eighty one
cake
walentynki wydawały się strasznym banałem, którym calum wcześniej się nie przejmował, bo nigdy nie czuł prawdziwej miłości.
ale luke był inny.
sprawiał, że jego serce biło niesamowicie szybko, przy nim czuł się cudownie.
więc kiedy calum hood naprawdę zaplanował coś na walentynki, wszystkich to zdziwiło.
jedynym problemem było to, że w ogóle nie był romantykiem.
uprawiał seks, nie miłość.
nie wierzył w miłość, dopóki nie poznał luke'a i był kompletnie zielony w tych sprawach.
ani trochę nie był romantyczny, więc sama myśl o zrobieniu czegoś romantycznego zszokowała jego samego.
luke z drugiej strony naprawdę uwielbiał takie klimaty.
uwielbiał miłość.
uwielbiał koncept posiadania kogoś, komu tak bardzo na tobie zależy.
kochał w tym wszystko, oprócz jednego.
a dokładniej złamanego serca.
luke naprawdę tego nienawidził.
więc kiedy luke zobaczył, że nie dostał żadnej wiadomości o treści „miłych walentynek" od caluma, jego serce zabolało.
tak, trochę przesadzał, ale właśnie taki był luke. był tak cholernie przerażony i taki zakochany w calumie, że dla niego takie niewielkie rzeczy były wymogami.
pomimo tego, że calum naprawdę nienawidził walentynek, w jakiś sposób wiedział, że luke prawdopodobnie uwielbia to święto.
więc gdy wpadł na idealny pomysł, napisał do luke'a.
calum: hej skarbie, miłych walentynek. tak cholernie się kocham i zaplanowałem coś wyjątkowego. bądź gotowy na 17
gdy szybko wysłał wiadomość, uśmiechnął się sam do siebie. calum być może i był beznadziejny w romantycznych sprawach, jednak nie był beznadziejny w znaniu luke'a.
znał blondyna jak własną kieszeń, więc nie trudno było mu wymyślić idealny sposób na rozpoczęcie i zakończenie walentynek.
gdy calum szedł po podjeździe luke'a, luke czuł szybkie bicie swojego serca.
można by powiedzieć, że był zdenerwowany, ale to byłoby duże niedopowiedzenie.
luke był przerażony.
nie chciał niczego zepsuć, a był znany z robienia tego.
a przynajmniej tak mówili mu jego byli partnerzy i no cóż, luke im wierzył.
kiedy calum zapukał do jego drzwi, luke szybko je otworzył, po drodze się potykając.
z jego twarzy dało się wyczytać przerażenie, ale kiedy tylko zobaczył caluma ubranego z porwane, czarne dżinsy, czerwoną koszulę w kratę, z różami w ręku, nie mógł powstrzymać ogromnego uśmiechu.
wydawało się, że wszelkie jego zmartwienia zniknęły, kiedy tylko zobaczył tego pięknego bruneta.
— luke'u robercie hemmingsie, chciałbym podziękować mi za pozwolenie, bym zabrał cię na randkę — odezwał się calum, przez co uśmiech blondyna poszerzył się jeszcze bardziej.
podał luke'owi kwiaty, a on wstawił je do wazonu. były idealne.
calum delikatnie złapał go za rękę i splótł ich palce.
— jesteś gotowy? — zapytał, składając delikatny pocałunek na policzku blondyna.
luke kiwnął głową.
calum zasłonił luke'owi oczy na całą drogę samochodem. nawet kiedy już wysiedli, nie pozwolił mu jej zdjąć.
zachichotał, gdy calum prowadził go na miejsce.
niedługo później calum zdjął przepaskę luke'a, a luke pisnął uradowany.
— PINGWINY! — krzyknął.
było ich naprawdę mnóstwo, a luke nie mógł powstrzymać głupiego uśmiechu cisnącego mu się na twarz.
calum uniósł kąciki ust, łapiąc luke'a za rękę.
— to jeszcze nie wszystko. widzisz tego małego pingwinka? — zapytał.
luke szybko pokiwał głową, zachwycając się widokiem najsłodszego pingwina na świecie.
— no cóż, jest twój. — uśmiechnął się calum.
— CO?! JAK?! —zawołał luke, a calum uniósł kąciki ust jeszcze wyżej.
— zaadoptowałem go dla ciebie.
luke nie mógł powstrzymać pisku i mocno przytulił caluma.
— jak ma na imię?
— jak tylko zechcesz, skarbie.
— cake.
luke nie chciał wychodzić z zoo, ale wiedział, że musiał, bo to jeszcze nie był koniec ich randki.
— ale on jest taki uroczy i nie chcę go zostawiać. dobrze się nim zajmą, prawda? — zapytał po raz wydawałoby się tysięczny.
— tak, skarbie, obiecuję — powiedział calum, składając pocałunki na twarzy luke'a, wywołując tym u niego chichot.
w komfortowej ciszy pojechali do domu caluma.
dłoń caluma spoczywała na udzie luke'a przez całą drogę.
gdy weszli do środka, luke nie mógł powstrzymać zachwytu.
na podłodze w salonie leżały płatki róż, a na kanapie zostały rozłożone koce oraz poduszki.
— pomyślałem, że możemy pooglądać filmy i nacieszyć się swoim towarzystwem — wyjaśnił calum, prowadząc luke'a na kanapę.
w tamtym momencie luke był niesamowicie szczęśliwy.
a calum wcale nie był aż taki zły w byciu romantycznym, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro