Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

࿇.10.࿇

Alek pov

Patrzyłem na Sebastiana, który się rumienił. Sebastian Morgenstern się nie rumieni.

- Czy ty właśnie powiedziałeś, że podoba ci się Luna Herondale- Bane?

Uniósł wzrok. To, co zobaczyłem, zatrzymało akcje mojego serca. Usiadłem na podłodze i złapałem się za głowę.

- Wzystko w porządku?

Jego oczy znów były kryształowe. No nie no, błagam, znowu zwidy mam? Podszedłem do szafki i wyciągnąłem jakieś leki, po czym połknąłem je bez popijania.

- Znów coś zobaczyłeś?

- Tak. Nie ważne, idę się myć, a tobie jeśli podoba się Luna, to zaproś ją na randkę.

- Pojebało cię? Ona mnie nie cierpi, a w życiu ...

- Więc duś to w sobie, a kiedy dotrze do ciebie, że to już za późno, patrz jak zakochuje się w chłopcach, a oni łamią ją, aż w końcu nadchodzi ten właściwy i składa to, co oni popsuli... ona się zakocha ostatni raz, weźmie ślub i zniknie jak za pstryknięciem palca.

- Czy ty...

- Byłem zakochany, odpuściłem sobie. Fantastycznie? To chcesz usłyszeć? Uwierz mi, przyznanie to samemu sobie, to już jest za późno na duszenie tego. Teraz została ci opcja albo coś z tym robisz, albo czekaj, aż ona się zakocha i zniknie ci z oczu.

Wymruczałem i wziąłem koszulkę, która jak się okazało, była w innej szufladzie. Wyszedłem i udałem się do łazienki, gdzie Izzy siedziała na pralce z miną "zabiję cię, jeśli mnie nie wysłuchasz".

- Hej siostrzyczko.

- Musisz iść jutro do Luny, musisz zobaczyć jej oczy.

- Nie. Mam zaproszenie do Bane'a...

- Słuchaj, powiedziałabym ci sama, ale powiem ci, że to podobna więź do tej twojej. Demony zakochują się raz, a na zawsze. Magnus się w tobie zakochał, ty tego chciałeś, bam złote tęczówki...

- Skąd ty...

- Mówiłam ci, jestem mądrzejsza, niż myślicie. Okej. Luna nie ma swoich oczu... na więź ona musi ci sama coś wyjawić... zrób to dla mnie, ja w tedy ci wyjaśnię, o co chodzi.

- Nie rozumiem nic!

- Mówię, że ci wyjaśnię debilu! Jutro widzę cię w kuchni...

I zniknęła. Spojrzałem w lusterko, miałem złote obramówkę wokół oczu...

Luna pov

Opisywałam kolejny dzień w notesie, kiedy poczułam zapach wody z aloesem... Sebastian. Chłopak zapukał do moich drzwi. Odłożyłam zeszyt i nałożyłam białą koszulę, która nic nie zasłania, ale tak dla zasady. Poprawiłam bieliznę i otworzyłam drzwi.

- Możemy...

- Nie, Sebastianie. Masz tylko nadzorować czy jestem w Instytucie, a ja nie chcę się z tobą zadawać... dobranoc.

Zamknęłam drzwi i usłyszałam ciche westchnięcie. Podeszłam do okna i spojrzałam na księżyc. Alek jest w sumie moim przyjacielem... mogę mu powiedzieć... ja znam jego tajemnice, więc może tak będzie sprawiedliwie?

Narysowałam runę przechodzenia przez ściany i weszłam do Aleka.

- Luna?

- Ja... Hej, wiesz, chciałabym coś powiedzieć, umm... ja znam twoją tajemnicę, więc może ładnie by było ci powiedzieć... Izzy już wie, a Jace i Sebastian mi nie ufają, ty już wiesz, jaka jestem, więc mogę ci powiedzieć, chcesz?

Poklepał łóżko obok siebie, a ja z uśmiechem usiadłam.

- Wiesz czemu masz takie tęczówki?

- Tak, znaczy Izzy wspomniała, że to dzięki Magnusowi.

- Tak. Nie ważne, teraz to chodzi o mnie i tylko o mnie. Nie przestraszysz się prawda?

- Nie, czemu miałbym się ciebie bać? Nie jesteś straszna, chyba że ktoś ci rozkazuje...

- Wiesz, zamknij oczy i jak otworzysz, pod żadnym pozorem nie krzycz i nie dotykaj mnie.

Powiedziałam, a ten zamknął z uśmiechem oczy. Moje włosy wydłużyły się, a ręce i nogi zczerniały. Z głowy wystawały teraz rogi w czarnym kolorze, a ja poczułam jak część czoła i boki twarzy czarnieją jak ramiona i szyja. Na mojej twarzy pojawiła się dodatkowa para oczu.

- Nie przestrasz się błagam...- otworzyłam wszystkie pary oczu i spojrzałam na Aleka- możesz otworzyć oczy.

Chłopak otworzył ostrożnie oczy i zaczął mnie oglądać.

- Okej, albo wygalasz jak demon, albo mam zwidy, gdzie moje leki...

- Alek, ja jestem demonem.

Powiedziałam i zamknęłam jedną parę oczu, ale chwile później je otworzyłam.

- Mogę...

- Nie lubię tego, więc nie tykaj...

- Ale... ty serio?

- Tak Alek, serio. Nie powiesz nikomu, prawda?

- Nie, znaczy normalnie bym powiedział, bo to zbrodnia, ale lubię cię...

Powiedział cicho, a ja go uściskałam. Wtuliłam się w niego, a ten objął mnie ramionami.

- Ale skoro znosisz runy, to jesteś pół demonem.

- Nie nie nie, moim ojcem faktycznie jest Liliam, ale krwi anioła mam bardzo mało. Jestem demonem, moją matką jest Lilith...

- Lilith? Mówisz ogólnie, bo przecież...

- Nie, poważnie, Lilith mnie urodziła. Jestem jej krwi, czystej czy jak to tam się mówi.

- Ale czad, a Jace mówił, że nie robię nic na krawędzi. Właśnie będę chronić demona, OMG i będę się spotykać z demonem, awww znaczy- odkaszlnął- będę chronić córkę zdrajcy i... przyjazny... kogo ja oszukuję, podoba mi się Magnus Bane!

- Jesteś uroczy, jak zdejmiesz płaszcz z lodu- zaśmiałam się i zmieniłam w normalną postać wtulając się w niego.

Objął mnie ramionami i ułożył się do snu.

- Zostaniesz tu?

- A chcesz, żebym została?

- No po to pytam, blondi.

- Nie mów na mnie blondi, bo będę chodziła za tobą i krzyczała, że jesteś jednorożcem.

- Jesteś okropna.

- Jestem demonem.

- Tyy ej, a jakby ktoś teraz do ciebie zagadał: "bolało jak spadłaś z nieba"?

- A była taka akcja. Odpowiedziałam, że wspięłam się z odchłani piekła, więc ten gościu na to: "to dlatego jesteś taka gorąca"!

- Ma rację, jesteś jak grzejnik!

- Jesteś psychiczny...

- Jestem. Miałem kiedyś zwidy, więc mam leki. Nie ważne.

- Ważne głupku. Co widywałeś?

- Wiesz, niby to nic nie normalnego dla Łowców, ale widziałem demony... nie atakowały, stały przy postaci w bieli... trochę nienormalne, ale nic tam nie było...

- Może to wizja, odległa, ale wiesz, twoja siostra...

- Jest medium, ale nie, ja miałem halucynacje, bo le...

- Leki blokują, wiem coś o tym. Gdy byłam chora i jadłam przyziemne tabletki, blokowały mi się moce. Też miałam wizję, nadal miewam.

- Tak jak wtedy, gdy kazałaś zostać wszystkim tu?

- Tak, wiesz, możesz być medium. To nie takie złe, trzeba umieć się przyzwyczaić do tego. Wiesz, przyziemni ze wzrokiem biorą takie leki, by nie widzieć naszego świata, w którym po części są dlatego. To blokuje nas.

- Biorę te leki od prawie zawsze. Jeśli przestanę, może coś się stać.

- To wróci ze zdwojoną siłą, możesz mieć niezły haj, o ile bierzesz latami te leki...

- Właśnie. Nie mogę przestać.

- Wiesz, to ułatwia zawsze w jakimś stopniu życie, bo z wizji można dużo wywnioskować.

- Chyba się boję... nie chcę znów tego widzieć... ulice zalane krwią.

- Magnus mógłby ci pomóc. Nałożyłby odpowiednią blokadę rektora. Stopniowo by cię regulowała.

Jego oczy zabłysły.

- Mam pewien pomysł. Ja się zgodzę na stopnie odblokowania mojego daru, o ile to dar, ale ty musisz pogadać z Sebastianem i się zaprzyjaźnić, no albo chociaż tolerować go.

- Czemu wszytko kręci się wokół Sebastiana?

- Ma więcej zagadek w sobie niż zdołalibyśmy odgadnąć, to chodzący kufer tajemnic, a to wszytko skłania nas do kręcenia się wokół niego.

- A jeśli ja nie chcę się koło niego kręcić?

- Blondi, nie kręć się koło niego. To ty stań się nowym słońcem, wokół którego wszytko krąży...

Zaśmiałam się i położyłam głowę na jego ramię.

- Zawsze chciałam mieć brata... z początku miałam Louisa, który co noc leżał ze mną i czekał, aż usnę. Mimo że ja nie muszę spać, to czekał aż to zrobię i przytulał mnie. Czasem był też Magnus z piosenką, tworzyli mi w miarę normalne życie. Ale nigdy nie miałam swojej rodziny, nie znałam jej oprócz ojca i Jocelyn, która uciekła, a wujek Valentine zwariował.

- Jocelyn to twoja ciocia?

- Siostra mojego taty, pół krwi. Nie tylko przyziemni mają zdrady i dramaty rodzinne.

- Fantastycznie wręcz. Hej, a wiedziałaś, że Jace boi się kaczek?

- Jace boi się kaczek?

- Tak, sam byłem zdziwiony jak spanikowałaś w parku. Wśród Łowców był jeden rudy, który się ich boi.. wszyscy myśleli, że Jace lekko świruje i jest lekko związany z Herondale. Ale może to twój kuzyn albo brat, cokolwiek...

- Nieee...

- A ja ci mówię że tak. Myślisz, że czemu wysłano tam tych samych Łowców... by Jace nie musiał zbliżać się do kaczek.

- Ma znamię?

- Jakie znamię...?

Zaśmiałam się i podniosłam, po czym odsłoniłam koszulkę i pokazałam znamię.

- Każdy Herondale takie ma?

- Jeśli nie jest odłamem, będzie miał tej wielkości. Wiesz, w sumie to jest też tak, że każdy znak się czymś różni. Moje pióra się lekko rozmazują, jakby ptak był z dymu. Ojciec ma mniej i jego postać jest widoczniejsza. Jeśli Jace jest bliżej spokrewniony ze mną, to będzie miał podobny znak, jeśli mógłby być bratem, w co wątpię, będzie miał identyczny.

- Jak ty mieścisz te wiedzę!?

- Jestem demonem, Aleksander. Rozwijam się szybciej i przyswajam wiedzę też...

- Wiec jakim cudem wyglądasz jak 15-latka, mając 18 lat?

- Zablokowoano mi hormon... w innym przypadku już bym wyglądała na dorosłą i przestałabym się starzeć, a tak mogę spokojnie wyglądać dziecinnie. Nie ważne, mam pojemność mózgu większą niż ty.

- Jak dużą?

- Pamiętam każdy dzień swojego życia od dnia narodzin. Nie zapominam niczego, prawie niczego.

- Oh... czy...

- Chcę usunąć wspomnienia, ale nie mogę. Są przydatne, wszystkie chwyty, wszytko, ta wiedza mimo bólu jest mi potrzebna.

Alek podniósł się i mnie przytulił.

- Musiałaś tak bardzo cierpieć..

Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy...

- Masz rację, ale teraz jesteście wy, znaczy ty, Izzy, Magnus, Louis...

- Dobra, ja jestem niestety tylko Łowcą, więc muszę spać.

Zaśmiał się i położył nas tak, że leżałam na nim. Wtuliłam się i zamknęłam oczy.

- Dobranoc Alek...

- Dobranoc Lu...

Otworzyłam oczy.

Zobaczyłam mojego ojca.

- Teraz wyłup mu oczy.

- Tato, ten ptak mi nic nie zrobił... poza tym one sprzyjają naszej rodzinie...

- Luna,  zrób to.

Założyłam rękawice.

- Nie chcę, żebyś patrzył na mnie.

- Zrób to więc sama i pokaż rezultaty.

Odbiegłam z jastrzębiem do mojego domku na drzewie. Tam tygodniami go pielęgnowałam, ptak zaczął się mnie słuchać i był na moje rozkazy. W końcu wzięłam ptaka, który był większy i siedział na moim ramieniu, by pokazać go ojcu. Z dumą i uniesioną głową weszłam do jego pokoju, pokazując mu co zrobiłam.

- Ojcze, nie trzeba było mu nic zrobić. Teraz słucha się bez tego.

- Osłabiłaś go lubi, dałaś mu miłość, stał się słaby.

Spojrzałam niezrozumiale na ojca, a ten zabrał ode mnie ptaka, który zapiszczał z bólu, jaki mu sprawił. Wyniósł go na dwór, a ja wyszłam za nim... wtedy złapał za jego łepek i skręcił kark. Zesztywniałam, a z moich oczu popłynęły srebrne łzy. Męczyłam się, by go nauczyć, żeby mnie nie drapał.

- Kochać, to niszczyć, a być kochanym, to być zniszczonym Luno. Pamiętaj... i nigdy nie kochaj, bo to cię zniszczy.

- Nie rozumiem, tato dlaczego go zabiłeś?

- Bo twoja miłość go osłabiła. Nie był taki, jak ma być. Powtórzysz test tak, by ptak był na twojej łasce. Nie masz go wychować, on ma być na twoje wołanie...

- Ale tato...

- Pamiętasz tę historię o ubogim mężczyźnie i kobiecie w płomiennych włosach...

- Tak, kochał ją.

- Wiesz co się stało, gdy odeszła?

Pochyliłam głowę.

- Umarł w duszy... resztki jakichkolwiek uczuć przełożył na ostatnią rzecz po kobiecie....

- Na ich dziecko... Tylko to dało mu siłę, nigdy nie spraw czegoś, by coś musiało ci dać siłę. Sama masz być swoją siłą...

Od tamtego dnia już nigdy nie płakałam.

Otworzyłam oczy. Była piąta rano, a ja byłam na śpiącym Aleku, który się wtulał. Jęknęłam i podniosłam się tak by go nie ruszyć. Wróciłam do pokoju i się ubrałam. Założyłam sweter i czarne spodnie oraz glany. Założyłam wisiorek z pierścionkami od Magnusa i mojego ojca, i schowałam pod sweter. Włosy upięłam w kitkę i spojrzałam w lustro. Moje oczy były większe niż zwykle... a tatuaż piekł... coś się stanie i będę tego centrum.

Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Tam stała już kawa oraz Sebastian w koszuli. Białe włosy opadały na jego czoło, a on sam miał jak zawsze ten sam wyraz lodowatego skurwysyna.

- Dzień dobry.

- Hej Lu, wiem że na..

- Przeszło mi, nie mogę się złościć na kogoś, na kogo wiecznie będę wpadać. Poza tym, musimy pogadać...

- O czym?

Podał mi tacę z kanapkami. Czy Sebastian Morgenstern zrobił mi śniadanie?

- Czy ty...

- Tak, myślę że zasługujesz chociaż na to, za te zajebistą kurtkę, mimo że wlazłaś do mojej prywatności, a potem mnie oplułaś. Mimo to masz chociaż kanapki z masłem orzechowym.

- Skąd wiesz, że lubię masło orzechowe?

- Ja też je lubię, więc w razie gdybyś nie chciała, ja mogę je zjeść. Nie zmarnuje się.

Wyszczerzył się i usiadł naprzeciwko mnie. Mówiłam coś, że brakuje Sebastiana z ciastkami i świat może wariować? Nie potrzebne ciastka... Sebastian się uśmiecha... nie wrednie, no może trochę, ale halo! ZROBIŁ MI KANAPKI!

- Okej, ja idę sprawdzić czy się obudziłam.

- Obudziłaś się blondi. Jestem po prostu miły, mam dobry humor.

- Mogę ci go zepsuć, chcesz? Jasne, że chcesz. Dobra, chodzi o noc, gdzie chodziliśmy po kanałach.

- Przecież wszytko wyjaśnione. Byłaś w toalecie, poczułaś wampiry i uciekłaś...

- Kłamałam, musiałam kłamać, ale teraz mam plan, w który muszę cię wciągnąć...

- O nie nie nie nie, po pierwsze, właśnie czuje się zraniony, bo okłamałaś mnie, a po drugie-złapał się za serce- ja nie mam ochoty mieć problemów...

- A jeśli ci powiem, że mam informacje o kielichu?

Jego oczy zabłysły i odstawił kawę.

- Mów dalej.

- Miałam się spotkać z czarownikiem, który okazał się być faerie. Nie ważne, dostałam od niego adres. Moja przyjaciółka Olimpia, mieszkała z moją ciotką Jocelyn oraz przyziemną ze wzrokiem, która może wiedzieć, gdzie jest kielich. Co za tym idzie, jest pewna kobieta, która ją wychowała praktycznie i wie, gdzie może być, a skoro się ukrywa, na bank ma informacje. Tak więc potrzebuję pomocy, by się dostać do tej kobiety...

Sebastian słuchał uważnie i zabrał jedną kanapka.

- Nie. Podaj adres, my się tym zajmiemy.

- Nie, to ty słuchaj. Pojadę tam, nawet jeśli to ma łamać zasady. Tylko wtedy nie wiem, jak ty na tym wypadniesz. Oboje wiemy, co się stanie jak ucieknę.

Zrobiłam uroczą minkę i napiłam się kawy. Ten westchnął, ale chwilę później się zaśmiał.

- Jesteś cwana, co? Dobra, gdzie mamy się dostać?

- My?

- Sam cię nie puszczę blondi, więc my.

Okej lepsze to niż nic... upił łyk kawy.

- Do Polski...

Rozdział poprawiony przez torka24

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro