࿇.25.࿇
Patrzyłam na czerwone oczy z dodatkiem błękitów. Wiedziałam, że mnie kochał, wiedziałam, że czuł bardziej, ale że jebanym Lucyferem jest, to nie.
- Luna, słuchaj, ja chciałem się tylko zbliżyć... żebyś mnie lubiła Luna...
- Nie zbliżaj się. Wczoraj przez ciebie bym zginęła, nie podchodź! - Syknęłam, kiedy chciał podejść.
Rany zadane od demona wyżej klasy wolniej się goją, dlatego miał ślad. Byłam wściekła. Wybiegłam z jego pokoju, a następnie z Instytutu. Nie wiedziałam, gdzie biegnę. Poprawiłam tylko wianek, który miał spaść i biegłam dalej. Byłam w jakimś parku, czułam energię między palcami zmieszaną z wiatrem. Moje włosy rozwiał wiatr. Ojciec miał rację, nie wolno nikomu ufać, ani się zakochiwać. Sebastian mógł być moim wpojonym, ale zakochałam się też w Lucyferze. Nie tak jak on we mnie, ale było to równie silne. Tak jak matka mówiła, miłostki...
Pragnęłam znów przytulić prawdziwego ojca. Opowiedzieć mu, że matka nadal go kocha i czeka, aż ją wypuszczą. W brew temu, co mi robił, był kochającym ojcem. Był zraniony, wiem jak działa to wszytko, gdy osoby połączone się oddalają od siebie. To ból, cierpienie, zwłaszcza, gdy są zakochani... bezgranicznie.
Upadłam na kolana i pierwszy raz od wielu lat zaczęłam płakać. Czułam się bezsilna. Dlaczego tak dzieje się tylko mi? Czemu wepchnęłam się do tej beznadziejnej strefy? Gdybym go nie zobaczyła, gdybym nie złamała szpilki i nadal czekałabym na tego, który ma zranić mnie, przez co miałabym zejść do piekła. Ale nie, ja zawsze muszę się pchać w tarapaty.
Poczułam uderzenie w tył głowy... straciłam czujność i przez to właśnie wpadłam w ciemność.
Izzy pov
Obudziłam się między braćmi, którzy w sumie wstali jak tylko się podniosłam.
- Gdzie Luna? - Wymruczał Jace, który przecierał oczy.
- Może w kuchni? W końcu to Luna, dzień bez kawy to nie dzień...
- Idziemy do niej?
- Pewnie.
Lecz gdy dotarliśmy do kuchni był tam tylko Lucjan ostro dyskutujący z Sebastianem.
- Hej chłopcy, zluzować testosteron, co jest?
- Lucjan coś zrobił i Luna uciekła. Nie ma jej w całym Instytucie.
- Czekaj, stop, jak to uciekła?! - Spytałam i wzięłam płatki.
Chłopcy westchnęli.
- Normalnie Izz, trzeba ją znaleźć.
- Tak, inaczej Clave mnie zabije.
Poczułam narastającą złość. No kurwa, nie wyrobię. Alec i Jace złapali mnie w pasie, kiedy zaczęłam się wyrywać.
- Ty pierdolony SUKINSYNU, TYLKO CLAVE I CLAVE, TY KRETYNIE! Nie martwisz się O LUNĘ TYLKO O TO, CO POMYŚLĄ, ŻE JĄ ZGUBIŁEŚ!
Wykrzyczałam z jadem. Miałam ochotę go rozszarpać, a wtedy szafki się otwarły. O tak, Luna mnie tego uczyła. Chwilę później wzięłam jedną szklankę i nalałam do niej wody. Chłopcy obserwowali to ze zdziwieniem, a chwilę później roztrzaskałam ją na głowie Sebastiana.
- Cwel...
- Izzy...
- Pierdolony bałwan. Nie wiem jak wy, ale ja kurwa nie wyrobię. Idę stąd i znajdę ją.
Wybiegłam z kuchni i poszłam do zbrojowni. Przyszedł za mną Alec.
- Chcesz kastet? - Uśmiechnęłam się. Zawsze to mówił, jak byłam wściekła i szliśmy na misję, albo jakiś dupek mnie zranił. Zawsze, gdy tego potrzebowałam.
- Chcę.
- Bajecznie. Idę z tobą i myślę, że mój Parabatai też pójdzie.
Podał mi srebrne kastety i rękawice, które od razu ubrałam. Założyłam czarne glany i kurtkę. To samo zrobił Alec. Wziął łuk, a ja swój bat i serfackie ostra. Zobaczyłam Sebastiana i Jace'a.
- Idę z wami.
- Pewnie... ale gramy na moich zasadach - powiedziałam. Wiedział, że nie ma nic do powiedzenia.
- Pójdziesz do jej pokoju i weźmiesz czarny sweter, który ma pod poduszką. Jest przesiąknięty wręcz nią i czekam na ciebie przy wyjściu.
Wysyczałam, a ten ruszył praktycznie biegiem.
- Jakim cudem on słucha się ciebie? - Spytał Alec.
- Braciszku, może i jestem słabsza, ale wiem o wiele więcej niż tylko to, że jest aniołem.
(Gdyby ktoś nie pamiętał, było już wspomniane, że nim jest, tylko Luna o tym nie wie. Nawet nie pamięta tego {Sebastian nie wie, że oni wiedzą})
Ruszyłam do wyjścia z Instytutu starając się nie wpaść na Lucjana. Miałam wizję, wiem co się stało.
Sebastian doszedł do nas trzymając sweter.
- To mój sweter...
- Nie Sebastian, dałeś go jej, a ta go dalej trzyma. To jej ulubiony.
Powiedziałam i pokazałam mu kołnierzyk, gdzie było jej imię. Otworzył szerzej oczy.
- Przywłaszczyła sobie...
- Tsa, wkurwiasz mnie, Sebastian.
Syknęłam i wyszłam z Instytutu, a za mną chłopcy.
- Okej, tak lepiej. Magnus zaraz otworzy portal. U niego ją namierzymy.
Luna pov
Ocknęłam się przywiązana do krzesła, z tą różnicą, że tym razem było miękkie. Rozejrzałam się i zobaczyłam Pentagram. Cudnie, Pentagram zamknięcia demona, lepiej być nie mogło. Zamieniłam bransolety w sztylety i rozcięłam liny, a następnie zrobiłam młot i uderzyłam w podłogę. Ku swojemu szczęściu rozwaliłam Pentagram, ale co to...
Odsunęłam panel i zobaczyłam beton i następny wzór.
- No kurwa, no!
Syknęłam i próbowałam przebić pentagram.
- Kurwa!
- Damie i mojej przyszłej żonie nie wypada przeklinać.
Usłyszałam głos i wtedy zobaczyłam jego. Kręcone czarne loczki opadające na czoło... czarne jak smoła oczy wpatrzone we mnie jak w obraz. Idealnie opalona skóra, która ładnie prezentowała się z krwistymi ustami. Szerokie ramiona zamknięte w białą koszulę, wyrzeźbiona sylwetka. Wygląda jak sportowiec... wtedy też tak wyglądał.
Wszędzie go rozpoznam...
- Wiktor...
Izzy pov
Dotarliśmy do Magnusa.
- Bane!! - Krzyknęłam, a ten podskoczył i wylał na siebie drinka.
- Młoda Łowczynio, czemu straszysz mnie przy porannym drinku!?
- Luna zwiała.
- Więc miała powody...
- To Lucjan...
- Nie miała powodu. Lou! Przynieś mi kredy!
Zobaczyłam, jak Alec zaciska pięści.
- Kto. To. Do. Kurwy. Jest. Lou?! - Wysyczał, a Magnus zastygł, kiedy jakiś chłopak wybiegł z pod prysznica.
- Czemu kredy?! Ooo, Łowcy...
Różowooki. Pstryknął palcami i znalazł się w ciuchach, składających się z czarnych rurek i białej koszuli.
- Louis to przyjaciel Luny, czasem tu bywa - powiedział Jace kładąc dłonie na jego ramionach, ale Alec je strzepał.
- Więc czemu jest, a raczej był nagi!? Magnus.
- Alec, nie jestem tu po to - powiedział Sebastian.
- Mój chłopak ma w swoim domu jakiegoś magika, który był pół nagi. Czy ciebie pojebało?
- Alec, to nie tak, on przyszedł tu w odwiedziny...
- Czemu brał prysznic?
- Bo wylał na siebie wino, rany Chryste.
Lou się wycofał z pokoju i wrócił z kredkami.
- Po co ci kredki?
- Nie wiem jeszcze.
Wtedy zaświeciła mi lampka w głowie. Wzięłam Magnusa za rękę i weszłam do innego pokoju, po czym narysowałam runę, by inni nie słyszeli.
- Pentagram.
- Co?
- Pentagram Luny. Można ją tak znaleźć albo przywołać....
- Luna, po pierwsze, nie pokazała dokładnie jak on wygląda, więc mógłbym coś zjebać, a poza tym, Luna nie miała jeszcze swojej wizji z tym, jak się ją przywołuje.
- To się ma jakąś wizję?!
- Ma.
- Rany, czyli idziemy na około?
- Macie coś jej?
- Tak, ale nie przebadaliśmy jej jeszcze po swojemu..
- Więc Sebastian to zrobi. Jest najsilniejszy i to zadziała najmocniej.
- Okej.
Wymruczałam i wyszłam trafiając prosto w ramiona Jace'a.
- Martwię się o nią...
- Wiem. To moja Parabatai, jest bezpieczna. Nie wiadomo co jej jest.
Powiedziałam i spojrzałam na runę na kości miednicowej. Jace podniósł moją głowę i przytulił. Sebastian ciągle macał sweter patrząc na napis zrobiony przez Lunę i się uśmiechał.
Kochał ją kretyn, a udawał, że nie.
Podeszłam trzymając rękę Jace'a do stołu, który Alec wziął na przestawianie.
- Sebastian, musisz ją namierzyć...
- Czemu...
- Po pierwsze, wpoiłeś się w nią, aniołku. Wy też macie tą więź, sam mówiłeś, ale jest to rzadkie, bo nie patrzycie w oczy... jebać. Po drugie, jesteś tu najstarszy i to jest najsilniejsze w twoich rękach. Ona cię potrzebuje idioto, więc podnieś siebie i swoją dumę z fotela, i zacznij rysować runę.
Zamknął oczy i podniósł się, po czym stanął na środku i wyciągnął Stellę. Uśmiechnęłam się, kiedy zaczął ją rysować. Ta robiła się biała i iskrzyła.
- To powinno tak być?
- Jestem upadłym. Jeśli chcę mocniejszej runy, to tak się robi.
Wymruczał, a chwilę później runa już była i świeciła na biało. Złapał sweter i oplatał wokoło rąk. Jego oczy zabłysły na niebiesko i srebrno... nie był to naturalny kolor. Był czysty, bez skazy i świeciły. Magnus zafascynowany oglądał to, co się dzieje, podobnie jak reszta.
- Ja mam 3 tysiące lat i tego nie widziałem, a wy już tak, to nie fair...
Powiedział Magnus, a Sebastian zaklął i oczy zgasły.
- Magnus, nie mogę...
- Możesz, co się stało?
- Jest blokada. Albo ona nas blokuje albo jeszcze coś innego.
- Może nie chce być znaleziona?
- Luna może czasem tworzyć runy, dzięki anielskiej krwi. Nie wiem skąd to u niej, ale jeśli to runa, to ją zbijemy, ale do tego potrzebujemy magicznego napoju. Idę gotować...
Wymruczał Magnus, a ja poszłam za nim.
- Co będzie potrzebne?
- Idź do jej pokoju i wybierz coś. Sweter to za mało, potrzebujemy czegoś mocnego. Na mnie nałożyła runy, więc nie znajdę nic, co ma dla niej ogromną wartość, ale ty jako jej Parabatai znajdziesz od razu..
Uśmiechnęłam się i poszłam na górę, mimo pytań braci o to, po co tam idę.
Stanęłam w jej pokoju. Wszędzie były róże, którymi intensywnie pachniało. Na stoliku leżały owoce, chyba granaty. Może to nimi tak intensywnie pachnie... W całym pokoju nie było ciemno, ale nie było i jasno, było tak... mrocznie. Tak sobie wyobrażałam jej duszę i myśli. Mówią, że czasem pokój obrazuje to, kim jesteśmy. Jej pokój był w idealnym porządku i wszędzie pachniało nią. Zobaczyłam sukienki, które były bardzo w moim stylu i obok stały setki butów. Okej, nie setki, ale było ich dużo. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam zastanawiać, gdzie ona trzyma coś szczególnego.
Gdzie ja bym coś schowałam, gdybym miała ukryć to przed światem?
Podeszłam do półki z książkami. Wszystkie to były jakieś romanse. Uśmiechnęłam się. Lubi ten sam gatunek, co ja.
Szukałam czegoś interesującego i jeździłam palcami po książkach. Nie czułam nic, pewnie nie ma...
Spojrzałam na łóżko z baldachimem i zobaczyłam za nim szafki ze szkła. Miała w środku broń. Podeszłam tam i dotknęłam szafki nie czułam nic... w końcu zrezygnowana położyłam się na łóżku i wtedy mnie olśniło. Luna jest demonem, jej siłą jest mrok.
Zasłoniłam okno i zamknęłam drzwi. Wszędzie zrobiło się ciemno, oprócz w jednym miejscu, mianowicie w podłodze. Wyciągnęłam Stellę i przejechałam po panelach. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam runę. Nie wiem co znaczyła, ale przejechałam po niej, a deska odskoczyła. Zobaczyłam wnękę wyłożoną białym, miękkim materiałem.
Spryciula.
Wyciągnęłam ze środka czarne pudełko, które wręcz pachniało jak Luna: ogniem, granatem i różami. Otworzyłam je i zobaczyłam coś delikatnie zawiniętego. Znów wpuściłam światło do pokoju i rozpakowałam zawiniątko... oby mnie za to nie zabiła.
Moim oczom ukazała się korona? Tiara? Coś takiego, akurat na tym się nie znam.
Zobaczyłam na niej napis.
"Dla mojej następczyni"
To pewnie od Lilith. Ładna, sama bym taką nosiła. Zobaczyłam też coś jeszcze, był to zeszyt, może pamiętnik, nie mam pojęcia. Pod światłem Stelli widać było wiele run... Wyciągnęłam go.
Uśmiechnęłam się z mojego znaleziska i odłożyłam z powrotem do skrzynki, a panel znów nałożyłam na wnękę. Później odłożę rzeczy. Zeszłam na dół z uśmiechem triumfu, a Magnus tymczasem przynosił jakieś flakoniki i położył na stoliku.
- Co masz? - Spytał Sebastian, a ja klęknęłam na zimnej podłodze i pokazałam zdobycz, wcześniej zakrywając napis na koronie... pojawi się, ale nie dla Sebastiana. On nie może wiedzieć, kim jest Luna...
Luna pov
Podszedł do mnie z uśmiechem.
- Luna... piękna jak zawsze. Za dwa dni o pełni będziesz moja... na zawsze.
- Z szacunku, że mnie uratowałeś, grzecznie zapytam, czego ode mnie chcesz...?
- Od ciebie nic. Ja chcę ciebie...
Jego oczy stały się częściowo jak te moje. Wiktor był we mnie wpojony, ja wiem już jedno... przejebane.
Zamknięta w Pentagramie pod opieką jednego z najsilniejszych czarowników... Nawet jeśli by chcieli mnie znaleźć... to w życiu się nie uda.
Przeklęłam w duchu.
~KURWA MAĆ!
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro