࿇.27.࿇
Nie wiem dlaczego to zrobiłam, pieprzyć, nie ważne... teraz jestem wolna. Spojrzałam na fioletowowłosą i zmieniłam postać. Cofnęłam się kilka kroków zrzucając szpilki i zaczęłam biec. Wszyscy ruszyli w pogoń... a raczej straż. Słyszałam krzyki, ale nie ma bata, nie wrócę. Mogę se być jego żoną, ale nie będzie mógł mną manipulować. Nie ma bata.
Otworzyłam portal, który teraz przyjmował wygląd mojego pentagramu i wylądowałam w domu Magnusa. To co zobaczyłam wprawiło mnie w szok... szukali mnie...
Sebastian pov
Gdy wybuchło zamieszanie, zastanowiłem się i stworzyłem portal do chwilowego naszego pobytu. Nie wiem, za jaką cholerę to zrobiłem. Nie wiem, na prawdę, co mi odbiło, ale teraz wiem jedno. Luna Herondale jest moją żoną i nic więcej nie jestem wstanie wytłumaczyć, bo jestem sam w szoku tym, co zrobiłem. Magnus spojrzał na mnie, a Jace miał złość na twarzy.
– Gdzie jest kurwa Luna...?
Wziąłem Stellę i przejechałem po runie zmiany, po czym znów byłem sobą... okej w garniturze, ale jednak.
– Zwiała...
– Miałeś jedno proste zadanie, kurwa, Sebastian!
– Uciekła, ślubu nie było...
Powiedziałem. Okej, kłamię, ale to dla ich dobra. Sam nie wiedziałem, co narobiłem i czemu... a Jace już i tak chce mnie zabić... Izzy odetchnęła i usiadła na sofie.
– Tyle dobrze...
Wiadomości z ostatniej chwili, nie jest dobrze, bo znów zwiała... Wziąłem sweter, który jest w sumie już Luny i zamykając oczy namierzyłem ją.
– Jest u ciebie w domu...
– Zbierać się, ale już. Wracamy do Nowego Jorku...
Luna pov
Podeszłam do barku i zaczęłam robić sobie drinka. Posprzątałam bałagan i zabrałam się za picie, a raczej wlewanie w siebie alkoholu. Leżę sobie na blacie w tej jebanej sukni ślubnej i wiankiem we włosach... coś czuję, że nie odzyskam mojego sweterka...
Rozpuściłam włosy i poprawiłam wianek. Byłam już lekko pijana i kontem oka zobaczyłam, jak otwiera się portal. Podnosiłam się na łokciu i spojrzałam w stronę portalu. Wzięłam kolejny łyk z butelki i spojrzałam na obrączkę, którą szybko przeniosłam na wisiorek pod suknią.
Usłyszałam rozmowy, które nagle były za głośne. Zatkałam uszy i sturlałam się pod barek, mimo że upadłam na posadzkę, nie poczułam tego. Ogarnęłam wtedy, że jest noc i za niedługo wizyta u mamusi...
– Luna?! – Powiedziała Izzy i podbiegła do mnie.
Postawiła mnie na nogi, a ja wzięłam szklankę i napiłam się z niej.
– No hejjjj – powiedziałam i spojrzałam na chłopców. Alec złapał się za twarz, Jace zaczął śmiać i klepać Magnusa.
– To Luna, czego my się spodziewaliśmy. Nie ważne co się dzieje, ona wesoła albo coś odwala... – powiedział i ruszył w moją stronę, ale Sebastian go uprzedził i podbiegł do mnie... Czułam jak nogi mi się uginają pod jego wyrokiem.
– Sebastian... – wyszeptałam i wpadłam w jego objęcia trzymając butelkę, a raczej upuszczając ją, gdy tylko go dotknęłam.
Poczułam to ciepło bijące od niego i się wtuliłam. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Teraz już nie wezmę ślubu z wpojonym, bo mam męża. No kurwa... Ale została jeszcze opcja zarywania do niego i w sumie posiadania kochanka. Wyjebane, mężatka czy nie, jestem zakochana w Sebastianie i będę z nim i koniec.
No dobra, żeby być z Sebastianem jest jedna przeszkoda... to co on czuje...
Odsunęłam się delikatnie i otworzyłam następna butelkę, którą zabrał.
– Hej, zamierzałam to pić...
– Już jesteś pijana, wystarczy.
Ukłułam go w brzuch ze śmiechem.
– Od kiedy się o mnie martwisz?
– Odkąd złamałaś szpilkę – wyszczerzył się i przyciągnął mnie do siebie, po czym przytulił.
Poczułam się bezpieczna, ale też naprawdę chciałam tego alkoholu.
Wyrwałam mu go i zaczęłam pić.
– Serio Luna...
– A, jak najbardziej – uśmiechnęłam się – zwiałam z własnego ślubu Sebastian, muszę opić to wszytko.
Zaśmiałam się, a Sebastian jakby odetchnął z ulgą. Izzy podeszła do nas i utuliła mnie, a następnie nachyliła do ucha.
– Wiem, że to nie prawda, miałam wizję chwilę zanim tu przyszliśmy – wyszeptała jak najciszej, a ja zamknęłam oczy.
Odwróciłam się i wtulając w nią wyszeptałam:
– Nikomu ani słowa, nie miałam szans z Wiktorem...
Uśmiechnęła się i potarła moje ramię.
– Okej, ją to przytulasz, a mnie nie??? – Powiedział obrażony Alec, a ja chwiejnym krokiem z butelką poszłam do niego i zawiesiłam na ramionach.
– Okej, upita Luna to dziwna Luna.
– Spokojnie, jeszcze ogarniam – zaśmiałam się i spojrzałam w kocie oczy Magnusa. Był czymś zmartwiony, tylko czym?
– Wiktor nadal będzie cię ścigał, twój biologiczny tatuś zapewne też.
– Kuzyn Joseph też, no i Valentine... ej, Sebastian, w sumie to z której części Morgernsternów jesteś?
Ten zastygł i rozszerzył oczy.
– Moi rodzice nie żyją.
Nagle poczułam jak mi głupio, więc podeszłam do Jace'a i się wtuliłam milcząc. Pogłaskał mnie po włosach i pocałował w czoło...
Zobaczyłam kaczkę i zaczęłam się odsuwać, aż poczułam silne ramiona Sebastiana. Złapał mnie i odwrócił.
– Boję się...
– Wiem, chodź. Jak powoli odejdziemy nie będzie za nami szła – poprawił mój wianek, a kryształowe oczy z lekkimi przebłyskami koloru tych moich wpatrywały się w punkt za mną.
Odeszliśmy od kaczki i wtedy mnie ucałował w czoło.
– Widzisz, mówiłem, że będzie dobrze...
Objęłam go, a ten mnie. Usłyszałam w oddali roześmiany głos Aleca i Magnusa.
– Szkoda, że nic z tego nie zapamiętasz...
Wizja się urwała, a ja spojrzałam na Sebastiana. To się już zdarzyło. Gdy byłam częściowo w piekle.
No albo mam zwidy i alkohol działa. Trudno, ja chcę się upić. Usiadłam na fotelu i zaczęłam pić.
– Luna, wypiłaś już 6 butelek, a jedną rozwaliłaś. Kobieto, zaraz to w ciebie uderzy.
Powiedział mój ojciec wrzucając do kosza butelki. Wyszczerzyłam się i położyłam nogi na sofie. Czułam jak w moich żyłach wariuje alkohol i chwilę później już spałam.
Sebastian pov
Spojrzałem na Lunę, która właśnie usnęła. Nadal do mnie nie docierał fakt tego wszystkiego, ale w tej kiecce wygląda seksownie...
– Czy to normalne, że demon może się upić? Podobno się szybko regenerują... – powiedział Jace.
– Tak, to normalne, bo wypiła alkohol z dodatkiem ziół, dzięki którym działa nawet na demony. Człowiek po jednym kieliszku tańczył by do następnego tygodnia, a kaca miałby większego niż nasz układ słoneczny.
Podszedłem do Luny i odstawiłem butelkę na stolik, a nią sama ułożyłem w swoich ramionach. Była chłodna i drobna. Była urocza.
Wtuliła się w moje ramię i podkurczyła nogi cicho stękając. Zaczęła się robić ciepła i uśmiechała się przez sen. Poczułem jak moje poliki zaczynają piec, a tę scenę jak z bajki przerwał flesz.
– Prześlij mi to – wymruczał Magnus do Aleca, a ja spojrzałem na nich jak na debilów.
– Wyglądacie uroczo, no Chryste, rany, ty w garniaku, ona w sukni, słodkie!!! – Wykrzyknął Alec, a ja skarciłem go wzrokiem. Ten zamknął usta i spojrzał na blondynkę.
Na szczęście się nie obudziła. Musiała tam też trochę przejść, zwłaszcza że podczas ceremonii miała smutną minę, w dodatku błądziła gdzieś myślami, a tą głupią krew wypiła z jadem w oczach. Może i jest mała, i groźna, i wygląda jak aniołek, ale to jest prawdziwy diabeł. I dosłownie, i w przenośni. Magnus rozumiejąc co chcę zrobić otworzył portal, a ja przeszedłem spokojnie i wylądowałem w jej pokoju. Poprawiłem jej włosy i wianek, a następnie położyłem na łóżku.
No nie tak sobie wyobrażam noc poślubną, ale ona nawet nie wie, że to byłem ja. Przykryłem dziewczynę kołdrą i gdy miałem już iść poczułem mocny chwyt na mojej dłoni.
– Zostań... nie chcę, by tu przyszedł...
Wyszeptała i spojrzała na mnie przymglonymi oczyma, które miały połowicznie barwę taką jak moje. Ściągnąłem buty. Ciekawe, ile par, które wzięło ślub skończyło jak my. Zaśmiałem się w duchu i położyłem obok Luny. Ta przeturlała się i położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a nogę przerzuciła przez moje.
– Nie wiem, po co ci ten garniak, ale wyglądasz uroczo.
Wymruczała i zasnęła chwilę później. Uśmiechnąłem się i objąłem ją mocno, czując jak chłodna dziewczyna robi się ciepła. Pocałowałem jej czoło i zamknąłem oczy. Zakochałem się w diablicy...
Luna pov
Gdy wstałam rano, na blacie biurka siedziała smutna Izzy z moim swetrem. A już miałam go szukać. Wstałam powoli i przetarłam oczy. Sebastiana nie było, choć pamiętam, że zasypiałam z nim z własnej prośby.
– Izzy, co się stało?
– Jace jedzie na misję, znowu...
Przymknęłam oczy i zdjęłam naszyjnik. Pierścionek automatycznie przeniósł się na dłoń, a ja jęknęłam.
– Pierdolony pierścień.
– Pierdolona Maryse.
– Tfu, narzekasz, że nie masz Jace'a dla siebie, ja mam męża. To jest tragedia, nie prosiłam o ślub...
– Ale Jace znów jedzie...
– Wróci, zawsze wracają.
Ściągnęłam sukienkę i wzięłam od niej sweter, po czym go ubrałam.
– Czy ty masz czerwone majtki?
– Miały być na noc poślubną. Nie pytaj, ja dziękuję, że uciekłam.
– I noc spędziłaś z Seb...
– Tak, ale nic nie było. Poprosiłam, by został z racji na Lucjana.
– Albo chciałaś jego bliskości .
Powiedziała z uśmieszkiem i uczesała mi kitkę oraz poprawiła wianek, i znów nałożyła wisiorek.
– Ładny ten pierścionek w sumie.
– Ładny, może być....
- Co... co, co ty robisz, co ty wyczyniasz, co ja mówiłem na temat takiego ubioru...
– Alec... odpuść.
Spojrzał na moje ręce, w których trzymałam szczotkę, podszedł do mnie i złapał rękę.
– Lu...
– Nic nie mów, musiałam. Nie zaczynaj, błagam, nie miałam z nim szans. Moje moce znikły.
– A twoje teakwondo...
– Tak, przy chyba 2000 straży wokoło zajebista myśl, szczególnie gdy wszędzie są pentagramy...
– No chyba, że tak... ale Luna...
– Wiem, proszę, nie Alec...
Ten tylko podszedł i mnie przytulił.
– Dobrze, nie ważne... ale stroju od jutra ci nie popuszczę, już Magnus kazał mi się zająć tobą.
– Dobrze...
– Leć do kuchni, przed chwilą był tam Sebastian i robił ci kawę...
Wymruczał mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam.
– No proszę, twój wpojony dba o ciebie.
Spojrzałam na nią groźnie i wyszłam z pokoju. Alec poszedł w stronę wyjścia, a ja w stronę kuchni.
– Czemu boisz się Lucjana?
– To nie zwykły chłopak. To narzeczony numer jeden...
– Czekaj, sugerujesz, że to Lucyfer czy, że było ich kilku...
– Głupia, jasne że Lucyfer.
– No to by się zgadzało. Dwa razy nie było go...
– ...kiedy był demonem i nadział mnie na drut kurwa, a on sam ma ranę po moich pazurkach...
Weszłam do kuchni i zobaczyłam kawę w moim kubeczku.
– Czy ty zawsze masz ten ohydny kubek?
– Wyróżnia się, a Sebastian, już nie należy do mnie, więc o co ci biega...
Poprawiłam sweter i wzięłam ciastka.
– Znów ci idzie okres?
– Tsa... nienawidzę.
– Czemu ty nie krwawisz, a po prostu jesteś drażliwa, itd?
– Wiesz, nie sądzę by demony były płodne, czyli miały komórki jajowe, które się ścierają...
– Nie chodzi o komórki, ale skoro już mówisz, to jakim cudem jesteś na ziemi?
– Specjalny owoc i nasiona, mafia czarowników i wielka miłość. To był przepis mojej matki na to, by mnie urodzić.
– A Lewiatany? Je też urodziła, tylko to nie do końca jej dzieci czy coś, bo nie uznaje...?
– Po pierwsze jest jeden Lewiatan, a po drugie jest nie do końca matką, bo on powstał z krwi przy śmiertelnej ranie, gdy wpędzano ją do piekła. Ogólnie jest całkiem spoko.
– Znasz Lewiatana...
– Gadaliście o okresie, jak jedno zamieniło się w drugie?
– Nie wiem.
Wymruczałam, a wtedy zobaczyłam Aleca ze łzami w oczach. Bez słowa szlochając wziął lody... coś się stało.
Zobaczyłam w kieszeni list. Podeszłam i go wzięłam, po czym zaczęłam czytać.
– Alec...
– To od Magnusa. Powiedział, że nasz związek niszczy wszytko i że dla dobra nas wszystkich nie powinniśmy razem być.
Powiedział szlochając i potem zatkał łyżką usta.
– Ale to nic, bo Lydia wróciła i już wysyła ludzi po ozdoby, i mam się z nią żenić. Ja nie chcę.....
Rozpłakał się na dobre, a ja zamknęłam oczy. Wiem, czemu Magnus to zrobił. Alec jest śmiertelny, a on nie chce zbyt się przywiązać, mimo że już to się stało...
– Ja rozpierdolę ten ślub – powiedziała Izzy, a ja złapałam się za głowę. Co oni mają z tymi ślubami, każdy chce się żenić. No, a ja już jestem mężatką od kilku godzin.
Matka nie chce się ze mną widzieć i coś czuję, że jak zobaczę się z nią, to będzie huczało, że wyszłam za kogoś takiego.
Jęknęłam i przeniosłam pierścionek na naszyjnik, po czym złapałam Aleca za rękę.
– Wiem, co to są ustawione śluby... ale ty przynajmniej możesz odmówić... Alec, ciebie nie zamknięto w pentagramie, pamiętaj.
Powiedziałam. Jeśli nie chce tego robić, to niech nie robi. Nawet nie powinien, w końcu to mój przyjaciel, a ja wiem co to znaczy być zmuszanym do wszystkiego.
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro