Mia: rezerwat uratowany!
Po powrocie do domu długo świętowaliśmy zwycięstwo Shadowa. Chociaż większość znajomych przypisywała całą zasługę mi, ja uważałam, że większy wkład w tą gonitwę, włożył Shadow.
-To wasze wspólne zwycięstwo. Honor należy się tak samo tobie, jak i naszemu mustangowi.-stwierdził Pan Stanley.
Z tym stwierdzeniem musiałam się zgodzić.
Następnego dnia, odpowiednią sumę pieniędzy z wygranej, przelałam na konto właścicieli rezerwatu. Tego samego dnia wieczorem, odwiedzili naszą stajnię i koniecznie chcieli poznać Shadowa. Zaprowadziłam ich do stajni i przedstawiłam gniadego.
-Piękny koń, nie ma co. Gdzie go Pani wystawia następnym razem?-zapytał właściciel.
-Nigdzie. Należy do stada w rezerwacie, tam też niedługo go wypuszczę.
Koń zarżał na moje słowa.
-Chyba tęskni za swoją rodziną.-stwierdziła jego żona, głaszcząc konia.
-Na pewno. Spędził tam większość swojego życia.
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Kończyłam właśnie porządkować wybiegi, gdy zadzwonił mój telefon. Był to właściciel rezerwatu.
-Tak?-odebrałam.
-Pani Mio, mogłaby Pani przyjechać do biura? Mam dla Pani bardzo ważną sprawę. Wolałbym porozmawiać osobiście.
-Dobrze. Niedługo będę.-rozłączyłam się.
Poszłam się przebrać, po czym zawołałam Shadowa z wybiegu, podpięłam tylko linkę do jantara i nie siodłając ogiera, weszłam na jego grzbiet. Po chwili pędziliśmy w stronę zarządu dzikich terenów.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, przywiązałam konia do ławki i weszłam do biura.
-Dzień dobry. Chciał mnie Pan widzieć. W czym problem?
-Witam. Proszę usiąść. Przejdę od razu do rzeczy. Otóż, mężczyzna, który chciał wykupić ziemię pod budowę hipermarketu, przedstawił nam nową ofertę. Proszę posłuchać...
Okazało się, że osoby, które były za budową sklepu, są niezadowolone. Wspomniany mężczyzna zaproponował budowę mniejszego obiektu, a co za tym idzie, wykupienie mniejszych terenów parku. Dodatkowo obiecał, że żadne zwierzę przy tym nie ucierpi, ani w czasie budowy, ani podczas użytkowania sklepu. Dodał jeszcze, że wesprze kampanię na rzecz ochrony przyrody i jego sklep będzie prowadzony ekologicznie.
-Co Pani na to? Wydaje mi się, że to uczciwa oferta. Chciałbym poznać Pani zdanie na ten temat.
-Muszę to przemyśleć. Do kiedy ma Pan czas na odpowiedź?
-Dwa tygodnie od dziś.
-Rozumiem. W takim razie niedługo dam swoją odpowiedź.
Choć na dzień dzisiejszy, jestem skłonna uznać, iż będzie ona twierdząca.
-Cieszy mnie to i jeszcze raz serdecznie Pani dziękuję.
Chwilę potem galopowałam w stronę stadniny, rozmyślając o przebytej niedawno rozmowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro