Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.7.࿇

Wszędzie było czuć tylko odór ścieków. Jedynym światłem było ostrze serfackie Sebastiana. Normalnie bym się teleportowała, ale nie mogę, bo przy mnie jest pan i władca Sebastian.

- Mogłeś wziąć moją rzecz i pobiec górą...

- I pozwolić ci uciec? Nie, dzięki.

Wymruczał.

- No przepraszam, że wampiry mnie gonią.

- I słusznie! Gdybyś nie zwiała z Instytutu nie bylibyśmy tu!

- Głupi bałwan! Gdybyś nie wiedział, to twoi znajomi wzięli mnie ze sobą. Sama nie mogę wychodzić, więc wyszłam z nimi.

- Tak, ale to dzięki twojej upartości jesteśmy zamknięci w kanałach bez zasięgu ani kartki, by wysłać ognistą wiadomość. Moglibyśmy się wrócić, ale wtedy nie unikniemy walki, która narusza porozumienia Clave...

- Clave srave, kurwa mać, obchodzi cię tylko Clave i co myślą o tobie, panie wielki władco, a ja jestem ścigana. Wiedzieliśmy, że jestem ścigana. Ale nie zrobiłam tego celowo.

Uderzyłam go w klatkę tak, że aż się cofnął. Ruszyłam dalej. 

- Nie planowałam tego...

- Gdzie więc uciekłaś i im?

- Do toalety. Zatrzymał mnie odór wampirów, jeśli nie był ich cały klan, to cud.

- Wiedziałaś, że może coś takiego się stać.

- Jesteś dupkiem, Sebastianie.

- Mów mi mr. Morgenstern.

- Oh, fantastycznie.

Uderzyłam go w twarz z taką siłą, że chłopak się obrócił.

- Co ty...

Jego miecz upadł na podłogę i zgasł. Chwilę później zobaczyłam przyćmiony błysk jego oczu. Dostałam w brzuch... no i się zaczęło. Zaczęliśmy się okładać, a najgorsze jest to, że jedyne światło bijące od miecza... przepadło w ściekach. Po dobrych pięciu minutach Sebastian miał zakrwawioną twarz z własnej krwi, ponieważ chyba złamałam mu nos, a ja miałam poharatane ręce. Ale nie ciało wyglądało źle. Nasze koszulki były w strzępach, a jedyne co uszło cało to moje szpilki i jego kurtka, mimo obliczenia, były całe, a nie jak popsuta sukienka czy spodnie bez nogawki.

- Co my wyprawiamy... zamiast szukać wyjścia, obijamy się nawzajem z powodu tego, że stado wampirów chciało nas złapać...

- Ciebie złapać.

Westchnęłam. Zaczęłam szukać mojej Stelli. Wsadziłam ją gdzieś w stanik... Eureka!

- Nie ważne- wymruczałam i zaświeciłam Stellą, po czym nastawiłam jego nos, na co jęknął. Narysowałam mu iratze, a następnie sobie.

- Twoje ostrze przepadło, a mogliśmy użyć wzroku. Masz taką runę czy mam ci ją narysować?

- Runę wzroku?

- Tak, jest podstawową. Nieważne, daj dłoń.

Ten ostrożnie dał brudną i zakrwawioną, ale gładką dłoń, a ja narysowałam mu runę widzenia.

- Jest tylko tymczasowa, a teraz musisz mi pomóc...

Ściągnęłam bluzkę, a ten wytrzeszczył oczy.

- Co ty...

- Wyciągnęłam swoją Stellę i jak zobaczysz taką runę jak na twojej ręce, przejedź po moje Stella.

- Wiem, jak włączyć runy, ale jak mam zobaczyć twoją, skoro jej tu nie ma?

- No to patrz.

Wymruczałam i przyłożyłam koniec Stelli do mojego znamienia. Runy zaczęły świecić na srebrno, a ja się odwróciłam plecami.

- Nie możemy użyć ciebie, jako prywatnego księżyca?

- Sugerujesz, że jestem gruba czy zajebiście świecę?

- To drugie. Okej, widzę runę.

Poczułam chłodne dłonie na swoim ciele i jak przejeżdża Stellą po runie. Mój wzrok się rozjaśnił, a ja ubrałam koszulkę i związałam włosy Stellą.

- Dlaczego nie oświetlisz nam drogi?

- Bo musiałabym iść bez koszulki, a jest chłodno.

- Przecież nawet przez spódnicę było widać niektóre runy.

- Sebastian, to kosztuje wysiłek i ochładza mnie, a już mi jest zimno. Wolę użyć runy, niż mam paść po 30 minutach.

- Oh, no dobra, więc w którą stronę?

- Już raz tędy uciekałam. Skręcamy.

Wymruczałam i pociągnęłam go za sobą.

- Luna, zwolnij! Mocno się poharataliśmy, straciłaś sporo krwi.

- Nic mi nie będzie...

- Nie ważne, stój.

Powiedział i złapał mocno mój nadgarstek. Czekałam na dalszy ruch, a ten ściągnął kurtkę i założył mi, po czym zapiął po szyję. Czułam chłód, ale przy nim było... jakoś lepiej.

- Dziękuję...

- Nie musisz. Jak daleko jesteśmy, od jakiegokolwiek wyjścia?

- 30 minut drogi.

Powiedziałam cicho, a on powoli ruszył. Zwolniliśmy tępo. Miał rację, byłam trochę zmęczona. Szedł moim śladem, a ja wtuliłam się w jego kurtkę. Przyjemnie pachniała miętą, czekoladą, aloesem, kawą i wodą, o ile woda ma zapach. O tak, uwielbiam tę mieszankę...

W końcu znaleźliśmy się pod otworem, jednak on o tym nie wiedział. Wzięłam jego srebrną, zdobioną Stellę i narysowałam runę.

- Więc to już?

- Na to wygląda.

Ściągnęłam szpilki i weszłam na drabinkę. Poluzowałam śrubę i odrzuciłam kratę, po czym wyszłam z kanałów odrzucając szpilki. Położyłam się na trawie i jęknęłam.

- Wszystko ok?- spytał Sebastian, który stanął tuż nade mną. Wyciągnęłam dłoń, a on ją chwycił i pomógł mi wstać. Wzięłam moje szpilki.

Uniosłam rękę w górę i poczułam, że mi słabo. Wyciągałam Stellę i przejechałam po runie wytrzymałości.

- W jednym każdy ma rację. Ciebie by sam diabeł nie upilnował.

- I nie upilnuje- wymruczałam i ruszyłam do Instytutu.

Sebastian pov

Wylądowaliśmy przed Instytutem, gdzie czekała Izzy.

- Co. Wam. Się. Stało.

- Kłótnia...

- Ucieczka...

- Ścieki...

Wymienialiśmy nawzajem, a Izz złapała się za głowę.

- Sebastian, wyglądasz gorzej niż po walce ze stadem demonów 3 klasy!

- Też byś tak wyglądała, gdybyś się z nią biła!

Zaśmiała się cicho i otuliła szczelniej kurtką.

- Okej chodźcie, trzeba was... umyć, a jako że nie możecie zwracać uwagi na siebie o tej godzinie, to nie wiem jak, ale macie się umyć w tym samym czasie.

- No i co? Są te firany czy jak to się to nazywa.

- Parawany Sebastian...

- Nie ważne. Są? Są. Przeżyjemy. Chodź blondi.

Ruszyła za mną, a Izzy kryła nas. Wyglądaliśmy okropnie. Potargane włosy i ubrania, cali brudni w krwi i Bóg wie czym. Zobaczyłem Aleka.

- Na anioła, gdzie wyście się błąkali?

- W kanałach. Długa historia, opowiem jutro.

Wymruczała spokojnie Luna i wtulając się w moje ramię, ruszyła dalej. Nie wiedząc czemu poczułem ciepło w sercu, jak nigdy, kiedy się tak wtuliła.  Uśmiechnąłem się mimowolnie i wszedłem do łazienki na końcu korytarza. Nie chciałem, by mnie puszczała, jednak głupio było mi zapytać o to czy możemy zostać tak jeszcze chwilę. 

Odsunęła się i rozłożyła parawany.

- Wypiorę ci ją...- powiedziała, gdy spojrzała na rękaw.

- Nie trzeba. Izzy ma specjalną maszynę, ona zajmuje się takimi rzeczami.

- Izzy czasem też chce odpocząć, a teraz macie dodatkowe ręce. Skoro i tak nic nie robię, to pomogę chociaż tak, nie chce być balastem.

- Jak chcesz- odparłem. Przesadnie miłym też nie powinienem być.

Jest moją misją, zanim zostanę właścicielem Instytutu. Nigdy więcej nikogo nie zawiodę moimi "widzimisię".

Westchnąłem i przeszedłem na drugą część.

~ A może by tak...

~ Nie.

Luna pov

Umyłam się w wannie  i ubrałam w podobny zestaw do wczorajszego. Czekałam na Sebastiana, który najwidoczniej przeciągał to wszytko.

- Sebastian! Rusz się, zmęczona jestem.

Parawan się odsłonił, a przede mną stanął chłopak w samych bokserkach.

- Już mi się ubrać nie można?- wyszczerzył się i zaczesał mokre włosy w tył. Jeśli to ma mnie zmylić, to mu nie wyjdzie.

Popchnęłam go na ścianę i docisnęłam kolanem, uśmiechając się.

- Można, ale robisz to jak żółw w miodzie. Nie pytaj, skąd wiem jak to wygląda.

Przejechałam dłonią od obojczyka do gumki od bokserek. Nie tylko on poczuł ciepło. Gdyby nie to, że kontrolę mam w małym palcu, drżałabym tam czując jego chłodną, wilgotną i twardą powierzchnię skóry. Zaczął się robić ciepły, a jego wzrok zaszedł lekko mgłą. Rzuciłam w niego koszulkę śmiejąc się.

- Dawaj dawaj, idziemy spać.

Powiedziałam i sprawdziłam czy w biustonoszu mam tę kartkę. Mokre włosy zawinęłam Stellą i stanęłam przy drzwiach.Chłopak ubrał na siebie koszulkę i spodenki, mamrocząc coś, a chwilę później wyszedł przez drzwi, ignorując mnie.

Podobało mi się, że tak działam na niego. Coś mnie do niego ciągnęło. Choć nie powinnam, pragnęłam tego.

Uśmiechnęłam się w duszy i wyszłam przed niego skręcając do mojego pokoju. Czułam jego wzrok na sobie, yeah. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku patrząc w sufit. Mam całą noc na przetrawienie tego, co się stało. A od rana pokaże, że jestem przydatna.

O piątej znów poszłam wypić kawę, chwilę później przyszedł Sebastian ze swoim typowym, lodowatym wyrazem twarzy. Jestem tu praktycznie tydzień, a jego twarz się nie zmienia. Typowy Łowca.

Wzięłam ten sam kubek i nalałam do niego kawy.

- Dzień dobry- wymruczał i stanął za mną.

- Był dobry, do póki nie przyszedłeś.

- No wiesz? Staram się być miły. Utrudniasz.

- Cóz poradzić, taka moja natura.

Wzięłam kawę i ostrożnie wyminęłam chłopaka, który wyciagnął tace z rogalami i złapał się za kanapki. Chwyciłam za rogalika i zamoczyłam w kawie.

- Hej, to moje!

- Nieee, robisz sobie kanapki, a jako że robisz trening, nie możesz zjeść za dużo, bo zrobi ci się niedobrze, więc musisz z tego wybrać rogale albo kanapki, a skoro robisz kanapki, rogale są już moje.

- No proszę, w jakiej dziedzinie jeszcze się popiszesz?

- Każdej. Niestety ja, swój czas dzieciństwa zamiast bawić się lalkami i mieć pryzmat dzieciństwa albo tylko uczyć się run, czytałam księgi o wszystkim i trenowałam po kolei każdy możliwy rodzaj walk.

- Miałaś chyba trudne dzieciństwo...

- Miałam, ale dzięki temu przez te lata żaden Łowca i Podziemny nie mógł mnie złapać.

Powiedziałam biorąc gryza. Chłopak usiadł na przeciw z kawą i kanapkami, po czym spojrzał w moje oczy.

- Opowiesz mi, jak wyglądały twoje treningi?

Spytał gryząc kanapkę... wtedy jego ogórek zamierzał spaść. Wyciągnęłam rękę i złapałam go w palce, po czym patrząc w jego oczy, przysunęłam do jego ust.

- Nie po....

Przerwał mi wypowiedź biorąc w swoje usta ogórek wraz z moim kciukiem i palcem wskazującym. Poczułam jak ręce mnie pieką, a policzki pokrywają się czerwienią.

- Co tu się dzieje!?

Obydwoje spojrzeliśmy na drzwi, a Sebastian nadal ssał moje palce. Zobaczyłam Aleka, który był zły, ale to mogłam zobaczyć tylko ja. Miał dziwną aurę. Sebastian wypuścił z ust moje palce zabierając ogórka, a ja automatycznie nie wiedząc czemu oblizałam palce z jego śliny... o rany co ja robię. Wytarłam rękę, a Alek wyszedł. Fuck.

Wybiegłam za nim... ale to na nic. Był już przy wyjściu i biegł dalej. No kurwa mać, czy on... o nie.

Byliśmy w parku. Alek siedział na ławce skubiąc trawę. Stanęłam obok.

- Alek...

- Co chcesz?

- Powiesz mi sam co się stało czy mam uświadomić ci co się stało?

- Co się niby stało, nic się nie stało...

- Podoba ci się Sebastian, prawda?

Jego aura zrobiła się różowawa.

- Mam rację, prawda?

Podniósł głowę i wstał, po czym złapał mój podbródek.

- To tobie podoba się Sebastian.

- Oh no błagam, co za tekst z podstawówki. Alku Lightwoodzie, przyznaj się sam, bo inaczej użyję runy.

- Dobra, wygrałaś. Podoba mi się mój przyjaciel, zajebiście?

Uśmiechnęłam się i go przytuliłam.

- Alek głupku, nie lubię Sebastiana i w sumie mogłam się domyśleć, czemu wyglądasz jakbyś miał eksplodować przy Sebastianie. Nie powiem mu o niczym, bo wiem, że debilni Łowcy mają zasadę, że wszytko ma być hetero. Osobiście zmieniłabym kilka zasad.

Ten spojrzał na mnie wielkimi oczyma.

- Jakim cudem to widzisz?

- Alek, ja widzę, wiem, czuję więcej niż ty. Kiedyś ci wyjaśnię... swoją drogą wiem, że bycie gejem jest zabranianie wśród Łowców, a Sebastian nie wygląda na bi, albo homo... ale można by spróbowa..

- Nie.

- Alek czekaj... chodzi mi o to, że mógłbyś spróbować być szczęśliwy. Co z tego, że to pogwałcenie zasad. Gdybym była tobą i kochała kogoś z wzajemnością, przewróciłabym piekło, a demona związała z aniołem, by być z tą osobą.

- Tak, prowokuj mnie bardziej.

- O to chodzi! Alek, masz być całe życie nieszczęśliwy z powodu zasad? Osobiście podoba mi się nawet twoja siostra wizu...- widząc jego minę zaśmiałam się- mogłam tego nie mówić. Chodzi mi o to, że gdybym kochała twoja siostrę jako... partnerkę, miałabym wyjebane w Clave.

- Ale Sebastian nie ma, no i ja też. Poza tym jest dla mnie jak brat, a tym wyznaniem mógłbym zmarnować wszytko

Pochylił głowę.

- Alek, nie mówię, że masz mówić Sebastianowi... mówię, że powinieneś kogoś poznać, a nie ograniczać się do niedostępnej miłości!

Wtedy wpadłam na pewien plan... ale moje rozmyślanie przerwało stworzenie zła...

- Czy... to... kkakakkaczka!????!- zobaczyłam za Alekiem gdakające stworzenie i wskoczyłam gwałtownie na jego ramiona.

Zaczął się śmiać.

- Zachowujesz się jak Jace!- spojrzałam na niego, a ten ruszył w przeciwną stronę od kaczki. Co fakt to fakt, ale co miał na myśli, że Jace też się tak zachowuje? Czyżby coś jeszcze wydawało się podobne?

Wyszliśmy z parku, a on mnie odstawił.

- A wiesz ty co? Muszę cię komuś przedstawić, to pomoże. Nam wszystkim, aaaa poza tym jesteś mi od teraz winny wielką przysługę. Iidziemy, Lightwood.

- Nie mogę...

- Wyszłam na dwór z Łowcą, więc nie pogwałciłam przepisów. Oj, chodź!

Magnus Bane

Martwiłem się o mojego biszkopcika, jednak wiedziałem, że z Łowcami jest bezpieczna. Musi być. Wtedy usłyszałem pukanie. Od razu poczułem jej woń. Nie była sama... zapach lasu i orzechów włoskich z karmelem dotarł do moich nozdrzy, poczułem zawirowanie.

- Magnus, otwórz!

- Więc przyszliśmy do czarownika?- usłyszałem męski, miękki głos podchodząc do drzwi.

- Nieee do człowieka, który mnie wychował. Magnusie Bane, jesli nie...

- ...otworze drzwi zastosujesz siły?

Spytałem otwierając drzwi, a wtedy woń jej towarzysza otuliła mnie jak jakiś koc... no nie może być... już czułem to kiedyś... znaczy zapach. Nie, to przyjemne ciepło. Spojrzałem wyżej i zobaczyłem brąz tęczówki. Poczułem, jak moje serce przyspiesza... Luna spojrzała na mnie, jakby właśnie tego efektu pragnęła.

- Ouohhh fuck yeah!- krzyknęła, a ja wpatrywałem się w błyszczące oczy chłopaka, które na moment stały się złote. Czułem jak moje same zmieniają się w kocie, więc odwróciłem wzrok przenosząc go na "córkę".

- Luno Bane, co ty tu do diaska robisz i czemu nie ma z tobą więcej niż jednego Łowcy? Wiesz doskonale, że może...

- Alek strzela z łuku i ma serfackie ostrza, poza tym jest dobrze wyszkolony, a w razie czego, ja też jestem do czegoś. Wyluzuj Bane.

Od słowa Alek reszta wyrazów była przyćmiona, więc ma na imię Aleksander...

- Magnus Bane, a ty młodzieńcze?

Spojrzałem na niego z uśmiechem.

- Aleksander Gideon Lightwood, jednak wolę Alek.

Mówił jak w hipnozie... nic bardziej mylnego... zwyczajnie poczuł coś, co nie powinno się zdarzyć...

- Okej, więc kto chce drinka?

Spytała Luna za ladą... z tego wszystkiego nie zauważyłem, że tam jest. Wtedy zobaczyłem siebie w odbiciu... miałem za mało brokatu!

Luna pov

Nie wiedziałam, że to się stanie przy Aleku. Ale i tak byłam zadowolona. Magnus pił drinka rozmawiając z Alekiem. Widziałam uśmiech Aleka oraz kocie oczy Magnusa... nie chował ich przy mnie, bo i tak je widziałam, jednak że przy Aleku je miał... Uroczo. Zamiast królową piekła, może powinnam zostać swatką?

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro