Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.18.࿇

Spojrzałam na to coś. Wyglądała jak broń przyziemnych, jak czołg czy coś w tym stylu. Było to duże i świeciło się na niebiesko. Zobaczyłam Sebastiana, który patrzył na broń i coś ustawiał. Alek i Jace patrzyli z przerażeniem.

Izzy pov

Nie wiedziałam, że mają coś takiego. Nie widziałam, co to jest, a moje wizje ucinały się. Nie wiedziałam, co robić.

- Jace, co to jest!?

- Nie wiem Alek, ale coś czuję, że to jest na demony wyższej klasy...

Podbiegłam do Sebastiana.

- Co. To. Jest!?

- Broń, dopracowałem ją z Clave. Jest na specjalne demony, jak te dwa.

Zobaczyłam ból w jego oczach, gdy spojrzał na mężczyznę.

- Sebastian, czy to...?

- Tak, to on, ale trzeba je wygnać do piekła, więc trzeba to wypuścić.

- Zastanów się, co ty robisz, co z ludźmi?

- Oni widzą tutaj ekipę budowlaną, nic im nie będzie.

- Sebastian.... nawet nie znamy ich celu...

- Izzy, nie mów mi, co mam robić. To demony ósmej klasy, je trzeba zabić.

Powiedział i wcisnął guzik.... oczy Luny otworzyły się szerzej.

Luna pov

Nie. Nie, nie, nie. Maszyna zaświeciła na czerwono, a ja zapłonęłam, nie ma bata, nie wyślą mnie do piekła.

- Co to jest!?

- Nie mam pojęcia, ale cofnij się, chyba że już wracasz do piekła i tam regenerujesz się wieki...

Powiedziałam, a mój kręgosłup zapiekł, tak jak ręce. Wystawiłam dłonie przed siebie, a moje oczy zapłonęły czernią i błękitem, podobnie jak włosy. Pocisk leciał prosto we mnie. Wtedy Zamknęłam oczy i uniosłam się nad ziemię. Kiedy znów otwarłam oczy, cała płonęłam. Tuż przed moimi dłońmi był ten ogromny pocisk i cały świecił. Zobaczyłam jak Sebastian spogląda na mnie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w dół. Rysował się pode mną mój pentagram... Który bardziej wyglądał jak róża od góry... a może to była róża? Otoczyłam go dziwną energią i zaczęłam zmniejszać. Z uśmiechem patrzyłam na zdziwienie innych. Zmniejszyłam pocisk, a później go unicestwiłam.  Siła mnie odepchnęła na kilka metrów, przez co wpadłam w ramiona skrzydlatego mężczyzny.

- Jak ty to...

- Nie wiem.

Patrzyłam na wypalone miejsce, gdzie było coś na kształt róży.

- To nie przypomina mi normalnych pentagramów, to chyba nawet nie jest pentagram.

- To mój... pentagram... musisz mnie stąd zabrać, teraz.

Powiedziałam, łapiąc go za koszulę.

- Gdzie?

Spojrzałam na Izzy, która kiwnęła głową.

- Parku, zabierz mnie do parku.

Łowcy dorwali inną broń, a on rozłożył skrzydła i wziął mnie na ręce, po czym poleciał do parku... nikt nas nie widział, a czekali już tam Izzy i Alek.

- Lu...

- Muszę do Instytutu... spać...

Mężczyzna o czerwonej skórze odleciał.

Alek wziął mnie na ręce.

- Wiesz właściwie, co zrobiłaś?

- Nie do końca, ale chyba sobie ocaliłam życie.

- Tak, ale to było... niesamowite Luna, zegary się cofały, niektóre auta się unosiły, cała płonęłaś. To było niesamowite, wszytko świeciło albo płonęło.

Uśmiechnęłam się, ale nadal częściowo byłam zmieniona.

- Izzy, nie wpuszczaj nikogo do mojego pokoju, a szczególnie Sebastiana.

- A Jace? Twój brat, on wie jak wyglądasz... rozpoznał cię...- Alek spojrzał czy nikogo nie ma i biegiem zaniósł mnie do pokoju.

- Dobrze, on może...

Powiedziałam i zwinęłam się w kulkę.

- Zimno... Alek, zimno...

Ten położył się ze mną i utulił kołdrą.

- Izzy, ona robi się lodowata.

- Luna, kim był ten mężczyzna?

- To Lucyfer... mój narzeczony.

Powiedziałam, a przez moje ciało przeszedł nienaturalny dreszcz chłodu. Izzy złapała się za głowę, a w jej oczach był dziwny błysk.

- Kurwa, zajebiście...- powiedziała, a ja czułam jak tracę przytomność.

Alex pov

Spojrzałem, jak zamyka oczy.

- Luna, nie zamykaj ich, Luna!

Ale było za późno, dziewczyna zemdlała.

- Co teraz?

- Nigdy nie zajmowałam się chorym demonem, heloo to przyszła królowa piekła!

- Aktualnie zamarzająca. Tyle dobrze, że już nie ma tych kłujących mnie rogów- powiedziałem i mocniej ją otuliłem.

Do środka wpadł Jace.

- Mamy 30 minut, zanim spanikowany Sebastian tu wejdzie. Niestety nie może sobie pozwolić na nie opisanie gwałtownego raportu, który pisze z innymi wtajemniczonymi w projekt.

- Co to właściwie było!?

- Nie wiem, ale było to tak mocne, że nasza księżniczka zapadła w śpiączkę- sen albo tylko zemdlała. No i zamarza...

- Jak to zamarza, ktoś pisał do Bane'a?

- Czemu do Bane'a?

- Jesteście głupi? Wychował ją, może wie co jej jest albo cokolwiek, przecież leczy różne stworzenia i tak dalej!?

- Okej, ale on musiałby ją zobaczyć geniuszu, a jak ją wyniesiemy, to Sebastian spanikuje, a jak Bane przyjdzie tu, Sebastian nabierze podejrzeń.

Powiedziałem i przytuliłem ją mocniej. Była coraz chłodniejsza, ale oddychała i to było dobre.

- Daj termometr... ale bardziej taki do okna... ten dla ludzi nie zadziała tak jak powinien...

Jace wyszedł z pokoju, a ja zacząłem ją głaskać.

- Pierwszy raz chyba użyła swoich darów w takiej ilości.

- Może to dziwne, ale martwię się o demon- zaśmiałem się i podniosłem jej nogi tak, by była bliżej mnie i zarazem ciepła.

- Debilu, ty się umawiasz z pół demonem, to jest dziwne...

- I mówi to ta, co była z elfem?

Jace znów wparował z czymś w dłoniach.

- Okej, zabrałem termometr ze swojego pokoju. Nie wiem, co mam robić, Luna to moja jedyna rodzina i w zasadzie chyba dzięki niej nie mieliśmy bitwy z samym Lucyferem...

- Swoją drogą, Lucyfer nie był z Lilith?

- Był, ale ćśiii, może ma tą całą więź czy coś, te jedno stronną, bo z tego co widzę, oczy Luny są... nie ważne...

Wymruczała Izz, a ja się zaśmiałem. Każdy już chyba widział te oczy.

- Czyli ona nawiązała więź nieświadomie?

- No i wygląda na to, że nie jest nawet na pierwszym etapie podejrzewania, że to jest...

Zaśmiałem się i wziąłem termometr, a wtedy wparował Lucjan.

- Co. Jej. Jest.

Wysapał, a ja ogarnąłem, że nie widziałem go pół dnia.

- Gdzie byłeś podczas alarmu?

- Z tyłu, ale usłyszałem, że Jace mówi, że się źle czuje, więc oto jestem. Co jej?

- Jest osłabiona... Rozkminiamy jak ją rozgrzać...

- Pomóc?

- Nie, później może, teraz idź, bo... śpi?- powiedziała niepewnie Izz, w sumie to nie wiadomo czy śpi czy co.

Zielone oczy Lucjana zabłysły błękitem, albo mam zwidy i wyszedł.

- Czy tylko ja to widziałem?

- Nie- powiedział Jace- ale przecież to nie możliwe, żeby się "wpoiła" w nich obu...

Powiedziała Izzy spoglądając na dziewczynę w moich ramionach. Była coraz to chłodniejsza, wyciągnąłem termometr.

- Chyba mamy problem. Ludzie, nie wiem jakim cudem, ale ona jest... martwa... ma -5 stopni...

Patrzyłem na termometr, jakby to był kosmita. To nie możliwe, by była tak chłodna.

- Musimy zabrać ją do Magnusa.

- Nie możemy, bo Sebastian zeświruje, Izzy.

- Nie wiemy co się z nią dzieje, Alek! Ona może umrzeć...

Była chłodna, jednak jej serce nadal biło... tylko wolno, tak jakby weszła w stan pół śmierci... hibernacji albo śpiączki, jakby sama się w to wprowadziła.

- Sebastian przyjdzie za kilka minut, ludzie co robimy...

- Powinieneś ją ukryć. Izz, są jeszcze fiolki?

- Już nie mam.

- Na anioła!- krzyknął, a ja wtedy coś usłyszałem.

Kłócił się z Izz, przez co nie słyszałem niczego.

- Cicho... Cicho! ZAMKNĄĆ JAPY, ONA COŚ MÓWI...

Wtedy się uspokoili, a ja nachyliłem się, by usłyszeć co mówi.

- S- sebastian...

Nagle ścisła moją dłoń i poczułem jak przechodzi mnie niewyobrażalne ciepło, mimo że ona była chłodna. Otworzyła oczy, które tak naprawdę nie były jej. Podniosła się i ścisła mocniej moją dłoń. Czułem, jakbym zaczął płonąć, przez co jęknąłem, a ona patrzyła na mnie niebiesko kryształowymi oczyma... takimi jakie ma Sebastian Morgenstern...

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro