Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Piątek trzynastego"

  Był 13 listopada. Odkąd wróciłam ze szpitala nie wiedziałam Jokera. Często zasypiałam pod drzwiami lub pod oknem, lecz zawsze budziłam się w tym samym miejscu. Obolała, niewyspana, smutna.. Któregoś dnia, pomimo ogromnego bólu, wdrapałam się na dach i usiadłam dokładnie w tym miejscu, w którym oglądaliśmy zachód słońca. Był wieczór, patrzyłam zamyślona w dół. Można by pomyśleć, że chcę skoczyć, lub coś w tym stylu. W sumie.. Czemu nie? W ostatnim miesiącu, moje życie przewróciło się do góry nogami. Jednak.. Na świecie żyły jeszcze dwie osoby na których mi zależało, a był to mój brat i ten mężczyzna który ukrywa się w głębi Jokera.

Siedziałam tam długo rozmyślając, aż z transu obudził mnie dotyk czyjejś ręki na ramieniu. Odwróciłam się z nadzieją, że GO zobaczę, lecz był to nie kto inny jak Batman.. Zniechęcona zepchnęłam jego dłoń z ramienia, po czym odwróciłam wzrok z powrotem na ulicę, która leżała jakieś 17 pięter niżej.

-Co tutaj robisz? -Spytał siadając tuż obok mnie.

-Myślę. -Odparłam nieco niegrzecznie. Nie darzyłam go zbyt wielką sympatią. Wręcz go nie lubiłam, chociaż uratował mi życie.

-Nad czym?

-A co to przesłuchanie??

-Nieoficjalnie tak.

-Huh. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać.

-Ale z Jokerem byś porozmawiała. Czekasz w nadziei, że przyjdzie, prawda?

-Nie. -Zarumieniłam się zmieszana.

-Słuchaj, on jest niebezpieczny. Nie polubi cię nigdy. Jest psychopatą, nikt nie wie w jakim stanie dokładnie jest jego psychika. Odpuść sobie, albo skończysz jak reszta. Jak wszystkie jego ofiary. Potrafił zabić najbliższą mu osobę.. -Wyjaśniał, a ja miałam już dość jego drażniącego głosu i jego monologu.

-Zrobię co będę chciała.

-Możesz trafić do więzienia. A jak nam pomożesz, to z pewnością ci to wynagrodzimy.

-Pierdol się. -Wstałam i zaczęłam iść w stronę drabiny.

-Co tak nieładnie? Słuchaj, chcesz skończyć jak jego żona?

-Ta którą zabiłeś, wraz z synkiem?

-Co proszę?! On ją poćwiartował nożem. Ja nie mam z tym nic wspólnego. -Stwierdził.

-Co? Ale.. -Zatrzymałam się zdziwiona.

-A co powiedział ci, że to ja? Ahahaha. I ty w to uwierzyłaś? Słuchaj, on sam podłożył bombę do tego samochodu i ją wysadził. Mnie tam nawet nie było..

Stałam tam dłuższy czas w bezruchu. Nagle do moich oczu napłynęły łzy. Upadłam na kolana, schowałam twarz między dłonie zakryte rękawami od bluzy, i zaczęłam płakać. -Dlaczego?! -To pytanie krążyło mi po głowie. -Dlaczego się nad nim zlitowałam?! On nie ma uczuć..- Nagle poczułam ciepłe ramiona obejmujące mnie. Po chwili jednak odepchnęłam go. -Czemu on jest taki nachalny?! Nie widzi, że chcę być sama??- On jednak znowu spróbował mnie przytulić. Tego było za wiele.

-Przestań wreszcie! -Wymamrotałam zapłakana.

-A jak nie to co? -Zaśmiał się.

-To już ci nie będzie tak śmieszno! -I z impetem kopnęłam go w krocze, zrywając się do biegu.

-Osz ty szmato! -Wrzasnął i złapał mnie za rękę, po czym rzucił na ziemię. Pisnęłam tylko, z bólu i zdziwienia, po czym usłyszałam znajomy, ciepły głos. Odwróciłam się i ujrzałam Jokera z całym kompletem noży do rzucania.

-Dobry wieczór. -Powiedział grzecznie, lecz widać, że był wściekły.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam we wciskaniu kłamstw Alicji.

Słysząc swoje imię z jego ust, łzy znowu napłynęły do moich oczu.

-A co miałem powiedzieć tej kretynce żeby zdobyć jej zaufanie i ciebie tu sprowadzić?

Nic nie rozumiałam. Batman mnie okłamał? Nagle poczułam mocne szarpnięcie za bluzę. Batman pchnął mnie w stronę krawędzi dachu i niemal zepchnął. Wisiałam 17 pięter nad ziemią.

-Deja vu? -Powiedział Batman śmiejąc się.

-Nie zrobisz tego!

-Nie? -Parsknął śmiechem. Wiesz poświęcić życie jednej dziewuchy, dla uratowania setek innych, wydaje się mi być rozsądnym rozwiązaniem.

Bluza zaczęła coraz bardziej wpijać się w moje ramiona. Joker wiedział, że jak rzuci w Batmana nożem, to mnie upuści. Po chwili Batman gwizdnął, a zza każdego komina i fragmentu ściany, wyłonił się ubrany na czarno mężczyzna ze SWAT, mierząc bronią w Jokera.

-Rzuć broń! -Krzyknął któryś z nich.

-Jak sobie panowie życzą. -Zachichotał Joker i rzucił noże na boki, bezbłędnie trafiając w osiem osób. Batman się wkurwił i popchnął mnie w stronę jakiegoś policjanta ze SWAT'u, który momentalnie unieruchomił mi ręce. Joker dostał napad śmiechu i tak śmiał się głupio, wiedząc, że już nie ucieknie. Po chwili wyślizgnęłam się policjantowi, przemknęłam obok Batmana i dostałam w objęcia Jokera.

-P-przepraszam.. -Powiedziałam bo tylko tyle udało mi się wydusić, z gardła które ściskał żal i smutek.

-Nie szkodzi. To moja wina. Jeszcze do ciebie wrócę. -Oznajmił spokojnie. -Obiecuję. -Dodał, a ja płacząc wtuliłam się w niego.

-Joker.. -Szepnęłam.

-Jack. -Po chwili zaśmiał się widząc, że nie ogarniam. -Mam na imię Jack. -Pogłaskał mnie po policzku.

-No już dość tego mazania. Idziemy Joker. -Batman podszedł i nieco brutalnie odepchnął mnie od niego. Widać nie słyszał wyznania Jokera. Wykręcił mu ręce i spiął kajdankami. Jack nawet już nie stawiał oporu. Odpuścił sobie. Po chwili przyleciał helikopter. Patrzył mi cały czas w oczy, aż Batman nie zaczął ciągnąć go do maszyny. Znów się rozpłakałam.

-Gdzie mieszkasz? -Usłyszałam głos za sobą, najwyraźniej należący do młodego mężczyzny. Odwróciłam się i zobaczyłam tego faceta ze SWAT, który unieruchomił mi ręce.

-Kilka pięter niżej. -Powiedziałam krótko.

-Niech to że cię puściłem pozostanie między nami.  -Poprosił, a ja tylko kiwnęłam głową. -Powiedz.. Dlaczego ci tak na nim zależy? To przestępca.

-On tylko znalazł zły lek na swoją złość i smutek. To wszystko. W głębi siebie też ma uczucia. -Oznajmiłam i weszłam na drabinę przeciwpożarową. Facet nieco zmieszany ruszył za kolegami. Gdy weszłam przez okno do domu, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na ziemi rozsypane były setki kart. Same Jokery..

Po godzinie skończyłam sprzątać, zbierałam karty rękawiczkami. Wiem, że Joker nie chcąc zostawiać odcisków palców też tak robił. Schowałam wszystkie do dosyć dużego pudełka, które po chwili zamknęłam. Gdy poszłam do kuchni, dostrzegłam ulubiony nóż Jokera a obok niego karteczkę: "Teraz ty uszczęśliwiaj ludzi. Do zobaczenia.". Nieco wystraszona podniosłam nóż. -Nie mogę czegoś takiego komuś zrobić. To byłoby straszne, ale.. Jakie ale?! Nie ma mowy! -Biłam się z myślami.

-Muszę odpocząć i to przemyśleć. -Westchnęłam i tradycyjnie poszłam przebrać się do łazienki. Po szybkim prysznicu, wskoczyłam pod mięciutki koc.

-Co teraz? Może pozwoli mi to lepiej go zrozumieć?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro