1. Najlepszy z łowców
Westchnołem cicho spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Jak zawsze moje brązowe włosy były w kompletnym nieładzie. Nic na to nie poradzę, strasznie się w nocy wiercę. Oparłem ręce na umywalce uważnie przyglądając się odbiciu. Przez lewe oko przechodziła mi bardzo wyraźna blizna, tak samo przez prawy policzek i lewą stronę żuchwy. Taaa ... pamiątka po walce z demonami. Były silne skoro dały radę mnie zranić, większości się to nie udawało.
Każde ciało nocnego łowcy zdobiły runy i blizny, nie odłączna cześć naszego życia. Jak widać nie jestem wyjątkiem... no może trochę. Mam dopiero dwadzieścia pięć lat a w walce nie mam sobie równych. Można powiedzieć że jestem lepszy niż nie jeden weteran. Żeby nie było nie jestem zadufany w sobie, po prostu stwierdzam fakty.
Szybko uczesałem włosy na prawą stronę tak że grzywka zasłaniała mi oko i bliznę na policzku. Ubrałem czarny strój treningowy na który składały się spodnie i koszulka bez rękawów. Wyszedłem z pokoju odrazu kierując się do sali treningowej.
Znajdowała się na drugim piętrze instytutu. Gdy tylko zbliżyłem się do pomieszczenia dotarły do mnie odgłosy walki. Pchnołem drzwi wchodząc do środka.
Sala była ogromna. Na wprost drzwi znajdował się olbrzymi witraż ukazujący anioła Gabriela, po jego bokach widniał kielich i miecz. W pomieszczeniu znajdowało się mnóstwo przyrządów czy broni do ćwiczeń, nie brakowało tu nawet tarczy do ćwiczenia rzutów. Choć dla zabawy jedna z tarcz została przerobiona na koślawą mordę demona. Na środku sali rudowłosa dziewczyna walczyła z dobrze zbudowanym blądynem. Wyglądało to jak by się z nią bawił i nie chciał skrzywdzić. No cóż, jako tako byli parą, to chyba normalne że nie chciał zrobić jej krzywdy, chociaż osobiście uważam że trening to trening.
- Jack czyżbyś do reszty złagodniał? - rzuciłem krzyżując ręce na piersi. Spojrzał na mnie a po chwili dostał kijem w brzuch. Mimowolnie parsknołem śmiechem.
- Hide ! - warknął trzymając się za brzuch ale szybko się ogarnął, jak by ten cios wogóle nie nastąpił. - przez Ciebie przegrałem zakład!
- Zakład? - uniosłem brew pozbawiony. - A na czym polegał?
- Miałam choć raz trafić Jacka w ciągu dziesięciu minut - rudowłosa oparła się na kiju ciężko oddychając. Starała się to ukryć jednak dla kogoś wprawionego w boju było to bardzo widoczne. - Kończył mi się czas ale na szczęście skutecznie odwróciłeś jego uwagę. - uśmiechnęła się promiennie.
- A mogę chociaż wiedzieć o co był zakład?
- Nie interesuj się - Jack pokazał mi język śmiejąc się wrednie. - Clary starczy na dzisiaj. Teraz czeka mnie prawdziwa walka.
- Prawdziwa mówisz? Nie wiem czy możesz to tak nazywać po przegranej z dziewczyną - zasmiałem się.
Clary prychneła pod nosem rzucając we mnie kijem. Już miał uderzyć mnie w głowę gdy zręcznie go złapałem i dla zabawy zacząłem obracać w dłoni.
- To twoja wina, tak więc szykuj się na wpierdol ! - blądyn złapał kij w dwie ręce i rozsunął nogi. Był gotów w każdym momencie zaatakować lub zrobić unik.
- Spoko tylko się rozbiorę - złapałem za tył koszulki sprawnie ją z siebie ściągając. Jakoś nie lubię trenować w koszulkach. Krępuje mi ruchy a przy dużym wysiłku nie chce odkleic się od ciała.
- Przy walce z demonami zrobisz to samo ? - Jack wyprostował się robiąc teatralną minę i zaczął mówić udawanym arystokrackim tonem . - Wybaczcie mi lecz nie zacznę walczyć puki się nie rozbiorę .
- Zapomniałeś dodać " patrzcie i podziwiajcie te ciało!" - oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Eh faceci ... - dziewczyna przewróciła oczami a po chwili mogłem poczuć jej spojrzenie na sobie . - Hideki... em ..
- Co ? - przeniosłem na nią wzrok rzucając koszulkę pod stojak z bronią. - Coś nie tak ?
Oparłem się o kij czekając aż coś powie. Mogła czuć się nie zręcznie ale to chyba nic dziwnego, Nocny łowca pokryty runami i bliznami, normalny widok.
- Wiesz ... - spojrzała w ziemię. - zawsze zastanawiałam się gdzie masz swojego parabatai i no...
Parabatai ? No tak, jest to osoba bliższa niż brat. Wybiera się go tylko raz na całe swoje życie i przysięga się mu że będzie go chronić i powierzy mu swoje życie. Gdy oboje narysują sobie rune parabatai, zaczynają nawet czuć emocje drugiej osoby. Tak było też w moim przypadku ...do czasu. Jak w transie zacisnąłem dłoń na klatce piersiowej w miejscu serca. Wszystkie runy były czarne lecz ta na sercu była wyblakła... przestała działać.
- Nie przejmuj się... nic się nie stało.
- A ...ale ... jak to się stało? - podeszła do mnie powoli po czym położyła dłoń na mojej ręce. Patrzyła na mnie smutno. Zapomniałem że stała się łowczynią dość niedawno i nie ma swojego parabatai.
- Zabił go demon a ja nie byłem w stanie mu pomóc. - przełknołem głośno ślinę przypominając sobie tamto wydarzenie. Ból... okropny ból w miejscu runy. Jak by sam miecz anioła palił mnie ogniem twierdząc że nie jestem godzien nosić tego znaku. - Nie życzę takiego cierpienia żadnemu łowcy.
- Ekhem ... - Dziewczyna odskoczyła odemnie wystraszona. Mój wzrok spotkał się z wzrokiem Jacka. Nie wyglądał ani trochę na zadowolonego. - Jeśli skończyłeś się nad sobą użalać to może w końcu powalczymy?
Prychnołem delikatnie się uśmiechając. Ten to zawsze wiedział co ma powiedzieć. Przeniosłem się tu cztery lata temu odrazu po stracie parabatai. Rodzina Lightwood przyjęła mnie jak swojego syna, choć wogóle mnie nie znali. Z Jackiem odrazu się zaprzyjaźniłem a po czasie okazało się że jesteśmy także swoimi rywalami. Był prawie tak samo dobry jak ja, oboje mieliśmy talent do walki, wytrwałość i instynkt. No właśnie prawie ...
Zatrzymałem kij przed twarzą Jacka. Wcześniej podciołem go i pozbawiłem broni a teraz bezbronny leżał u moich stóp. Oboje byliśmy wyczerpani walką, a z naszych ciał lał się pot. Nawet dla takich jak my, trzy pełne sparingi to dość duży wysiłek.
- Trzy do zera. Nadal chcesz walczyć? - cofnołem kij i podałem mu rękę. Bez gadania ją przyjął i wstał.
- Jesteś straszny. Lightwoodowie nie żartował gdy mówili że masz talent...
Nie dokończył gdyż drzwi sali otworzyły się z głośnym skrzypnięciem a w nich stanęła Isabel. Była to młodsza siostra Aleca, który był parabataiem Jacka. Miała na sobie krótką i obcisłą sukienkę podkreślającą jej kształty a czarne włosy opadały na lewe ramię.
- Skonczyliscie ? To świetnie bo chyba wypadło wam z głowy że mieliśmy iść do Pandemonium. - skrzyżowała ręce na piersi udając obrażoną. Była świetna aktorką, gdybyśmy jej nie znali na pewno myślelibyśmy że naprawdę ma na nas focha.
- Isabel jest dopiero .. - spojrzałem na zegarek wiszący nad drzwiami ale kompletnie mnie zatkało. Było już po siedemnastej. Niby trening zaczeliśmy dość późno przez wczorajszy wieczorny patrol, ale nie sądziłem że siedzimy tu już ponad cztery godziny.
- Hm ? Coś mówiłeś Hide ?
- Już nie ważne... - podszedłem do stojaka na broń odkładając kij. Wziąłem koszulkę z ziemi zarzucając ją sobie na ramię.
Pandemonium ... nocny klub dla przyziemnych i podziemnych. I jak sama nazwa wskazuje często przebywają tam demony szukające potencjalnych ofiar. No zapowiada się niezła zabawa.
*przyziemni- to po prostu ludzie
*podziemni- istoty żyjące obok świata ludzi jak wampiry, feary, czarownicy itp.
Pierwszy rozdział już za nami. Jak zawsze na początku taki sobie ale później się rozkręci. :)
Zapraszam do komentowania i oceniania xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro