࿇.30.࿇
Tydzień później
Wszytko staje do góry nogami.
Alec – on nagle chce wziąć ślub z tą Lydią, która przy okazji się okazała być niezłą suką.
Jace – zapragnął zostać w Instytucie i mimo rozkazów nie jeździ na misje, przez co ma nie małe kłopoty z Clave.
Sebastian – stara się mnie udobruchać i mimo że to zrobił, nadal chce mnie uspokoić.
Lucjan – strasznie się związał z bratem i teraz razem robią prawie wszystko, ale nadal jestem wściekła o ten drut, na który mnie nadział.
Magnus – zajął swoją uwagę od cierpienia opieką nad Katy, za co jestem wdzięczna. Co jakiś czas przychodzi do mnie, a ja do niego.
Katy – robi postępy jako nieśmiertelnik i uczy się drobnych sztuczek jakie jej dałam. Strasznie się wycwaniła przez inteligencję, jaką jej dałam i nie jest nieśmiała, co mi się podoba.
Jedyne co jest nie zmienne to Izzy, którą nauczyłam widzieć dalsze wizje, nawet takie, które mogą być za wiele lat. Gdy zobaczyła jedną z nich, nie chciała nic powiedzieć. Wiedziała, że przez to za dużo się zmieni. Tak czy owak zawsze mogła sobie "obejrzeć" następny dzień i co odwalimy, przez co była zawsze czujniejsza i to zawsze dziwiło Sebastiana, kiedy przybiegła i złapała mój kubek, który wyleciał mu z rąk. Innych czasem wkurzało, że wie za dużo, no ale ja byłam dumna z jej postępów.
Co jednak było najdziwniejsze w tym tygodniu? Dostałam skrzynię. Czarna, zdobiona skrzynia z nie wiadomo czym, którą aktualnie badają czarownicy. Przypuszczam, że to informacja o kielichu, ale ta skrzynia była ogromna, a ja nie wiem co tam jest. Kazano mi czekać, aż wszyscy dokładnie sprawdzą co tam jest. Niestety informacja o pieprzonej wycieczce się wydała i każdy wiedział, że szukaliśmy kielicha.
Jest jeszcze coś dziwnego. Matka mimo tego wszystkiego nie odzywa się. Piekło huczy od informacji, że rośnie młoda władczyni i że zawarła ślub z jednym podziemnym. Skąd wiem, że huczy?
Szliśmy powoli do wyjścia. Demon wyższej klasy, ale nie tak wysokiej, by zabić mnie osobiście, więc mogłam być w swojej postaci. Okrążyliśmy go, a ja zrobiłam sobie łuk, tak jak Alec.
– O nie, nie mam szans – powiedział z ironią, a wtedy ja pstryknęłam palcami i pod jego stopami pojawił się mój pentagram. Przez przypadek odkryłam, do czego mogę go użyć.
– No nie – powiedziałam, a ten zaklął.
– Na szczęście królowej, która rośnie, nie uda wam się zamknąć. Jest potężniejsza nawet od matki. Ona nas poprowadzi! Będziemy górą i zawład....
Wtedy strzała przeszyła go na wylot, a ja złapałam ją w powietrzu. Spojrzałam na Aleca.
– No co, za dużo pierdolił!
Zaśmiałam się.
– Aleksander, powinieneś...
– Nie mów na mnie Aleksander, Katy, jestem Alec.
– Magnus...
– Nie mówimy o nim przy nim.
Uśmiechnęłam się.
– Kto jest więc nową królową?
– Pewnie ja albo kuzynka... meh. Jeśli to Meg, to i tak coś nie tak, bo ja jestem silniejsza.
Mnie jednak zastanawia, co oznacza milczenie matki. Zrobiłam postępy, a ona milczy.
Spojrzałam na skrzynię, przy której stał Magnus.
– Wygląda na czystą od złej magi i nie ma żadnych pułapek, jednak i tak nie pozwolę ci jej otworzyć.
– Co?! Czemu?!
– No boo, jesteś moją córką, a ja nie będę cię narażać.
Sebastian stający obok mnie nagle zaczął się mi przyglądać.
– On ma rację. Nie powinnaś, więc ja ci tego zabraniam. Nina! Weź to do piwnicy.
– Sebastian!!!
– Nie, nie będziemy cię narażać dla jakiegoś tam kielicha.
– Oh, pieprz się Morgenstern!
– Tylko z tobą!
Krzyknął jeszcze zanim wyszłam, a Magnus wydał z siebie warkot. Weszłam do pokoju Aleca i położyłam się na jego łóżku. Chwilę później przyszedł on sam i położył się obok.
– Co tym razem?
– Nie pozwalają mi otworzyć skrzyni.
– Magnus tam jest?
– Tak...
– Więc pójdziemy nocą.
– Bez Izz i Jace'a?
– Nie męczmy ich już.
– Jak chcesz...
Wymruczałam i przytuliłam go, a następnie poszłam do biblioteki. Na jej końcu stało stare czarne pianino.
Dmuchnęłam w zakurzone klawisze i usiadłam upewniając się, że nikt nie widzi. Zaczęłam powoli grać. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Pianino było bardzo stare, ale brzmiało dobrze. Byłam tylko ja i pianino.
Nie poczułam nawet jak ktoś się dosiada i gra razem ze mną. Nie otwierałam oczu, a tylko dopasowałam się do osoby.
Dopiero teraz poczułam zapach palonej kawy. Otworzyłam oczy i przestałam grać. Zobaczyłam Lucjana.
– Ja wolałem muzykę, a Jonathan rysowanie. Gdy byliśmy w niebie, ja mu grałem, a on w rytm rysował. Czasem nawet z Gabrielem tworzyliśmy duet, a Michael czasem malował obrazy z Jonathanem. Były to ciekawe czasy.
Uśmiechnął się i zaczął szybciej grać. Widziałam pasje w jego oczach, które w połowie zmieniły kolor na te moje. Przysunęłam się bliżej i dopasowałam się do jego tempa.
Sebastian pov
Nie było jej u Aleca. Zawsze siedziała tam albo w bibliotece. Czułem jej zapach i gdzieś w pobliżu mojego brata. Wszedłem do biblioteki i usłyszałem chichot oraz muzykę. Mój diabełek gra? Poszedłem na koniec biblioteki i wyjrzałem zza rogu. Luna się uśmiechała i grała na pianinie z moim bratem. Jej oczy były demoniczne... ale nadal piękne. Zerknęła na mojego brata, który miał czerwone oczy i grali tak chwilę różne melodie. Oboje się uśmiechali...
Poczułem ciepło na sercu... do póki brat nie ściągnął gwałtownie rąk z fortepianu i nie pocałował Luny... wtedy poczułem ukłucie. Nie ruszała się mając przywarte do niego usta... poczułem wściekłość... Pieprzony gnojek zawsze wszytko mi psuje, a ona? Z resztą to nie ważne, skoro jest z nim szczęśliwa...
Wybiegłem z biblioteki i poszedłem do biura wypełniać papiery. Mogłem sobie być wściekły, ale lekarstwem na to jest wdzianie maski i zajęcie się robotą.
Luna pov
Odepchnęłam go tak, że spadł z taboretu.
– Co to było?!
– Przepraszam... ja wiem, że ty i Seba... ale nie mogłem się oprzeć...
– Ja pierdolę, nie zbliżaj się do mnie.
Wysyczałam i pobiegłam do Aleca, po czym wtuliłam się.
– Idziemy, teraz.
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro