Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Will you be my girlfriend?

*czytamy notkę pod rozdziałem :* * 

- Nie! – krzyczę i wpadam w szał.
Pobudzona zaistniałą sytuacją podchodzę do Justina i uderzam go w twarz. Pistolet wylatuje mu  z dłoni i ląduje tuż obok moich stóp. Podnoszę go i celuję w bezbronnego chłopaka.
- Lily, odłóż to – syczy, ale ja mam go w dupie.
Jestem gotowa zabić go za to co zrobił. Z oczu lecą mi już łzy, które nie są oznaką słabości. Są po prostu z miłości do Harrego. Justin wszystko spieprzył i zapłaci za to.
- Dlaczego to zrobiłeś?! – krzyczę i przybliżam pistolet do jego twarzy.
- On żyje – szepcze i kiwa głową w stronę Harrego.
Jestem pewna, że to jakaś gra z jego strony, więc ani na sekundę nie spuszczam  z niego wzroku.
Nagle słyszę kroki, dochodzące z korytarza. Ktoś wpada do pomieszczenia i powala Justina na ziemię.
- Odłóż to – mówi Louis i wyciąga dłoń po pistolet, który mu podaję.
Chłopaki zajmują się Justinem, a ja podbiegam do Harrego. Nie kontroluję już nawet łez, które spływają po mojej twarzy, jednak coś zauważam.
Harry oddycha. O mój Boże, on oddycha. Uśmiecham się pod nosem i wtulam w jego twarz.
- Harry – łkam i całuję go po czole.
- Lily, zabierzemy go do szpitala, odsuń się – Liam obejmuje mnie ramieniem i odsuwa tak, żeby Louis i Zayn mieli dostęp do Harrego.
Biorą go na ręce i wynoszą z pomieszczenia.
- Gdzie go trafił? – pyta Liam i patrzy na mnie ze współczuciem.
- Nie wiem – wzruszam ramionami i ocieram łzy – Ale oddychał.
Liam uśmiecha się, a ja wraz z nim i wychodzimy z magazynu.
*
Siedzę przy Harrym na krześle i modle się, żeby nic poważnego mu nie było. Lekarz powiedział, że niedługo powie mi co się stało, więc cierpliwie czekam.
- Lily? – głos Harrego wyrywa mnie z zamyślenia.
Odwracam się w jego stronę i widzę jak przeciera oczy. Usta ma uformowane w szeroki uśmiech, z dodatkiem dwóch, słodkich dołeczków. Kocham go, jeju jak ja bardzo go kocham.
- Dobrze się czujesz? – pytam i zaczynam bawić się jego lokami.
Zwijam małe sprężynki na palce i głaszczę go po głowie. Widocznie podoba mu się to, bo przymknął oczy i cicho mruczy.
- Uznam to za tak – chichoczę, a chłopak wraz ze  mną.
- Kiedy mogę stąd wyjść? – wzdycha i opada na poduszki – Chodź.
Odsuwa kołdrę i klepie miejsce obok siebie. Z wielką ochotą kładę się obok niego i wtulam twarz w jego tors.
- Nie wiem – mówię szczerze – Lekarz ma potem coś powiedzieć.
- Obiecaj mi coś – mamrocze, a ja spoglądam na niego.
Wyraz twarzy ma bardzo poważny, co trochę mnie niepokoi.
- Co?
- Nigdy, przenigdy mnie nie zostawisz – mówi i nie ma w tym ani trochę kłamstwa.
Mówi całkiem poważnie i szczerze.
- Ja.. – przerywam i uśmiecham się pod nosem – Dobrze.
- Zależy mi na Tobie, Lily – całuje mnie lekko w czoło i otula ramieniem.
Uśmiecham się na tą chwilę. To miłe, słyszeć, że komuś zależy na Tobie. Komuś, kogo kochasz.
*

-Harry-

Tak, jestem pewien. Cholernie mi na niej zależy. To fakt. Chciałem ją przelecieć i zostawić, ale teraz to wszystko idzie w niepamięć. Mogę czekać na tą chwilę wieczność, oby tylko była ze mną.
Po godzinie do sali wchodzi lekarz. Uśmiecha się pod nosem na nasz widok i siada na krześle. Lekko unoszę się w górę i pytam co ze mną jest.
- Nic poważnego – informuje i kątem oka spogląda na Lily – Został Pan postrzelony w nogę i na całe szczęście usunęliśmy kulę. Noga będzie zdrowiała do miesiąca i proszę się nie przemęczać.
Kiwam głową.
- Kiedy mogę wyjść? – pytam, a lekarz śmieje się.
- W takim wypadku, może Pan wyjść już za 3 dni.
Co? Oczywiście, że nie będę siedział na dupie w szpitalu przez 3 dni. Mam tyle rzeczy do zrobienia i nie zmarnuję ani godziny.
- Chcę wypis – mówię i wstaję z łóżka – Nie mogę tyle tu być.
- Jest Pan gdzieś umówiony? – pyta, a ja zaciskam pięści.
Co go to, do kurwy nędzy obchodzi? Jak ma swoje życie to niech się nim zajmie.
- To nie jest informacja dzięki której zmieni się Pana życie – syczę – Po prostu chcę stąd wyjść. Najlepiej zaraz.
Lekarz cmoka i spogląda w papiery, które trzyma.
- No cóż. Może pan poprosić o wypis, ale wydaje mi się, że dla własnego dobra powinien Pan tu zostać.
- Ja wiem co dla mnie najlepsze i proszę o wypis – przewracam oczami i podchodzę do okna.
Lekarz wychodzi w mgnieniu oka, a ja odwracam się w stronę Lily.
- Jak Ty się zachowujesz? – pyta i marszczy brwi – Nie bądź taki niemiły, Harry.
- Kurwa. Wtrąca się w nie swoje sprawy – warczę i uświadamiam sobie, że nie powinienem.
- Nie Harry – kręci głową – Nie chcę tu być, jeśli masz taki być. Wychodzę.
Nie pozwalam jej na to i staję w drzwiach.
- Lily, nie wychodź.
- Daj mi wyjść! – krzyczy i ma zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale zatykam jej usta swoimi.
Oczywiście odwzajemnia pocałunek.. kto by pomyślał. Śmieje się w myślach i przyciskam ją do ściany.
Gdy odrywamy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, zdobywam się na odwagę.
- Zostań moją dziewczyną – łapie jej podbródek i każę spojrzeć na mnie.
Dziewczyna nie wygląda na zaskoczoną, wręcz przeciwnie. Wywraca oczami i wyrywa się.
- Nie – odpowiada, a ja czuje wzbierającą we mnie złość, jednak wiem, że nie mogę wybuchnąć.
Z całych sił zaciskam pięści i staram się brzmieć jak najmilej.
- Dlaczego? Nie podobam Ci się? – pytam i wskazuję na swoje ciało.
Lily zaczyna się śmiać i głęboko wzdycha.
- Nie zostanę Twoją dziewczyną tutaj. Nie w szpitalu, nie gdy jesteś w tym stanie, nie gdy tak się zachowujesz.
- Dobrze – uśmiecham się – Rozumiem. Szykuj się na jutro.
Puszczam jej oczko i wracam do łóżka, zostawiając ją zdezorientowaną.




ZAŁOŻYŁAM NOWE FF I ZAPRASZAM WSZYSTKICH :*
FF NAZYWA SIĘ "PSYCHOLOGIST" I MOIM ZDANIEM, MA LEPSZĄ FABUŁĘ ITD NIŻ SEX HOUSE :D ZNAJDZIECIE JE NA MOIM PROFILU :* 


A co do rozdziału to jest krótki i bezsensowny. Nie mam już kompletnie pomysłów na dalsze rozdziały, więc pomóżcie :( Co ma się dalej stać? Mogę się zasugerować Waszymi komentarzami.
i przypominam o votes :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro