Rozdział 18
- I-Izuku?! - Uraraka aż zakryła usta dłonią. - Co ci się stało?! I... Czemu jesteście razem?
- Nic mi nie jest - mężczyzna spojrzał przelotnie to na swoje kolano koloru i kształtu dojrzałego pomidora, to na Bakugou, jednak nie miał zamiaru znów się kłócić. Mieli ważniejsze sprawy do omówienia. - Kaminari, skocz po All Mighta, może się przydać - rzucił jeszcze przez ramię i wszedł do środka, a wywołany bez szemrania przemknął niczym błyskawica do małego domku na wzgórzu.
- O co chodzi? Co się dzieje? Złoczyńcy? - Zdezorientowana kobieta stawiała szybkie kroki za nimi, gdy szli do specjalnego pomieszczenia zwanego salą konferencyjną.
- Węże - odparł ponuro Midoriya, zamaszystym ruchem otwierając drzwi.
- Kto? - Zdziwiła się.
- Wybacz, że wcześniej ci nie powiedziałem... - Mężczyzna wbił wzrok w ziemię. - Usiądź, wyjaśnię ci to z grubsza.
Usadowili się na krzesłach wokół okrągłego stołu, a Todoroki natychmiast sięgnął do jednej z licznych szaf i wyciągnął mapę oraz kilka innych dokumentów o różnym stopniu ważności.
- Wiesz, o co chodzi z wirusem? - Jeszcze nigdy nie widziała go tak poważnego. Zawsze starał się uśmiechać, nieważne, w jakiej znalazł się sytuacji. A teraz patrzył się na nią z ogniem w oczach, co było w jakiś sposób piękne i przerażające jednocześnie.
Skinęła szybko głową, by kontynuował.
- To przez nich. Gdyby nie oni, nie musielibyśmy spotykać się co roku. Właściwie, to bez nich pewnie rozeszlibyśmy się raz, a dobrze.
- Więc cały ten wspólny trening, te wypady i wydurnianie się?... - Przekrzywiła głowę w niezrozumieniu.
- Dokładnie. Chociaż pewnie i tego nie moglibyśmy robić, gdybyśmy nie mieli lekarstwa.
- Więc czemu po prostu go nie użyjecie? - Zmarszczyła kasztanowe brwi.
- Bo antidotum jest we mnie - powiedział głucho Kirishima. - Da się je odzyskać, ale... - urwał i nabrał powietrza w usta.
- Ale? - Ponagliła, mimo że sama zaczynała się już pocić.
- Odzyskanie antidotum z ciała skutkuje zgonem - dokończył ponuro Bakugou.
Uraraka przełknęła ślinę.
- Niedługo po tym, jak skończyliśmy szkołę - zaczął znów Midoriya po chwili milczenia - zauważyliśmy podziemne laboratorium, o którym nic nie pisało w dokumentach. Kiedy policja również nie była w stanie tego określić, zaczeliśmy je badać. Staraliśmy się dowiedzieć, co to za miejsce albo do czego służyły te wszystkie substancje... Cóż, ich zastosowanie odkryliśmy w mało przyjemny sposób.
Zapadła niezręczna cisza. Widać było, że nie chcą do tego wracać.
- Raz, gdy wyjątkowo przyszliśmy całą piątką - Todoroki w końcu odważył się przerwać milczenie - coś nas zaatakowało.
- Coś?... - Kobieta przełknęła ślinę, a ten potwierdził skinieniem głowy.
- Światło wtedy zgasło, nie było widać absolutnie nic. Kiedy usłyszeliśmy, że ktoś był w laboratorium, przeczuwaliśmy, że skończy się na walce... Ale nie w taki sposób. - Kaminari możliwie bezszelestnie otworzył drzwi i przemknął do swojego miejsca, prowadząc za sobą All Mighta. - Coś mnie sparaliżowało, a kiedy już całkiem nie mogłem się ruszać, poczułem, jakby ktoś mi coś wstrzykiwał, ale nie pamiętam dokładnie, bo traciłem już czucie. Potem na chwilę zrobiło się jasno, ale wtedy upadłem i albo zemdlałem, albo uderzyłem się w głowę. Zdążyłem tylko zobaczyć, że stoisz przed kobietą - zwrócił się do Bakugou.
- Mi też coś dała - przyznał mężczyzna. - Ale chyba bez środka paraliżującego. Za to dostałem podwójną dawkę wirusa. Tę, którą miał dostać Deku - spojrzał przelotnie na struchlałą Urarakę. - Zacząłem z nią walczyć, ale była strasznie szybka. I... - zastanowił się, jakie słowo najlepiej by tu pasowało - śliska.
- Że jaka? - Kaminari przekrzywił głowę, przygotowywując się do zanotowania odpowiedzi w pamięci.
- To co powiedziałem. Raz udało mi się jej dotknąć, właściwie to trzymałem ją w rękach. - Odetchnął, jakby chciał ukryć wstyd związany z tą porażką. - Wykręciła się i tyle ją miałem.
- Wykręciła się? - Zaniepokoił się Midoriya. Tej części nigdy nie słyszał.
- Wygięła się, dokładnie jak wąż, a potem tylko zaczęła coś mamrotać i się śmiać. Cały czas na mnie patrzyła, nie mrugnęła chyba ani razu. Wtedy, jej oczy... To było... nieludzkie. Jakby coś ją opętało. W końcu się odwróciła. Próbowałem wykorzystać jej chwilę nieuwagi, ale to był tylko blef. Ugryzła mnie-
- Ugryzła? - Przerwała przerażona Uraraka.
- Tak, miała kły jak żmija. To pewnie ten jej "jad" służył do paraliżu. Wracając, ugryzła mnie drugi raz, przez co ledwo mogłem się ruszać. Ale, nawet kiedy widziała, że nie stanowię zagrożenia, wolała się upewnić.
- W sumie mądrze z jej strony - mruknął Kirishima, próbując nieco rozluźnić atmosferę, zresztą z marnym skutkiem.
- Rzuciła się na mnie z pazurami; cudem odskoczyłem. Ale i tak zdołała mi to zrobić - mimowolnie spojrzał na swoją lewą dłoń, od wewnętrznej strony poszatkowaną bliznami.
- To dlatego nie używasz swojego Quirk - Uraraka zachłysnęła się nagłym odkryciem.
- Właśnie dlatego - zmarszczył brwi w tłumionej, bezsilnej wściekłości. - Czasami udaje mi się stworzyć małe eksplozje prawą ręką, ale prawie całkiem nad nimi nie panuję.
- Mogą odbierać innym moce?... - Serce podeszło jej do gardła, gdy z czymś jej się to skojarzyło.
- Wracają wspomnienia, co - mruknął ponuro mężczyzna, przypominając sobie niekształtną, budzącą zarówno grozę jak i obrzydzenie twarz All For One'a.
- I oni... są tutaj? Zaatakowali? - Kobieta wciąż nie mogła w to uwierzyć. Drżała cała i kurczowo ściskała brzeg sukienki niczym zaszczute zwierzątko. Midoriya przytulił ją i uśmiechnął się uspokajająco.
- Nie martw się, kochanie - powiedział miękkim tonem, jak do dziecka roztrzęsionego po nocnym koszmarze. - Zajmiemy się tym, a potem spokojnie wrócimy. Zobaczysz, jeszcze będziemy się z tego śmiać.
- Racja - odwzajemniła uśmiech, mimo że jej serce wciąż biło o wiele za szybko. Doskonale pamiętała, ile dni, ile tygodni musieli potem przeżyć w stanie paraliżu, a wszystko przez jedną osobę. A teraz mieli zamiar walczyć z całą ich grupą... - Może pójdę do mamy po jakąś melisę - zaśmiała się nerwowo, wstała i skierowała się do drzwi.
Zostali sami.
- Mam rozumieć, że chcecie uzgodnić ze mną, jako z doświadczonym bohaterem, szczegóły planu? - Upewnił się All Might. Kaminari zdążył mu powiedzieć po drodze o podsłuchanej rozmowie i o śledztwie policji, z którego wynikało, że nie skończy się na jednym takim ataku. Co prawda, nie wspomniał o tym, że osobiście zhackował ich bazę danych, by się tego dowiedzieć, ale i tak było to dość łatwe do przewidzenia.
- Właściwie, to będziemy wszystko planować od zera - przyznał z zażenowaniem Midoriya, jednak zaraz spoważniał.
Zaczął mówić, wymyślając i doskonaląc plan na bieżąco, Todoroki skrzętnie wszystko zapisywał, a co kilka minut cała szóstka pochylała się nad papierami, uzgadniając drobnostki, takie jak umiejscowienie budynków, liczebność cywili czy choćby własne Quirk. W miastach obowiązywał ten sam niepisany ani nawet niemówiony schemat ulic, który sprawiał, że wystarczyło opracować tylko kilka strategii, by móc działać w większości dzielnic. Wciąż jednak musieli założyć, że wróg jest znacznie silniejszy od nich i najprawdopodobniej wychyli się z kryjówki, rozniesie chorobę i zniknie równie szybko jak się pojawił. Co więcej, musieli działać w możliwej tajemnicy, bo gdyby ewakuowali całe miasto, daliby wrogowi znak, że wiedzą, co mniej więcej planuje. Musieli więc liczyć się z ofiarami, i to nawet dość licznymi.
To będzie trudna walka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro