Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.21.࿇

Luna prowadziła nas przez park w dość wolnym tempie. Wszystkie ptaki się do niej zlatywały, co śmieszyło Aleca szczególnie, gdy Luna wzięła gołębia i zaczęła przekręcać głowę tak jak ptak.

– Spokojnie Sebastian, co ty tak świrujesz?

– Wiesz, teraz nie obroni się sama, więc się martwię.

– Sebastian Morgenstern martwi się o dziewczynę, łaaał. Nawet o Izzy się nie martwisz, a o blondynkę już tak?

Spytał mnie spoglądając na Lunę, która siedziała na trawie i głaskała gołębia. Jakaś dziewczynka o brązowych włoskach podeszła do niej, a Luna dała jej gołębia na ręce z uśmiechem. Jej wzrok skupił się na mnie, a chwilę później zobaczyłem czarnego kruka, który siada na jej ramieniu.

– Dalej – powiedziała i ominęła ostrożnie małą dziewczynkę i przeszła obok wody.

Przyspieszyłem kruku i stanąłem za nią otulając ramionami. Spokojnie oddychała.

– Zimno – powiedziała i spojrzała na mnie, po czym się obróciła i dała ręce pod moją koszulkę i zaplątała je z tyłu. Alec stanął obok i się zaśmiał.

– Wiesz co ja myślę, że jak ona się tak będzie kleić, to ja umrę ze śmiechu, bo potem znów będzie po tobie jeździć.

– Nie dobijaj mnie.

Wtedy usłyszałem gdakanie... Luna się boi kaczek, oh shit.

Dziewczyna gwałtownie się odsunęła, a jej bransoleta zaświeciła. Chwilę potem stała z czarnym młotem.

– Kaczka... – spojrzała w stronę krzaków i cofnęła się aż do Aleca, który złapał młot.

– Luna, ona ci nic nie zrobi.

– Ja nie chcę kaczki, zabierz mnie – jej czarny młot zapłonął, a ona sama zaczęła dygotać. Alec jak na zawołanie wziął ją na ręce i zaczął nieść w przeciwnym kierunku. Nie dygotała z samego zimna, ale też strachu.

– Alec, daj mi ją – powiedziałem i zabrałem dziewczynę, która chciała rzucić młotem. Złapałem go, gdy miała do wypuścić, a ten w moich rękach się rozpłynął i wrócił na jej ręce.

– Boję się – wtuliła się we mnie zwijając w kulkę, a ja poczułem żal. Nie chciałem, by się bała. Wiem, że nie  do końca to ona, tylko ta wersja przeciwna.

Przytuliłem ją mocniej.

– Magnus ma już leki.

– Minęły dwie godziny...

– Znasz diagnozę, wie jak złagodzić to wszytko.

– Ale leczyć nie?

– Nie, oh chodź.

– Idziemy do Magnusa? – spojrzała na mnie, a ja się uśmiechnąłem.

– Tak, idziemy do Magnusa.

– A mogę czekoladkę? – spytała uroczo, a ja się zarumieniłem. To było słodkie, ale i seksowne. Tak Sebastianie, kręcą cię dziwne rzeczy. Jednak nie umiałem jej odmówić.

Postawiłem ją na nogi, a Alec stanął z założonymi rękoma.

– Poważnie, idziesz po czekoladkę?

– Alec, nie narzekaj i tak mamy po drodze, tu co chwilę jest jakiś sklep.

– Nie narzekam tylko zauważyłeś, że jedno jej słowo, a robisz się potulny? Zawsze byłeś chłodny, a ona stapia cię, nie widzisz tego?

– To źle?

– Nie! Oczywiście że nie, ale pamiętaj, że ona cię nie cierpi. Może jest urocza, ale jak się wybudzi z tego, znów cię odsunie. Będziesz cierpiał.

– Nie, nie będę

– Zobaczymy. Pamiętaj jedno, nie trać czujności.

Powiedział i poszedł do sklepu, kiedy my ruszyliśmy do Magnusa. Okej, on miał i nie miał racji, chrzanić Aleca.

Mnie ciekawiło ile jeszcze spędzę czasu z pół żywą Luną.

Po kilku minutach dołączył do nas Alec z czekoladą, na którą dziewczyna się rzuciła. Zawsze gdy mnie puszcza, jej ciało robi się blade. Nie radziła sobie z opakowaniem, więc podszedłem i pomogłem, a następnie ułamałem czekoladę, z czym też była nie poręczna.

– Trochę jak zombie, niby żyje i się rusza, ale nie ma władzy jak człowiek – powiedział Alec ze śmiechem.

Włożyłem jej kawałek czekolady do ust, a jak oczy błysły, zaczęła gryźć czekoladę.

– A pamiętasz jak jedliśmy ciastko? – Spytała cicho, a ja się wyszczerzyłem i nachyliłem do jej ucha.

– Pamiętam. Jak będziesz chciała, to znów znajdę ciastka.

Wyszeptałem, a ona cała zadrżała. Podobało mi się. Więc tak reaguje, gdy nie kontroluje swojego ciała.

2 dni później

Luna nadal była w stanie śpiączki, jednak przez to, że jej pilnowałem, chyba nikt nie ogarnął, że coś ewidentnie jest nie tak. Chodziła tylko ze mną, Izzy, Alekiem, Jace'm i tym Lucjanem, który był podejrzany. Najlepszy był jednak czas, gdy szliśmy spać. Oczywiście po moim ambitnym planie, że ja będę się mył za parawanem, a w tym czasem Izzy ją umyje. Tak więc po kąpieli, gdy chciałem z nią pójść do pokoju, Izz nawet nadmuchała materac obok jej łóżka. Luna mnie wyganiała i mówiła, że ona sama chce. Jednak gdy była trzecia w nocy robiła kilka okrążeń po korytarzu, a następnie przychodziła do mnie i kładła się myśląc, że nie widzę albo nie słyszę. Bawiła się moimi włosami, a o piątej wracała do siebie i czekała aż przyjdę ją ubrać. Niestety nie była zbyt władna w rękach, a dawała się ubierać mi albo Izz.

Alec łaził w kółko i donosił leków i nadzorował. Panikował bardziej niż Jace, który się przyzwyczaił, że jego siostrzyczka jest niemrawa. Co jednak najbardziej mi się podobało? Pora karmienia, gdy zaczynała się wtedy łasić jak kot, a jak już ją karmiłem, to ciągle robiła głupie miny, przez co się ciągle śmiałem. Ledwo trzymałem tę łyżkę, a raz gdy Magnus osobiście przyszedł sprawdzić jak się czuje, mruczał pod nosem, że robi tak jak była młodsza, co było urocze w sumie. Teraz też tak było. Karmiłem ją, a ona ciągle robiła dziwne miny.

– Jak to jest opiekować się dziewczyną, która ci się podoba, a zachowuje jak dziecko? – Spytał Jace.

– Tak jakbyś opiekował się młodszym rodzeństwem, choć sądzę, że Luna więcej ogarnia.

– W sumie to moja siostra, czemu ja nie mogę się nią opiekować?

– Wolę Sebastiana – powiedziała Luna z ustami wypełnionymi naleśnikami.

– Ale czemu?

– W sumie nie wiem.

Wymruczała i wzięła następny gryz.

– A ja myślę, że to urocze – powiedział Alec, który robił mi kawę.

– I nic z tego nie zapamięta – powiedziała Izzy, która jadła płatki – nie zapamięta tego, jak się nią opiekowałeś, jak broniłeś przed kaczkami i całowałeś w czoło.

Powiedziała, a ja zarumieniłem się. Skąd ona wie...

– Jestem medium, tak żeby ci przypomnieć. Ja widzę to co było, albo będzie.

Zakryłem się ręką rumieniąc jak burak, a potem zaśmiałem.

– Okej, racja, Luna mi się podoba i mogło wystąpić coś takiego ...

– Dlatego nigdy nie chcesz zrobić z nią czegoś niegrzecznego, bo boisz się, że cię znienawidzi, a teraz nie możesz bo wiesz, że nie zapamięta, żeś sobie wybrał pannę – powiedział Alec, a wtedy do kuchni wszedł Lucjan.

– Jak się miewa nasza chorowitka?

– Dobrze – obróciła się do niego z ustami pełnymi naleśników i uśmiechnęła z nadętymi policzkami.

– Kupiłem żelki. Potem jeśli chcesz, możemy iść do biblioteki – powiedział, a ta spojrzała na mnie.

– Możemy? – zamrugała oczyma.

Dzięki lekom nie potrzebowała mnie ciągle, jednak chciała być bliżej, ale nie mogłem jej trzymać przy sobie w nieskończoność.

– Pewnie, ale najpierw naleśnik – powiedziałem i podałem jej widelec z nabitym kawałkiem, który ukroiłem.

Gdy wszytko zjadła, Lucjan wziął ją pod rękę i wyszedł.

– Nie wiem czy wiesz, ale ona nie będzie wiedzieć, że się lubicie, a Lucjana lubi. Teraz gdy już wie, co ona lubi zauważ, jaką ma przewagę.

– Oj weź mi nawet nie przypominaj!

– On będzie chciał położyć ręce na twojej pannie.

– Nie jest moja, nie mogę jej zmusić do niczego.

– Ale możesz ją rozkochać w sobie – powiedziała Izz i odłożyła talerz do zlewu. Mogłem, nie musiałem, w sumie to nawet chciałem...

Luna pov

Jestem tu w sumie 3 dzień łącznie, a mój znak zmieniał się co chwilę. Mama mnie coraz bardziej męczyła. Okej, przebywanie z nią jest cudowne, jednak nie gdy ciągle siedzimy na tym tronie i przyjmujemy gości. Później wieczorem były bale i uroczyste kolacje, tak wygląda życie królowej, a ja tego nie cierpiałam. 3 dni, a już mnie to męczy. Nigdy więcej, nie chcę być królową, nie chcę tak...

Zobaczyłam jak Lucjan zaprowadza mnie do łazienki i zostawia z Izzy. To koszmarne, że nie słyszę ich rozmów, a jedynie widzę obrazy. W sumie wszędzie był Sebastian, nie wiem czemu moja osoba tak go potrzebowała. Jednak to co robił, było miłe. Szkoda, że nic nie zapamiętam.

Jęknęłam i poszłam do swojej komnaty, która była pełna róż. Wcale nie chcę zapomnieć, chcę pamiętać chociaż te obrazy. Noce, gdy dotykałam jego włosy...

Izzy mnie umyła, a ja jak zawsze odpychając Sebastiana weszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam, co robiłam później, bo coś dziwnego przyćmiewało moje oczy. Jak mgłą, nie spałam i to było pewne, ale nie wiem co robiłam, gdy wracałam do sypialni.

Nagle poczułam chłodny dreszcz na rękach. Pojawiłam się w sali z luster. Co jest!? Nad moją dłonią pojawił się znak, wyglądał inaczej... W sumie to wyglądał jak pentagram (znak do przywoływania poszczególnego demona ~dop aut.)

Wyróżniłam w nim gwiazdę, księżyc i słońce, ale reszty znaków nie rozpoznałam. Poczułam nagle ból w skroni. Upadłam i spojrzałam w lustro. Moje oczy zmieniały się na różne kolory z różnych klas, było to niezwykłe. Moje ręce stały się czarne tak jak czoło i boki twarzy oraz partie dolne od pępka do palców tak jakby się zmieniała. Moje włosy wydłużyły się i zaczęły kręcić, a na końcu zobaczyłam znaną mi mgiełkę. Trochę się rozjaśniły, a dzięki cieniowaniu były biało-czerwone pasma. Na moim czole pojawił się biały znaczek zmutowanych ze sobą księżyca, słońca i gwiazdki. Dotknęłam go dłonią, a wtedy mój ubiór się zmienił. Miałam teraz top i spódnicę w czarnym kolorze. Nagle poczułam dodatkową część ciała. Był to ogon w czarnej barwie z czerwoną końcówką. Uśmiechnęłam się mimo bólu głowy. Wtedy wyrosły moje rogi. Były nieco większe i zakończone nie białą barwą, a czerwoną. Między topem, a bluzką zobaczyłam ten sam znak, który najwidoczniej oznaczał mój pentagram, a z niego odchodziła dziwna czerwona fala. Gdzieniegdzie przez trupio białą skórę można było zobaczyć czerwone żyły. Uśmiechnęłam się do lusterka i wstałam wymachując ogonem. Nie wiedziałam jeszcze jak go opanować, ale podobało mi się to, co widziałam. Dotknęłam lustra i szepnęłam sama do siebie z uśmiechem.

– Jestem dorosłym demonem...

Moje oczy zapłonęły na czerwono, pod stopami utworzył się mój pentagram. Zamknęłam oczy i ocknęłam się w Instytucie... przed drzwiami Sebastiana...

Nie pamiętałam nic, oprócz wizyt w piekle. Zastanawiało mnie co ja tu robię, powinnam być nie przytomna czy coś. Moje ręce były czarne, a jedną uniosłam do klamki. Co ja chcę o tej godzinie od Sebastiana?

Cofnęłam się i wróciłam do pokoju zwalając coś z pułki pieprzonym ogonem. Zmieniłam się w ludzką formę i mój pentagram na brzuchu znikł, a raczej stał się prawie niewidzialny. Pod światłem księżyca lekko połyskiwał. Wzięłam mój zeszyt i opisałam wszytko, co było w piekle, a następnie poprawiłam koszulę do snu i położyłam się do łóżka.

– Co się działo, gdy byłam tam...

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro