࿇.23.࿇
Nad różami rozpłynął się zapach palonej kawy.
– Jak ty tam wlazłaś, że cię nie pokłuło.
– Lucjan! Jak mnie znalazłeś?
– Wyczaiłem to dwa dni temu. Jak się frustrujesz, to chowasz się w różach i myślisz. Tak przepadasz na dwie godziny i nawet dupek Sebastian cię szuka.
– Szuka? – Spytałam zaciekawiona.
– Szukał na początku, teraz ma gdzieś...
– No tak jak zawsze.
– Masz ochotę na lody i żelki?
– Pewnie.
Wyszłam z róż i stanęłam obok Lucjana, który z uśmiechem pocałował mnie w policzek. Pieprzyć Sebastiana, czemu ja się przejmuje tym typem?
Złapałam za bluzę Lucjana i przyciągnęłam do siebie, po czym złapałam za kark i wpiłam w usta. Zamknęłam oczy, a ten był cały odrętwiały, jednak po chwili położył dłonie na mojej tali i zaczął wpasowywać się w moje ruchy. Delikatnie popchnęłam go w stronę ściany, gdzie zaczęliśmy oboje iść. Moment później przyciskami go kolanem do ściany zatapiając ręce we włosach. Wtedy obrócił nami i podsadził tak, że nie musiałam stać na palcach, by dosięgać jego ust. Poczułam jego język na wargach, więc lekko je rozchyliłam, a ten położył ręce na mojej tali i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam się między przerwami tak jak on, a gdy zabrakło nam tlenu na tyle, że musieliśmy przerwać, oparł głowę o moje czoło i położył dłoń na policzku.
– Tego się nie spodziewałem.
– Miałam taką cichą nadzieję – wyszczerzyłam się. To nie byłoby kłamstwem...
Gdzieś w duszy przez ten miesiąc pokochałam Lucjana Verlaca i nie czułam się z tym źle.
Sebastian pov
Moje życie wróciło do starego trybu. Ciągle papiery, patrole, papiery, patrole... i tak w kólko. Jedyne co mnie ściskało, to gdy widziałem dziewczynę, w której się zakochałem z innym. Tfu, jakie zakochałem... nic dla mnie nie znaczy. Lucjan ją kocha, niech ją ma. Poryte, mówię jakby była rzeczą. Chrzanić to.
– Sprawdzałeś, jak miewa się panna Herondale?
– Jak zawsze szczęśliwa, uśmiechnięta i gdy mnie zobaczy ma ochotę skoczyć z mostu. Najlepiej tego szklanego w Chinach, prosto do przepaści.
– Mówisz tak, jakby to sprawiało ci smutek.
– Nina, błagam cię, nie zaczynaj. Nic mi nie sprawia, ten gość – wskazałem na siebie – działa sam.
– Lydia przyjedzie wcześniej.
– Fantastycznie. Mój przyjaciel skoczy z mostu razem z blondi.
– Przyjedzie jej ojciec...
Stanąłem w miejscu.
– A jego na jakich diabłów tu niesie?!
– Chce dopilnować, by zaczęły się przygotowania. Dwa tygodnie, a nadal nie mamy ozdób.
– Znając królową zniszczenia i księżniczkę sarkazmu oraz chodzącą kule dyskotekową, coś się stanie i ślubu nie będzie – powiedziałem sprawdzając kolejny raport.
– Sebastian, ślub musi być, inaczej wezmą Instytut jeszcze bardziej pod lupę. Już teraz obserwują nas przez te dwa demony.
– Jak znów się pojawią, trzeba je zlikwidować na amen. Już ulepszyłem nasz projekt.
– Ale czy to nie będzie niebezpieczne?
– O ile ta dziwna diablica znów nie zniszczy pocisku, będzie git.
– A czemu mieliby nas atakować?
– To demony, one nie mają uczuć, Nina.
– Anioły też ich nie posiadają, a jedyny, który je dostał zniknął – powiedziała i wyszła z gabinetu.
Zacisnąłem ręce w pięść i zamknąłem oczy.
Alec pov
Siedziałem w kuchni z Izzy, a naszym tematem jak zawsze była...
– Luna zachowuje się dziwnie.
– A co powiesz na Sebastiana, ten to dopiero świeci przykładem, bo hej, ignoruje ją i unika jak ognia.
– Podoba mu się to, co się stało...
– Nie wiem, Izz.
Wtedy zobaczyłem obrazek jak z trzecich głębin piekła. Ser, który żułem stanął mi w gardle, serce stanęło w miejscu, a w płucach zabrakło tlenu. Panie i panowie, Luna Herondale była wtulona w ramię Lucjana. No ja chyba nie wyrobię. Pobiegłem do zlewu i zacząłem pluć jedzeniem, które utknęło mi w gardle.
– Co. Się. Dzieje?
Spytała Izzy.
– Nic. Po prostu przytulam się do mojego chłopaka.
Zaczęliśmy z Izzy się śmiać, ale widząc ich poważne miny stanęliśmy w miejscu.
– Oh... Szybko.
– Mhm, nie ważne, darujcie sobie.
Wymruczała i wyszła poirytowana. O tak, czas na mnie. Wyszedłem za nią i pognałem do parku, gdzie już siedziała. Zachowuje się totalnie jak ja.
– Czemu się śmiałeś?
– Wszyscy widzą jak ślecie sobie spojrzenia bólu, więc Luna, nie wmawiaj mi, że nie wiem co czujesz. Powiem ci coś ważnego.
– Tak? A co takiego? Że Lucjan nie jest odpowiedni? A Sebastian jest? Jakie spojrzenia, hm?
– Patrzycie na siebie, gdy nikt inny nie patrzy. Widać w tym ból i to, co do siebie czujecie. Poza tym nie wierzę, że jeszcze nie zobaczyłaś.
– Czego?
– Zaraz ci powiem, ale teraz powiem to, co widać gołym okiem. Wmawiasz sobie, że nic nie czujesz, jesteś zazdrosna jak widzisz go z Niną. Myślisz o nim z przerwami na to, by przypomnieć sobie, że trzeba oddychać i jeść, i jest ci smutno, gdy cię omija bez słowa. Starasz się zakryć to uśmiechem i swetrem w kolorze czerni – złapałem w dwa palce jej rękaw i uniosłem pokazując, co ma na sobie.
Oboje to wiedzieliśmy: jest zakochana w Sebastianie.
– Alek... jak to zobaczyłeś?
– Robiłem to samo. Dłużej od ciebie, a moim swetrem i uśmiechem były sprawy Clave. Ich papiery, czarna kurtka i wyraz skurwysyna. Każdy zasługuje na miłość, księżniczko.
Złapałem lusterko, które z jakiegoś powodu zawsze jest w moich spodniach odkąd umawiam się z Magnusem i spojrzałem szybko w odbicie.
– Kochać to niszczyć Alek, ja nie mogę kochać. Jestem demonem.
– Ej, nie wykręcaj mi tu głupot, sama mówisz, że demony mają dwa rodzaje miłości.
– Nie wpoiłam się, kretynie...
– Po pierwsze, nie reaguj złością, bo to też maska, a po drugie jesteś tego pewna? – odwróciłem lusterko tak, by zobaczyła swoje oczy. Te zmieniły kolor na kryształowo- błękitny. Nie patrzyła na swoje tęczówki, a na te Sebastiana.
– Ale jak... przecież on nie jest demonem...
– Głupia! On odwzajemnia to!
– Ale bym wiedziała od razu jak by to się stało.
– W Pandemonium miałaś na chwileczkę czarne oczy, ledwo zauważalne księżniczko. Miałaś więź nieświadomą, czas kogoś uświadomić...
– On musi sam poczuć to co ja, no albo ja skażę sama siebie na wieczne tortury, jeejj...
Powiedziała sarkastycznie, a ja się uśmiechnąłem.
– Wiesz kto teraz ubiera się jak fleja?
– Nie... nie... nie nie Alek, nie...
– Oh, tak księżniczko, idziemy z Magnusem na zakupy. Uczcimy twoje wpojenie w kretyna jakich mało.
– Ouohhh, a co z Lucjanem?
– A nie denerwuj mnie! To dupek i kutas, a my się w zmierć nie bawimy. Twój Edward ma białe włosy, a nie zielone oczy!
– Alec!
– Tak krzyczy Magnus, gdy ro...
– Możesz nie być gejowski choć na jeden pieprzony moment?
– Prosisz o zbyt wiele. Twój tatuś jest gorący!
– Alec, jesteś obleśny!
– Tak przystało na przyjaciela geja.
– Z kim ja muszę żyć...
– Z Łowcami!
– Wykończę się...
– Ale najpierw masz zdobyć kogoś, kogo mi się nie udało. Będę miał frajdę oglądając to...
– Ej, a gdyby tak pobawić się w mamusie?! – powiedziała podnosząc głowę.
– Królowa uwodzenia, podoba mi się podejście!
Izzy pov
Jace właśnie wrócił z misji i pierwsze co, to przyszedł do mnie i jak zawsze pocałował w usta.
– Jak się ma moja czarnowłosa piękność?
– Fantastycznie.
– Co się zmieniło od trzech dni?
– Oprócz tego, że Luna dostała świra i chodzi z Lucjanem?
– Czekaj, co?! – krzyknął i już miał iść obić pewnego chłopaka, lecz zatrzymałam go.
– Jace, stój. To ich decyzje, pamiętasz?
Wtedy dostałam SMSa. To było zdjęcie Aleca i Luny w jakimś sklepie...
"Luna wie, że się wpoiła. Czas ich zeswatać, bo znów udławię się serem, jak będzie się tulić do Lucjana."
Uśmiechnęłam się pod nosem i pokazałam wiadomość mojemu chłopakowi, z którym póki co ukrywaliśmy związek. W Instytucie jest wiele tajemnic, w tą czy tamtą jedna, to nie duża różnica.
– Okej, nie wiem czy wiesz, ale nie chcę, by się umawiała z żadnym z nich. Jednakże, gdybym miał wybierać kogo ewentualnie chcę w rodzinie, wziąłbym Sebastiana.
– Ale ty wiesz, że to nie nasza decyzja, a Luny?
– W zasadzie już się tym zajmujemy, więc nasza...
– W sumie racja, teraz się zająć tylko Niną, która co jakiś czas nawiedza Sebastiana i suk...
– ... szuka Maryse. Wyjechała do Idrisu na dwa tygodnie, aż do ślubu Aleca, skarbie. Swoją drogą, ładnie to tak nazywać kobietę, która nas wychowała?
– A ty głupi jesteś, nie widzisz co ona mam wszystkim robi? Ja ci mówi... wyjechała? Mój bosze, mamy 10 problemów mniej. Chodź, idziemy ugotujemy spaghetti, muszą coś jeść, a że ja nie umiem gotować, to ty to zrobisz, ale ja ci pomogę...
– Izzy, uspokój się. Luna ma sposoby na podryw. Nie ustawiamy im randki, pamiętasz jak się skończyło z Ivanem i Niną?
– Tak, ale teraz są razem...
– Mhm, zobaczymy co będzie jak Nina położy swoje suche rączki na Sebastianie. Już ze sobą spali... i to nie raz!
– Tak, wizja jak on... kurwa fuj.
Luna pov
Magnus dopadł bieliznę. Nie ważne, że ona ma być dla mnie. On się tym fascynuje, tak więc skończyłam z torbą, w której było milion czarnych koronkowych zestawów bielizny. A raczej miałam takie cztery, a kasjerka patrząca na Aleca i Magnusa współczuła mi chyba tego, z kim się zadaję.
Ale co się dziwić. Magnus lubi, a ja nauczyłam Aleca, by też lubił ładne rzeczy i teraz stworzyłam potwora swatając ich ze sobą.
Przyszedł czas na spodnie. Wszystkie miały dziury, zdobienia i inne dupy, i każda para była jak druga skóra, choć na szczęście wygodniejsza. Poprosiłam o sweter... dostałam sweter.
Ale nie taki jak te, co zostały mi po Sebastianie, w których chodzę na zmianę od miesiąca, a takie dopasowane... z dużym dekoltem tak, by upiększało moje wypukłości. Na szczęście, gdy spojrzałam na Aleca, ten załatwił jeden czarny golf.
Od kiedy ja chodzę jak dziewica Orleańska, ubrana jakbym do zakonu miała... no tak, odkąd, gdy Sebastian zaczął mnie ignorować i odkąd nie chciałam już podobać się wszystkim, a tylko jemu i być uroczą... jak tak teraz na to patrzę, to podświadomie żyłam już tą więzią.
No i od miesiąca ciągle noszę ten nieszczęsny wianek, czemu ja go noszę i czemu on nic nawet nie powie?!
Zobaczyłam jak Magnus gdzieś ciągnie Aleca, więc ruszyłam za nimi. Weszliśmy do sklepu z obuwiem.
– Żadnych szpilek! Zaczęło się od nich!
– Wiesz, że nie jesteś demonem, lol!
Jęknęłam, no tak. Magnus jednak pokazał mi buty na wysokości, ale ich nóżka była bardziej jak zmutowany wysoki korek.
– Ostatni krzyk mody! Botki! Kupię ci dwie, trzy pary, a nie te trampki...
– Ma...
– Nie Magnus, wiesz dobrze, że on się męczy dla ciebie – powiedział Alec.
– To dla niego park rozrywki, debilu.
– Dobra, masz rację, ale są plusy. Jeszcze opaska na udo i do domu.
– Jejjj...
Po tym co miało być za chwilę, przedłużyło się do wieczora. Okej, spoko, nic przeciwko, gdyby nie to, że zostawiłam telefon w Instytucie i nawet do Izz nie mogłam napisać.
Gdy wróciłam, z Alec' iem wnieśliśmy wszytko do pokoju, a ja spokojnie usiadłam na łóżku. Nie na długo, bo wtedy ku zdziwieniu wszystkich usłyszeliśmy alarm.
– Luna! – weszli Jace i Izzy.
– Co to jest?
– Lucyfer, jestem pewny, czujniki wariują, po prostu to musi...
– Muszę iść w postaci demona. Macie kryć fałszywkę, nie umie tego co ja, więc wmieszajcie ją w tłum...
Powiedziałam i stworzyłam sobowtóra, który jedyne czym się różnił to tym, że nie miał znaku Herondale.
Wyszłam oknem i przeteleportowałam się tam, z
skąd czułam energię. Była to pusta ulica. Ta część miasta jest zamknięta z powodu gwałtownych remontów, nawet nie wiem czego. Stanęłam na dachu ściągając wianek i ubranie, a następnie się zmieniłam. Czarne rogi o krwistych końcach, długie złote włosy z mgiełką na końcu, w połowie czarna zwęglona skóra, a w drugiej biała z prześwitami czerwonych żył. Spojrzałam w dół czarno czerwonymi oczyma i przygryzłam czarne usta. Miałam tą czarną sukienkę, co za każdym razem przy przemianie i ogon, którym już sprawnie posługiwałam się. Zdjęłam buty i zeskoczyłam w dół.
– Jak zawsze na czas.
– Co tu znów robisz?
– Przyszedłem odwiedzić moją królową. Piękny pentagram, niezwykłe, że masz go narysowanego na ciele, normalnie demony tego nie mają...
Powiedział i przysunął się do mnie, a wtedy znikąd wyszli Łowcy.
– Ukrywasz coś przede mną?
– Wiele rzeczy, tak jak ty to, że miałeś brata.
– Nadal mam, żyje, ukrywa się jak każdy.
– Czego chcesz?!
– Ciebie. Na wyłączność...
Jego krwiste oczy błysły czerwienią, on chce paktu...
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro