Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.12.࿇

Nie myśląc ani sekundę, jak absurdalne to jest, wystrzeliłam strzałę i sięgnęłam po następną. Pojawił się za mną Sebastian z serfackim ostrzem. Mężczyzna złapał strzałę, a wtedy spojrzałam w jego oczy... to nie był mój ojciec.

- Kim jesteś i czego chcesz- powiedziałam, a on odrzucił strzałę. Wszyscy spojrzeli na mnie- to nie mój ojciec. Myślicie, że bym go nie rozpoznała?

Spytałam, a wtedy Sebastian westchnął. Mężczyzna podszywający się pod mojego ojca wziął Stellę i przejechał po ręce... runa zmiany. Nie minęła chwila, a przed nami stał chłopak o zielonych oczach i mocno czarnych włosach. Był mniej więcej wzrostu Sebastiana, ale rysy twarzy nie przypominały mi nikogo. Był przystojny, a wtedy przez drzwi wpadł jeszcze ktoś ... naciągnęłam łuk, ale zobaczyłam Jace'a.

- Hej, stop, fałszywy alarm!- wyskoczył przez chłopaka, a ten się zaśmiał za nim- to jest Lucjan z Instytutu w Londynie, jest ze mną.

- No tak, tylko Jace ma tak głupie pomysły.

Znikąd pojawiła się Izzy ze swoim batem i podeszła do chłopców. Jace spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Odwzajemniam go, jednak moją uwagę skupiał chłopak. Był przystojny, oj tak, podobał mi się. Jego zielone oczy ostrożnie obserwowały wszytko wokoło, aż w końcu trafił na mnie.
Zarumieniłam się, a wtedy on odwrócił wzrok, a raczej przeniósł go na osobę za mną.

- Będą z nim gorsze problemy niż z tobą- powiedział Sebastian, który z wyraźnym wkurwem zszedł na dół i przywitał się z Jace'm. Zeszłam do nich.

- Wiesz może, gdzie jest mój Parabatai?

- Na randce- zatarłam ręce i przytuliłam chłopaka.

- Co? Na randce?- spytał Sebastian.

- Żartujesz? Alek nie chadza na randki- powiedział Jace, a Izzy się zaśmiała. W tym czasie wszyscy znikli i zostaliśmy tylko my i nowy chłopak.

- Kto to Alek?

- Mówiłem ci, to mój Parabatai, a łączą cię z nim czarne włosy. 

- Oh fantastycznie, ale ja to bym chciał wiedzieć, jak nazywa się blond piękność, bo o Izzy mi mówiłeś, białowłosy to pewnie Sebastian, ale o niej nie mówiłeś.

Uśmiechnęłam się, a Jace zmrużył oczy.

- Luna Herondale- wystawiłam dłoń, a ten ją ujął i ucałował wierzch. Zarumieniłam się, a jego zielone oczy były skupione na mnie.

- Lucjan Verlac.

Izzy się zaśmiała i pojawiła obok... właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem najniższa i że Sebastian i Jace patrzą dziwnie na mnie i niego.

- Oby plotki się myliły, bo tak urocza dziewczyna nie może być zła.

Zignorowałam spojrzenia i przysunęłam się do chłopaka.

- A może się nie mylą?- puściłam go i  odsunęłam się. Usłyszałam jego śmiech, a potem poczułam jak Jace kłuje mnie w plecy.

- Będę zazdrosny, blondi...

- Nie jesteśmy przecież razem...

- Nieee, ale idziemy teraz porozmawiać. Miałaś mi dać parę odpowiedzi- powiedział mi do ucha i pociągnął za sobą.

Czy ktoś tutaj w ogóle pyta o to, czego chcę? Znalazłam się w pokoju Jace'a, a ten się uśmiechał i rzucił swoją torbę gdzieś na bok.

- Więc...

Zobaczyłam wtedy coś za jego uchem...

- Jace... możesz się nie ruszać?- podeszłam i zobaczyłam co to było... Moje oczy się rozszerzyły, spojrzałam na jego rozkojarzony wzrok.

- Co tam jest?

- Jace, jesteś pewny, że nie wiesz, kto jest twoimi rodzicami?

- Nie, ale wiem, że matka jest Wayland, jednak słuch o niej zaginął, a o ojcu nie mam pojęcia, nie wiem nic.

- Jace, ja wiem, kto jest twoim ojcem.

- Kto niby?

- Liliam.

Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.

- Robisz sobie jaja, nie ma tam nic, prawda?

- Spójrz więc w lusterko.

Zapaliłam światło i odsłoniłam swoją koszulkę. Znak czarnego gołębia teraz połyskiwał, a Jace spojrzał za swoje ucho.

- To nie możliwe... przecież ja...

- Jace, nie jesteś Wayland, jesteś Herondale... jesteś moim bratem...

W jego oczach pojawiły się łzy, a chwilę później usiadł na podłodze i założył ręce za głowę.

- Mój ojciec nie żyje... jakim cudem, jak...

- Jace...

Klęknęłam obok niego, a ten spojrzał miodowymi oczami.

- Luna, nie rozumiesz, to nawet dobrze, że się znaleźliśmy, ale źle bo... podoba mi się własna siostra...

- Jace...- przytuliłam go.

- Teraz już musisz mi powiedzieć wszytko.

- Wiesz, zanim ci powiem cokolwiek, zanim mój ojciec poznał moją matkę, miał romans, ale nie sądziłam, że miał dziecko...

Chłopak złapał moje dłonie i przytulił mnie.

- Bo moja matka uciekła... jak była w ciąży, nigdy nikomu nie mówiła, kim był ojciec. Powiedz mi teraz o nim... chcę wiedzieć, czemu ją zabił... chcę wiedzieć też, co robił mojej... siostrze.

Położyłam głowę na jego klatce i objęłam... zaczęłam mu opowiadać powoli i wyraźnie co się stało... jeszcze nie mogłam mu powiedzieć, kim byłam, to dla nas obojga jest szok. Jace jest moim bratem, Alek częściowo jak i ja miał racje, to absurdalne podejrzenie z kaczkami, okazało się główną wskazówką do tego, że jesteśmy rodzeństwem.

Na koniec opowieści Jace otulił mnie mocniej.

- Musiałaś tyle prze...

- Tak... nie mówimy o tym, proszę. Wiesz może, która godzina? Alek miał wrócić i mieliśmy iść na spacer.

- Więc teraz randkujesz z nim?

- Nie. Skąd Jace, zwariowałeś? Alek poszedł na randkę.

- No nadal w to nie wierzę, to brzmi gorzej niż to, że jesteśmy rodzeństwem, właśnie, powiemy reszcie?

- Jutro na śniadaniu albo dziś na kolacji czy coś. Ej, nie wiesz, gdzie jest Maryse? Powinnam dostać opieprz, a coś nie słychać jej.

- Jest w Instytucie w Londynie, byłem z nią przecież. No iii przywiozłem Lucjana, widziałem jak na ciebie patrzy i teraz mój tok myślenia kieruje się inaczej. Ja go nie dopuszczę do ciebie.

- A to czemu?

- Jesteś moją siostrą, moją jedyną rodziną. Muszę cię chronić przed chłopcami, którzy chcą zrobić z tobą wszytko to, co ja bym chciał.

- I niechaj tak zostanie, ale o chłopców, nie musisz się przejmować. Nie chcę mieć nikogo.

- Zauważyłem mała, a teraz obiecałem Lucjanowi, że jedna osoba go oprowadzi.

- Nie ja, prawda?

- Wiesz, ciebie też może wybrać, oj gwarantuje ci to anioł, nie dosłownie raczej, ale wiesz, nie masz czym się przejmować.

- A ty?

- A ja mam, bo patrzy na ciebie, jak ja na  naleśniki...

- Okej, wszyscy wiemy, jak patrzysz na naleśniki, a to niebezpieczne.

Zaśmiał się i zaczesał moje włosy w tył, po czym poprawił róże.

- Od kogo ją masz?

- Nie ważne.

Zarumieniłam się i spojrzałam na Jace'a.

- Lu...ty...

Wtedy do pokoju weszła Izzy.

- No jak możesz Jace! Ze mną nie mogłeś się przywitać?

- Izzy...

- Nie Izzy, wiesz doskonale...

- Rozmawiałem z moją siostrą.

- Nie wykręcaj mi się, że gadałeś ze swoją siostrą... czekaj, siostrą?

Spojrzała teraz na mnie, a ja się uśmiechnęłam.

Pokazałam jej jego znak.

- Jace jest moim bratem. Dopiero zobaczyłam jego znak za uchem. Nie był widoczny, szczególnie że jego włosy zawsze zasłaniają tę stronę.

- Ale jak...

- Mój ojciec miał romans, przecież on jest starszy ode mnie. To jest możliwe, sama wiesz.

- Tak, ale to brzmi tak.. absurdalnie, a właśnie, dzwoniłam do Aleka, znów się schlał. Wyjaśnisz mi, co ma...

- "Ma", co?

Spojrzałam na Jace'a.

- Martyna, yyy Martyna znów go upiła.

- Więc pójdźmy po niego.

- Nie trzeba, zajęłam się tym, a raczej "Martyna".

- Portal?

- Możecie mi wyjaśnić na nasz, o co chodzi?

- Nie- powiedziałyśmy wspólnie.

- Lucjan pyta o naszą Lunę, tu chyba potrzeba interwencji starszego brata.

- Nie, znam go od dawna, wiesz, powinno być okej... muszę pogadać z Sebastianem pilnie...

Zaśmiałam się.

- Widzimy się na kolacji.

Powiedziałam i wyszłam z Izz pod rękę, gdy wróciliśmy do sali głównej zobaczyliśmy Lucjana na krześle z wielkim uśmiechem. Wstał i podszedł do nas. Coś czuję, że jego ego jest równe tego Sebastiana.

- Ja was zostawiam i idę po brata.

Wymruczała, a ja zostałam sam na sam z zielonookim.

- Wydaje mi się, jakbym już cię kiedyś poznał.

Wyszczerzył się i wyciągnął ramię. Pstryknęłam go w nos, na co rozszerzyły oczy i ruszyłam do pierwszej części Instytutu.

- Nie to, że jakoś specjalnie chcę zwiedzać, każdy Instytut jest podobny, a wybrałem ciebie, bo ciebie nie znam... o reszcie się nasłuch..

- ciii- przyłożyłam palec do jego ust.
- Wiem doskonale, dlaczego wybrałeś mnie. Nie jestem głupia, więc jeśli nie chce ci się tracić kolejnej godziny, idziemy do biblioteki.

- Szybka jesteś.

-Ktoś musi. Nie specjalnie chcę cię poznać, przypominasz mi kogoś, ale jeszcze nie wiem kogo.

- Mhm...

Spędziłam z nim kilka godzin. Lucjan się okazał być miłym, przyjaznym chłopakiem. Siedzieliśmy na półkach w bibliotece i śmialiśmy się z czegoś.

- Widziałem, jak na ciebie patrzył.

- Kto?

- Bałwanek, ciekawe, kto wymyślił mu te ksywkę.

- Ja, bo właśnie z tym mi się kojarzy. Jak na mnie patrzył?

- Jak na nie odpakowany prezent.

Przysunął się do mnie i złapał moją dłoń.

- Tak jak mężczyzna powinien patrzeć na kobietę, na swój obiekt westchnień.

- To brzmi słabo Lucjan, trochę jak ten podryw "uczysz się na lekarza? bo ciągle zmieniasz mi tętno", Sebastian mnie nie cierpi, ze wzajemnością.

- Jesteś pewna?

- Jestem.

- Więc nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli zaproszę cię na kolację? A on nie zabije mnie?

- Ja nie szukam chłopaka, a Sebastian nie wypuści mnie z Instytutu.

- Może jak się bardziej poznamy zmienisz o mnie zdnie?

Przekrzywia uroczo głowę tak jak ja i spojrzał na mnie tymi zielonymi oczyma.

- Będziesz musiał stanąć na rzęsach, żebym zmieniła zdanie, a teraz wybacz, wołają mnie do kuchni.

Wybiegłam z biblioteki udając się prosto do kuchni. Tam byli już prawie wszyscy.

- Gdzie jest Alek?

- Tutaj.

Usłyszam głos za sobą, a Jace spojrzał na niego jak na ducha.

- A tak poważne, to gdzie Alek?- spytał obserując postać za mną.

- To ja, kretynie.

- Alek tak nie wygląda, powiesz mi, gdzie mój Prabatai? A jeśli to serio ty, to udowodnij...

- Pytałeś mnie o to, jak uwieść Lune- wyszczerzył się i objął mnie. Tak, był lekko pijany, ale chyba było mu lepiej... pachniał Magnusem.

Spojrzałam na niego, oczy były pół złote... fantastycznie. Jace się rumienił.

- Zapomnijmy o tym, Luna jest ...

- Ej, ja chcę mr. Herondale.

Wyszczerzyłam się, a Sebastian wypluł kawę.

- Ma podobne zachowania do ciebie, Luna- wymruczała Izz i spojrzała na Sebastiana.

- Zaręczyliście się? To nie za wcześnie? Znacie się tydzień...

Złapałam się za twarz, a Jace zaczął głośno śmiać, Izzy parsknęła śmiechem, a Alek spojrzał na Jace'a.

- Debilu, to mój brat! Prawdziwy brat, pamiętasz Alek, o czym gadaliśmy w nocy?

- Gadaliście w nocy?

- Ciii...

- Tak, gadaliśmy i tak, ten wasz lęk jest podobny.

- Właśnie wtedy pomyślałam, że mógłby być moim kuzynem, no bo hej, jedyni Łowcy, jacy boją się kaczek to Herondale i uwaga dzisiaj odkryłam to. Jace ma za uchem znamię takie jak ja na brzuchu, identyczne to znaczy, że jesteśmy rodzeństwem. Mój ojciec miał romans przed moją matką i bum, tak powstał mój brat...

- Na anioła, nie strasz ludzi Luna- powiedzial Sebastian, a wszyscy spojrzeli na mnie wzrokiem "mówiłem". Jęknęłam w duszy, ja mu się nie podobam, to nie jest możliwe.
- Fajnie, że znalazłaś swojego brata, dobrze że mój nie chce nas odwiedzić...

Izzy spojrzała na niego dziwnie, podobnie jak ja.

- Masz brata?

- Tak... bliźniaka, mimo że nie podobni wcale, nie jesteśmy jest koszmarny ojciec jak jeszcze oboje mieliśmy z nim kontakt, wyjebał go z domu, ponieważ trochę namieszał z dwoma kobietami, przez co jedną miała ochotę zrobić apokalipsę, a druga lekko zwariowała.

- Woow...

- A to nie wszytko, bo mi kazał wybierać czy idę z bratem, czy będę posłuszny... jak teraz na to patrzę, wybrałem źle. Może bym teraz miał brata, teraz nawet nie wiem, co się z nim dzieje.

- Od kiedy to pan Morgenstern daje wywody życiowe?

- Od kiedy gadamy o rodzeństwie, ale patrzcie jak śmiesznie się zgrało, Izzy i Alek to rodzeństwo, Jace i Luna to rodzeństwo, brakuje tu mojego brata i były by trzy parki rodzinne.

Sebastian mówiąc to, miał swój typowy, chłodny wyraz twarzy, a Alek się szczerzył jak nigdy.

- Mam wrażenie, że coś się tam stało, hm?- powiedziałam do Aleka, a ten tylko nachylił się do mojego ucha.

- Magnus mnie pocałował.

Zamknęłam oczy, a chwilę później skoczyłam na Izzy i zaczęłam piszczeć.

- Stało się! Stało się! Ja pierdolę, Izzy, stało się, Alek się całował!

Izzy zaczęła skakać ze mną, a Jace i Sebastian popatrzyli po sobie, no a Alek się zaczerwienił.

- Z kim?- spytali chłopcy, a Alek usiadł na krzesełku i wziął gruszkę.

- Skoro się zwierzamy z tego, że mamy zaginionych braci i tych odnalezionych, to może powiedzieć o moim małym sekrecie?

- Mhm, mów, a nie od 3 dni coś ukrywasz przede mną!

- Sebastian, uspokój się ...- powiedziałam.

- Sama się uspokój, to ty piszczysz, bo się całował, a ja chcę wiedzieć z kim!

- Z Bane'm.

Powiedział Alek cały uśmiechnięty, a Jace spadł z krzesełka, a Sebastian zemdlał.

- Mogłem im nie mówić, co?- spojrzał na leżących na ziemi chłopców...

- Raczej cię poprą, a jak nie, mamy Lunę do przekonania ich siłą.

- Izzy, czuję się jak nowo narodzony!

- Nie wiem jak wy, ja to opiję!

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro