Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.24.࿇

Czułam jak moje oczy zmieniają barwę i z jednych przechodzą w drugie.

– A więc to ty... – powiedział, a ja spojrzałam krzywo.

– Co ja?

– Sama zobaczysz, a póki co, przyszedłem po pakt. Chcę ciebie na wyłączność.

– Po pierwsze, twoja osoba mi nic nie zaoferuje, a po drugie, spóźniłeś się o miesiąc i dwa tygodnie.

Wysyczałam, a ten złapał mnie za gardło.

– Jesteś moja, nie obchodzi mnie czy zakochałaś się w jakiem debilu. Należysz do mnie, było to ustalane na wieki przed twoimi narodzinami, więc nie licz na to, że pozwolę ci odejść z innym. Wiesz doskonale, że się wpoiłem, a że jestem jebanym królem, to masz się mnie słuchać.

– Prędzej wyjdę za anioła, niż będę z kimś takim jak ty.

Zobaczyłam w tłumie Aleca i Izzy oraz brata, który trzymał podrobioną mnie za rękę.

– Skarbie, ale my mamy jeden pakt. Będziesz mnie miał jak zejdę do piekła własnymi nogami, z własnej woli. Nie możesz mnie zmusić, chyba nie chcesz wkurzyć mojej mamusi, co? – Wbiłam ostre paznokcie pod jego żebra. Puścił mnie, ale nadal trzymałam dłoń w jego ciele, a na palcach poczułam jego ciepłą i lepką krew.

– Twoja matka ci ulegnie i pozwoli być ci z tym, w którego się wpoiłaś.

– Wiesz doskonale, że nie będę z tobą. Nie ma szans, by zranił mnie anioł, bo nie chodzą sobie po ziemi jak po wybiegu.

Powiedziałam i wbiłam mocniej pazury. Mój głos był przepełniony jadem i nienawiścią, a dzięki potrójnemu głosowi i syczeniu, brzmiało to jak groźba. Cierpiał, miał swój kwaśny wyraz twarzy, a wtedy zobaczyłam oczy Sebastiana, osoby, w którą się wpoiłam.

Magnus pov

Miałem czujnik. Nie wiem po co Alec mi go dał, ale chyba w razie wyskoków Luny. Stworzyłem portal i wylądowałem w ciemnej uliczce opuszczonej tymczasowo części miasta. Zobaczyłem Lunę, która miała wbitą rękę w demona. Mówiła coś do niego, jej pentagram na brzuchu płonął żywym ogniem, a jej oczy zmieniały barwy. Tak jak myślałem ...

Luna spojrzała na kogoś... Sebastian.

Rozkładał broń. On nie wie, że wpoił się w Lunę, mimo że coś do niej czuje, ale problem też w tym, że nie wie że to ona!

Oczy Luny stały się na sekundę ludzkie... nie...

Luna pov

Patrząc na Sebastiana przez przypadek straciłam skupienie, poczułam uderzenie. Wylądowałam na ścianie z wbitym prętem w brzuch. Jęknęłam i zakrwawioną ręką złapałam go jak najbliżej skóry, a następnie patrząc z nienawiścią na Lucyfera zaczęłam stapiać pręt. Lucyfer uciekł z raną od mojej dłoni, a ja powoli stapiałam pręt. Czułam jak ciało chce się regenerować, a ja sama zaczęłam płonąć. Zobaczyłam moją kopię, która cierpiała tak samo jak ja.  Zobaczyłam Magnusa, który biegnie do Sebastiana, na drogę pocisku, który za chwilę miał wystartować. Alec próbował się wyrwać Jace'owi, a Izz odciągała mnie gdzieś.

Krzyknęłam z bólu, kiedy lekko się przesunęłam. Magnus stał na drodze do pocisku.

– Magnus odsuń się, bo dostaniesz!

– Sebastian, nie chcesz sprowadzać gniewu jej matki na siebie.

– Odsuń się !

Warknął, a ja zobaczyłam, jak jego oczy zmieniają na sekundę barwę. Pieprzyć to, że mój "wpojony" chce mnie unicestwić.

Urwałam ten pręt, a następnie zaczęłam wyciągać z siebie. Moja czarna krew plamiła wszytko. Jęczałam wyciągając z siebie pręt.

– ODSUŃ SIĘ, UWOLNIŁA SIĘ !

Miałam teraz swoją i Lucyfera krew na ręce. Odrzuciłam pręt i zobaczyłam, jak moja rana się goi.

– Pieprzyć to! – Krzyknęła Nina i wyrwała coś Sebastianowi... Pocisk zabłysł.

Deja vu, kurwa!

Wybiegłam przed Magnusa i stworzyłam pole siłowe wokoło ich pieprzonej broni. Wiedziałam, że to zniszczy to gówno raz na zawsze. Później znaleźć plany, by w życiu już tego nie zbudowali. Temperatura zaczęła gwałtownie spadać, a pole magnetyczne zostało zburzone. Teraz byłam dorosła, a efekt moich mocy jest mocniejszy...  Uśmiechnęłam się, a Łowcy zaczęli się odsuwać od broni. Alec nadal chciał się wyrwać, ale doszedł drugi chłopak i nie mógł się ruszyć.

Wszyscy padli na ziemię w momencie, gdy maszyna zaczęła pękać... Chwilę później musiałam włożyć w to więcej serca. Zamknęłam oczy i zaczęłam kurczyć pole do wybuchu... wtedy poczułam falę ciepła. Maszyna wybuchła w polu na to przeznaczonym, a ja dalej stałam, tyle że nie już osłabiona, a dumna stałam we wzorze własnego płonącego pentagramu. Moje oczy płonęły, a ja się uśmiechałam.  Poczułam na ramieniu dłoń Magnusa.

– Nie rób tego.

– Nie zrobię im krzywdy, nie jestem potworem.

Powiedziałam cicho, by usłyszał to tylko on. Łowcy wzięli broń. Jęknęłam w duszy, a chwilę później rozłożyłam dłonie i falą energii powaliłam wszystkich, oprócz chłopaka w białych włosach, który dobył swych mieczy. Podeszłam na tyle, by widzieć jego oczy wyraźniej, ale nie na tyle, by rozpoznał moją twarz.

– Mówiłam, że się spotkamy i to nie raz.

Chwilę później używając nowej sztuczki zniknęłam w czarnym dymie. Byłam teraz na górze i oglądałam co się dzieje w dole. Sebastian opuścił miecze, Alec pobiegł do Magnusa, a fałszywa ja wyszła z Izzy, że niby stali ciągle z tyłu.

Byłam brudna, a tego nie naprawie magicznym czymś. Wytarłam rękę w tą przeklętą sukienkę i wzięłam ubrania oraz wianek i przeteleportowałam nad wodę. Musiałam się tylko obmyć z krwi.

Weszłam do stawu i zanurzyłam się czując jak krew schodzi. Zmieniłam formę i byłam w samej bieliźnie. Stellą wysuszyłam włosy i ubrałam sweter oraz wianek. Wróciłam do Instytutu i weszłam oknem, gdzie siedziała moja kopia z Alec' iem, Izzy i moim bratem. Czułam jak moje części w środku powoli się regenerują.  Opadłam na łóżko i westchnęłam dumna z siebie.

– Nigdy więcej, kurwa – wyszeptałam, a wtedy wszedł Magnus.

– Lu, wszytko okej?

– Jest zajebiście. Poczułam się jak nasze szaszłyki, gdy je nabijamy, a potem ściągamy. A na dodatek chłopak, w którym się zakochałam, nie cierpi demonów. Jest zapatrzony w Clave. Takie rzeczy tylko u mnie!

Magnus usiadł obok z dziwnym wyrazem twarzy.

– Masz przejebane gościu – powiedział Alec patrząc na Magnusa – zawsze pakujesz się pod prąd?

– On tak ma, spokojnie, pomogę ci – wymruczałam i poczułam, jak brat mnie podnosi i kładzie na sobie otulając. Poczułam na nim czyiś zapach. Dokładnie zaczęłam szukać w bazie zapachów tej dziwnej nuty kwiatów....

– Izzy, masz mi coś do powiedzenia, w związku z moim braciszkiem?

Jej twarz zrobiła się zakłopotana i czerwona, a Alec podniósł wzrok.

– No bo... tak jakoś, no...

Wszyscy się zaśmialiśmy, a ja wtuliłam w brata. Owszem, czułam się lekko wyczerpana, więc zasnęłam w jego ramionach, jednak nie czułam się bezpieczna. Nie tak, jak tamtej nocy w hotelu.

Potrzebuje się upić... tak bym z łóżka następny tydzień nie wstała.

Rankiem wstałam z łóżka uważając na brata, by ten się nie obudził oraz na Alec' a i Izzy, którzy też spali z nami i ubrałam za duży sweter Sebastiana. To, że dostałam nowe ubrania nie znaczy, że będę je ciągle nosić. Wolę te, są wygodniejsze. Poszłam do sali treningowej bez śniadania. Chrzanić śniadanie. Było pusto i cicho, z uśmiechem podeszłam do worka treningowego i bez rozgrzewki zaczęłam go okładać. Mój tatuaż piekł lekko, znów coś się stanie. Fantastiko.

Męczyłam się nieco szybciej, moja rana wewnętrzna jeszcze się nie zagoiła. Nie było widać potu ani zmęczenia, ale ono było. Oparłam się o worek i zamknęłam oczy. Miałam zaczerwienione kostki rąk, na których gdzie nie gdzie było widać rozcięcia. Nie czułam bólu, bo wyciszam wszystko, a teraz widzę tego efekty. Wiem, kto mi pomoże. Poszłam na piętro, gdzie jest też mój pokój i poszłam na przeciwko łazienki. Czując zapach palonej kawy bez pukania weszłam do środka.

– Hej Lucjan.

– Hej słonko, co cię sprowadza?

Pokazałam mu ręce, a ten wstał. Miał czarną koszulkę, która pobudzała fantazje przez to, jak bardzo podkreślała jego mięśnie. Chłopak posadził mnie na krześle i wziął bandaże.

– Co zrobiłaś?

– Trenowałam i chyba trochę za bardzo się poniosłam.

Uśmiechnął się do mnie, a następnie usiadł obok z bandażami.

– Czemu nie iratze?

– Zrobiłam to sobie sama, z głupoty, to mój rodzaj kary.

– Często się karzesz? Po co to w ogóle ?

– Tak mi zostało, trauma z dzieciństwa.

– Opowiesz mi o tym?

– To smutna historia, nie chcę mówić o tym.

Uśmiechnęłam się, a on delikatnie wziął i zawiązał bandaże na rękach, a następnie ucałował ich wierzch. Uśmiechnęłam się i popchnęłam go na łóżko, po czym usiadłam okrakiem i złapałam nadgarstki. Zobaczyłam jego zdziwienie, ale ja się tylko uśmiechnęłam i pocałowałam go delikatnie w usta.

Chłopak wyrwał nadgarstki i przekręcił nas, po czym nachylił się i ucałował moje czoło, a później nos. Jego oczy świeciły podnieceniem, co mi się podobało. Przyciągnęłam go lekko, a ten podpierając się na łokciach zniżył się i pocałował mój obojczyk. Poczułam jak moje zmysły zaczynają płonąć.

Jego pocałunki szły coraz wyżej, aż poczułam jak zasysa moją skórę. Jęknęłam cicho i zasłoniłam natychmiast usta. Ten z uśmiechem odsunął się i spojrzał mi w oczy.

– Nie blokuj tego, to podniecające – wyszeptał i znów pocałował mnie w usta. Poczułam w pewnym momencie jak jego dłoń delikatnie odchyla sweter i poczułam ciepło na moim zimnym ciele.

Znów pocałował moją szyję, przez co zrobiło mi się gorąco. Dołożył drugą dłoń i zaczął kręcić kółka. Jęknęłam, a wtedy poczułam, jak jedną dłonią wędruje do piersi. Spojrzał na mnie, a gdy udzieliłam zgody pocałował mnie po raz kolejny. Położyłam dłonie na jego biodrach. Moje zmysły płonęły. Wsadziłam dłonie pod koszulkę i wtedy poczułam jakiś materiał, tylko że nie powinno tam niczego być. Przestałam na chwilę odwzajemniać jego pocałunki i popchnęłam go tak, by usiadł. Podniosłam się i złapałam koszulkę.

– Luna, co ty...

Spojrzałam groźnie, by się uciszył i podwinęłam jego koszulkę. Zobaczyłam bandaż i krew, czy to możliwe, że...

Odepchnął moje ręce.

– Skaleczyłem się w zbrojowni, nic mi nie jest...

– Lucjan, zamknij się – syknęłam i ponownie podniosłam koszulkę, i rozdarłam bandaż... Gdyby rysował iratze, pomogło by mu to, ale nie rysował, więc mogłam zobaczyć ranę.

Była to "pamiątka", po czyjejś dłoni... mojej dłoni.

Cofnęłam się ze strachem w ochach... Ten pochylił głowę i chwilę potem widziałam czerwone oczy...

– Lucyfer...

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro