Mia: Cwałem przez życie
Pierwszy dzień na "nowej" stadninie, postanowiliśmy przeznaczyć na zapoznanie się z nową gospodarką. Shadowa najpierw zaprowadziłam do stajni, po czym poszedł na wybieg. Trochę się martwiłam, bo był tu, również na treningu, Boss, z którym Shadow się nie lubił. Jednak na szczęście, nic sobie nie zrobili. Następnego dnia, wcześnie rano udaliśmy się na tor. Właściciel stadniny, który był przyjacielem Stanleya, postanowił, że od razu przyzwyczaimy konia do startu z bramki. Nigdy nie jeździłam w takim siodle, więc przy rozgrzewce trochę się stresowałam. Udzieliło się to również Shadowowi. Kłus i galop zupełnie mu się nie podobał, zwierzę było bardzo spięte.
-Mia, wszystko w porządku?-krzyknął Matt, który obserwował nasze poczynania z właścicielem. -Jest ok!-odkrzyknęłam.
Postanowiłam się odprężyć najbardziej jak mogłam. W końcu się udało.
-Wystarczy. Proszę wprowadzić konia do bramki.-zadecydował mój trener.
Tak też zrobiłam. Stał przy niej Matt. Złapał Shadowa za uzdę, ponieważ koń zaczął się trochę szarpać, ale w końcu znaleźliśmy się w środku. Starałam się opanować emocje i skupić na biegu i utrzymaniu w siodle. Gdy drzwi się nagle otworzyły, koń się spłoszył i stanął dęba. Nie byłam na to przygotowana, więc po chwili leżałam jak długa za jego tylnymi kopytami.
-Mia!!!-Matt zaraz do mnie pobiegł-Nic Ci nie jest?-zapytał, odprowadzając ogiera na bezpieczną odległość.
-Nie...Po prostu nie spodziewałam się tego.
-Czy jest Pani w stanie wsiąść z powrotem?-zapytał drugi mężczyzna.
-Myślę, że tak.-powiedziałam. Chłopaki jeszcze dokładnie mnie obejrzeli, nie stwierdzili żadnych uszczerbków na zdrowiu, po czym Matt pomógł mi dosiąść Shadowa.
Za drugim razem poszło o wiele lepiej. Po otwarciu bramki, koń w pełnym cwale wypadł na tor.
-Rzeczywiście. Stanley mówił, że ten koń bardzo szybko biega. Jednak nie spodziewałem się, że aż tak.-trener zwrócił się do stojącego obok Matta.
-Nie znam się na tym za bardzo.-odparł tamten-Dodam tylko, że koń jest po kontuzji nogi.
-Zupełnie tego nie widać.
Tego dnia, nie mierzyliśmy czasu. Po pierwszym okrążeniu, podjechałam do ogrodzenia.
-Staraj się wstrzymać go teraz do połowy toru, a potem popuść wodze, ale nie daj mu wolnej woli.-poinstruował trener-Może to być trudne, bo to młody koń, nie potrafi jeszcze dobrze reagować na wędzidło i inne pomoce. Rozumiesz?
-Tak.
Po drugim okrążeniu, w którym wykonaliśmy polecenie, wróciłam do mężczyzn i czekałam na komentarz.
-Bardzo dobrze. Wręcz idealnie. Myślę, że nasza współpraca będzie bardzo owocna. Na dziś damy mu spokój. Już idzie kolejny koń na trening.
Spojrzałam w tamtym kierunku. Rzeczywiście, do bramki podjeżdżał już Mark, dżokej z naszej stajni. Dosiadał Bossa.
Trener został, by zobaczyć jak on sobie poradzi, a my z Mattem odprowadziliśmy Shadowa na wybieg.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro