࿇.21.࿇
Luna prowadziła nas przez park w dość wolnym tempie. Wszystkie ptaki się do niej zlatywały, co śmieszyło Aleca szczególnie, gdy Luna wzięła gołębia i zaczęła przekręcać głowę tak jak ptak.
– Spokojnie Sebastian, co ty tak świrujesz?
– Wiesz, teraz nie obroni się sama, więc się martwię.
– Sebastian Morgenstern martwi się o dziewczynę, łaaał. Nawet o Izzy się nie martwisz, a o blondynkę już tak?
Spytał mnie spoglądając na Lunę, która siedziała na trawie i głaskała gołębia. Jakaś dziewczynka o brązowych włoskach podeszła do niej, a Luna dała jej gołębia na ręce z uśmiechem. Jej wzrok skupił się na mnie, a chwilę później zobaczyłem czarnego kruka, który siada na jej ramieniu.
– Dalej – powiedziała i ominęła ostrożnie małą dziewczynkę i przeszła obok wody.
Przyspieszyłem kruku i stanąłem za nią otulając ramionami. Spokojnie oddychała.
– Zimno – powiedziała i spojrzała na mnie, po czym się obróciła i dała ręce pod moją koszulkę i zaplątała je z tyłu. Alec stanął obok i się zaśmiał.
– Wiesz co ja myślę, że jak ona się tak będzie kleić, to ja umrę ze śmiechu, bo potem znów będzie po tobie jeździć.
– Nie dobijaj mnie.
Wtedy usłyszałem gdakanie... Luna się boi kaczek, oh shit.
Dziewczyna gwałtownie się odsunęła, a jej bransoleta zaświeciła. Chwilę potem stała z czarnym młotem.
– Kaczka... – spojrzała w stronę krzaków i cofnęła się aż do Aleca, który złapał młot.
– Luna, ona ci nic nie zrobi.
– Ja nie chcę kaczki, zabierz mnie – jej czarny młot zapłonął, a ona sama zaczęła dygotać. Alec jak na zawołanie wziął ją na ręce i zaczął nieść w przeciwnym kierunku. Nie dygotała z samego zimna, ale też strachu.
– Alec, daj mi ją – powiedziałem i zabrałem dziewczynę, która chciała rzucić młotem. Złapałem go, gdy miała do wypuścić, a ten w moich rękach się rozpłynął i wrócił na jej ręce.
– Boję się – wtuliła się we mnie zwijając w kulkę, a ja poczułem żal. Nie chciałem, by się bała. Wiem, że nie do końca to ona, tylko ta wersja przeciwna.
Przytuliłem ją mocniej.
– Magnus ma już leki.
– Minęły dwie godziny...
– Znasz diagnozę, wie jak złagodzić to wszytko.
– Ale leczyć nie?
– Nie, oh chodź.
– Idziemy do Magnusa? – spojrzała na mnie, a ja się uśmiechnąłem.
– Tak, idziemy do Magnusa.
– A mogę czekoladkę? – spytała uroczo, a ja się zarumieniłem. To było słodkie, ale i seksowne. Tak Sebastianie, kręcą cię dziwne rzeczy. Jednak nie umiałem jej odmówić.
Postawiłem ją na nogi, a Alec stanął z założonymi rękoma.
– Poważnie, idziesz po czekoladkę?
– Alec, nie narzekaj i tak mamy po drodze, tu co chwilę jest jakiś sklep.
– Nie narzekam tylko zauważyłeś, że jedno jej słowo, a robisz się potulny? Zawsze byłeś chłodny, a ona stapia cię, nie widzisz tego?
– To źle?
– Nie! Oczywiście że nie, ale pamiętaj, że ona cię nie cierpi. Może jest urocza, ale jak się wybudzi z tego, znów cię odsunie. Będziesz cierpiał.
– Nie, nie będę
– Zobaczymy. Pamiętaj jedno, nie trać czujności.
Powiedział i poszedł do sklepu, kiedy my ruszyliśmy do Magnusa. Okej, on miał i nie miał racji, chrzanić Aleca.
Mnie ciekawiło ile jeszcze spędzę czasu z pół żywą Luną.
Po kilku minutach dołączył do nas Alec z czekoladą, na którą dziewczyna się rzuciła. Zawsze gdy mnie puszcza, jej ciało robi się blade. Nie radziła sobie z opakowaniem, więc podszedłem i pomogłem, a następnie ułamałem czekoladę, z czym też była nie poręczna.
– Trochę jak zombie, niby żyje i się rusza, ale nie ma władzy jak człowiek – powiedział Alec ze śmiechem.
Włożyłem jej kawałek czekolady do ust, a jak oczy błysły, zaczęła gryźć czekoladę.
– A pamiętasz jak jedliśmy ciastko? – Spytała cicho, a ja się wyszczerzyłem i nachyliłem do jej ucha.
– Pamiętam. Jak będziesz chciała, to znów znajdę ciastka.
Wyszeptałem, a ona cała zadrżała. Podobało mi się. Więc tak reaguje, gdy nie kontroluje swojego ciała.
2 dni później
Luna nadal była w stanie śpiączki, jednak przez to, że jej pilnowałem, chyba nikt nie ogarnął, że coś ewidentnie jest nie tak. Chodziła tylko ze mną, Izzy, Alekiem, Jace'm i tym Lucjanem, który był podejrzany. Najlepszy był jednak czas, gdy szliśmy spać. Oczywiście po moim ambitnym planie, że ja będę się mył za parawanem, a w tym czasem Izzy ją umyje. Tak więc po kąpieli, gdy chciałem z nią pójść do pokoju, Izz nawet nadmuchała materac obok jej łóżka. Luna mnie wyganiała i mówiła, że ona sama chce. Jednak gdy była trzecia w nocy robiła kilka okrążeń po korytarzu, a następnie przychodziła do mnie i kładła się myśląc, że nie widzę albo nie słyszę. Bawiła się moimi włosami, a o piątej wracała do siebie i czekała aż przyjdę ją ubrać. Niestety nie była zbyt władna w rękach, a dawała się ubierać mi albo Izz.
Alec łaził w kółko i donosił leków i nadzorował. Panikował bardziej niż Jace, który się przyzwyczaił, że jego siostrzyczka jest niemrawa. Co jednak najbardziej mi się podobało? Pora karmienia, gdy zaczynała się wtedy łasić jak kot, a jak już ją karmiłem, to ciągle robiła głupie miny, przez co się ciągle śmiałem. Ledwo trzymałem tę łyżkę, a raz gdy Magnus osobiście przyszedł sprawdzić jak się czuje, mruczał pod nosem, że robi tak jak była młodsza, co było urocze w sumie. Teraz też tak było. Karmiłem ją, a ona ciągle robiła dziwne miny.
– Jak to jest opiekować się dziewczyną, która ci się podoba, a zachowuje jak dziecko? – Spytał Jace.
– Tak jakbyś opiekował się młodszym rodzeństwem, choć sądzę, że Luna więcej ogarnia.
– W sumie to moja siostra, czemu ja nie mogę się nią opiekować?
– Wolę Sebastiana – powiedziała Luna z ustami wypełnionymi naleśnikami.
– Ale czemu?
– W sumie nie wiem.
Wymruczała i wzięła następny gryz.
– A ja myślę, że to urocze – powiedział Alec, który robił mi kawę.
– I nic z tego nie zapamięta – powiedziała Izzy, która jadła płatki – nie zapamięta tego, jak się nią opiekowałeś, jak broniłeś przed kaczkami i całowałeś w czoło.
Powiedziała, a ja zarumieniłem się. Skąd ona wie...
– Jestem medium, tak żeby ci przypomnieć. Ja widzę to co było, albo będzie.
Zakryłem się ręką rumieniąc jak burak, a potem zaśmiałem.
– Okej, racja, Luna mi się podoba i mogło wystąpić coś takiego ...
– Dlatego nigdy nie chcesz zrobić z nią czegoś niegrzecznego, bo boisz się, że cię znienawidzi, a teraz nie możesz bo wiesz, że nie zapamięta, żeś sobie wybrał pannę – powiedział Alec, a wtedy do kuchni wszedł Lucjan.
– Jak się miewa nasza chorowitka?
– Dobrze – obróciła się do niego z ustami pełnymi naleśników i uśmiechnęła z nadętymi policzkami.
– Kupiłem żelki. Potem jeśli chcesz, możemy iść do biblioteki – powiedział, a ta spojrzała na mnie.
– Możemy? – zamrugała oczyma.
Dzięki lekom nie potrzebowała mnie ciągle, jednak chciała być bliżej, ale nie mogłem jej trzymać przy sobie w nieskończoność.
– Pewnie, ale najpierw naleśnik – powiedziałem i podałem jej widelec z nabitym kawałkiem, który ukroiłem.
Gdy wszytko zjadła, Lucjan wziął ją pod rękę i wyszedł.
– Nie wiem czy wiesz, ale ona nie będzie wiedzieć, że się lubicie, a Lucjana lubi. Teraz gdy już wie, co ona lubi zauważ, jaką ma przewagę.
– Oj weź mi nawet nie przypominaj!
– On będzie chciał położyć ręce na twojej pannie.
– Nie jest moja, nie mogę jej zmusić do niczego.
– Ale możesz ją rozkochać w sobie – powiedziała Izz i odłożyła talerz do zlewu. Mogłem, nie musiałem, w sumie to nawet chciałem...
Luna pov
Jestem tu w sumie 3 dzień łącznie, a mój znak zmieniał się co chwilę. Mama mnie coraz bardziej męczyła. Okej, przebywanie z nią jest cudowne, jednak nie gdy ciągle siedzimy na tym tronie i przyjmujemy gości. Później wieczorem były bale i uroczyste kolacje, tak wygląda życie królowej, a ja tego nie cierpiałam. 3 dni, a już mnie to męczy. Nigdy więcej, nie chcę być królową, nie chcę tak...
Zobaczyłam jak Lucjan zaprowadza mnie do łazienki i zostawia z Izzy. To koszmarne, że nie słyszę ich rozmów, a jedynie widzę obrazy. W sumie wszędzie był Sebastian, nie wiem czemu moja osoba tak go potrzebowała. Jednak to co robił, było miłe. Szkoda, że nic nie zapamiętam.
Jęknęłam i poszłam do swojej komnaty, która była pełna róż. Wcale nie chcę zapomnieć, chcę pamiętać chociaż te obrazy. Noce, gdy dotykałam jego włosy...
Izzy mnie umyła, a ja jak zawsze odpychając Sebastiana weszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam, co robiłam później, bo coś dziwnego przyćmiewało moje oczy. Jak mgłą, nie spałam i to było pewne, ale nie wiem co robiłam, gdy wracałam do sypialni.
Nagle poczułam chłodny dreszcz na rękach. Pojawiłam się w sali z luster. Co jest!? Nad moją dłonią pojawił się znak, wyglądał inaczej... W sumie to wyglądał jak pentagram (znak do przywoływania poszczególnego demona ~dop aut.)
Wyróżniłam w nim gwiazdę, księżyc i słońce, ale reszty znaków nie rozpoznałam. Poczułam nagle ból w skroni. Upadłam i spojrzałam w lustro. Moje oczy zmieniały się na różne kolory z różnych klas, było to niezwykłe. Moje ręce stały się czarne tak jak czoło i boki twarzy oraz partie dolne od pępka do palców tak jakby się zmieniała. Moje włosy wydłużyły się i zaczęły kręcić, a na końcu zobaczyłam znaną mi mgiełkę. Trochę się rozjaśniły, a dzięki cieniowaniu były biało-czerwone pasma. Na moim czole pojawił się biały znaczek zmutowanych ze sobą księżyca, słońca i gwiazdki. Dotknęłam go dłonią, a wtedy mój ubiór się zmienił. Miałam teraz top i spódnicę w czarnym kolorze. Nagle poczułam dodatkową część ciała. Był to ogon w czarnej barwie z czerwoną końcówką. Uśmiechnęłam się mimo bólu głowy. Wtedy wyrosły moje rogi. Były nieco większe i zakończone nie białą barwą, a czerwoną. Między topem, a bluzką zobaczyłam ten sam znak, który najwidoczniej oznaczał mój pentagram, a z niego odchodziła dziwna czerwona fala. Gdzieniegdzie przez trupio białą skórę można było zobaczyć czerwone żyły. Uśmiechnęłam się do lusterka i wstałam wymachując ogonem. Nie wiedziałam jeszcze jak go opanować, ale podobało mi się to, co widziałam. Dotknęłam lustra i szepnęłam sama do siebie z uśmiechem.
– Jestem dorosłym demonem...
Moje oczy zapłonęły na czerwono, pod stopami utworzył się mój pentagram. Zamknęłam oczy i ocknęłam się w Instytucie... przed drzwiami Sebastiana...
Nie pamiętałam nic, oprócz wizyt w piekle. Zastanawiało mnie co ja tu robię, powinnam być nie przytomna czy coś. Moje ręce były czarne, a jedną uniosłam do klamki. Co ja chcę o tej godzinie od Sebastiana?
Cofnęłam się i wróciłam do pokoju zwalając coś z pułki pieprzonym ogonem. Zmieniłam się w ludzką formę i mój pentagram na brzuchu znikł, a raczej stał się prawie niewidzialny. Pod światłem księżyca lekko połyskiwał. Wzięłam mój zeszyt i opisałam wszytko, co było w piekle, a następnie poprawiłam koszulę do snu i położyłam się do łóżka.
– Co się działo, gdy byłam tam...
Rozdział poprawiony przez torka24
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro