien, że trafiłbym pod skrzydła tej staruchy, Żyłki. Do teraz mam ciarki po jednym z jej zastępstw. - Jego ciało autentycznie przeszły ciarki na niemiłe wspomnienie przepełnione staruchą, wyglądającą jak bajkowe wiedźmy, z pulsującą od wkurzania się żyłki na czole.
- Baka...Yoh przecież mówił, że ona widzi duchy. Ostatnio nie spotkaliśmy nikogo nowego. Teraz nagle się pojawia, przy okazji od niedawna wiele duchów znika z naszej okolicy. To musi być ze sobą jakoś powiązane, a pilnowanie jej tylko ułatwi nam sprawę. Dzięki temu mamy jej adres i od razu możemy zacząć nasze małe śledztwo. - Zaskakującym było to, jak Tao potrafił spokojnie wszystko wytłumaczyć swojemu kompanowi.
- Oj tam, nie chodziło mi o to. Wydawała się sympatyczną osobą, więc postanowiłem ją poznać. - Lekkoduszna postawa Yoh jak zawsze powaliła na kolana. -I Amidamaru mówił, że była dla niego miła, ponieważ poświęciła mu swój czas na pogawędkę... Ponoć wtedy, kiedy wszyscy uznali, że spała pod drzewem, to tak naprawdę z nim rozmawiała na wiele tematów. Może za wiele o niej samej się nie dowiedział... - Drapiąc się po karku, starał się znaleźć jakiś odpowiedni argument na poparcie swoich słów, ale nic mu nie przyszło do głowy. - Właściwie skoro Amidamaru stwierdził, że jest miła, to jest miła. Skoro jest miła to jest fajnie i koniec. - Dokładnie tak. Świetne dobieranie sobie przyjaciół. Była miła dla jego ducha, więc się z nią zaprzyjaźni. To wcale nie jest dziwne.
- Czyli co? Idziemy do niej tylko dlatego, że chwile miło porozmawiała z Amidamaru? - Spytał zrezygnowany Usui, wiedząc, że nie ma już szans się wycofać, ale w odpowiedzi uzyskał zdjęcie dziewczyny, które zrobili jej uczniowie, gdy tak drzemała pod drzewem, na jego widok lodowy chłopiec zarumienił się i natychmiast zmienił swoje nastawienie. Ren, na którego telefonie owe zdjęcie się znajdowało, oczywiście idealnie go nim zachęcił. - IDZIEMY! - Horo horo pełen zapału ruszył przed siebie pod podany im adres.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro