Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.6.࿇

Patrzyłam ukradkiem na Sebastiana. Jego oczy są kryształowo niebieskie, ale ich odcień nie przypomina mi żadnej znanej odmiany tego koloru. Pomieszany jakby z odcieniem nieba przed burzą i tym drugim kolorem, przypominającym szafirowy błękit. Jego oczy były fascynujące, nie zwykłe, a kolor był mocno intensywny, naturalnie nikt nie ma takich oczu...

Rysy jego twarzy były delikatne, ale przez to wygląda dużo doroślej i chłodniej niż powinien wyglądać 19 latek. Swoją drogą, jego twarz przypomina mi kogoś znanego, ale nie wiem kogo konkretnie. Ma zajebiste białe włosy... i rosną mu tak naturalnie. To dziwne, ale może to efekt mutacji, przecież niektóre dzieci już się z takimi rodzą.

- Zrób zdjęcie, będzie na dłużej.

Obrócił się bardziej w moją stronę i wypił łyk kawy.

Usłyszałam brzdęk kolczyka w wardze, a chwilę potem, jak ten z języka ociera się o szkło. Rankiem takie dźwięki są koszmarne, a po południu stwierdziłabym, że są sexy. Rany, co ze mną nie tak?

- Może zrobię zdjęcie... póki wyglądasz jak człowiek. Wiesz, twoja uroda przeminie, a moja? Nie koniecznie, w końcu sam stwierdzasz, że wyglądam o wiele młodziej niż mam lat.

Zarzuciłam kosmykiem włosów i się zaśmiałam, ten zamilkł. Fakt, nasze kłótnie to wymienianie zdań, a gdy się odechciewa kończymy to... przeważnie trwa dwa zdania, bo... jesteśmy zbyt leniwi na krzyczenie na siebie. Poza tym, gdybyśmy mieli zaprowadzić wojnę, mogłaby trwać wiekami... ale żadne z nas nie chce chyba zwracać na siebie uwagi... oprócz głupich ruchów, jak dzisiaj, przepychanie się w kuchni, przez co wysypaliśmy kawę.

Wzięłam ze stołu kubek ze złotym serduszkiem i napiłam się kawy... ten kubek jest dziwny, ale wśród innych się wyróżniał i spodobał mi się.  Ale ja lubię dziwne rzeczy... oprócz samej siebie.

Pomieszałam łyżeczką tak, by orzechy się wymieszały. Wypiłam kawę i poszłam do pokoju.

Sebastian pov

Starałem się nie myśleć. Ale gdy usłyszałem, że się rusza chciałem sprawdzić, gdzie zmierza. Ubrałem się i wyszedłem za nią... nie uciekała, poszła do kuchni. Czyżby wiedziała, że opór jest daremny?

Obserwowałem jak się obraca po kuchni, a pojedynczy kosmyk wysuwa się z koka. Pachnie karmelową kawą, melonami i granatami. No i jeszcze czymś, czego nie umiem nazwać. Przypomina to zapach ognia, o ile taki istnieje. Od wczoraj jedyne, co mam ochotę zrobić, to zatopić głowę w jej włosach, leżeć z nią i wdychać zapach... Rany, co się z tobą dzieje, Sebastian!

Odstawiłem kubek i poszedłem do siłowni oczyścić myśli...

Po treningu jak zawsze zamknąłem się w moim pokoju, by medytować... to jedyne miejsce, gdzie nikt, oprócz mnie, nie ma wstępu. Nawet Alek i Jace nie mogą tu wejść, to moja prywatność... Jak moje serce, zamknięte dla wszystkich, oprócz mnie.

Luna pov

Pisałam coś w moim zeszycie. Ozdabiałam go drobnymi znaczkami. Usłyszałam pod wieczór, że Sebastian jak się nie ruszał, tak teraz wyszedł z pokoju... wczoraj tak nie było...

Wyszłam za nim z pokoju i niektóre moje runy zaświeciły, dzięki czemu stałam się cicha i niewidzialna. Stanął przed drzwiami Maryse... kilka razy widziałam matkę Izzy, ale ani razu nie rozmawiałam.

Wytężyłam słuch.

- Sebastianie, jako że jesteś tu najstarszy i cenie cię jak własnego syna, powierzam ci to niezwykłe zadanie... to ty w przyszłości będziesz mieć pod władzą Instytut.

- Dlaczego nie oddamy jej Clave?

- Clave czeka, aż coś zrobi, by mieć pretekst, ale nie możemy dopuścić, by kontaktowała się z ojcem, więc musisz jej pilnować...

- Przecież mówiłaś, że nie jest więźniem...

- I ona ma w to wierzyć, nie może nam uciec. Będziesz czymś na miarę ochrony..

- Niańki, będę niańką ... nie chcę być niańką...

Zaczęłam się odsuwać i pobiegłam po pracowni...

- Izzy....... chodź do "Pandemonium"- uderzyłam rękami obok niej, a ta podskoczyła.

- Ale...

- Chcę potańczyć. Sama nie mogę iść, więc chodź ze mną.

- Ja też idee- zobaczyłam w rogu Jace'a, który się nie odzywał aż do teraz...

- Zgadzacie się?

- Lubię mieszać...

- Ja jej zawsze pomagam...

- Lubię wkurzać Aleka i Sebastiana...

- Będziesz bliżej mnie...

- Zaopiekujemy się tobą, co może się stać?

Kończyli po sobie zdania, a ja się uśmiechałam. To było proste... a tak się przejmowałam... wystarczyło się wkurwić i iść do Izz.

Wbiegłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wiedziałam, co chcę ubrać. To proste. Każdy czarownik ceni sobie dobry styl. Ubrałam więc białą koszulę i dżinsy... no i szpilki.

-  Wyglądasz, jakbyś do biura szła, na pewno chcesz to ubrać?

- Tak chcę... przecież wyglądam ładnie... i jest mi wygodnie...

- Ubierz chociaż krótkie spodenki, o albo czekaj!

Wybiegła, a chwilę później wróciła z dopasowaną spódnicą, która będzie opinać mój tyłek ... rany.

- Ubierz to, nie idziemy do biura albo Clave...

Przebrałam się...

- Wyglądam jak sekretarka....

- Diabła!  Oh yeahhh, jeszcze to.

Założyła na moją twarz okulary, a włosy spięła w koka.

- Nie no błagam, czemu...

- Wyglądasz sexownie, chyba zmienię orientację ... ciekawe, co powie Jace...

- Yyyy no wiesz bejb, ja nie chcę tak wyglądać...-zarumieniłam się na wspomnienie z oranżerii.

Uśmiechnęła się. Ma rację, wyglądałam jeszcze lepiej... ale chyba wolałam tamten strój...

- Musimy wyjść oknem, Jace dał mi pretekst, że idziemy na patrol, ale ciebie nie wolno wypuszczać nocą.

Jęknęłam w duszy.

- Weź moje szpilki...- podałam jej obuwie i sama wyjrzałam przez okno. Trochę wysoko, ale są na to sztuczki.

Niektóre runy zaświeciły i stałam się niewyczuwalna, czyli zwyczajnie byłam w dziwnej bańce która zatrzymuje ciepło... to wystarczy, by Łowcy nie ogarnęli.

Wyszłam oknem i zaczepiłam rękoma o cegły czy co to było.

- Skocz, złapię cię.

- Nie, wolę sama.

- Oh, no dawaj...

- Okej, łap!- krzyknęłam i skoczyłam. Ten z uśmiechem złapał mnie.

Jego miodowe oczy odbijały blask księżyca. Czułam coś w jego stronę... ale to nie tylko nic związanego z byciem razem... to nie chłopak dla mnie.  Znaczy cudny jest, ale... chciałabym bardziej by był takim moim starszym bratem... nigdy czegoś takiego nie czułam... czuję więź  krwi.

Zeszłam z niego, a chwilę później zobaczyłam Izz ze szpilkami. Ubrałam moje butki i ruszyliśmy.

- Są tu zawsze tłumy...

Wymruczała Izz, kiedy już byliśmy w środku. Poprawiłam Stellę we włosach i ruszyłam.
Izzy szła za mną. Po godzinie siedzenia z Jace'm i 3 drinkach opuściła mnie nadzieja. Może wcale nie zdobędę kielicha? Chcę tylko pokazać, że nie sprawiam problemów...

- Jace, chodź zatańczymy.

- Ktoś musi jej pilnować.

- Jace, przecież nie ucieknie, chodź...

- Nie...

- Zostanę, obiecuję Jace. Nic mi nie będzie.

- Nie uf..

- A ja jej ufam. Nie jest taka, za jaką ją mamy, Jace...

- Jej ojciec zabił moich rodziców...

- Jace- złapałam go za dłoń- jeśli chcesz... to opowiem ci jakie miał w tym działanie, też go nienawidzę. Obiecuję tu zostać, idź zatańczyć i wyluzuj...

Powiedziałam tak, by tylko on mnie słyszał. Opuścił głowę, a chwilę później podniósł się.

- Okej sekretarko diabła, ale jutro porozmawiamy sobie o tym- mrugnął i poszedł z Izz.

Rozglądałam się szukając kogoś... ale nie było żadnej informacji, niczego... yhh.

- Luna Bane? Wybacz, że czekałaś, ale twoi znajomi nie chcieli odejść, a ty sama wyglądasz inaczej.

Usłyszałam kobiecy głos.

- Mój pan chce się z tobą widzieć.

Pociągnęła mnie za rękę, a ja zerkając na Izz jęknęłam. Oby nie ogarnęli przed powrotem...

Chwilę później znalazłam się w salce, gdzie Magnus czasem rozmawiał z poważnymi gośćmi...

- Witaj Luno...

W pokoju panował półmrok, ale idealnie widziałam twarz. Miał zielone oczy i długie brąz włosy, to nie był czarownik, to był...

- Faerie... miałam się spotkać z czarownikiem.

- A czy wtedy przyszłabyś? Nie sądzę. Nikt nie przepada za nami, jak i za tobą. Nie obawiaj się, wiem, gdzie może być kielich, a ja z chęcią odkupię swoje grzechy.

Uśmiechnął się do mnie.

- Czemu mam ci wierzyć?

- Nie mogę kłamać.

- Ale za to sprytnie unikać prawdy, już tak.

- Nie mnie oskarżaj, trzeba zadać odpowiednie pytania.

- Dobrze więc, ja mam je??

- Nie, nie musisz. Znam pewną kobietę, mieszka pod tym adresem.

Podał mi jakąś kartkę. Znałam adres, to sklep muzyczny, w którym bywałam...

- Mieszkała tam kobieta, ma asystentkę ze wzrokiem. Przez większość życia, zanim zamieszkała z moją znajomą, mieszkała z Olimpią i Jocelyn Fairchild.

- Moja przyjaciółka mieszkała z moją ciotką?

- Tak, nie ważne. Pod tym adresem ją znajdziesz, na pewno ci pomoże, ale musisz się pospieszyć. Pamiętasz Valentina?

- Tak, to mój wujek.

- Przyłączył się do twojego ojca i żądał ode mnie informacji.

- Czy ty...

- Musiałem, dlatego chcę byś szybciej odnalazła kielich. Syn Valentina, Joseph, szuka cię. Musisz być ostrożna. Jeszcze jedno...

Powiedział, gdy prawie wychodziłam.

- Są tu wampiry, czekają tylko, aż wyjdziesz z tego pomieszczenia.

Zamarłam.

- Miałem cię przetrzymać tak długo, by zdążyli wejść. Jednak nie zabronili mi ci powiedzieć...

- Ty, to płapka!

- Luno, opanuj się. Musisz się uspokoić i uciekać... jedyne wyjście, to te drzwi, ale nie możesz nimi wyjść...

- Wiem, mam to gdzieś. Znam zejście do kanałów, dam radę...

Nie, nie dam rady.

Sebastian pov

Zacząłem szukać Luny po całym Instytucie. Od kilku godzin nie wyczuwałem jej.

- Widział ktoś Izzy? Jace'a? ALEK!

Ten znikąd pojawił się za stosem papierów.

- Jace i Izzy wyszli na nocny patrol... dzisiaj mają być tam, gdzie "Pandemonium", a co?

- Nie mogę znaleźć Luny...

- A jej pokój?

- Nie, nie ma.

- Więc biegnij!

Jęknąłem i ruszyłem do "Pandemonium". Użyłem portalu, nikt nie potrafi go otwierać... oprócz mnie.

Znalazłem się przed "Pandemonium" i od razu wyczułem wampiry. Wbiegłem do środka i zobaczyłem Jace'a z rękoma na głowie. Coś się stało, a Luna była tego centrum. Stanąłem koło Izzy i Jace'a.

- Gdzie. Ona. Jest?

-Sebastian...- obróciła się Izzy z fałszywym uśmiechem- jaka ona?

- Luna Herondale, gdzie ona jest?

- Nasza diablica... oh, ona?

- Ja mam jej pilnować, a wy ...

- Zgubiliśmy ją... była, a potem zniknęła...

- Jak!?

- Poszliśmy tańczyć...

- Wy ... rany...

Zobaczyłem wampiry, a chwilę później jak Luna wybiega z jakiegoś pokoju. Wszędzie rozpoznam te włosy i figurę... moment, czy ona...

Zrobiło mi się gorąco, ale szybko się opamiętałem i zacząłem biec. Wyszedłem tylnym wyjściem, gdzie Luna się kierowała. Czekałem przy drzwiach, wybiegła, a ja ją złapałem.

- Luna!- krzyknąłem, a ta przestała drżeć i spojrzała w górę ... Bosko wyglądała w tych okularach...

~ Nie myśl o tym...

Złapałem jej ramiona.

- Oni tu idą, musimy uciec...

Luna pov

Spojrzałam w jego kryształowe oczy i złapałam za koszulę.

- Sebastian, musimy uciekać, oni mnie gonią...

Drżałam. Nie chcę, by ta noc się skończyła moim małżeństwem...  Sebastian położył dłoń na moim policzku.

- Dlaczego? Jak chcesz stąd uciec?

Nie odezwałam się, tylko wyrwałam z jego uścisku i podeszłam do okręgu w ulicy... kanały. Narysowałam runę, a Sebastian stanął obok.

- I myślisz, że cię nie złapią?

- Węch i wzrok to ich atut, ale w podziemiach nie czuć nic oprócz kanalizacji... moglibyśmy uciec górą, ale złapali by nas, bo nasze runy działają krócej, więc nie gadaj tylko mi pomóż!

Krzyknęłam i zagarnęłam włosy w tył. Klęknął obok mnie.

- Ja pierdolę- wymruczał i wyrwał kratę. Stanęłam na równe nogi tak jak on, tyle że on już schodził- dlaczego, złapię cię ...

Widziałam tylko jego niebieskie oczy, a następnie stanęłam na drabince i przyciągając kratę zamknęłam nas runą w kanałach. Nie chciałam kolejny raz, by ktoś mnie łapał, ale te ciuchy zmuszają mnie do tego. Skoczyłam i wylądowałam w ramionach Sebastiana.

- Czeka nas długa wędrówka, ale coś czuję, że już tak robiłaś...

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro