3. Best Of Me
Szła pustym korytarzem wśród płonących pochodni, które nienaturalnie wydłużały jej cień. Czuła się wyczerpana i totalnie zmęczona. Godzina spędzona na dywaniku u pani dyrektor wyssała z niej wszystkie siły. O tym co zaszło we Wrzeszczącej Chacie, czy chciała czy nie, musiała opowiedzieć Minervie McGonagall. Bądź co bądź była Prefekt Naczelną i zatajenie czegoś takiego skutkowałoby natychmiastowym wyrzuceniem ze stanowiska. Prosiła, błagała, niemal padła na kolana przed dyrektor, byleby ta nie powiadomiała rodziców o zaistniałej sytuacji.
- W porządku - powiedziała McGonagall spoglądając na zrozpaczoną Hermionę. - Zważywszy na to że wszystkie osoby jakie wymieniłaś w świetle prawa czarodziejów są już pełnoletnie, nie powiadomię ich rodziców o tym niesmacznym incydencie. Jednakże! Uczniowie muszą ponieść karę.
- Oczywiście - przytaknęła uradowana Hermiona. Wizja rozwścieczonej do czerwoności Molly Weasley zaczynała powoli opuszczać jej wyobraźnię.
- Pan Malfoy jako pomysłodawca, zasługuje na coś dodatkowego, tylko sama jeszcze nie wiem co... - zaczęła Minerva, jednak w głowie Hermiony zaczął rodzić się pewien plan.
- Proszę zostawić to mnie, pani dyrektor! - odparła z entuzjazmem i wstała z krzesła. Życząc dobrej nocy wyszła z gabinetu i zawlokła się do swojej sypialni.
*
Uśmiech satysfakcji towarzyszył jej podczas śniadania, obiadu i kolacji, gdy napotykała wzrok ukaranych przez nią uczniów. Wiedziała że żaden z nich głośno się nie poskarży gdyż od razu wydałoby się co robili poza zamkiem, a tego typu informacja lotem błyskawicy dotarłaby do uszu rodziców. Musieli więc w milczeniu znosić katusze przymusowej separacji, którą narzuciła na nich Hermiona. Za każdym razem gdy para chciała się pocałować, dotknąć w mniej przyzwoity sposób lub zacząć uprawiać ze sobą seks, zaklęcie odrzucało ich od siebie na odległość metra. Pierwszym który to zauważył był Blaise Zabini, który z głośnym rykiem wpadł do jej pokoju, uprzednio waląc wściekle w drzwi.
- Wiedźmo! - wrzasnął na całe gardło stając pośrodku saloniku Hermiony. - Coś ty mi zrobiła?!
Hermiona odstawiła na stolik trzymaną w ręku filiżankę z herbatą i błyskawicznie sięgnęła po leżącą obok różdżkę.
- Wymierzyłam odpowiednią karę - odparła siląc się na spokój. - Naprawdę Zabini, myślałeś że po czymś takim tak po prostu pozwolę wam robić to dalej? Nie uważasz że i tak dużo dla was zrobiłam? - dodała znów sięgnąwszy po herbatę.
- Dużo? Przez ciebie Melinda myślała że rzuciłem w nią jakąś klątwą! Uciekła zanim zdążyłem zareagować.
- I bardzo dobrze - mruknęła Hermiona. - Już zapomniałeś o zakazie?
- Tyyy!
- Daj spokój Blaise - powiedział Draco który nagle wszedł do komnaty. Położywszy przyjacielowi dłoń na ramieniu spojrzał w twarz Hermiony. Dziewczyna nieco się zmieszała i zaklęciem usunęła filiżankę oraz czajnik. Wydała się być dziwnie spięta nagłym pojawieniem się arystokraty.
- Co ty tutaj robisz? - zdziwił się Zabini na jego widok. - Nie mów mi że...
- To część mojej kary - przytaknął Draco. - Od tej pory będę musiał codziennie stawiać się u pani Prefekt Naczelnej w celu wnikliwej obserwacji. Wiesz, żeby mogła mieć mnie cały czas na oku - dodał kwaśno.
Blaise prychnął najgłośniej jak potrafił.
- O stary! - zawołał wybuchając śmiechem. - Masz gorzej ode mnie! Dobra, nie było tematu Granger, poproszę którąś z lasek żeby mi zatańczyła. Bez dotykania też można się obejść - dodał puszczając do niej perskie oko.
Hermiona spojrzała na niego spode łba. Gdy wyszedł zamknęła za nim drzwi zaklęciem i wskazała Draconowi miejsce na wygodnej kanapie. Blondyn usiadł bez słowa sprzeciwu.
- Dzięki że nas nie wydałaś - powiedział wyciągając ze szkolnej torby podręczniki i pergamin.
- Nie zrobiłam tego dla ciebie - odparła Hermiona chłodno.
Draco uznał że lepiej się nie odzywać.
Praca szła im powoli i w pełnym milczeniu. Ogień cicho trzaskał w kominku, Krzywołap wylegiwał się na eleganckiej sofie, a filiżanki co jakiś czas wypełniały się aromatyczną herbatą. Hermiona zastanawiała się nad tym, co wydarzyło się między nimi w zrujnowanym domu. Próbowała analizować reakcje swojego ciała i wciąż nie mogła pogodzić się z odpowiedzą, która automatycznie nasuwała jej się na myśl. Draco Malfoy najzwyczajniej w świecie, zaczął się jej podobać... Gdy tylko o tym pomyślała, poczuła jak policzki zaczynają piec ją żywym ogniem.
"Przestań!" jęknęła w duchu. "Wypracowanie z zaklęć, wypracowanie z zaklęć!" powtarzała bezgłośnie, jednak co chwilę zerkała w stronę milczącego Ślizgona. Jasne, półdługie kosmyki opadały mu na czoło więc co jakiś czas zgarniał je ruchem szczupłej dłoni. Odstawił na bok pióro i potarł policzek. Hermiona odruchowo chciała sięgnąć ku jego twarzy, jednak w ostatniej chwili powstrzymała się i podała mu chusteczkę.
- Proszę - powiedziała podając pudełko chłopakowi. - Masz atrament na twarzy.
Draco spojrzał na ubrudzone palce i cicho zaklął pod nosem. Zużył niemal połowę opakowania zanim doprowadził się do porządku.
- Dzięki - mruknął pod nosem i znów zabrał się za wypracowanie.
Wieczór, jak wiele następnych które Draco stracił na poczet kary, minął im przy odrabianiu lekcji i wymianie pojedynczych słów lub krótkich zdań. Czasami mijając się na korytarzu wymieniali spojrzenia, jednak żadne słowo nie padło z ich ust. Mimo wszystko Hermiona nie miała nic przeciwko takiej formie spędzania razem czasu. Draco nie przeszkadzał jej w pracy oraz nauce, jednocześnie ona mogła mieć na niego oko i być pewna, że tym razem nie wymyśli nic szalonego. Miała nadzieję że ten stan utrzyma się do samego końca.
*
Margaret Adley wyciągnęła anonimowe ankiety i listy, które uczniowie przez cały tydzień mieli wrzucać do specjalnej skrzynki, postawionej przy wejściu do gabinetu nowej profesor. Kobieta usiadłszy za biurkiem wzięła do ręki pierwszy z listów i powiedziała:
- Prosiłam was byście zadawali mi pytania, na które dzisiaj wam odpowiem. Są one anonimowe byście nie musieli się wstydzić. Mam nadzieję że dzięki temu rozwieję wasze wątpliwości - dodała z uśmiechem. - Pytanie : Czy jeśli uprawiam seks po raz pierwszy, to mogę zajść w ciążę? - Margaret odłożyła list i odparła. - Odpowiedź brzmi, tak. Nieważne czy uprawiasz seks po raz pierwszy, czy po raz tysięczny. W ciążę możesz zajść zawsze. Musicie pamiętać, chłopcy i dziewczęta, że nie ma czegoś takiego jak bezwzględne dni niepłodne. Istnieją dni względnej niepłodności, czyli w tych dniach macie mniejsze szanse na zajście w ciążę, jednak nie są one zerowe. Nie zapominajcie, że plemniki w ciele kobiety mogą przeżyć nawet do pięciu dni!
Po klasie rozszedł się szmer zaskoczonych głosów. Uczennice wyglądały na wstrząśnięte tą odpowiedzią i cicho wymieniały pomiędzy sobą uwagi. Hermiony nie zdziwiła reakcja koleżanek. Przypuszczała że w ich domach powiela się znany mit o niepłodności kobiet podczas miesiączki, karmienia piersią, czy w połowie miesiąca. Cieszyła się że Margaret powoli lecz skutecznie wyciąga uczniów z niewiedzy i poświęca im czas. Niemal codziennie odpowiadała na listy, które uczniowie przysyłali jej sowią pocztą. Przyjmowała ich także osobiście, o ile uczeń wyraził takie pragnienie. Po dwóch tygodniach wszystkie trzy roczniki biorące udział w programie dostały specjalnie przygotowane podręczniki, które zawierały w sobie elementarną wiedzę z zakresu seksualności i fizyczności człowieka. Jeden egzemplarz został przydzielony również Filchowi, który z rozkazu pani dyrektor również stawiał się na wykładach.
*
Jednak Hogwart nie byłby Hogwartem, gdyby cisza i spokój trwały zbyt długo. Pewnego dnia, podczas przerwy obiadowej gdy większość uczniów zaległa w Wielkiej Sali, Hermiona postanowiła skorzystać z tymczasowego luzu i po cichu weszła do świecącej pustkami biblioteki. Przechadzając się pomiędzy regałami, usłyszała dziwne odgłosy dobiegające zza półek z ciężkimi księgami. Nie była pewna czy powinna iść dalej i na własne oczy przekonać się do kogo owe odgłosy należą, jednak stwierdziła że jako Prefekt Naczelna ma obowiązek przeciwdziałać wszelkim niemoralnym zachowaniom. Skradając się niczym kot podeszła bliżej baraszkującym uczniom i zastygła w bezruchu gdy usłyszała chichot uczennicy. Cieszyła się że przyłapie zbereźników na gorącym uczynku, jednak sekundę później całe jej ciało przeszył dreszcz a oczy niemal wyskoczyły z orbit, gdy zrozumiała do kogo należy ów głos.
- Ach Argusie nie tutaj! - zachichotała pani Pince niczym nastoletnia pensjonarka.
- Och Irmo, jesteś taka pociągająca... - wydyszał woźny dziwnym, mokrym głosem.
Hermiona powstrzymała się od prychnięcia. Nie wiedziała czy powinna zakryć oczy, uszy, czy wszystko naraz. Ku swemu przerażeniu dostrzegła zbliżającą się ku niej Panią Norris. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i w samą porę rzuciła zaklęcie petryfikujące. Kotka skamieniała, a kasztanowłosa powoli zaczęła się wycofywać jednak znów wytężyła słuch, gdy Filch kolejny raz zaczął sapać niczym zmęczony pies.
- Irmo, skarbie, może skorzystamy z pokoju na trzecim piętrze?
Przez chwilę panowało milczenie jakby bibliotekarka nie wiedziała co odpowiedzieć na tę propozycję, jednak po chwili odparła:
- Sama nie wiem Argusie, korzystanie z usług ucznia jest nieprzyzwoite. Zresztą, to co on robi jest zabronione!
- Och nie daj się prosić - dyszał Filch wciąż obłapiając starszą kobietę. - Chodźmy teraz, póki wszyscy są na obiedzie.
Hermiona natychmiast rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i odczarowała zaskoczoną kocicę, która przez chwilę nie wiedziała co właściwie się stało. Gryfonka wybiegła z biblioteki którą oficjalnie uznała za splugawioną i w kilka minut znalazła się u siebie.
"Co to było?!" pomyślała chwytając się za głowę. Czy za zachowanie woźnego powinna była winić zajęcia z edukacji seksualnej na które uczęszczał? Wiedziała! Wiedziała że tak to się skończy! Od samego początku powinna prosić McGonagall by to ona, we własnej surowej osobie wykładała im nowe lekcje. Margaret Adley była rzetelna i dokładna, to fakt, jednak odznaczała się zbyt dużą tolerancją w kwestii wolności seksualnej. Przynajmniej do takiego wniosku doszła Hermiona. Usiadłszy ciężko na kanapie wbiła wzrok w sufit. "O co chodziło Filchowi gdy mówił o pokoju na trzecim piętrze?" zastanawiała się w ciszy. Nie mogła jednak zbyt długo o tym rozmyślać, gdyż już po kilku minutach musiała wrócić na lekce. Obiecała się tym zająć wieczorem, podczas nocnego patrolu.
*
I tym razem kara Dracona przebiegała w kompletnej ciszy. Chłopak niedawno wrócił z treningu Quiddicha i widać było jak na dłoni, że jest zmęczony i brakuje mu sił. Mimo to usiadł przy stole naprzeciwko Hermiony i zaczął odrabiać zadane wcześniej lekcje. Długi esej na historię magii zaczął po pewnym czasie nużyć i kasztanowłosą.
- Malfoy, jak uważasz, czy profesor Binns... - zaczęła, jednak gdy spojrzała na Ślizgona przerwała w połowie zdania. Głowa blondyna spoczywała na lewej dłoni którą wyciągnął przed siebie. Jego zamknięte oczy i miarowy oddech świadczyły o tym że chłopak zasnął. Hermiona już miała nim potrząsnąć, jednak jej wzrok przykuło lewe przedramię arystokraty, na którym wciąż widniał Mroczny Znak.
Dziewczyna zagryzła wargę. Silne pragnienie dotknięcia znaku zawładnęło całym jej ciałem. Ciekawość zaczynała wygrywać z rozumem. Zanim jednak dotknęła jego przedramienia, delikatnie odgarnęła mu grzywkę z czoła. Gdy spał wydawał się być taki niewinny... Pomyślała że wygląda jak anioł, bardzo przystojny anioł z rogami schowanymi tuż za aureolą... Uśmiechnęła się na tę myśl. Uparcie sobie wmawiała że to dziwne uczucie które wypełniło ją we Wrzeszczącej Chacie było jedynie złudzeniem. Dowód na to miała zdobyć w tej właśnie chwili. Ciepłymi, lekko drżącymi palcami dotknęła Mrocznego Znaku Malfoya. Zaczęła od czaszki i schodziła coraz niżej. Nie wiedziała czego może się spodziewać, jednak zaskoczył ją fakt że miejsce demonicznego tatuażu jest nienaturalnie chłodne. Mroczny Znak zaczął ją hipnotyzować, zatoczyła palcami ósemkę w miejscu w którym cielsko węża skręcało się niczym marynarski węzeł. W końcu przeszła do głowy zwierzęcia. Nagle poczuła pod opuszkami palców delikatną gęsią skórkę i szeroko otworzyła oczy, gdy prawa ręka Dracona zacisnęła się na jej dłoni.
- Oskarżę cię o molestowanie - powiedział chłopak utkwiwszy w niej swój wzrok. Przerażona dziewczyna próbowała cofnąć rękę, jednak Ślizgon trzymał ją w mocnym uścisku. Nagle arystokrata klęknął i pochylił się nad niskim stołem, przeciągając dłoń Hermiony obok swojej głowy. Wyglądało to tak, jakby kasztanowłosa próbowała objąć go jedną ręką. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Jego usta znalazły się na jej lekko rozchylonych wargach. Szeroko otwartymi oczami przyglądała się jego przymkniętym powiekom, aż w końcu wyrwała rękę i otwartą dłonią wymierzyła Draconowi siarczysty policzek.
- W końcu nauczyłaś się bić jak kobieta - odparł po chwili chłopak dotknąwszy obolałego miejsca.
Hermiona nie odpowiedziała. Była zszokowana zachowaniem Ślizgona jak i swoją reakcją.
- Myślałem że po sekundzie mnie odrzuci - zaczął po chwili Draco i wstał z klęczek.
- To zaklęcie... To zaklęcie nie działa w mojej obecności - powiedziała słabym głosem Hermiona.
Draco przez chwilę się jej przyglądał, po czym prychnął.
- Typowe, pewnie byłaś przekonana że kogo jak kogo, ale tobie tego typu rzeczy nie grożą - blondyn zaczął wrzucać swoje rzeczy do torby i już po kilku sekundach był gotowy do wyjścia. Bez choćby słowa wyjaśnienia opuścił salon Gryfonki. Zamknął za sobą drzwi i zostawił ją w całkowitym osłupieniu.
Oboje nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wielkie wrażenie wywarły na nich owe gesty.
*
Próbowała o tym zapomnieć, nie myśleć choćby przez chwilę. Idąc pustym korytarzem kierowała się w stronę tajemniczego pokoju na trzecim piętrze. Wszystkie swoje myśli skupiła na tej jedynej sprawie. O co chodziło Filchowi? Co miało oznaczać korzystanie z usług ucznia? Brzmiało to co najmniej niepokojąco. By nie zaliczyć wpadki, skorzystała z eliksiru wielosokowego oraz włosa Luny, który Krukonka podarowała jej bez zbędnych pytań. Uzbrojona w różdżkę i nową twarz zatrzymała się przed drzwiami za którymi niegdyś Puszek, trzygłowy pies Hagrida strzegł Kamienia Filozoficznego. Zapukała trzy razy. Nie wiedziała dlaczego, ale jakoś zawsze na hasło ludzie używali trzech uderzeń lub ich kilkukrotnych powtórzeń. Tak było i tym razem. Duże, drewniane drzwi otworzyły się szeroko nie wydając z siebie ani jednego dźwięku. Wchodząc do środka Hermiona nie potrafiła ukryć zdumienia. Cały pokój wypełniało delikatne fioletowe światło. Pośrodku stała stalowa rura, a tuż za nią znajdowało się ogromne łóżko z bogato zdobionym wezgłowiem. W geście rezygnacji opuściła rękę w której trzymała różdżkę. To przechodziło jej wszelkie wyobrażenia.
- Lovegood?
Blaise wychodząc zza przepierzenia przyjrzał się fałszywej Krukonce z uwagą.
- Jesteś sama? - zapytał taksując ją wzrokiem. - Jeśli chcesz zabawić się na osobności, cena spada o połowę... - zaczął lecz w tym samym momencie Hermiona rzuciła na siebie zaklęcie odkrywające. Gdy żółty pył opadł z jej ciała a ona znów przybrała swoją postać, Blaise zaczął się zastanawiać czy najlepszym rozwiązaniem nie byłaby ucieczka przez witrażowe okno.
- Zabini! - warknęła kasztanowłosa z wyciągniętą przed siebie różdżkę.
- Tak pani Prefekt Naczelna? - odparł mulat siląc się na słaby uśmiech.
- Co to jest? - syknęła dziewczyna wskazując na łóżko i metalową rurę do tańca.
- Łóżko i rura... - zaczął chłopak.
- Przecież widzę! - odparła. - Pytam dlaczego urządziłeś z tej komnaty pokój do schadzek?!
Blaise zrobił kwaśną minę.
- Głupie pytanie - burknął. - Przecież wiesz że możesz sobie zakazywać czego tylko chcesz. Uczniowie i tak zrobią swoje - dodał wzruszając ramionami. - Powinnaś jednak się cieszyć - powiedział wskazując na półkę wypełnioną po brzegi nawilżanymi chusteczkami, prezerwatywami i czystymi ręcznikami. - Klienci stosują antykoncepcję i zachowują najwyższe standardy higieny. Pościel jest każdorazowo zmieniana, a całe łóżko odkażam za pomocą specyfiku stosowanego przez najdokładniejsze panie domu.
Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Brzmisz jak pierwszorzędny alfons - powiedziała i znów rozejrzała się dookoła.
- Każdy orze jak może - odparł Blaise. - To znaczy ja już nie mogę, dzięki tobie.
Hermiona zmroziła go wzrokiem i gdy do drzwi rozległo się pukanie, zauważyła że jest jakieś inne. O wiele bardziej udziwnione. Po chwili do środka wszedł Draco, który dostrzegłszy Hermionę zatrzymał się w pół kroku.
- Wiedziałeś o tym, prawda? - kasztanowłosa naskoczyła na niego od progu. - Oczywiście że wiedziałeś. Wszyscy wiedzieli, nawet Filch! - wrzasnęła.
Była rozgoryczona i wściekła. Przecisnąwszy się pomiędzy framugą a Ślizgonem wybiegła na korytarz i popędziła do swojego pokoju. Czuła się jak idiotka. Czy naprawdę jej podejście do tego tematu było aż tak staroświeckie? Bała się że swoimi działaniami zrobiła więcej szkody niż pożytku. Może i świadomość uczniów o swoim ciele i seksualności wzrosła, jednak przez jej uparte dążenie do całkowitego wyeliminowania intymności w murach zamku, sprawiła jedynie że zakwitło seksualne podziemie. Zamiast do ciepłego łóżka skierowała się ku drzwiom Wielkiej Sali. Przez kilka chwil wpatrywała się we wciąż wiszący zakaz, aż w końcu z pomocą zaklęcia usunęła komunikat. Jako Prefekt Naczelna miała do tego prawo. Postanowiła jeszcze nie ściągać z ukaranych uczniów ich seksualnej blokady, jednak wiedziała że jeśli chce by Ginny odezwała się do niej do końca roku szkolnego, w końcu będzie musiała odpuścić. Zrezygnowana skierowała się ku posągowi Garbatej Wiedźmy i nie oglądając się za siebie, zeszła wgłąb tunelu.
*
Tym razem Wrzeszcząca Chata wydała się jej jakaś cichsza. Szybko zrozumiała że Malfoy i Zabini zapewne usunęli wszystkie zaklęcia które sprawiały że dom trzeszczał, chwiał się i wydawał niekomfortowe odgłosy. Postanowiła wkrótce przywrócić budynek do poprzedniego stanu, jednak najpierw zdecydowała skorzystać z ogólnie panującego w tym miejscu spokoju. Minęła wszystkie odnowione sypialnie i skierowała się ku podniszczonym, dwuskrzydłowym drzwiom. Rozejrzała się po zrujnowanym, zakurzonym pokoju i usiadła na skraju wielkiego łóżka. Nie spędziła jednak w tej pozycji zbyt dużo czasu, gdyż już po kilku minutach usłyszała za drzwiami czyjeś kroki. Obejrzała się za siebie i utkwiła wzrok w lekko dyszącym Ślizgonie.
- A więc dobrze mi się zdawało - powiedział blondyn podchodząc do niej. - Widziałem jak ktoś znika w przejściu za posągiem i tak myślałem że to możesz być ty.
- O co chodzi? - zapytała Hermiona odwróciwszy twarz z powrotem do brudnego okna.
- Cóż, wybiegłaś tak nagle... Blaise zaczął obgryzać paznokcie ze strachu. Zastanawia się czy poszłaś już z nowiną do pani dyrektor.
Kasztanowłosa zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nic jej nie powiem - odparła. - To i tak nie ma sensu - dodała wzruszając ramionami.
- O czym ty mówisz? - zapytał blondyn stając obok dziewczyny.
Hermiona nagle wstała z łóżka.
- Jestem paskudna? - zapytała bez ogródek.
- Słucham?
- Czy budzę w tobie odrazę? - naciskała na niego Gryfonka.
Draco przez chwilę milczał, jednak w końcu odpowiedział zgodnie z tym co czuł.
- Nie. Nigdy jej tak naprawdę nie wzbudzałaś.
Oczy Hermiony rozbłysły. Coś w jej twarzy zmieniło się nie do poznania.
- W takim razie... - zaczęła niepewnie i zrobiła krok w jego stronę. Dotknęła palcami jego policzka, które wcześniej z taką siłą uderzyła. Powoli przejechała dłonią po jasnych włosach i z powrotem skierowała się ku ustom. - Prześpij się ze mną - powiedziała w końcu patrząc mu prosto w oczy.
Draco stał w oszołomieniu jedynie przez chwilę. Jednym zwinnym ruchem obrócił Hermionę w miejscu i przyciągnął do siebie. Objął ją ramieniem pozwalając by druga dłoń spoczęła na jej szyi i ramionach.
- Jesteś tego pewna? - zapytał szepcząc jej do ucha.
Hermiona przytaknęła. Nie wiedziała dlaczego, ale nie czuła strachu. Bliskość chłopaka przyspieszyła bicie jej serca, jednak nie było to spowodowane lękiem czy niepewnością. Znów poczuła w sobie to dziwne, lekkie uczucie które zaczęło ją rozpalać, aż w końcu zrozumiała że pod wpływem jego dotyku ogarnęło ją prawdziwe podniecenie. Zadrżała gdy usta Dracona musnęły jej szyję. Jej oddech bezwiednie przyspieszył. Wciąż przytrzymywał ją ramieniem przez co czuła się jak w pułapce. Pułapce, z której wcale nie miała ochoty uciekać.
- Malfoy... - wyszeptała, jednak na dźwięk tego słowa chłopak znieruchomiał.
Jej szept zadziałał na niego niczym uderzenie pioruna. Objął ją czule drugim ramieniem i przez dłuższą chwilę tak trwał.
- Nie dzisiaj - powiedział i musnął ustami jej kark. - Przepraszam - dodał wypuszczając ją z objęć.
Poprawiwszy włosy wyszedł z pokoju szybkim krokiem. Zaskoczona Hermiona wpatrywała się w drzwi za którymi zniknął chłopak. W jej uszach wciąż rozbrzmiewało ciche lecz stanowcze "przepraszam", o którym kasztanowłosa wiedziała że ma tysiące znaczeń.
____________________
SŁOWO OD AUTORKI:
Drugi rozdział za nami! :) Dziękuję Wam za wsparcie i miłe słowa. To naprawdę trudne wyskrobać całą miniaturkę w kilka dni, jednak dam radę! Ma nadzieję ze ten rozdział również przypadł Wam do gustu. Za wszelkie błędy stylistyczne przepraszam. Kiedyś, jak wydłużę dzień z 24 godzin na 50, to je poprawię :D Mam nadzieję że u Was wszystko w porządku! Trzymajcie się ciepło, buziaki! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro