Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Hot

Ogromnych rozmiarów komunikat zawisł na drzwiach prowadzących do Wielkiej Sali. Idący na śniadanie uczniowie przystawali, by zaznajomić się z treścią która głosiła:

"ZABRANIA SIĘ JAKICHKOLWIEK INTYMNYCH RELACJI POMIĘDZY UCZNIAMI NA TERENIE SZKOŁY". 

Na korytarzu rozległy się szepty. Ktoś zaczął czytać na głos dalszą część ogłoszenia. 

- Wraz z dniem dzisiejszym, tuż po lekcjach, klasy od pięć do siedem mają obowiązek uczestniczyć w zajęciach edukacji seksualnej, prowadzonych przez wykwalifikowanego pedagoga. Rezygnacja z zajęć wiązać się będzie z utratą punktów, bądź innymi konsekwencjami. Podpisane, dyrektor Minerva McGonagall, oraz Prefekt Naczelna Hermiona Granger... 

Szepty szybko przerodziły się w głośne rozmowy. Zaskoczeni uczniowie nie wiedzieli jak odczytać powyższy zakaz. Treść głosiła jasno, wszyscy mają zaprzestać jakichkolwiek uciech cielesnych, co wielu się nie spodobało. Dlaczego dyrektor wkroczyła na tak prywatny teren? Wiele osób zastanawiało się co było powodem dla podjęcia takiej decyzji, jednak ktoś dobrze zdawał sobie sprawę co, a raczej kto był tego przyczyną. Wściekły, zrezygnował ze śniadania i nie zważając na zaciekawione spojrzenia uczniów, skierował się ku schodom prowadzącym na pierwsze piętro. Wiedział że nawet o tej godzinie mól książkowy może być tylko w jednym miejscu. W bibliotece. 

- To napaść na moją wolność osobistą! - wrzasnął waląc dłońmi o blat stołu przy którym siedziała. 

Hermiona spojrzała na niego znad czytanej książki i po chwili wróciła do przerwanej lektury. 

- Nikt na ciebie nie napada, Malfoy - powiedziała spokojnie i przewróciła kartkę. - Spróbuj nie wrzeszczeć, jesteś w bibliotece - dodała równie beznamiętnym tonem. 

W Draconie krew zawrzała. Stoicki spokój dziewczyny działał mu na nerwy bardziej, niż kiedykolwiek. Miał ochotę wrzasnąć na całe gardło. Nienawidził gdy czegoś mu zabraniano. W domu musiał dostosowywać się do wielu nakazów i zakazów, dlatego wierzył że chociaż w Hogwarcie będzie mógł rozwinąć skrzydła i zdjąć to czy tamto, z niektórych uczennic. Mógł się domyślić że kto jak kto, ale ona jak zwykle stanie mu na drodze. 

- Słuchaj, Granger - syknął pochylając się nad stołem. - Fakt że jesteś tak świętojebliwa i nikomu nie dajesz się dotknąć, nie oznacza że z zawiści masz innym zakazywać tego, przed czym tak się uparcie bronisz - powiedział wwiercając w nią spojrzenie swoich błękitnoszarych oczu. 

Hermiona spojrzała na niego, nie umiejąc ukryć wyrazu szoku który malował się na jej twarzy. 

- Tak, Granger. Wieprzlej wygadał się jakiejś lasce z Ravenclawu o tym, jak bardzo oziębła jesteś - ciągnął dalej Draco. - Może i Krukoni słyną z inteligencji, lecz języki mają dłuższe od węży - dodał. - Szkoda że postanowiłaś wyżyć się na innych. 

- Na nikim się nie wyżywam! - zdenerwowała się Hermiona i podniosła głos. Rozejrzała się po bibliotece, jednak nigdzie nie zauważyła pani Pince.  - Ja tylko... 

- Jesteś małą, wredną, mieszającą się w sprawy innych, natrętną dziewuchą, która myśli że pozjadała wszystkie rozumy - syknął Ślizgon po raz kolejny. - Ale udowodnię ci, że jeszcze mało wiesz - dodał prostując się nagle. 

- Co to miało znaczyć? - zapytała Hermiona zmarszczywszy brwi. - Malfoy, o co ci... - zawołała za oddalającym się chłopakiem, jednak w tym samym momencie napotkała wzrok zdenerwowanej bibliotekarki. Z powrotem usiadła na niewygodnym krześle, jednak nie potrafiła skupić się na lekturze. Z trzaskiem zamknęła książkę i wyszła na korytarz. Już za drzwiami musiała zmierzyć się z pełnymi pogardy spojrzeniami uczniów. 

*

Problematyczne. Właśnie takie było w oczach Minervy McGonagall całe to przedsięwzięcie. Problematyczne. Musiała jednak przyznać przed sobą samą, że Hermiona Granger jako jedyna w historii, chciała coś zmienić w sprawie, w której nikt nigdy nie zabrał głosu. Wiedziała że przestarzałe zabezpieczenia komnat uczennic, które wszczynały alarm gdy tylko wszedł na nie chłopak, na nic się już nie zdawały. Studenci Hogwartu od lat znajdowali sposób by obejść system. Chociażby ten cały McLaggen, który jak się okazało, wleciał do sypialni swojej dziewczyny na miotle. Alarm się nie włączył gdyż nie dotknął stopą schodów, no i wyszło jak wyszło... "To znaczy wyjdzie", pomyślała gorzko McGonagall. "Za niecałe dziewięć miesięcy".

Z zamyślenia wyrwał ją skrzeczący głos woźnego, który kuśtykając i chwiejąc się na boki, biegł w jej stronę z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. 

- Pani dyrektor, pani dyrektor! Rozpakowałem pierwszą paczkę tych balonów, które przysłało Ministerstwo! - zawołał mężczyzna usłużnie. 

- Jakich balonów? - zmarszczyła brwi McGonagall. - Gdzie one są? 

- Przed wejściem do Wielkiej Sali, pani dyrektor - odparł woźny i podreptał za McGonagall w stronę głównego wejścia. 

Minerva po chwili stanęła jak wryta, widząc jak grupy uczniów pokładają się ze śmiechu na widok "balonów" Filcha. 

- To nie żadne balony stary durniu! - syknęła w stronę woźnego. - To... to...

- Nie balony? - skrzywił się mężczyzna. - Ale uczniowie mówili mi że... 

- Okłamali pana - odparła sucho dyrektor. 

- Skoro nie balony, to co? - Filch drążył temat. Gdy jego kocica nagle dotknęła łapą jednego z przedmiotów, ten wybuchł z hukiem sprawiając że kotka uciekła gdzie pieprz rośnie. Stojący nieopodal uczniowie wybuchnęli kolejną salwą śmiechu. 

- Prezerwatywy - powiedziała Minerva i jednym ruchem różdżki pozbyła się bałaganu. 

- Do czego... 

- Ach, panie Filch na miłość Merlina! - zdenerwowała się McGonagall. - Pan również ma obowiązek uczestniczenia w zajęciach z edukacji seksualnej. 

- Ja?! - zdziwił się mężczyzna. - Ja to chyba już nie muszę... 

- Jak widać, musi pan - odparła zniecierpliwiona kobieta. - Na naukę nigdy nie jest za późno - dodała. - Gdzie reszta paczek? - zapytała odwróciwszy się na pięcie. 

- W pani gabinecie - odparł Filch i po chwili wraz z Minervą zniknął za zakrętem olbrzymich schodów. 

*

Pierwszy tydzień ogólnoszkolnej wstrzemięźliwości minął Hermionie wypełniony dumą, ale także licznymi przytykami w jej stronę. Idąc na pierwsze zajęcia z edukacji seksualnej, minęła grupę uczennic którym jak zwykle przewodził Blaise Zabini. 

- Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki, całoooowaaać chcęęęę! - wył ku uciesze rozchichotanych uczennic. - Może oprócz tej jednej, bo straszna z niej wiedźma - dodał spojrzawszy na Hermionę.

Kasztanowłosa przewróciła oczami, jednak jej uwagę przykuły szepczące coś między sobą dziewczyny. Ich szydercze uśmiechy stanowiły dla Gryfonki dowód, że jeśli mówią o niej, to z pewnością nie jest to nic miłego. 

- Draco, Draco! - skamlał Zabini na cały korytarz. - Zrób nam przysługę i prześpij się z Granger. Może da nam w końcu święty spokój! 

Draco, który właśnie podszedł pod drzwi klasy, prychnął zdejmując z ramienia szkolną torbę. 

- Nie jestem aż tak zdesperowany, Blaise - powiedział spojrzawszy na Hermionę. 

Oburzona dziewczyna już chciała coś odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie drzwi klasy otworzyły się szeroko, a w przejściu stanęła wysoka kobieta o bujnych kształtach i sprężystych, rudych włosach sięgających ramion. Była niewątpliwie piękna i epatowała pewnością siebie. 

- Zapraszam do środka - powiedziała odsunąwszy się na bok. 

W oczach uczniów można było dostrzec podekscytowanie nową nauczycielką, co nie spodobało się Prefekt Naczelnej. Spodziewała się raczej kogoś na wzór Minervy McGonagall. Kogoś, kto już samym wyglądem przywołałby całą te hałastrę do porządku. Nie mając innego wyjścia usiadła w jedynej wolnej ławce i wyciągnęła pióro oraz pergamin. 

- Serdecznie witam was na pierwszych zajęciach z edukacji seksualnej - powiedziała kobieta stając naprzeciwko zebranych. - Mam na imię Margaret Adley i od teraz, przez kilka najbliższych tygodni, będę waszą nową profesor od spraw intymności. Mam nadzieję że nasze wspólne lekcje okażą się owocne - dodała z czarującym uśmiechem. 

Hermiona nerwowo poprawiła długie włosy. Przecież prosiła dyrektor by poprosiła o kogoś odpowiedniego na to stanowisko! Tymczasem do Hogwartu zawitała rudowłosa seksbomba... 

- Zazwyczaj na pierwszych lekcjach omawiamy anatomię ludzkiego układu rozrodczego, jednak tym zajmiemy się później - zaczęła Margaret i stuknęła różdżką w tablicę. - Dzisiaj, moi drodzy, omówimy rodzaje miłości oraz to, czym się od siebie różnią. 

Na tablicy pojawiły się trzy słowa. Agape, Eros, oraz Philia. Wszystkie zagadnienia były Hermionie dobrze znane, jednak coś sprawiło że nie miała tym razem ochoty zgłosić się do wyjaśnienia owych nazw. 

- Agape - zaczęła po chwili nauczycielka. - To miłość bezinteresowna, platoniczna, najczęściej porównuje się ją do miłości rodzicielskiej bądź czysto duchowej, która jest motywem przewodnim wielu religii - powiedziała i dotknęła różdżką kolejnego słowa. - Eros, czyli miłość romantyczna bądź fizyczna. Przeważnie utożsamiana z miłością pomiędzy kochankami bądź nowożeńcami. 

Kilkoro osób spojrzało na siedzących obok kolegów. Hermiona zmarszczyła brwi. Uważała że to niedopuszczalne, by uczniowie zaprzątali sobie głowy czymś tak mało znaczącym. W dodatku teraz, na kilka miesięcy przed egzaminami które zaważą na ich przyszłości! Odwróciła wzrok od kokietujących się uczniów i znów wsłuchała się w słowa nauczycielki. 

- Philia - ciągnęła dalej Margaret. - Miłość platoniczna, wolna od seksu i pożądania. Najczęściej występuje wśród przyjaciół i rodzeństwa - powiedziała, po czym znów machnęła różdżką. - Na miłość fizyczną składa się intymność, namiętność oraz zaangażowanie. Decyzja o wyborze partnera, musi równać się pociągowi fizycznemu do partnera i co za tym idzie, emocjonalnym związku partnerów. Te trzy składniki tworzą jedną całość, która ostatecznie przybiera postać współżycia płciowego.  

Margaret wyczarowała wygodny fotel naprzeciwko uczniowskich ławek i zakładając nogę  na nogę, spojrzała na wpatrzone w nią twarze. 

- Na początku chcę abyśmy coś sobie wyjaśnili - powiedziała, a jej twarz przybrała nieco poważniejszy wyraz - Dla każdego człowieka seks jest czymś innym. Dla jednych współżycie z drugą osobą będzie czymś niezwykłym, wręcz mistycznym. Dla innych jest to zwykła część związku i naturalna kolej rzeczy w rozwijającej się relacji. Są też tacy, którzy nie przywiązują do tego aktu zbyt dużej wagi. Każde podejście do intymności trzeba szanować i żadnego nie należy piętnować, nawet jeśli nie jest ono zgodne z naszymi zasadami moralności - powiedziała kobieta stanowczo. - Jednak, niezależnie od tego jak podchodzicie do tematu seksu, jedno jest pewne - dodała łagodnie. - Musicie się zabezpieczać. 

Margaret wstała i za pomocą zaklęcia pozbyła się fotela. Na jego miejsce wyczarowała stół, na którym pojawiły się różne przedmioty, które dla większości uczniów były kompletnie nieznane. 

- Kwestia antykoncepcji wśród czarodziejów jest raczej tematem mało znanym - powiedziała Margaret z niezadowoleniem w głosie. - Dlatego cieszę się, że pani dyrektor zaczęła robić coś w tym kierunku. Jeśli chodzi o strefę intymności, świat magiczny jest daleko w tyle za mugolami. Wciąż pokutuje u nas przekonanie, że jeśli czegoś nie widać, to tego nie ma. Ciężarne uczennice zazwyczaj wysyłane są do domu, by tam kontynuowały naukę. Z dala od szkoły i oczu pozostałych studentów. Problem jest zatem nie zwalczany, a jedynie maskowany, co skutkuje ciągłym brakiem wiedzy na temat własnej seksualności, czy rodzaju antykoncepcji. Dzisiaj przedstawię wam kilka metod zabezpieczania się przed niechcianą ciążą, jednak faktem jest, że najlepsza metoda która działa w stu procentach, to szklanka wody zamiast. 

- To znaczy? - zapytał Neville podnosząc dłoń do góry. 

- Wstrzemięźliwość, panie...

- Longbottom - odparł Neville lekko zarumieniony. 

Margaret uśmiechnęła się łagodnie, po czym kontynuowała. 

- Musicie wiedzieć że żadna metoda antykoncepcji nie działa w stu procentach. Owszem, ważne jest by znać swoje ciało, wiedzieć kiedy szansa na ciążę jest większa, a kiedy mniejsza, jednakże to wiedza która przychodzi dopiero z czasem. Jesteście młodzi, chcecie wszystko mieć tu i teraz i to dobrze! Takie jest prawo młodości, jednak musicie wziąć pod uwagę fakt, że niektóre czyny mogą się wiązać z o wiele większymi konsekwencjami, niż na przykład zawalony egzamin końcowy. 

Na te słowa Hermionę aż przeszedł dreszcz. Dla niej zawalony egzamin był równoznaczny z końcem osobistego świata i życiową porażką. 

- Oto prezerwatywa - zaczęła po chwili Margaret, biorąc do ręki niewielki przedmiot. - Najbardziej popularna i rozpowszechniona forma antykoncepcji. Prezerwatywa nie tylko chroni przed niechcianą ciążą, ale także przed wszelkiego rodzaju chorobami przenoszonymi drogą płciową. Wiele z nich ma naprawdę przykre konsekwencje, a nieleczone mogą doprowadzić nawet do kalectwa. 

Uczniowie w skupieniu przysłuchiwali się słowom nowej profesor i zainteresowaniem notowali co ważniejsze i ciekawsze fragmenty jej wykładu. Jedyną osobą która nie do końca była zadowolona z lekcji, była kasztanowłosa Gryfonka. Gdy w końcu rozbrzmiał dźwięk dzwonka i wszyscy wyszli na korytarz, ona została by móc zamienić słowo z wysłanniczką Ministerstwa. 

- Pani profesor... - zaczęła podchodząc do kobiety. 

Margaret sprzątała ze stołu puste pudła po prezerwatywach, które pod koniec lekcji rozdała uczniom w niemałej ilości. 

- Tak? - zapytała uśmiechnąwszy się do Hermiony. Jej wzrok padł na odznakę Prefekta Naczelnego. - Zapewne Hermiona Granger? - powiedziała wyciągnąwszy przed siebie dłoń. 

Kasztanowłosa przytaknęła i odwzajemniła uścisk. 

- Pani dyrektor dużo mi o tobie opowiadała - powiedziała kobieta opierając się o stół. - Ta cała akcja z edukacją seksualną, to tak naprawdę twój pomysł, prawda? 

Hermiona nieco się zmieszała. 

- Właściwie to tak, ale... - nie wiedziała jak powinna była zacząć. Nie chciała wyjść na niewdzięczną, jednak postanowiła głośno powiedzieć to, co przez całą lekcję nie dawało jej spokoju. - Pani profesor, przepraszam że to powiem, ale myślałam że to będzie wyglądało zupełnie inaczej! 

Margaret zamrugała, wysoko podnosząc brwi w zdumieniu. 

- Inaczej? - zapytała wciąż z uśmiechem na twarzy. - To znaczy? 

- Cóż... - zaczęła po chwili kasztanowłosa. - Myślałam że przyjdzie tutaj ktoś starszy, ktoś kto uzmysłowi uczniom że teraz powinni skupić się na nauce, a nie na... 

Na twarzy Margaret zakwitło zrozumienie. 

- Ależ droga Hermiono, seksu także trzeba się nauczyć. Podejścia do niego, do własnego ciała... Dopiero gdy odkryjemy czego tak naprawdę pragniemy z samym sobą i drugą osobą, będziemy mogli w pełni skupić się na czymś innym. Mając naście lat hormony są na najwyższym poziomie. Przecież słuchałaś tego co mówiłam, prawda? 

Hermiona przytaknęła niechętnie. 

- Chłopcy do dziewiętnastego roku życia mają najwyższy wskaźnik testosteronu - ciągnęła nauczycielka. - To wpływa na ich spostrzeganie dziewcząt, na ich samoocenę i samoakceptację. Wiem do czego dążysz, ale podchodzisz do tego w niewłaściwy sposób... 

- Niewłaściwy? - zdumiała się kasztanowłosa. 

- Owszem. Nie można zakazać seksu nastolatkom. To przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego. Trzeba pokazać im drogę do mądrego i bezpiecznego współżycia, które jest wypełnione wzajemnym szacunkiem. To jest coś, co chcę osiągnąć w tej szkole. 

- Ale... - Hermiona nie była przekonana. Wciąż miała przed oczami tabuny dziewcząt łaszące się do Blaise'a i Dracona. - Wiele osób nie traktuje tego tematu poważnie - ciągnęła. - Robią to z kim chcą, bez zastanowienia i bez miłości... 

- Rozumiem że jest to dla ciebie niezrozumiałe, jednak uważasz że z tego powodu masz prawo umoralniać innych? - odparła Margaret wciąż spokojnym tonem, jednocześnie przyglądając się dziewczynie z zaciekawieniem. 

- Nie... - zaprzeczyła Hermiona. - Ale... 

- Pozwól że z czegoś ci się zwierzę - zaczęła kobieta siadając na stole w zupełnie nieprofesorski sposób. - Swój pierwszy raz przeżyłam mając siedemnaście lat. Mój ówczesny partner był ode mnie pięć lat starszy. Nie kochałam go tak jak zapewne to sobie wyobrażasz, jednak postanowiłam że to właśnie z nim chcę po raz pierwszy uprawiać seks. 

Hermiona nie kryła zdumienia. 

- Dlaczego? - zapytała zaskoczona. Nie mieściło się jej w głowie takie postępowanie. 

- Ponieważ czułam się przy nim bezpiecznie - odparła nauczycielka. - Był dobrym, wyrozumiałym mężczyzną, który nigdy do niczego mnie nie zmusił. Stwierdziłam że jest idealnym kandydatem na tego pierwszego. Owszem, pierwszy raz nie jest żadnym mistycznym przeżyciem, nie doświadczysz nirvany ani nie otworzą się przed tobą bramy niebios, jednak to w jaki sposób będzie wyglądał twój pierwszy raz i z kim go przeżyjesz, będzie miało ogromny wpływ na całe twoje dalsze seksualne życie. Z moim pierwszym partnerem łączą mnie obecnie przyjacielskie stosunki. Jest szczęśliwym mężem i ojcem czwórki dzieci. Ja od ponad ośmiu lat mam stałego partnera i mojego ex wspominam z czułością, bo to właśnie dzięki jego podejściu zawdzięczam to, kim jestem teraz. 

Margaret wstała i podeszła do biurka na którym leżała jej torebka. 

- Seks nie jest czymś złym, czymś co ma wartość jedynie gdy jest częścią wielkiej miłości bądź małżeństwa. Potrafi być dowodem największego oddania, pragnieniem duszy i ciała, ale także niebezpieczną bronią. Uważam że właśnie tak powinnaś na to patrzeć, jednak wydaje mi się że sama będziesz musiała znaleźć ku temu drogę. Czuję że mimo wszystko cię nie przekonałam, prawda? 

Hermiona nie wiedziała co powinna była odpowiedzieć. Pożegnała się z nauczycielką i szybko opuściła klasę, czując że ma w głowie totalny mętlik. 

*

Kolejne dni mijały spokojnie, chociaż kasztanowłosa zaczynała podejrzewać, że w zamku dzieje się coś dziwnego. Uczniowie i uczennice na jej widok niemal uciekali w popłochu. Wieczorami, podczas patroli zdawało jej się że widziała skraj szaty któregoś z uczniów, jednak zanim zdążyła podbiec, korytarz świecił już pustkami. Postanowiła poprosić o pomoc Ginny, jednak ku swemu wielkiemu zdumieniu, również tutaj odbiła się od ściany. 

- Jak to nie wiesz gdzie podziałaś mapę? - zapytała zaskoczona po tym, jak poprosiła swoją przyjaciółkę o pożyczenie Mapy Huncwotów. 

- Harry dał mi ją na przechowanie i nie wiem gdzie ją schowałam - powiedziała ruda bez przekonania. 

Atmosfera była dziwna i kasztanowłosa była w stanie to wyczuć. 

- Czy ty jesteś na mnie zła, Ginny? - zapytała po chwili obustronnego milczenia. 

- Nie... - rzuciła ruda, jednak w końcu dodała. - Nieźle nas urządziłaś z tym swoim zakazem, Herm. Serio, dlaczego wpadłaś na taki durny pomysł? 

Brwi Hermiony wystrzeliły ku górze. 

- O co ci... 

- O to, że teraz ja i Harry już w ogóle nie mamy możliwości by pobyć razem choć przez chwilę! - jęknęła z wyrzutem Ginny. - Przecież wiesz że w moim domu zawsze jest tłum ludzi, nie możemy tak po prostu zamknąć się w pokoju... Zresztą, i tak nie zrozumiesz o co mi chodzi. Pewnie uważasz mnie za puszczalską...

- Co? Ginny, wcale tak nie uważam! - oburzyła się Hermiona, jednak musiała ugryźć się w język by nie dodać że owszem, uważa że szkoła nie służy do takich rzeczy. 

- Nie wiem gdzie jest mapa - rzuciła na odchodne Ginny. - Miłego patrolu - dodała przez ramię. Jej długa kita ogniście rudych włosów, zamajaczyła Hermionie przed oczami. 

Gryfonka była wściekła. Właśnie dlatego w szkole obowiązywał zakaz wszelkich kontaktów! Zamiast skupić się na nauce, pogłębianiu wiedzy i zdawaniu egzaminów, uczniowie zaprzątali sobie głowy czynnościami nie mającymi z nauką przedmiotów nic wspólnego. Rozjuszona niczym byk weszła w korytarz prowadzący do posągu jednookiej wiedźmy i  po chwili zauważyła ze figura jest lekko odchylona. Pewna myśl zaświtała jej w głowie. Była nieprzyjemna i kuła niczym wbita w ciało szpilka. Przecież to przejście prowadziło do Miodowego Królestwa! Niemożliwe żeby uczniowie... 

Jednak wątpliwość która zalęgła się w jej sercu, pchnęła ją do działania. Po godzinnym patrolu rzuciła na siebie zaklęcie kameleona oraz zaklęcie niewykrywalności, które mogła stosować tylko jako Prefekt Naczelna i upewniwszy się iż nikogo nie ma, weszła w sam środek przejścia. To że ktoś przy nim majstrował było widać gołym okiem. Normalnie musiałaby się niemal czołgać, jednak teraz szła wyprostowana i oświetlając sobie drogę różdżką, parła naprzód. Po kilkunastu minutach trafiła na rozwidlenie dróg. Z tego co pamiętała droga do Miodowego Królestwa skręcała ostro w prawo, więc wydrążony obok nowy tunel musiał zaprowadzić ją do celu. Mijały kolejne minuty. Serce biło jej coraz szybciej i gdy wreszcie stanęła przed wejściem, schowała różdżkę do kieszeni i pchnęła drzwi dłonią. Już po chwili znalazła się wewnątrz zrujnowanego i cieszącego się złą sławą wnętrza Wrzeszczącej Chaty. 

*

Nie wierzyła własnym oczom. Miejsce które kiedyś służyło za schronienie dla przemieniającego się w wilkołaka Lupina, teraz było niczym innym, jak miejscem schadzek dla uczniów. Gdy tylko dostrzegł ją pierwszy z nich, na korytarzu rozległ się wrzask. 

- Nowa Umbridge, ludzie! Nowa Umbridge tu jest! 

Wszyscy rozpierzchli się niczym karaluchy po włączeniu światła. Wściekły Blaise Zabini wyrwał Mapę Huncwotów z rąk jakiegoś Krukona, który zapewne stał na czatach. 

- Miałeś sprawdzać mapę! - warknął zapinając pasek od spodni. 

- N- Nie widziałem jej - odparł szybko chłopak. 

Blaise przejechał wzrokiem po mapie i zmarszczył brwi. 

- Rzeczywiście, jest niewykrywalna... - syknął i spojrzał na Hermionę która niczym słup soli wpatrywała się w Ginny i Harry'ego, którzy wymykali się z pokoju obok. - Jesteś z siebie zadowolona, Granger? 

Kasztanowłosa odzyskała rezon i odparła. 

- To jest wbrew regułom szkoły!

- Zakaz mówił o intymnych relacjach na terenie szkoły, wariatko! - wrzasnął Blaise. - Jak widzisz nie jesteśmy w szkole! 

- Ale znajdujecie się za murami zamku w trakcie ciszy nocnej, co też jest złamaniem regulaminu! - warknęła Hermiona. 

Blaise westchnął z rezygnacją w głosie. 

- Mówiłem mu, że to nie wypali... - jęknął, jednak szybko się opamiętał. 

Hermiona, niczym zaalarmowany pies myśliwski spojrzała na zakłopotanego mulata. Z szybkością błyskawicy przebiegła po pokojach, zapamiętując twarze uczniów. 

- Wszyscy macie szlaban! - wrzasnęła, gdy pary raz po raz wylewały się z sypialni. 

W końcu Wrzeszcząca Chata opustoszała. Ona jednak krążyła dalej, aż w końcu natrafiła na dwuskrzydłowe drzwi, które musiała otworzyć za pomocą zaklęcia. To co rzuciło się jej w oczy, to stan sypialni. W przeciwieństwie do pozostałych, ta nie została magicznie odnowiona. Ze ścian odpadała wyblakła, brudna tapeta. Meble pokrywał kurz i głębokie zadrapania, wiele z nich było też do cna zniszczonych. Jej wzrok padł na ogromne łoże z baldachimem, na którym leżał jasnowłosy chłopak. Hermiona odruchowo zaczęła szukać jego towarzyszki. 

- Jestem tutaj sam, Granger - powiedział Draco przenosząc na nią swój wzrok. 

Hermiona wzięła głęboki wdech, jednak szybko tego pożałowała. Kurz unoszący się w powietrzu drażnił jej nos. 

- To twoja sprawka, prawda? - powiedziała powstrzymując się od kichnięcia.

- Masz mnie - odparł blondyn oparłszy się na łokciu. 

- Jesteś obrzydliwy - warknęła Hermiona i rozejrzała się po pokoju. - Dlaczego siedzisz zamknięty w tej ruinie? - zapytała po chwili podchodząc do niego. - Myślałam że tak jak Zabini przygruchasz tu sobie jakąś...

- Nie interesuj się - odparł szybko Ślizgon. 

Hermiona zacisnęła usta ze złości. Co powinna była zrobić? Przecież nie zakuje go w kajdanki i nie odprowadzi do Azkabanu. Wiedziała że powinna była natychmiast powiadomić o całym zajściu panią dyrektor, jednak miała przed tym spore opory, gdyż wiedziała że oberwie się również Ginny i Harry'emu. Usiadła na skraju łóżka i westchnęła. 

- Nazwali mnie Nową Umbridge - powiedziała, na co Draco zareagował parsknięciem. 

- A czego się spodziewałaś, co? - odparł siadając na łóżku. - Zakazy, nakazy, szlabany... Zepsułaś mi świetny biznes! - powiedział z pretensją w głosie. 

- Biznes? - zdziwiła się Hermiona. 

- Galeon za pół godziny w pokoju -odparł unosząc palec wskazujący.  

- Ugh! - dziewczyna nie kryła pogardy. - Zrobiłeś z siebie prawdziwego burdel tatę - dodała i w tym samym momencie poczuła jak chłopak przyciąga ją do siebie za ramię. 

- Dla ciebie mogę zejść z ceny - powiedział Draco i oparł dłoń na jej ramieniu. 

Hermiona spojrzała w jego spokojną twarz. Nie potrafiła odczytać co kryło się w tym chłodnym, niemal zimnym spojrzeniu. Pogarda? Ciekawość? Pożądanie? Na jej policzki wypłynął rumieniec. Poczuła jak serce zaczyna walić jej w piersi, niczym po wypiciu trzech kaw naraz. Lekko drżącą dłonią dotknęła jego twarzy i przez chwilę oboje trwali w takim zawieszeniu, aż w końcu Draco zrzucił z siebie Hermionę i wstał z łóżka. 

- To był tylko żart, Granger - powiedział wychodząc z sypialni. 

Nie wiedziała jak długo siedziała na zakurzonej, satynowej pościeli. Jej głowa była pełna sprzecznych myśli, a gdzieś w okolicy żołądka poczuła dziwne, delikatne mrowienie. Całkowicie zbita z tropu wybiegła z pokoju i skierowała się ku wyjściu. Wiedziała, że nie może tego tak zostawić. 

________________________

SŁOWO OD AUTORKI: 

DRUGI ROZDZIAŁ ZA NAMI! Mam nadzieję że miniaturka jak na razie się Wam podoba ;) Zapewne jutro pojawi się trzeci rozdział, a w niedzielę o ile nic mi nie wypadnie, czwarty, będący zakończeniem historii. Akcja, jak to w miniaturkach, będzie gnać do przodu, jednak postaram się zachować realizm. Do napisania Kochani i przyjemnego piątku! :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro