"Winter is coming"
-Już wszystko dobrze. -Usłyszałam obok ucha. Jego ramiona obejmowały mnie w pasie, a ciepło ogarniało mnie całą. Leżałam oparta o jego klatkę piersiową.
-Nie zostawiaj mnie więcej... -Szepnęłam ledwo słyszalnie, nie otwierając nawet oczu.
-Przepraszam. -Dodał także ściszonym głosem. Gdy uchyliłam powieki ujrzałam pokój, w którym na co dzień śpimy z Jack'iem.
-To już koniec? -Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak myślę. -Dodał i złączył nasze usta. Po raz dziesiąty uświadamiam sobie jak bardzo mi go brakowało. -Musisz leżeć żeby szwy się nie poluzowały, dobrze?
-Co tylko zechcesz. -Wtuliłam się w niego.
-Uważaj na słowa kotku. -Uśmiechnął się zawadiacko i zbliżył do mojego ucha. -Mogę chcieć różnych rzeczy.. -Szepnął przygryzając płatek mojego ucha, na co się zarumieniłam.
-Yyyy.. Mówiłeś, że nie mogę wstawać.. -Próbowałam się bronić. Wsunął rękę pod moją koszulkę, ale gdy dotknął jednego ze szwów, wzdrygnął się cofając ją.
-W-wszystko w porządku? -Spytałam.
-Tak... -Odpowiedział, ale czułam w jego głosie, że to nie jest prawda.
-Już ci się nie podobam prawda?
-Co? Nie! Znaczy.. Nie o to chodzi.. Jesteś śliczna, ale..
-Ale co? -Spojrzałam mu w oczy.
-Ale jestem kretynem.. Oddałbym wszystko, żeby cofnąć się w czasie i znaleźć cię, zanim on ci to zrobił.. -Te słowa z trudem przeszły mu przez gardło. Czy on.. Płakał?
-Jack? Czekaj.. Przecież to nie twoja wina. Robiłeś co mogłeś. Po twoich oczach widać, że wcale nie spałeś. Czyli starałeś się mnie znaleźć. Już wszystko w porządku. -Z trudem (i drobną pomocą Jokera) obróciłam się twarzą w jego stronę. Przyłożyłam dłonie do jego szczęki, a oczami przeszywałam jego zielone tęczówki.
-Teraz już nikt mi cię nie weźmie. -Odparł uspokajając się. Uśmiechnęłam się lekko i znowu go pocałowałam.
-Z pewnością. -Dodałam, a Jack położył mnie z powrotem na plecach, co boleśnie mi przypomniało o rozcięciu na kręgosłupie.
-Przyniosę ci coś do picia. -Wstał, okrył mnie kocem i wyszedł z pokoju. Rozejrzałam się po pokoju, myśląc co mogłabym robić. W zasięgu mojej ręki okazał się być telefon. Odblokowałam ekran. Tak jak przypuszczałam, miałam masę nieodebranych połączeń i wiadomości od Kevina. Pisał coś o świętach i o mnie. Usunęłam wszystkie Sms'y i zaczęłam pisać.
Ja:
"Przepraszam, że tyle nie odpisywałam. Miałam drobny wypadek i leżałam w szpitalu. Na szczęście nic nie złamałam."
Kevin:
"Jezu.. Na pewno wszystko w porządku? Nie wiem czy czytałaś moje poprzednie wiadomości, ale Lindsey zaproponowała, żebyście z Jack'iem przyszli do nas na Wigilię. Co ty na to?"
W tej chwili do pokoju wszedł Joker z kubkiem herbaty w ręce.
-Jack. Mój brat do mnie napisał.
-Ja nic nie czytałem. -Bronił się i położył kubek na stoliku obok łóżka.
-Wiem. Chcę ci tylko powiedzieć, że zaprosił nas na święta..
-Jeśli ty chcesz iść to nie widzę przeszkód. -Przerwał mi, domyślając się o co chodzi.
-To świetnie. -Odparłam i przytuliłam go.
Kilka dni później spadł śnieg. Strasznie żałowałam, że nie mogę wyjść na zewnątrz. Od tego dnia Nevi i Sharpy siedzą w domu, bo na zewnątrz jest coraz zimniej. Jack znowu zrobił mi herbatę i właśnie leży obok wyczerpany. Dlaczego się zmęczył? Musi przecież wszystko robić za mnie. Musi gotować, sprzątać, prać.. To za dużo jak na jednego faceta..
Dlaczego nie pozwolisz mi sobie pomóc? -Spytałam głaszcząc go.
-Bo musisz odpoczywać.. -Jęknął nie otwierając oczu.
-Ale już się czuję całkiem dobrze. -Poprawiłam jego blado-niebieską koszulkę w której leżałam.
-Mnie to nie obchodzi. -Mruknął.
-Tak właściwie to dlaczego muszę leżeć w twojej koszuli? Mam przecież swoje ubrania. To ma mi jakoś pomóc szybciej odzyskać siły? -Zaśmiałam się.
-Nie moja blondyneczko. Po prostu tak seksowniej wyglądasz. -Wymamrotał leniwie, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
-Popatrz to działa! -Krzyknęłam mając już dość leżenia i zerwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Nim Joker załapał co się właśnie stało, wybiegłam na zewnątrz. Jak ja kocham świeże powietrze! Wszędzie było tak biało! Kątem oka dostrzegłam sąsiada z łopatą do odśnieżania. Widząc mnie w samej koszuli i bez spodni, najwidoczniej zrobiło mu się gorąco bo poluzował szalik nie odrywając ode mnie wzroku. Chwilę później Joker wybiegł na zewnątrz i mnie złapał podnosząc, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa.
-Al! Oszalałaś?! -Krzyknął, a ja widziałam przerażenie w jego oczach.
-Nie bardziej niż ty! -Zachichotałam widząc sąsiada który zamarł w bezruchu. Jack odwrócił się, a jego policzki zapłonęły rumieńcem.
-Takie widoki, to ja mogę mieć codziennie. -Zaśmiał się piekarz poprawiając czapkę. Też śmiałam się cicho. Jack też się uśmiechnął szeroko.
-Może i ładna, ale niegrzeczna. -Też się zaśmiał i klepnął mnie w niemal nagie pośladki.
Ej! -Pisnęłam. -Jestem aniołkiem! -Zbuntowałam się.
-Lepiej wracajcie do środka bo się rozchorujecie. Gdyby co dla takiej panienki moje drzwi stoją otworem. -Powiedział sąsiad.
-I nie tylko drzwi. -Jack uśmiechnął się do niego złośliwie. -Ona jest moja.
-Oczywiście. -Ukłonił się lekko. -Mówię to czysto teoretycznie. -Dodał i zabrał się za odśnieżanie.
Jack wniósł mnie do domu i zaprowadził do łazienki. Oboje byliśmy zmarznięci i przemoczeni. Wziął ręcznik, po czym ściągnął mi koszulę i zaczął mnie wycierać.
Kilka godzin później ubraliśmy się ciepło i ruszyliśmy na świąteczne zakupy. Zdarzył się pierwszy cud świąteczny - Jack pozwolił mi iść z nim na zakupy, chociaż jeszcze rano nie chciałby nawet o tym myśleć. Dosyć długo nam zeszło na wybieraniu prezentów, chociaż nie było ich tak wiele. Jack stwierdził, że je mu wystarczę na święta, ale uparłam się, że muszę mu coś dać. Nie mając pojęcia co by chciał dostać - potajemnie kupiłam mu czarny zegarek. Uznałam, że to będzie najodpowiedniejszy prezent. Joker nie bardzo chciał mnie zostawiać chociaż na chwilę samą, bo się cholernie o mnie bał. Gdy się zgodził, mógł przynajmniej w międzyczasie się rozejrzeć za prezentem dla mnie. Wspólnie wybraliśmy perfumy Calvina Kleina dla Kevina i srebrną bransoletkę dla jego dziewczyny. Nasze prezenty pozostały niespodzianką. Po dodatkowych zakupach spożywczych, wróciliśmy do domu. Psy merdały radośnie ogonami.
-Biedne pieski.. -Westchnęłam i zaczęłam głaskać Neviego.
-Hę? -Jack spojrzał na mnie pytająco.
-No wiesz. Siedzą w domu i tracą kondycję, a powinny iść a spacer. -Westchnęłam smutno, a Joker spojrzał na dobermany.
-Nie głupi pomysł. Muszę jednak posprzątać dom przed świętami. -Wzruszył ramionami.
-Mogę iść sama.. -Zaczęłam ale Jack mi przerwał stanowczym "nie". -Prooooszę... Misiuuu.. -Zrobiłam maślane oczka i wtuliłam się w jego plecy. On zaś zaskoczony, odwrócił się do mnie i objął.
-No.. No nie wiem.. To nie jest dobry pomysł...
-Proszę. Będę na siebie uważać. Co pół godziny będę ci wysyłać moje położenie Sms'em. Jak chcesz to możesz mi wrzucić do kieszeni swój lokalizator, podsłuch i co tam jeszcze chcesz.
-Chwila, skąd ty wiesz, że mam lokalizator?!
-Dużo rzeczy wiem. To mogę iść?
-No dobrze.. Ale lokalizator musi być i masz pisać Sms'y co piętnaście minut.
Gdy już byłam gotowa na "daleką wyprawę do świata, gdzie każdy jest potencjalnym zabójcą lub porywaczem", ruszyłam z psami na spacer. Wszystko mnie nadal cholernie bolało, ale chyba dość skutecznie udało mi się to ukryć przed Jack'iem.
Niedługo po tym jak weszłam do parku, usłyszałam za sobą dobrze mi znany męski głos, który krzyczał moje imię. Należał do pewnego bruneta...
Wow... ponad 3 tysiące wyświetleń... Dziękuję!
Lepiej się wam czyta z piosenką w tle czy tak jest dobrze? Pomyślałem, że mógłbym dodawać coś do każdego działu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro