Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Papierowe plotki"

Siedziałam w domu długo, czekając na Jokera. Około godziny 17:00 wrócił.. Zdziwiłam się BARDZO kiedy zobaczyłam, że ledwo się trzyma na nogach.

-Ile ty wypiłeś?! -Krzyknęłam podchodząc do niego.

-Tyle ile trzeba.. -Wymamrotał. I podparł się o ścianę. -Głowa mnie boli.. -Dodał i potarł czoło dłonią.

-Zaczekaj. Przyniosę tabletki. -Westchnęłam i pobiegłam do kuchni przeszukując szafki. Otwarłam szeroko oczy z przerażenia, słysząc huk w przedpokoju. Już wiem jak brzmi upadające 87 kilogramów. Bo tyle kiedyś wspominano w wiadomościach. Z tego co wiem to oblicza się to jakoś z głębokości odcisku buta, czy coś w tym stylu. Gdy wróciłam do Jack'a, siedział na ziemi pod ścianą i coś mamrotał. Mimo jego oporu wcisnęłam w niego tabletkę i dałam wody do popicia. Po chwili wstał i objął mnie.

-C-co ja robię źle?? Staram się jak mogę. Naprawdę cię nie rozumiem. Co robić? -Jego wypowiedź była niezbyt logicznie zbudowana. Nie dziwię się skoro tyle wypił.

-Jesteś.. Idealny. -Odparłam niepewnie, lecz ta niepewność była spowodowana jedynie zapachem alkocholu.

-Proszę, chodź się położyć. Powinieneś odpocząć. -Poprosiłam i zaprowadziłam do do salonu. Joker położył się na kanapie.

-Głupio mi trochę. Wybacz. To się więcej nie powtórzy. -Odparł ze skruchą w głosie.

-Nic się nie stało. W sumie to rozumiem cię. Chyba mi się w końcu udało. -Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na skraju kanapy, głaszcząc go. Nim zdążył pomyśleć nad odpowiedzią, zasnął głębokim snem.

Po cichu wyszłam z pomieszczenia i udałam się do kuchni. Zaparzyłam herbatę i usiadłam na parapecie okna, wyglądając na podwórko. Psy bawiły się, gryząc sobie nawzajem nogi i karki. Miałam nadzieję, że sobie nic nie zrobią.

-Skoro tak wpływam na Jack'a to może powinnam zniechęcić go do mordowania? Nie potrafię być taka jak on. Z resztą, po co mam go zniechęcać do tego, skoro on i tak przestał to robić? -Pomyślałam. Może i spał, ale nie chciałabym żeby to usłyszał.

Postanowiłam przestać się tym zadręczać. Gdy wypiłam herbatę i umyłam kubek, wyszłam na zewnątrz z niewielką starą piłką do tenisa. Zacmokałam, zwracając przy tym uwagę dobermanów. W ułamku sekundy stały tuż przy mnie, odpychając się nawzajem. Gdy podniosłam piłkę do góry, oba zamarły w bezruchu, wpatrując się w swój żółty cel. Rzuciłam piłkę najdalej jak potrafiłam. Nevi i Sharpy, zerwali się do biegu. Nevi był mniejszy, szybszy i zwinniejszy, więc szybko pochwycił piłkę. Sharpy ugryzł go próbując mu wyrwać zdobycz, lecz nie udało mu się. Nevi dumny wrócił do mnie, wręczając mi obślinioną piłkę. Z lekkim obrzydzeniem wzięłam piłkę i go pogłaskałam. Sharpy stał dumnie nieco dalej, próbując nie stracić honoru.

-Nevi siad. -Rozkazałam, a pies posłusznie wykonał polecenie. -Zostań. -Dodałam i podeszłam do drugiego psa. -Sharpy łap. -I rzuciłam mu piłkę. Po chwili wrócił szczęśliwy, machając pozostałością po ogonie. Nevi nieco podenerwowany, że nie może się ruszyć, wiercił się niespokojnie. Gdy głaskałam jego większego kolegę, Nevi położył się i zaczął czołgać do mnie. Po chwili poczułam jego mokry nosek na swojej nodze. Zdziwiona spojrzałam na niego, a on automatycznie spuścił uszy, po czym obrócił się na plecy, zachęcając do głaskania. Był uroczy. Po chwili oba psy leżały na plecach a ja je drapałam po brzuszkach.

-Jak ty do zrobiłaś? -Usłyszałam rozbawiony, niski głos. Gdy się odwróciłam, dostrzegłam grubego właściciela piekarni. O dziwo delikatnie się uśmiechał.

-Co takiego? -Wstałam, a dobermany znów zaczęły się gryźć.

-Szybko je oswoiłaś. Ktoś inny na twoim miejscu już dawno by nie miał palców. -Odparł.

-Mnie wszystkie psy lubią. -Stwierdziłam. Miałam ochotę dodać, że za to ludzie niezbyt, ale się powstrzymałam. Czasem lepiej trzymać język za zębami.

-Jak tam u Jokera? Dawno się z nim nie widziałem.

-Na ogół to chyba w porządku. Dziś trochę za dużo wypił. -Dodałam niepewnie.

-To on pije?? Pierwsze słyszę. Nigdy nie słyszałem, żeby wypił choćby kroplę alkoholu. -Zdziwił się i ja również.

-Faktycznie dziwne. -Westchnęłam i myślałam nad czymś chwilę. -Dawno też nie malował twarzy.

-To on w ogóle zmywa to?? Patrz ile rzeczy się dowiaduję. -Przerwał na chwilę. -Muszę iść.. Nie chciałbym być w twojej skórze, jak Joker uświadomi sobie, że to przez ciebie. -I wszedł z powrotem do mieszkania.

-Czekaj! -Krzyknęłam. -Co masz na myśli?.. -Dodałam ciszej wiedząc, że już tego nie słyszy. Zabrałam piłkę i weszłam z powrotem do domu.

Następnego dnia. Obudziłam się zaraz po dziewiątej. Zeszłam po schodach na dół i zobaczyłam Jokera siedzącego na fotelu z najnowszą gazetą "GothamNews". Spojrzał na mnie. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Odwrócił gazetę tekstem artykułu w moją stronę. Ukrywając przerażenie przeczytałam nagłówek artykułu:
"Youkai morduje dziecko"
Przygryzłam dolną wargę i spuściłam głowę. Na zdjęciu do artykułu, był urywek nagrania z jakiejś kamery przemysłowej. Obrazek był czarno-biały, ze mną w roli głównej. Joker odłożył gazetę i mnie przytulił.

-Widzę, że się starasz. Ale nie chcę żebyś do czegokolwiek się zmuszała. Masz być sobą. -Chciał się do mnie delikatnie uśmiechnąć, ale gdy dostrzegł łzy płynące z moich oczu, natychmiast je wytarł. -Nie płacz proszę..

-Łatwo ci mówić. -Wtuliłam się w niego. -Zabiłam jakieś dziecko.. Bo było grube..

Joker powstrzymał uśmiech. Sytuacja wydawała mu się być dosyć zabawna. Obejmował mnie nadal, głaskając. -"Wszystko będzie dobrze"- Powtarzał. Po dłuższej chwili, gdy się już uspokoiłam, Jack usiadł na fotelu i posadził mnie na swoich kolanach.

-Tak sobie myślę od dłuższego czasu.. -Zaczął niepewnie.- Chyba jestem za stary, na dalsze niszczenie sobie życia. Skoro nie żyje mi się najgorzej, powinienem więcej nie pakować się w kłopoty.

-Nie jesteś stary.. -Wtrąciłam.

-Jeśli zechciałabyś ze mną zostać na dłużej.. -Serce mi nieco przyśpieszyło. -Zmienię się.. Dla ciebie. Już się zmieniłem. Niewiele mi brakuje..

Zaniemówiłam. Oszołomiona patrzyłam mu w oczy, doszukując się kłamstwa. On jednak ani przez moment nie przestał wpatrywać się w moje tęczówki w poszukiwaniu odpowiedzi.

-Oczywiście, że zostanę z tobą, ale.. Co dokładnie chcesz zrobić?

-Jak będę gotowy, zmienię imię i nazwisko, sprzedam większość broni.. -Te słowa ciężko mu przechodziły przez gardło. -Kupię jednorodzinny dom poza miastem, i jeśli zechcesz.. Ciebie też tam zabiorę. -Widać nie do końca podobało mu się to co sam mówił.

-Ja.. Przemyśl to.. -Stwierdziłam i pocałowałam go rumieniąc się z niewiadomych przyczyn. Joker odwzajemnił pocałunek z uśmiechem.

Co teraz? Przecież życie to nie bajka. Ciężko mi uwierzyć, że mnie to spotkało. Może to jedynie jakiś sen?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro