3. Demoniczna ospa ?
Wyszedłem z zaułka zakrywając dłonią usta by choć trochę zamaskować kaszel. Głupi demon ! Nie mam pojęcia co to było ale ten dym niemiłosiernie drapał w gardle. Jeszcze tylko do pełni szczęścia brakuje mi astrioli! Jest to tak zwana demoniczna ospa, zarazić się można jak nazwa wskazuję od demona. Nie wiem jak jest przenoszona, nigdy się tym nie interesowałem w każdym razie jest bardzo bolesna i prowadzi do przemiany w demona, no i dopada tylko nocnych łowców.
Skupiłem się by wyczuć choć trochę ślady demona, jednak nic nie poczułem. Żadnego zapachu siarki, przytłaczającej energii czy nawet głupiego odcisku buta czy tam innej kończyny.... jedno wielkie NIC ! Znikła jak kamień w wodę.
Westchnołem chowając dłonie w kieszeniach kurtki. Odrazu skierowałem się w drogę powrotną do instytutu.
- Jeszcze ją dorwę - mruknołem po chwili znowu zaczynając kaszleć.
Zasłoniłem ręka twarz by uchronić się przed promieniami słońca. Gdy wróciłem nikogo nie było. Prawdopodobnie jeszcze bawili się w Pandemonium. Jakoś nie miałem ochoty do nich wracać, szczególnie że rano mieliśmy odbyć trening. No właśnie... A więc dlaczego ciągle leżę w łóżku? Bo czuję się chujowo. Nie spałem pół nocy męczony przez ciągły kaszel a do tego zaczęły boleć mnie wszystkie mięśnie. Rozumiem gdyby były to na przykład zakwasy, ale ten ból był zupełnie inny, jakby małe ostrza wbijały się w mięśnie.
Z trudem usiadłem przeczesując rozwalone włosy. Przez moment zostawiłem dłoń na czole czując jak oblewa mnie zimny pot. Sięgnąłem po stele leżącą na szafce nocnej po czym przyłożyłem ją do ramienia rysując rune uzdrawiającą, Iratze. Niektóre runy zostają na stałe inne, tak jak ta są tylko przez jakiś czas. Moje ciało przeszła fala ciepła a po chwili przestałem odczuwać ból.
- I po sprawie ..
Wstałem, szybko się ogarnąłem ubierając czarny strój i ruszyłem w kierunku sali treningowej. Już na korytarzu mogłem usłyszeć odgłosy walki. Czyżby znowu Jack walczył z Clary? Zaśmiałem się pod nosem. To raczej była wymiana ciosów niż walka. Wiem że rudowłosa dopiero się uczy i nie jest na takim poziomie jak my, ale po prostu chce mi sie śmiać gdy na to patrzę.
Popchnąłem drewniane drzwi wchodząc do środka. Tak jak myślałem Clary i Jack walczyli ze sobą, ale tym razem dla odmiany na drewniane miecze. Blądyn zamachnął się bronią z prawej strony tak żeby dziewczyna była w stanie zablokować cios. Gdy tylko to zrobiła chciała wymierzyć mu kontrę lecz ten w jednym ruchu wtrącił jej broń z ręki.
- Jack to nie fer! - skrzyżowała ręce na piersi patrząc z bulwersem na chłopaka.
- Oj nie przesadzaj, przecież daje ci fory kochanie. - podszedł do niej obejmując ją w pasie.
- Ekhem ... - spojrzeli w moją stronę. - Nie chce wam przeszkadzać ale jak chcecie się migdalić to idźcie do swojego pokoju.
- Hide nie bądź zazdrosny ty też sobie w końcu kogoś znajdziesz. -Jack pokazał mi język mocniej tuląc Clary.
- Nie jestem zazdrosny ...- warknąłem podchodząc do stojaka z bronią. Co to wogóle za pomysł!? Ja ? Zazdrosny ? Dobry żart. Gdybym tylko chciał już dawno bym sobie jakąś znalazł.
- Widać... no niestety widocznie żadna nie potrafi wytrzymać z twoim charakterem. - na te słowa moja brew niebezpiecznie drgneła. To jest kurwa jawna prowokacja ! - A, już wiem... po prostu jesteś marnym łowcą i nie dorastasz mi do pięt, dlatego Cię żadna nie chce.
O kurwa teraz to przesadziłeś! Mogę słuchać wszystkiego ale nie tego że jestem marnym łowcą! Uciekł mi tylko jeden demon ! JEDEN !
Złapałem kij ze stojaka robiąc szybki obrót uderzając od góry. Jack bez problemu zablokował atak mieczem nad swoją głową. Clary stała z boku, widocznie gdy zaczął mnie prowokować musiał ją od siebie odsunąć. Cofnąłem się po czym po raz kolejny wprowadziłem uderzenie kijem tym razem w jego bok. Znowu zablokował. Wymienialiśmy się ciosami nie dając się ani razu trafić. Jednak to było by zbyt piękne. Skuliłem się czując przeszywający ból brzucha a do tego nawracający kaszel przez który nie potrafiłem złapać oddechu. Uklękłem podpierając się rękami.
- Hide !? - Jack w momencie znalazł się przy moim boku łapiąc za ramię. - Co się dzieje !?
Pokręciłem głową nie mogąc wydusić ani słowa. Płuca paliły mnie żywym ogniem jak by coś w nich było. Czy to ten dym? Jebany demon ! Musiała użyć jakieś sztuczki. A jeśli to jest ta demoniczna ospa !? I teraz będę umierał w męczarniach żeby w końcu stać się demonem !?
- Hide !? Jesteś cały blady ! Oddychaj ! - Clary uklękła obok ze stelą w ręce. Szybko narysowała na moim ramieniu Iratze. Po raz kolejny ogarnęła mnie fala ciepła a wszystko ustąpiło. Wziąłem głęboki wdech. - Hideki... - podniosłem wzrok na dziewczynę. - Co się dzieje ? Jesteś cały blady ... i ten atak.
- N ...nie wiem - wychrypiałem powoli się podnosząc. - Dziękuję... I wybaczcie ale muszę coś sprawdzić.
- Ej ! Kurwa, Hide czekaj ! Powiedz chociaż co... !
Wybiegłem z pomieszczenia ignorując krzyki Jacka. Nie mam na to czasu. Już raz użyłem Iratze, powinno pomóc a ... to coś wróciło ze zdwojoną siłą. Jeśli to rzeczywiście demoniczna ospa to chyba popełnie samobójstwo. Kurwa tylko dorwę tego demona to na wbiciu sztyletu w serce się nie skończy!
Wbiegłem jak burza do biblioteki. Było to ogromne dwupoziomowe pomieszczenie pełne półek z książkami. Na środku stał prostokątny stolik a po jego bokach dwie duże kanapy. Na wprost wejścia znajdowało się okno a przed nim duże biurko na którym znajdowało się mnóstwo papierów i książek. Wokół stały ogromne szafy wypełnione książkami.
Odrazu pobiegłem do działu poświęconego demoną. Było tu mnóstwo książek opisujących ich rodzaje, sposoby walki z nimi czy też przenoszone choroby, i to ostatnie mnie interesowało. Złapałam książkę oprawioną w czarną skórę i szybko przekartkowałem.
- Gdzie to jest? - błądziłem wzrokiem po tekście aż w końcu znalazłem odpowiedni fragment. - To rzadka i bardzo wyniszczająca choroba dotykająca Nocnych Łowców, którzy utrzymywali intymne stosunki z demonami. - czytałem na głos tępo wpatrując się w tekst.
"Intymne stosunki z demonami" .... czyli to nie było to. W takim razie co ? I kto kurwa uprawia seks z demonem ?!
- Magnusie jesteś pewien że go z tego wyleczysz?
- Ależ oczywiście, w końcu jestem wysokim czarownikiem ...
- Budzi się?! - skrzywiłem się czując dłoń na ramieniu. - Hide? Słyszysz mnie ?
- Wyjdzcie z tąd. Robicie za duże zamieszanie a to tylko pogarsza sprawę.
- Ale Magnusie ...!?
- Ma rację. Chodź Clary. Skoro Alec poprosił go o pomoc to na pewno da radę.
Z trudem otworzyłem oczy słysząc dźwięk zamykanych drzwi. Nade mną stał mężczyzna o czarnych postawionych włosach, boki głowy miał delikatnie wygolone a włosy... posypane brokatem. Wpatrywał się we mnie kocimi oczami głaszcząc swój ciemny zarost. Ubrany był w czarną koszulę i spodnie a na jego dłoniach błyszczało parę pierścionków. Nie ma co do tego wątpliwości, to Magnus Bane, wysoki czarownik i chłopak Aleca.
- Co się stało? I co tu robię? - z trudem podniosłem rękę by dotknąć swojej głowy.
- Straciłeś przytomność. Znaleźli Cię ledwo oddychajacego w bibliotece. - czarownik skrzyżował ręce na piersi nie odrywając odemnie wzroku. - Nawet cichy brat nie dał rady ci pomóc, więc wezwali mnie. Jednak robię to tylko dlatego że poprosił mnie o to Alexander. - kiwnąłem głową. Była dziwnie ciężka jak by coś chciało ją sparaliżować. - A teraz powiesz mi czym jest spowodowany twój stan ?
- Eh ... walczyłem z jednym demonem ... od tego czasu dziwnie się czuje ekhe.. - zatkałem usta kaszląc.
- Chyba wiem co to jest ... Jednak nie jestem w stanie Cię z tego wyleczyć..
- Co?! ..ekhe - kolejny raz zacząłem mocno kaszleć. - Chyba .. ekhe ... da się coś...ekhe !
- Nic nie mów! - zmroził mnie wzrokiem. Jeszcze brakuje tego żeby czarownik patrzył na mnie z góry. - Jest jedna osoba która może się tego pozbyć...
- To ją tu sprowadź.. -położyłem ręke na pościeli nie mogąc jej już utrzymać przy ustach. - rób co trzeba ..ekhe ...
- Skoro tak mówisz. - odszedł odemnie wyciągając telefon i wybierając czyjś numer. - Mogła byś do mnie przyjść? Mam pewną sprawę która nie może poczekać. ... Dobrze to pa.
Czarownik odwrócił się w moją stronę, uśmiechając się.
- Zanim tu przyjdzie musisz tylko wiedzieć że to demon...
- Że kto!? - znowu zacząłem kaszleć. - Nie ma mowy ! Ekhe .... !
- Mi też się to nie podoba.... - stężałem patrząc na ścianę z której dochodził głos. Znajdował się na niej bardzo dziwny cień, tylko jego oczodoły i usta były "jasne" a reszta taka jak cień. - Nie prościej było by mu poderżnąć gardło? - zacisnąłem dłonie w pięści obserwując wściekle cień. Jeszcze kurwa czego !
- Lau ! - warknął czarownik na co cień drgnął. - Masz zabrać od niego tą twoją chorobę i to bez żadnych numerów! Tylko spróbujesz coś wykręcić a nici z naszej umowy.
- Ale ...!
- Nie ma ale ! - oczy czasownika niebezpiecznie rozbłysły.
- Eh dobra ... ale w takim wypadku musi mnie wpuścić. - cień fuknął i chyba przeniósł wzrok na mnie. Trudno stwierdzić.
- Nie ma mowy ...ekhe..! - Nie będzie mi żaden demon rozkazywał.
- Dobra w takim razie umieraj w cierpieniu. Będzie jednego łowce mniej. - cień drgnął cicho się śmiejąc.
Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa ! Nie chce umierać i to przez tak głupiego demona. Tylko ją dorwę to wyrwę jej kończyny a potem z satysfakcją wbije serfickie ostrze w serce. Zacisnąłem usta w wąską linię cicho szepcząc "możesz wejść ".
Wbiłem wzrok w cień który się dziwnie uśmiechnął po czym wyszła z niego dziewczyna o białych włosach. Ta sama która potraktowała mnie tym cholerstwem!
- Ty ...ekhe ! - skrzywiłem się z bólu.
- Teskniłeś? - uśmiechnęła się do mnie podchodząc kawałek. Dopiero teraz mogłem zauważyć że pod oczami ma czarne kropki, albo raczej pod jednym gdyż drugie zasłaniała biała grzywka. Ubrana była w czarną bluzkę na ramiączkach i dżinsy.
- Ani trochę... skąd mogę wiedzieć ekhe ... że nic mi nie zrobisz ? - nie miałem nawet siły się już ruszyć.
- Bo nie chce mieć do czynienia z Magnusem. Wystarczający dowód? - Wyciągnęła w moją stronę dłoń z długimi czarnymi pazurami. Złapała za kołdrę odkrywając mnie. Byłem praktycznie w samych spodniach. - Może Cię zaboleć... bardzo.
Położyła dłoń na mojej piersi po chwili mocno ją dociskając. Poczułem mocny ból jakby coś ostrego przebiło mi skórę, a płuca w jednej chwili zostały pozbawione powietrza. Mimowolnie się skrzywiłem. Zabrała dłoń krzyżując ręce na piersi i odwracając odemnie wzrok. Albo mi się wydawało albo na jej policzkach pojawił się rumieniec. Przeniosłem wzrok na swoją pierś, na samym środku znajdowała się czarna plama która zaczęła się dziwnie ruszać.
- Miało nie być żadnych sztuczek...
- Magnus przecież nic nie robię. Muszę się upewnić czy organy są nienaruszone inaczej będę musiała go rozkroić i je wymienić. A tylko swoją krwią mogę to sprawdzić. - wbiła wzrok w czarownika który tylko pokręcił głowa. - Ile razy użyłeś Iratze? - nadal na mnie nie spojrzała. Wogóle skąd ona zna runy łowców?!
- Chyba tylko dwa razy ... powinny mi pomóc. - wychrypiałem.
- No właśnie nie. Moja trucizna działa tak by Iratze tylko pogorszyło jej stan. - spojrzała na mnie uśmiechając się wrednie po czym znowu położyła dłoń zabierając ze mnie swoją krew. - Masz głupie szczęście bo nie masz żadnych uszkodzonych narządów.
- Nie miał bym też z Tobą problemów gdybyś dała się zabić... Ekhe - warkłem lecz białowłosa wbiła pazury w mój brzuch przez co sykłem. Zabije !
- Ja się tylko broniłam. Siedź cicho albo zmienia zdanie i ty zaraz zginiesz ! - warkneła.
- Lau ! Im szybciej zabierzesz swoją truciznę tym szybciej będziesz mogła iść! - czarownik zgromił ją spojrzeniem na co ta się skuliła i warkneła ciche "dobra". To jest aż zastanawiające skąd Magnus ją zna ? Wiem że czarownik żyje dość długo i miał mnóstwo kobiet i mężczyzn ale czyżby była to jego była?
Demonica wbiła mocniej pazury przez co musiałem zacisnąć zęby. Zabije ją! Tylko mnie kurwa wyleczy a ją zabiję! Przez moment nic się nie działo a po chwili jej ręka zaczęła przyjmować dziwny wygląd, jakby się rozkladała. Gdy rozkład doszedł do jej policzka zabrała rękę a wszystko wróciło do normy. Poczułem jak wszystko mnie opuszcza. Nie czułem już palacego bólu w płucach ani bólu mięśni czy zmęczenia. Złapałem za sztylet pod poduszką cicho szepcząc "Yofiel". Sztylet rozbłysł a ja wykonałem mocny zamach w jej brzuch podnosząc się do siadu.
Oczy mi się rozszerzyły. To niemożliwe. Na Anioła... Jakim cudem nic jej nie jest ?! Białowłosa złapała ostrze sztyletu i nic się nie stało. Skóra nie zaczęła skwierczeć ani ona sama nie wydała z siebie żadnego okrzyku bólu.
- A podobno to demony są podstepne? - warkneła zaciskając mocniej dłoń na ostrzu. Po chwili te rozkruszyło się na małe kawaki uderzając głucho o podłogę.
- J..jak ?! - szczęka mi opadła. To się nie dzieje naprawdę!
- Tajemnica ... - uśmiechnęła się wrednie. Na jej skórze rozbłysły runy która równie szybko zgasły, a ona sama po chwili schowała się w cieniu i uciekła.
Jak ?! Demon posiadający runy !? To nie może być prawda ! Runy palą skórę demonów, to anielskie znaki która mogą nosić tylko nocni łowcy. Jakim sposobem ona je ma !? Kim tak naprawdę jest ?
Tam tam tam ! Zaczynamy akcję! Może Hideki jest trochę zadufanym w sobie łowcą ale nawet jego można wtrącić z równowagi (szczególnie gdy poruszany jest temat dziewczyny której nie ma xd)
Jaki związek z demonem ma Magnus ? Czemu posiada runy? Czy ja zabije? Dowiecie się tego w kolejnych rozdziałach :)
Zapraszam do oceny i komentowania :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro