Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Good direction

Harry właśnie może wyjść ze szpitala. Jestem szczęśliwa, że nie musi tu dłużej siedzieć, on pewnie cieszy się jeszcze bardziej.

- Wiesz co myślę? — pyta mnie i otwiera drzwi od auta, abym mogła wsiąść.

Siadam na fotelu i czekam, aż chłopak zajmie swoje miejsce.

- Nie wiem — wzruszam ramionami, gdy jest już na miejscu dla kierowcy.

- Powinnaś ze mną zamieszkać — mówi całkiem poważnie  - Nie puszczę Cię teraz do domu.

- Justin raczej tam nie wróci — mamroczę i spoglądam w okno.

Nie chcę rozmawiać o tym z Harrym. To wszystko w moim życiu dzieje się tak szybko, że nawet nie zdaję sobie sprawy, że jestem w niebezpieczeństwie.

Wszystko jest tak straszne, że aż boje się o tym myśleć.

- Nie mamy pewności — wzdycha i włącza się do ruchu — Wiem tylko tyle, że nie wrócisz tam. Pojedziemy jedynie po Twoje rzeczy, dobrze?

Kiwam głową i więcej się nie odzywam.

*

Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Harry mówi mi, żebym trzymała się blisko niego, na wypadek gdyby Justin znów się pojawił. Wchodzę do mieszkania i idę do swojego pokoju. Z szafy wyjmuję torbę podróżną i pakuję tam wszystkie dość wartościowe rzeczy. Gdy kończę, Harry pojawia się w pokoju i zanosi torbę do samochodu, a ja jeszcze na chwilę schodzę na dół.

W salonie trzymam pieniądze, które miały być na utrzymanie mieszkania, ale jak widać nie przydadzą mi się. Zaglądam do pudełka w kuchni i wyjmuję z niego 400 funtów, które chowam do kieszeni.

- Idziemy? — pyta Harry wchodząc do mieszkania.

Spoglądam ostatni raz na wszystko. Zapracowałam sobie na to, co tutaj się znajduję, a teraz muszę tak po prostu to zostawić. Wzdycham ciężko i odwracam się do Harrego.

- Tak — odpowiadam i ruszamy do auta.

Cała droga mija całkiem w porządku. Męczę Harrego, żeby zawiózł mnie do hotelu, jednak on uparł się, że będę nocować u niego.

- Harry, nie chcę u Ciebie spać — mówię całkiem poważnie i szczerze.

Znamy się krótko, a na dodatek nie wiem o nim wszystkiego. Jedynie to, że potrafi być czasami niebezpieczny i tego właśnie się obawiawiam.

- Nie pytałem Ciebie o zdanie — wywraca oczami i zatrzymuje się przed ogromnym domem.

Obchodzi auto wkoło i otwiera mi drzwi podając dłoń, którą olewam. Prycham pod nosem i wyjmuję z bagażnika torbę.

Harry zdążył już otworzyć drzwi, więc nie mam problemu z wejściem do środka. Stawiam bagaże na panelach i rozglądam się.

- Ładnie — mówię, a on nawet nie odpowiada.

Zerkam na niego i widzę, że sięga dłonią po paczkę papierosów, która leży na stoliku.

Nie podoba mi się, że pali, chociaż wiem, że mu tego nie zabronię. Harry wychodzi na taras i zapala fajkę, a następnie się nią zaciąga.

Wzdycham ciężko i siadam na kanapie. Nawet nie wiem gdzie mam iść. Hotel? Nie stać mnie. Muszę znaleźć coś tańszego.

- Wychodzę — rzuca Harry i staje naprzeciwko mnie — Ale przyjadę po Ciebie o 18.

- Super — prycham i włączam telewizję.

Jak może zostawiać mnie samą w swoim domu?

- Wrócę po Ciebie — schyla się i całuje mnie w czoło — Do zobaczenia, kochanie.

Ugh, co z nim jest? Powtórzę się, ale jest bipolarny. BARDZO.

*

O 17 zaczęłam się przygotowywać, więc spokojnie zdążyłam, zanim Harry wrócił.

To znaczy, myślałam, że to Harry. Ale zamiast niego do domu wszedł Niall.

- Niall? — pytam zdziwiona i nakładam drugiego buta.

- Jestem tylko pomocnikiem — unosi dłonie w górę, a ja się śmieje — Gotowa?

Kiwam głową i wychodzę z domu. Jestem ciekawa co Harry przygotował, skoro musiał zatrudniać „pomocnika". Uśmiecham się pod nosem i wchodzę do auta.


Niall zatrzymuje się w parku, a ja jestem zdziwiona. Co do cholery robimy w parku? Mam na sobie szpilki i sukienkę, więc jeśli chce pobiegać to go zabiję.

- Miłego wieczoru — Niall całuje mnie w policzek i pomaga wyjść z samochodu.

Macham mu na pożegnanie i kieruję się w stronę ławki, na której zauważam małą karteczkę.


Kochanie, kieruj się w stronę górki, na której ostatnio byliśmy. Mam nadzieję, że pamiętasz drogę. Harry x


O Boże — to pierwsze co przychodzi mi na myśl. Jak mam wejść na górkę  w tak wysokich szpilkach. Nie daję za wygraną i idę w tamto miejsce. Zajmuje mi to dokładnie 10 minut, więc mam nadzieję, że Harry nie myśli, że umarłam.

Zdejmuję buty ze stóp i wdrapuję się na samą górę.

- Dobry wieczór — słyszę jego głos i uśmiecham się.

Jednak gdy widzę to co przygotował, serce staje mi w miejscu.

Na trawie leży czerwony koc i koszyk, a wokół świeci się kilka świeczek. Harry ubrany jest w czarny garnitur, a jego włosy jak zwykle prezentują artystyczny nieład.

W moim oku zakręciła się już łza, którą szybko ocieram i podbiegam do Harrego.

- Harry, tu jest pięknie — mówię, a on tylko całuje mnie w czoło.

- Cieszę się, że Ci się podoba.

Siadamy na kocu i w końcu moje nogi mogą odpocząć. Harry wyjmuje z koszyka wino i dwa kieliszki*.

Wlewa odrobinę i podaje mi jeden z nich, za który dziękuję.

- Lily — zaczyna i unosi kieliszek w górę — Wypijmy za nasze szczęście, dobrze? Żeby nikt już nie zepsuł nam tego, co tworzymy. Żebyśmy czuli się szczęśliwi ze sobą.

- Okej — uśmiecham się i stukam kieliszkiem w kieliszek Harrego.

*

Kończymy jeść truskawki i pić wino, gdy nagle Harry wstaje i ciągnie mnie za sobą.

- Lily — mówi i patrzy głęboko w moje oczy — Teraz gdy już wszystko jest dobrze, nie leżę w szpitalu i pokazałem Ci jak bardzo romantyczny mogę być to... czy zostaniesz moją dziewczyną?

Usta same formują mi się w uśmiech, a serce dosłownie mi płonie z radości.

Czy ktoś kiedykolwiek pomyślałby, że zostanę dziewczyną szefa burdelu?

Czy ja pomyślałabym, że zakocham się w tym niebezpiecznym gangsterze?

Życie potrafi zaskakiwać.

- Tak — odpowiadam i patrzę mu w oczy — Z wielką chęcią zostanę Twoją dziewczyną.

Po tych słowach Harry wpija się w moje usta jak nigdy wcześniej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro