"Papierowe plotki"
Siedziałam w domu długo, czekając na Jokera. Około godziny 17:00 wrócił.. Zdziwiłam się BARDZO kiedy zobaczyłam, że ledwo się trzyma na nogach.
-Ile ty wypiłeś?! -Krzyknęłam podchodząc do niego.
-Tyle ile trzeba.. -Wymamrotał. I podparł się o ścianę. -Głowa mnie boli.. -Dodał i potarł czoło dłonią.
-Zaczekaj. Przyniosę tabletki. -Westchnęłam i pobiegłam do kuchni przeszukując szafki. Otwarłam szeroko oczy z przerażenia, słysząc huk w przedpokoju. Już wiem jak brzmi upadające 87 kilogramów. Bo tyle kiedyś wspominano w wiadomościach. Z tego co wiem to oblicza się to jakoś z głębokości odcisku buta, czy coś w tym stylu. Gdy wróciłam do Jack'a, siedział na ziemi pod ścianą i coś mamrotał. Mimo jego oporu wcisnęłam w niego tabletkę i dałam wody do popicia. Po chwili wstał i objął mnie.
-C-co ja robię źle?? Staram się jak mogę. Naprawdę cię nie rozumiem. Co robić? -Jego wypowiedź była niezbyt logicznie zbudowana. Nie dziwię się skoro tyle wypił.
-Jesteś.. Idealny. -Odparłam niepewnie, lecz ta niepewność była spowodowana jedynie zapachem alkocholu.
-Proszę, chodź się położyć. Powinieneś odpocząć. -Poprosiłam i zaprowadziłam do do salonu. Joker położył się na kanapie.
-Głupio mi trochę. Wybacz. To się więcej nie powtórzy. -Odparł ze skruchą w głosie.
-Nic się nie stało. W sumie to rozumiem cię. Chyba mi się w końcu udało. -Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na skraju kanapy, głaszcząc go. Nim zdążył pomyśleć nad odpowiedzią, zasnął głębokim snem.
Po cichu wyszłam z pomieszczenia i udałam się do kuchni. Zaparzyłam herbatę i usiadłam na parapecie okna, wyglądając na podwórko. Psy bawiły się, gryząc sobie nawzajem nogi i karki. Miałam nadzieję, że sobie nic nie zrobią.
-Skoro tak wpływam na Jack'a to może powinnam zniechęcić go do mordowania? Nie potrafię być taka jak on. Z resztą, po co mam go zniechęcać do tego, skoro on i tak przestał to robić? -Pomyślałam. Może i spał, ale nie chciałabym żeby to usłyszał.
Postanowiłam przestać się tym zadręczać. Gdy wypiłam herbatę i umyłam kubek, wyszłam na zewnątrz z niewielką starą piłką do tenisa. Zacmokałam, zwracając przy tym uwagę dobermanów. W ułamku sekundy stały tuż przy mnie, odpychając się nawzajem. Gdy podniosłam piłkę do góry, oba zamarły w bezruchu, wpatrując się w swój żółty cel. Rzuciłam piłkę najdalej jak potrafiłam. Nevi i Sharpy, zerwali się do biegu. Nevi był mniejszy, szybszy i zwinniejszy, więc szybko pochwycił piłkę. Sharpy ugryzł go próbując mu wyrwać zdobycz, lecz nie udało mu się. Nevi dumny wrócił do mnie, wręczając mi obślinioną piłkę. Z lekkim obrzydzeniem wzięłam piłkę i go pogłaskałam. Sharpy stał dumnie nieco dalej, próbując nie stracić honoru.
-Nevi siad. -Rozkazałam, a pies posłusznie wykonał polecenie. -Zostań. -Dodałam i podeszłam do drugiego psa. -Sharpy łap. -I rzuciłam mu piłkę. Po chwili wrócił szczęśliwy, machając pozostałością po ogonie. Nevi nieco podenerwowany, że nie może się ruszyć, wiercił się niespokojnie. Gdy głaskałam jego większego kolegę, Nevi położył się i zaczął czołgać do mnie. Po chwili poczułam jego mokry nosek na swojej nodze. Zdziwiona spojrzałam na niego, a on automatycznie spuścił uszy, po czym obrócił się na plecy, zachęcając do głaskania. Był uroczy. Po chwili oba psy leżały na plecach a ja je drapałam po brzuszkach.
-Jak ty do zrobiłaś? -Usłyszałam rozbawiony, niski głos. Gdy się odwróciłam, dostrzegłam grubego właściciela piekarni. O dziwo delikatnie się uśmiechał.
-Co takiego? -Wstałam, a dobermany znów zaczęły się gryźć.
-Szybko je oswoiłaś. Ktoś inny na twoim miejscu już dawno by nie miał palców. -Odparł.
-Mnie wszystkie psy lubią. -Stwierdziłam. Miałam ochotę dodać, że za to ludzie niezbyt, ale się powstrzymałam. Czasem lepiej trzymać język za zębami.
-Jak tam u Jokera? Dawno się z nim nie widziałem.
-Na ogół to chyba w porządku. Dziś trochę za dużo wypił. -Dodałam niepewnie.
-To on pije?? Pierwsze słyszę. Nigdy nie słyszałem, żeby wypił choćby kroplę alkoholu. -Zdziwił się i ja również.
-Faktycznie dziwne. -Westchnęłam i myślałam nad czymś chwilę. -Dawno też nie malował twarzy.
-To on w ogóle zmywa to?? Patrz ile rzeczy się dowiaduję. -Przerwał na chwilę. -Muszę iść.. Nie chciałbym być w twojej skórze, jak Joker uświadomi sobie, że to przez ciebie. -I wszedł z powrotem do mieszkania.
-Czekaj! -Krzyknęłam. -Co masz na myśli?.. -Dodałam ciszej wiedząc, że już tego nie słyszy. Zabrałam piłkę i weszłam z powrotem do domu.
Następnego dnia. Obudziłam się zaraz po dziewiątej. Zeszłam po schodach na dół i zobaczyłam Jokera siedzącego na fotelu z najnowszą gazetą "GothamNews". Spojrzał na mnie. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Odwrócił gazetę tekstem artykułu w moją stronę. Ukrywając przerażenie przeczytałam nagłówek artykułu:
"Youkai morduje dziecko"
Przygryzłam dolną wargę i spuściłam głowę. Na zdjęciu do artykułu, był urywek nagrania z jakiejś kamery przemysłowej. Obrazek był czarno-biały, ze mną w roli głównej. Joker odłożył gazetę i mnie przytulił.
-Widzę, że się starasz. Ale nie chcę żebyś do czegokolwiek się zmuszała. Masz być sobą. -Chciał się do mnie delikatnie uśmiechnąć, ale gdy dostrzegł łzy płynące z moich oczu, natychmiast je wytarł. -Nie płacz proszę..
-Łatwo ci mówić. -Wtuliłam się w niego. -Zabiłam jakieś dziecko.. Bo było grube..
Joker powstrzymał uśmiech. Sytuacja wydawała mu się być dosyć zabawna. Obejmował mnie nadal, głaskając. -"Wszystko będzie dobrze"- Powtarzał. Po dłuższej chwili, gdy się już uspokoiłam, Jack usiadł na fotelu i posadził mnie na swoich kolanach.
-Tak sobie myślę od dłuższego czasu.. -Zaczął niepewnie.- Chyba jestem za stary, na dalsze niszczenie sobie życia. Skoro nie żyje mi się najgorzej, powinienem więcej nie pakować się w kłopoty.
-Nie jesteś stary.. -Wtrąciłam.
-Jeśli zechciałabyś ze mną zostać na dłużej.. -Serce mi nieco przyśpieszyło. -Zmienię się.. Dla ciebie. Już się zmieniłem. Niewiele mi brakuje..
Zaniemówiłam. Oszołomiona patrzyłam mu w oczy, doszukując się kłamstwa. On jednak ani przez moment nie przestał wpatrywać się w moje tęczówki w poszukiwaniu odpowiedzi.
-Oczywiście, że zostanę z tobą, ale.. Co dokładnie chcesz zrobić?
-Jak będę gotowy, zmienię imię i nazwisko, sprzedam większość broni.. -Te słowa ciężko mu przechodziły przez gardło. -Kupię jednorodzinny dom poza miastem, i jeśli zechcesz.. Ciebie też tam zabiorę. -Widać nie do końca podobało mu się to co sam mówił.
-Ja.. Przemyśl to.. -Stwierdziłam i pocałowałam go rumieniąc się z niewiadomych przyczyn. Joker odwzajemnił pocałunek z uśmiechem.
Co teraz? Przecież życie to nie bajka. Ciężko mi uwierzyć, że mnie to spotkało. Może to jedynie jakiś sen?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro