39. Mistake
-Lily-
Otwieram oczy i uświadamiam sobie, że jestem u Emmy. Przeciągam się i wstaję z łóżka. Jestem jej ogromnie wdzięczna za to, że pozwoliła mi u siebie mieszkać przez jakiś czas.
Przypominam sobie wszystko co miało miejsce wczoraj. Nasza kłótnia, błagania Harrego, przyjazd tutaj. Moje życie strasznie zmieniło się, gdy pojawił się w nim Harry. Tak naprawdę, gdyby nie burdel to nie znałabym go teraz.
Burdel.
Mam z nim złe wspomnienia, ale nie chcę do tego wracać. Muszę zostawić to daleko za sobą, bo jeśli zacznę sobie teraz to wszystko wspominać to możliwe, że znienawidzę Harrego. Dlatego lepiej unikać tego tematu. Tak jakby nigdy to się nie wydarzyło.
Ruszam w stronę łazienki, gdy nagle dzwoni mój telefon. Niechętnie biorę go z szafki i odbieram.
- Halo? — mamroczę i siadam na łóżku.
- Lily.. Mój Boże.. — słyszę głos mojej mamy i coś we mnie pęka.*
Tak dawno jej nie widziałam i nie słyszałam.
- Cześć, mamo — mówię i powstrzymuję się przed płaczem.
- Kochanie, gdzie Ty byłaś? Wiesz jak bardzo się o Ciebie martwiłam? — słyszę, że płacze i sama wybucham.
Nie kontroluję łez i pozwalam się wypłakać nam obu.
- Mamo, przepraszam — łkam i ocieram policzki — Wyjechałam i zapomniałam się z Tobą skontaktować.
Kłamię ją, ale nie mam wyjścia. Nie mogłaby dowiedzieć się, że byłam zatrudniona jako dziwka w burdelu. No bo, nie oszukujmy się, ale to nie brzmi dobrze.
- Całe szczęście, że jesteś cała. Przyjedziesz, prawda? — pyta, a ja uśmiecham się.
- Oczywiście mamo, przyjadę jak najszybciej.
*
Mimo rozmowy z mamą nie jestem szczęśliwa. Bardzo bym chciała, ale nie jestem. Wszystko przez jednego lokowatego, wytatuowanego chłopaka, który zamieszał mi w głowie.
Nigdy nie pozbędę się go z mojego życia i mam tego świadomość. Może za wybuchowo zareagowałam na jego chamskie odzywki? Może on uważał to za zabawne? Nie wiem, ale na pewno nie wrócę do niego na kolanach, bo to on zawinił.
Ruszam do kuchni i spotykam tam Emmę.
- Mam świetną wiadomość — mówi i szeroko się uśmiecha — Odnaleźli Kelsey, nic jej nie jest.
Wzdycham z ulgą, ale twarz mi blednie, gdy przypominam sobie o Lucy. O mój Boże, Lucy..
- Co się stało? — pyta Emma i podchodzi do mnie.
- Jezu, Emma. Ja muszę tam iść — bełkocze i biegnę do pokoju po telefon.
Odnajduję w kontaktach numer Justina i piszę do niego wiadomość.
-Harry-
Otwieram oczy i uświadamiam sobie, że jestem w pieprzonym szpitalu. Białe ściany, biały sufit, biała pościel, białe kurwa wszystko. W żyłę wbitą mam jakąś igłę i rurkę, która pompuje mi wodę czy jakieś gówno.
Zrywam to wszystko z mojego ciała i wstaję. Biorę do ręki telefon, który nie wiem jakim cudem leży na półce i wyszukuję numer Lily. Już mam zamiar do niej pisać, ale przypomina mi się, że ją straciłem.
Ze złością rzucam telefonem o ścianę, a on rozpada się na kawałki powodując głośny huk.
Do pokoju wbiega zdezorientowany Louis i mierzy mnie wzrokiem.
- Co odpierdalasz? — pyta i zbiera z podłogi szczątki iPhone'a.
- Wracam do domu — syczę i zabieram z krzesła moją bluzę, która też nie wiem jak się tu znalazła.
Wygląda na to, że mój najukochańszy przyjaciel się wszystkim zajął i czekał tu na mnie całą noc. W sumie nawet miłe.
- Nigdzie nie wracasz, masz dziś badania — mówi groźnie i staje w drzwiach, blokując mi wyjście.
- Jakie badania, kurwa jestem zdrowy! — krzyczę.
- Zamknij mordę — warczy i strzela mi w pysk, co cholernie mnie dziwi.
Myślałem, że nigdy by się do tego nie posunął.
- Byłeś najebany w trzy dupy, jedną nogą byłeś na tamtym świecie. Pofatygowałem się i przywiozłem Cię tutaj ratując życie i czekając całą noc, aż szanowny Pan Pierdolony Styles się obudzi, a Ty jeszcze drzesz mordę i masz jakieś pretensje? Kurwa, chyba pójdę błagać Lily, żeby wróciła bo przy niej byłeś normalny — kończąc wypowiedź, spluwa na mnie i posyła groźny wzrok, a następnie wychodzi i trzaska drzwiami.
Ja pierdole. Znowu wszystko spierdoliłem. Najpierw Lily, a teraz on. ZAJEBIŚCIE.
Siadam na łóżko i opieram się o ścianę. Miał rację. Bez niej jestem pierdolonym dupkiem. Muszę ją błagać o wybaczenie, bo inaczej wszystko spieprzę.
Wybieram numer do Lily i czekam, aż odbierze, chociaż spodziewam się, że odrzuci połączenie.
- Halo? — słyszę ten głos i coś mi nie pasuje.
- Lily? — pytam, chociaż wiem, że to nie ona.
- Lily jest w toalecie — moje serce zaczyna bić nienaturalnie szybko, a ciśnienie skacze do maximum.
- Justin? — warczę i gwałtownie wstaję z łóżka — Gdzie wy kurwa jesteście?
- Na spotkaniu i nie mamy czasu na rozmowy — mówi i rozłącza się, a ja mam ochotę rozpierdolić wszystko i wszystkich.
*
Wybiegam z pokoju i kieruję się do wyjścia, chociaż nie mam pojęcia gdzie jest. Po drodze mijam setki lekarzy, pielęgniarek i pacjentów, niektórych taranuję, ale nie obchodzi mnie to. Odnajduję recepcję, więc gdzieś obok na pewno musi być wyjście.
W końcu znajduję drzwi wyjściowe i jak najszybciej stąd wychodzę. Orientuję się gdzie jestem i biegnę w stronę mojego mieszkania, po drodze dzwoniąc do Zayna i prosząc go, aby namierzył telefon Justina.
Zabieram z domu broń i wyjeżdżam autem z garażu. Zayn podał mi namiary, gdzie prawdopodobnie może znajdować się ten skurwiel, więc jadę tam jak najszybciej.
Miejscem, gdzie możliwe, że znajduje się Justin, jest Starbucks.
Czyli Lily pije sobie kawę z Justinem? Nie no, kurwa zajebiście.
Chowam broń w kieszeni i zakrywam ją bluzą. Wchodzę do środka i odnajduję wzrokiem Lily. Siedzi z Justinem w kącie, przy stoliku i rozmawia. Kurwa, ten widok łamie mi serce.
Podchodzę do nich i natychmiastowo zwracam ich uwagę.
- Harry? - pyta Lily i mierzy mnie wzrokiem - Co Ty tutaj robisz?
- Mógłbym Ciebie zapytać o to samo - syczę - Co Ty do cholery robisz z nim?
Wskazuję dłonią na Justina, a on tylko prycha pod nosem.
- Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, już dawno leżałbyś martwy - odzywa się, a ja nie wytrzymuję.
Łapię go za koszulkę i unoszę w górę.
- Jaki miałeś plan co do niej? - warczę mu w twarz i przypieram go do ściany - Co chciałeś jej zrobić tym razem?!
- Nic nie chciałem jej zrobić - mamrocze, a ja spluwam mu w twarz.
- Kurwa, mów prawdę, albo Cię zabiję.
Słyszę jego ciężki oddech, gdy nagle odzywa się Lily.
- Nie rób mu krzywdy. Ja się chciałam z nim spotkać - mówi cicho, a ja otwieram usta ze zdziwienia.
Zabolało mnie to tak, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Czy kurwa mógłbym czuć się gorzej?
- Co kurwa? - puszczam go i odsuwam się - Chciał nas zabić, rozumiesz? A Ty się z nim umawiasz?
Lily wstaje i próbuje do mnie podejść, ale odchodzę dalej i zatrzymuję ją.
- Podczas gdy ja tak bardzo się staram, a Ty mnie odtrącasz za każdym razem? - pytam z niedowierzaniem i już wiem, że to był wielki błąd.
Po cholerę chciałem zrobić z niej tą dziwkę?! Jeśli w ten sposób chce mnie ranić to nie pozwolę na to.
- To był wielki błąd, Harry - mówi, ale przerywam jej.
- Nie, Lily - mamroczę - Wielkim błędem było to, że zaczęło mi na Tobie zależeć.
_________________________________________
*pewnie wiele osób będzie się dziwić, skąd jej mama miała do niej numer, skoro Harry kupił jej nową kartę, więc tłumaczę:
zostawił jej ten sam numer tylko po prostu zawarł nową umowę czy coś takiego:D mam nadzieję, że wiecie o co chodzi.
OKEJ, MAMY ROZDZIAŁ 39! JUŻ :O
Piszcie czy Wam się podobał :)
kolejny = 50 votes :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro