࿇.5.࿇
Jace prowadził mnie przez korytarze lepiej lub gorzej oświetlone. Czułam ciepło jego dłoni. Uśmiechnęłam się. Chłopak zasłonił moje oczy miękką chustą.
- Uważaj na stopień mała.
- Nie nazywam się mała, tylko Luna.
- No dobrze- zaśmiał się i usłyszałam jak otwiera jakieś drzwi.
Powoli położył moje dłonie na swoich ramionach i zaczął iść tyłem.
- Teraz schodki.
Wciągnęłam powietrze i poczułam setki zapachów kwiatów oraz czegoś przytłumionego. Zacisnęłam ręce na jego koszulce, a ten podniósł mnie delikatnie i zaczął schodzić po schodach.
- Rany, jaka ty leciutka.
- Masz mięśnie ze stali, nawet nie czujesz ile ważę- zaśmiałam się, a on odstawił mnie na ziemię i ruszył dalej.
- Czuję kwiaty, dużo kwiatów, gdzie jesteśmy?
- Ah wiesz... niespodzianka.
- No ale...
- Jak ci powiem gdzie jesteśmy, to niespodzianka mi się nie uda.
Wymruczał i gdy w końcu stanęliśmy, odwiązał przepaskę z moich oczu. Był blisko, bardzo blisko. Spojrzałam w jego miodowe oczy, a on się uśmiechał.
- No, teraz możesz zobaczyć, gdzie jesteśmy.
Zadowolona zaczęłam się rozglądać. Byliśmy w ogrodzie pod dachem, wszędzie były kwiaty, pnącza, a NAWET kilka drzew. Uśmiechnęłam się, a następnie znów spojrzałam na chłopaka.
- Szkoda, że nie widzisz własnej miny.
- Czemu mnie tu zabrałeś?
- Wiesz... nie miałem pomysłu, ale myślę, że randka w orażerii jest ok.
- Randka?
- No, jeśli jakiemuś chłopakowi podoba się dzie...
- Wiem, co to randka, ale ja z tobą?
- A czemu by nie?
Złapał kosmyk włosów, a ja wzięłam Stellę z kieszeni i związałam część włosów.
- Dlaczego je splątywać? Lepiej wyglądasz w prostych.
- Wygodniej, omm... co będziemy tu robić?
- Chodź- pociągnął mnie na jakieś czarne, metalowe schodki. Weszliśmy prawie na samą górę, gdzie widać było wszytko- teraz będzie najlepsza część.
Przytulił mnie, a ja spojrzałam w dół... Kwiaty zaczęły rozkwitać i świecić... Ich zapach był intensywniejszy. Uśmiechnęłam się.
- To jest kwiat północy. Rozkwita na parę chwil, ale efekt jest niesamowity- wyszeptał i wszytko wielką falą zakwitło...
Spojrzałam na niego, a ten złapał za mój podbródek i przysunął się. Zamrugałam. Wiedziałam, co się stanie. Nie opierałam się, tylko zaplotłam ręce za jego szyją i się uśmiechnęłam. Poczułam jego suche wargi na swoich... zamknęłam oczy i wplątałam ręce w jego włosy... wtedy poczułam coś dziwnego, jakąś niechęć... Odsunęłam się lekko, udając że nie mam oddechu.
- Słabe płuca- zaśmiałam się i poczułam, jak coś na mnie pada. Ten schylił głowę.
- Rany, zapomniałem z epoki północy włącza się podlewanie... popsułem, co?
- Nie nie, ale może chodźmy, póki nie zlało nas.
Zeszłam po schodkach i biegiem poszłam do wyjścia, jednak nie zdążyłam, bo już byliśmy przemoczeni. Zaśmiałam się i przytuliłam go.
- Rany, czemu ja to zrobiłem.
- Ejjjj, było fajnie, nie narzekaj Jace, podobało mi się.
- To chyba, emmm dobrze? Nie wiem, czuje że spaprałem... pokazać ci łazienkę?
- Tak...
Powiedziałam, a drogę przebyliśmy w ciszy... większość osób albo na patrolu, albo śpią, więc nie musiałam narażać się na spojrzenia innych.
Chłopak zaprowadził mnie do łazienki, a ja wcześniej wzięłam to, w czym śpię ... Czyli czarny top i biała, przeźroczysta bluzka do ud. Demony nie muszą się myć... ale ja to robię z nudów, by zachować pozory bycia zwykłą. Wzięłam więc prysznic i ubrałam się w to wszytko, a następnie ruszyłam boso do pokoju. Wtedy zza drzwi naprzeciwko mojego pokoju wyszedł Sebastian i zilustrował mnie wzrokiem. Czułam, jak skanuje każdy centymetr, aż zadrżałam.
- Byłem u Izz. Nie było cię, gdzie byłaś ?
- W oranżerii... z Jace'm.
- Z Jace'm?
- Tak... umm, czemu mnie szukałeś?
- Nie ciebie, tylko Izzy, a że u niej cię nie było, to chciałem się spytać, gdzie zniknęłaś.
Jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Jego niebieskie oczy stały się jaśniejsze, a on sam niemal zapłonął czymś dziwnym. Podszedł do mnie i położył rękę na drzwiach.
- Więc powiedz mi prawdę.
- Możesz spytać Jace'a, byłam z nim, naprawdę...
Powiedziałam. Normalnie pokazałabym mu wspomnienia, ale nie mogę ujawnić się... Moje dłonie zapiekły... Czemu, gdy się zbliża do mnie to pieką mnie dłonie...?
Poczułam chłód bijący od niego, był ukajający.
- Dobrze, więc spytam się go, czy gdzieś z nim byłaś...
- Mogę już wejść do pokoju?
- Tak.
Sebastian pov
Wiedziałem, że była z nim. Jace się pytał, gdzie najlepiej zaimponować dziewczynie, a każda leci na coś takiego. Poza tym, ona intensywnie nim pachniała. Wyszedłem z pokoju, by zwyczajnie ją zobaczyć.
Stała boso w krótkiej koszulce, która prześwitywała czarną bieliznę w koronkę. O tak, fascynujące, nie wiem kim musiałby być facet, żeby nie zwrócić na to uwagi, chyba gejem, chociaż geje zwracają uwagę na styl, więc każdy by się przyjrzał. Biło od niej gorąco. Nie było zwykłe, była piekielnie gorąca pod każdym tego słowa znaczeniem. Zapach granatów i melonów sprawiał, że moje zmysły wariowały. Blond włosy spięła w koka, tak jak wcześniej. Spojrzałem w niebiesko szare oczy z nutą zieleni, nawet bez makijażu wyglądała fascynująco. Jej blada cera nie była podobna do niczego, ale idealnie podkreślała to, jak różowe ma usta... W sumie odcień jej jasnych różowych ust, jest podobny do moich... tylko jej usta nie są skażone kolczykiem. Miałem kolczyk w ustach i języku, w który aktualnie się wpatrywała. Bynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy... ona jest o 20 centymetrów niższa, rany... a nadal patrzyła z wyższością. Gdy się odwróciła by wejść do środka, zobaczyłem na jej kręgosłupie tatuaż... Przedstawiał strzałę... Jaki Łowca robi sobie tatuaż... nie dobra, to mniej dziwne niż to, że jej run nie widać. Zniknęła za drzwiami, a ja cicho zakląłem. Miałem ochotę jeszcze na nią patrzeć.
~ Co ci odbija Sebastian!?
Powiedziałem sam do siebie i wróciłem do pokoju. To tylko blond gówniara... co może zrobić?
Luna pov
Spojrzałam na biurko. I tak nie zasnę przez najbliższy tydzień. Wzięłam jakiś znaleziony zeszyt i długopis. Stellą narysowałam znak na zeszycie, dzięki czemu otworzy się tylko w moich rękach, a jak zapomnę zamknąć, to napisy i tak będą widoczne tylko dla mnie.
- Jak dostać się do "Pandemonium"...- powiedziałam cicho i zaczęłam opisywać to co się tu jak na razie stało.
Moje oczy zaszły na koniec pisania czernią i zobaczyłam ją... dziewczynę w czarnych, kręconych włosach, a za nią stał mój ojciec.
~ Luna! Nie daj się złapać... ty wiesz gdzie on jest, musisz się obudzić!
Krzyknęła, a potem wypiła jakiś eliksir i upadła na ziemię w dziwnej, różowej bańce.
~ Widzę, że ostrzegasz moją córeczkę. Nie bój się o nią, nic jej nie zrobię, jest bardzo ważna... Luno, znajdę cię, obiecuję.
Wyszeptał i wizja się skończyła... zadrżałam. To się już zdarzyło... on wiedział. Znalazłam w podłodze luźniejszą deskę, którą odsunęłam, schowałam do środka zeszyt i zasunęłam belkę. Zamknęłam runą mój pokój i zmieniłam postać. Moje włosy były dużo dłuższe, bo sięgały mi do kolan.
Spojrzałam w lustro naprzeciwko. Nadal były złote, ale końce włosów były czarne i jakby z dymu. Z głowy wystawały rogi, czarne z białymi koniuszkami, były wzdłuż głowy tak, że nie musiałam się martwić, że czymś zahaczę. Miałam dwie pary oczu w czarnym kolorze, a na policzkach było widać czarne żyły. A ręce do łokci były czarne i zwęglone, z długimi paznokciami. Całe nogi do podbrzusza były równie zwęglone i czarne. Nie miałam ogona, jak demony z mojej klasy, nie wiem dlaczego, ale nie było go, za to właśnie były dodatkowe oczy, których inni nie mają. Cały brzuch i szyja były w czarnych żyłach.
Byłam demonem, choć inni uważają mój wygląd za pokaz władzy, ja nie cierpię tego wyglądu. Wyglądam okropnie moim zdaniem, a moja matka, która rzadko w snach mnie odwiedza, jest dumna z tego wyglądu i mówi, że obserwuje mnie za każdym razem.
Spojrzałam na ręce i zamknęłam wszystkie pary oczu.
- Dlaczego ja...
Poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Nie chciałam nigdy taka być. Nie cierpię tej części... nie chcę taką być. Chcę być tylko człowiekiem, który nic nie wie o tym świecie.
Skuliłam się ...
Chcę chodzić do szkoły, uczyć się, imprezować, przejmować się tym, co będzie dalej, mieć pierwsze miłości i zawody... Dlaczego mam być Łowcą, demonem. Nie mogę być zwyczajna? Zamiast tego mam traumy z dzieciństwa i uciekam przed przeznaczeniem oraz światem cieni, no i teraz jeszcze przed narzeczonymi.
- Fantastycznie, bajecznie wręcz.
Zmieniłam się z powrotem w człowieka i leżałam tak na tym dywanie do piątej rano... Przebrałam się w krótkie spodenki i białą bluzkę na ramiączkach, a włosy spięłam Stellą. Tak, fantastyczne upięcie. Znalazłam mój naszyjnik z sygnetem Herondale i Bane, i założyłam na szyję. Była 5:10. Muszę wymyślić sposób, jak się dostać do "Pandemonium".
Poczułam lekki chłód, więc zarzuciłam na wszytko długi sweter i wyszłam z pokoju. Było pusto i cicho, fantastycznie. Będę mogła w spokoju wypić kawę, a później poczytać. Weszłam do kuchni i zaczęłam szperać po szafkach, po czym zobaczyłam czyjąś dłoń, gdy sięgałam do tej wyższej. Spojrzałam w górę i zobaczyłam białe włosy oraz niebieskie, oczywiście Sebastian.
- Kawy?
Spytał i postawił przede mną jakiś pojemnik. Otworzyłam... karmelowa, moja ulubiona.
- Ummm, skąd wiesz że...?
- Pachniesz kawą, intensywnie, nie pytaj jakim cudem czuję, nie istotne, a poza tym też lubię tą kawę, więc pomożesz mi zrobić...
Wymruczał i wyjął z zamrażarki lody waniliowe oraz orzechową posypkę i bitą śmietanę... jak mam czas, to właśnie tak wygląda moja kawa... Wyjął jeszcze rogale, a gdy ją zalewał wodą, zrobił sobie kanapki.
~ Raz chłodny jak lud, a raz miły i ciepły, co z tobą nie tak, Sebastian. W co ty grasz?
Powiedziałam do siebie... zagadnę go, dowiem się co ukrywa... a wiem, że ukrywa... jego oczy wręcz o tym krzyczą...
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro