Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Zakazany pakt cz.2

W pomieszczeniu panowała grobowa cisza przerywana wściekłymi uderzeniami paznokci o metalowy blat. Demonica wpatrywała się w trupa znajdującego się pomiędzy nami. Nie wyglądała na zadowoloną. Nie dziwię jej się. Na jej miejscu też bym nie był, co nie znaczy że odpowiada mi pakt z demonem. Wkurwia mnie jak mało kto a do tego nie mogę jej teraz zabić bo złamie pakt. Sam tego chciałem.... chociaż to dobrze, mam czas poznać jej słabe punkty.
- W takim razie powiedz mi czego się dowiedzieliście o tym demonie. - Lau przerwała ciszę krzyżując ręce na piersi i wbijając we mnie wzrok.
- Niewiele... zabija za dnia jak i w nocy, minimum dwie osoby. W większości przypadków ciała są porozrywane na kawałki. - zamyśliłem się. Coś jeszcze ? A ... no tak - znaleźliśmy też jakiś dziwny fragment ciała.
Na ostatnie słowa białowłosa się ożywiła a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Przynieś mi go. - rzuciła obchodząc stół i podchodząc do biurka.
- Słucham!? - podążyłem za nią wzrokiem.
- Masz mi go przynieść. Zrobię z tego większy użytek niż wy. - odwróciła się w moją stronę. - Chyba że już chcesz złamać swoją część paktu ?
Uśmiechnęła się wrednie. Mimowolnie spojrzałem na swoją prawą ręke. Pieczęć delikatnie lśniła złotem tworząc nieprzyjemne ciepło. Demonica wcale się nie poddała, po prostu miała mnie w garści.
- Dobra ... - pieczęć znowu wróciła do swojego zwykłego czarnego koloru. Widocznie zaczynała działać gdy chciało zrobić się coś wbrew paktu. - Tylko powiedz mi jedną rzecz ... jak ja niby mam to ukryć?! - warknąłem wyciągając przed siebie rękę pokrytą pieczęcią.
Demonica zaśmiała się. Widać było że czerpie radość z mojej niewiedzy. Naprawdę mam ochotę zedrzeć jej ten uśmiech z twarzy.
- Wystarczy że pomyślisz o tym by "znikło ". Nikt tego nie zauważy ani nie wyczuje. - zastanowiła się chwilę po czym dodała - Możesz także narysować na tym runy i nic się nie stanie.
Kiwnąłem głową. Ciekawe ... Nie jestem pewien lecz na pewno stworzenie tego nie było łatwe. Niechętnie to robię ale muszę przyznać że jestem pod wrażeniem. Po raz pierwszy widzę taką skomplikowaną pieczęć paktu.
- A jakbyś wracał... - wróciłem wzrokiem do demonicy. - Wystarczy że pokażesz ją innym demoną a one wpuszczą Cię bez problemu do środka. A teraz rusz dupę i przynieś mi ten fragment. Im szybciej to skończymy tym szybciej się Ciebie pozbędę. - wskazała ręką na drzwi.
- I wzajemnie mendo....
Demonica warkneła wściekłe na co tylko odpowiedziałem jej wrednym uśmiechem. Ruszyłem do drzwi po czym wspiołem się po schodach. Starałem się myśleć by pieczęć znikła,  nie minęła chwila a stała się blada i niewidoczna. Dotarłem na parter. Mimo że ich nie widziałem czułem na sobie wzrok demonów. Paskudne miejsce. Kurwa ... Hide naprawdę jesteś debilem skoro sam się w to wpakowałeś ! Potrząsnąłem głową. Już i tak nie cofnę czasu ...
- Gggggdzie  .... się ... wybierasssssz... łowco? - powietrze przeszył ostry i przeciągany dźwięk. Sam głos brzmiał jak by szkło uderzało w kamienie.
Podniosłem wzrok. Nad drzwiami siedział ten sam demon który na początku odgrodził mi drogę ucieczki. 
- Nie twój interes .. - kurwa mam się tłumaczyć demonowi?! Jeszcze czego !
Podszedłem do drzwi łapiąc za klamkę. Powietrze przeszedł głośny świst a ja w momencie odskoczyłem. Demon spadł na ziemię mrocznie się szczerząc gotów do ataku. Kurwa ! Niedobrze... bardzo niedobrze. Nie mam broni, nie mam jak z nim walczyć. Kątem oka zauważyłem jak na schodach zbiera się kilka demonów. Zajebiście mamy widownię. Demon wyprostował się, był dwa razy większy odemnie.
- Laaaau... musi być... słaaaaba... - uniósł swoją prawą łapę nad głowę skoooooro... Cię... wypuuuuściła.
Łapa opadła. Nie zdarzyłem zrobić uniku. Zobaczyłem tylko błysk metalu i głośny jęk demona. Lau stała z czarną kosą wbitą w jego pierś. Ten pod wpływem uderzenia został przyszpilony do ściany po lewej stronie.
- Kto pozwolił ci go atakować!? - warkneła. Jej głos był ostry, władczy i nieznoszący sprzeciwu. Kompletne przeciwieństwo tego gdy rozmawiała ze mną w pracowni.
- Jaaaa .... zdra... ekhe!
Nie pozwoliła mu skończyć. Wykonała jeden sprawny ruch rozcinając go na pół, pozbawiając go tym samym życia. Położyła sobie kosę na ramionach i odwróciła się do reszty demonów kumulujących się na schodach.
- Czy komuś jeszcze nie podobają się moje decyzje ?! - krzyknęła mierząc ich wzrokiem. Demony w jednej chwili skuliły się odwracając swój wzrok. - A może któryś z was chce rzucić mi wyzwanie ?! Nikt !? - rozejrzała się. - W takim razie stosujcie się do panujących tu zasad ! Nie interesuje mnie czy poza psychiatrykiem go zabijecie czy nie, tu nie macie prawa go tknąć, jasne!? - Demony potulnie mrukły rozchodzącą się.
Ej chwila ! Czyli na swoim terenie nie mogą mnie zabić ale już poza tak!? O co tu chodzi !? Mój wzrok zatrzymał się na pieczęci na jej prawej ręce. Lśniła delikatnym złotym blaskiem. To znaczy że mogła złamać swoją część paktu czyli ...
- Przez pakt jestem tu bezpieczny? Twoje demony nie mogą mi zrobić krzywdy a jeśli zrobią to ty złamiesz swoją część i umrzesz? - uśmiechnąłem się chytrze. Ciekawe ... może wykorzystam to na swoją korzyść.
- Spokojnie nie dopuszczę do tego. - odwzajemniła mój uśmiech. - A teraz się rusz ... nie mam całego dnia ! - pstrykła palcami a ja znalazłem się przed wejściem.
Niewiele myśląc zabrałem swoją broń i ruszyłem do instytutu. Jakoś to wszystko wydawało mi się zbyt proste. Tak po prostu miałem przynieść jej nasze znalezisko a ona będzie wiedzieć co to jest ? To niemożliwe. Zresztą to teraz mało ważne, pytanie jak mam to wykraść z instytutu?

Stanąłem przed salą w piwnicy. Upewniwszy się że nikogo nie ma, wszedłem do środka. W pomieszczeniu nie było nic specjalnego, parę szafek, sprzęt do badań i kilka książek. W porównaniu do pracownią w psychiatryku wyglądało to co najwyżej biednie. Zamknąłem za sobą drzwi. Po chwili zauważyłem na blacie słoik z owym znaleziskiem, obok niego leżały jakieś papiery. Cisi bracia musieli już go badać. Wziąłem kartki szybko je przeglądając. Nic tu nie było. Naprawdę nic! Stwierdzili że jest to cytuje "Obiekt nieznany. Nie posiada żadnych szczególnych oznak..." Kurwa ! Mam nadzieję że Lau coś znajdzie bo inaczej wszystko pójdzie na marne .... Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem nazywać ją po imieniu a nie używać określenia demon. Parsknąłem pod nosem. Zwinąłem słoik do torby i skierowałem się do psychiatryka. To było strasznie łatwe.

Tym razem nie zostawiłem broni przed wejściem. Skoro nie mogłem jej zabić ani ona mnie, a do tego jej demony również nie mogły mnie tknąć to po co mam się pozbywać broni? Żyć i nie umierać!
Wszedłem do środka. Jedna z pielęgniarek zwróciła na mnie uwagę lecz wróciła do swojego zajęcia gdy tylko zauważyła pieczęć. Tak jak wcześniej ruszyłem na dół po schodach skracają do pracowni demonicy. W środku była tylko ona. Siedziała na biurku czytając gazetę. Podszedłem do niej kładąc słoik na biurko.
- Piszą w tym same kłamstwa.. - rzuciłem widząc nagłówek artykułu "Rozpruwacz znowu atakuje !"
- Wiem ale śmiesznie się to czyta. - odłożyła gazetę biorąc słoik i uważnie ilustrując jego zawartość.
- Śmiesznie? - uniosłem brew. Jak można uznać artykuł o morderstwach za śmieszny?
- Tak. Nie wiedzą jaka jest prawda więc wymyślają swoje wersje, dlatego wydaje mi się to śmieszne. - wzruszyła ramionami- Ale ja po prostu jestem zjebana na swój sposób.
Zaskoczyła z biurka. Szybko podeszła do stołu wyciągając zawartość słoika na metalowy blat. Podeszłem do niej obserwując jej poczynania. Nie przejmowała się tym że fragment ciała pływał w formalinie, bez rękawiczek oglądała go z każdej strony. Odsuwała pazurami kolejne płaty mięsa i coś co przypominało zęby.
- Ile ci to zajmie ? - skrzyżowałem ręce na piersi.
- Myślę że z pół godziny i będę wiedzieć wszystko na jego temat. - wyszczerzyła się unosząc na mnie wzrok.
- Jak ?! Widziałem akta cichych braci nie stwierdzili żeby...
- Cicho ! - zamilkłem - Wiesz gdzie się znajdujesz? - nie pozwoliła mi odpowiedzieć. - Jest to szpital psychiatryczny. Co za tym idzie patrzysz na głównego sprawcę wszystkich schorzeń w tym miejscu. Nikt tak jak ja nie zna się na ludzkim czy innym ciele i psychice. Więc nie prównuj mnie do cichych braci, w porównaniu ze mną, nic nie potrafią.
Zaniemuwiłem. Po prostu odebrało mi mowę. Nie mam ochoty się z nią kłócić. Zawsze uważałem że to właśnie cisi bracia, dawni nocni łowcy byli jedynymi którzy przewyższali swoimi umiejętnościami leczniczymi czy też wiedzą innych. A ona ... Tak po prostu stwierdziła że jest lepsza. Demon lepszy od dawnych Nefilim? Nie do pomyślenia !
- Wracaj do siebie... dam Ci znać jak coś znajdę. - nie odrywała wzroku od ciała. Kiwnąłem tylko głową i wyszedłem.

Leżałem na łóżku z założonymi za głową rękami, patrząc w sufit. Na szczęście obyło się bez nieprzyjemnego spotkania z innymi mieszkańcami instytutu. Mogli by coś podejrzewać, w końcu wyszedłem rano na patrol a wróciłem praktycznie przed północą. Patrole zazwyczaj trwały do czterech godzin.
Jednak gdy przechodziłem obok kuchni usłyszałem krótką rozmowę. Podobno ktoś ukradł słoik z dziwnym ciałem.... na szczęście nie wiedzą że to ja. Drgnąłem słysząc dzwonek komórki zawiadamiający o przyjściu smsa. Od kilku lat mogliśmy używać takich udogodnień elektroniki choć Clave nadal uważało że używamy zbyt dużo rzeczy ze świata przyziemnych. Wziąłem urządzenie unosząc delikatnie brew ze zdziwienia.

Od: Numer nieznany
Przyjdź jutro, znalazłam coś ciekawego ... Lau

Skąd ona ma mój numer?! Wogóle demon używający komórki.... tego jeszcze nie grali.

Do: Lau
Skąd masz mój numer ?

Od: Lau
Od wujka. :3

Wujek? Chwila czyli że...  Magnus może być jej wujkiem ? Dobra coś mi tu nie pasuje.

Do: Lau
Magnus to twój wujek ?
A tak wogóle nie umiesz inaczej się komunikować?

Chwilę czekałem na odpowiedź lecz nic nie przychodziło. Demon mnie olał.
"Zawsze mogę mówić w twojej głowie" - usłyszałem szept jak by białowłosa stała obok mojego ucha. - "Zanim zapytasz. Pozwala mi na to pakt lecz żebyś mógł mi odpowiedzieć musisz niestety głośno mówić. To jedyny minus."
- To ja chyba już wolę te smsy. - skrzywiłem się łapiąc za głowę.
" Jak chcesz. Widzimy się jutro ... wracam do pracy "
Głos ucichł. To zdecydowanie zbyt dużo jak na jeden dzień. Muszę zapytać ją na co jeszcze pozwala ten pakt, czuję że nie mówi mi wszystkiego.

Matko jakie ja mam opóźnienie... ale tak to jest gdy siedzi się dziennie 11 godzin w pracy.
Kolejny rozdział myślę że pojawi się w środę tak jak powinien być.... jednak zobaczymy xd
Zapraszam do komentowania i oceny :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro