"Liczy się tylko środek"
Wraz z Jack'iem spędziliśmy miło poranek. Joker postanowił trochę posprzątać w domu, a ja pomaszerowałam do sklepu spożywczego. Po drodze wstąpiłam do szpitala, upewniając się, że w ostatnim czasie nie trafił tam Jeremy Stevenson. Na szczęście nie mieli nikogo o tym nazwisku, wśród ostatnich pacjentów.
-Może powinnam odwiedzić brata? Dawno się nie widzieliśmy. -Pomyślałam.
Mając jeszcze trochę czasu, faktycznie ruszyłam do mieszkania w którym wcześniej mieszkałam. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Mój brat z lekkim zdziwieniem wpuścił mnie do środka.
-Co tam siostrzyczko? -Uśmiechnął się i poszedł do kuchni zrobić herbatę. Weszłam za nim do pomieszczenia i oparłam się o blat.
-Wszystko w porządku. -Odpowiedziałam przyglądając się temu co robił.
-Jack nie jest dla ciebie.. Niemiły? -Spytał unosząc brew. Widać miał na myśli coś w stylu bicia, itd.
-Oczywiście, że nie. W stosunku do mnie jest bardzo delikatny.
-Cieszę się słysząc to. -Odetchnął i podał mi gotowy kubek herbaty.
-Pamiętasz może Jeremiego? Mojego kolegę ze szkoły.
-Taaa.. Nie da się go zapomnieć. Co z nim? Spotkałaś go? -Spytał, na co ja kiwnęłam głową.
-Tak. Niestety Jack odebrał nasze spotkanie jako próbę odbicia mu dziewczyny i pobił go. -Wyjaśniłam a Kevin o mało nie wylał swojej herbaty.
-Żartujesz?? Co z nim? -Spytał i spogląda na mnie czekając na odpowiedź.
-Nie wiem. Przed chwilą byłam w szpitalu. Jeremiego tam nie było.
-Dzięki bogu. To dobrze. -Napił się ze swojego kubka, a ja poszłam w jego ślady.
-No i zapomniałam wspomnieć, że z Jack'iem pierwszy raz.. Ten no.. -Zaczęłam, ale nie skończyłam ponieważ Kevin splunął herbatą.
-Że co?! Zabije gnoja! -Odłożył kubek wylewając nieco przy tym.
-Przecież ja mu pozwoliłam. Jestem dorosła, pamiętasz?? -Poirytowana założyłam ręce na krzyż.
-Przepraszam. Nie mogę się przyzwyczaić. -Uspokoił się i mnie przytulił. -Ale obiecaj, że jakby cokolwiek się działo to zadzwonisz.
-Obiecuję. -Powiedziałam i też go przytuliłam.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Kto to jest?! -Usłyszałam kobiecy głos za plecami. Gdy się odwróciłam ujrzałam jakąś szatynkę ubraną jedynie w kilka rozmiarów na nią za dużą koszulę mojego brata.
Właśnie naszła mnie straszna ochota, żeby mu przywalić. Zamiast tego wbiłam w niego wściekłe spojrzenie.
-Yyyyyyyy.. To jest moja siostra.. -Wyjąkał zakłopotany, rumieniąc się przy tym. -Al, to jest Lindsey.. -Obie przyglądałyśmy się sobie nawzajem.
-Pójdę już. Nie będę wam przeszkadzać. -Uśmiechnęłam się jakby nic się nie stało i odłożyłam kubek do zlewu.
-Nie, czekaj! -Kevin próbował mnie powstrzymać, ale to się na nic nie zdało.
Wyszłam z mieszkania i udałam się na 14-th Street. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Zaczynałam żałować, że nie dowiedziałam się kim ona jest. Po powrocie do domu zaniosłam zakupy do kuchni.
-Gdzie byłaś kotku? -Spytał. Od kiedy on się tak do mnie zwraca??
-No w sklepie, ale po drodze poszłam zobaczyć co u Kevina.
-I jak? -Uniósł brew.
-Lepiej być nie może. -Odparłam niemal bez emocji.
-Czyli? -Dopytywał.
-Powiedziałam mu trochę o nas, a ten zrobił aferę, po czym okazało się, że po domu spaceruje mu jakaś półnaga dziewczyna. Byłam wściekła.
-Wcale się nie dziwię. -Przytaknął. -Nie myśl o tym. Dodał i mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłam.
-Cieszę się, że cię mam. -Szepnęłam.
-Ja też. -I pocałował mnie. Zawsze gdy to robi coś ściska mnie w gardle, a ja ledwo powstrzymuję kąciki ust przed uśmiechnięciem się. Tak właśnie wygląda miłość? Czy zawsze ta niewidzialna ręka mnie będzie dusić jak go zobaczę?
-Wiesz.. Czasem mi się wydaje, że tylko ty mnie kochasz. Ja.. Chyba bym oszalała żyjąc nadal starym życiem. -Powiedziałam po chwili namysłu.
-Ja już jestem szalony. -Zachichotał. -Ale nie żyje mi się przez to najgorzej.
Uśmiechnęłam się jedynie, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Nie ważne jest to jak wyglądasz, jak żyjesz, czy to ile masz pieniędzy. Liczy się tylko środek. Kocham cię za to jaka jesteś, mam nadzieję, że ty też. -Przytaknęłam, a on uśmiechnął się tym swoim szarmanckim uśmiechem, co wywołało kolejny ucisk w moim gardle.
-Jesteś cudowny. -Kiedyś bym nie uwierzyła, że powiem to psychopacie.
-Ale ty cudowniejsza. -Za bardzo mi słodził. Powinnam mu to powiedzieć? Nieee.. Lepiej nie. Resztę dnia, spędziliśmy w domu.
Nazajutrz Jack poprosił mnie, żebym pojechała z nim do jego kumpla. Podobno chcą się razem napić z jeszcze jakimś trzecim gościem, a Javk chciałby mnie im przedstawić. Nie widząc problemu zgodziłam się.
Gdy dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się mormalny jednorodzinny dom. Po wejściu przywitał nas właściciel mieszkania o imieniu Marcel. Okazało się, że to nie była złykła domówka tylko prawadziwa impreza. W całym domu pełno było facetów, rzadziej kobiet. Uznaliśmy, że głupio chwilę nie zostać. Obiecałam Jokerowi, że poprowadzę auto w drodze powrotnej żeby mógł się napić. Czego się nie robi dla ukochanego..
Oczywiście faceci natychmiast wyciągneli kilka piw, które równie szybko pochłonęli. Sama nieco znudzona oglądałam telewizję wtulona w Jack'a, wszystko jednak zagłuszała ich rozmowa i śmiechy.
W końcu zostałam jednak zmuszona do napicia się czegoś, przez co zostaliśmy uziemieni.. Musieliśmy tam zostać na noc. Jack bawił się świetnie, włączyli sobie mecz, a ja wyszłam na zewnątrz, w celu przewietrzenia się. Nie lubię takich imprez.
Choć tutaj było nieco spokoju. Moje uszy już nie chciały wybuchnąć. Siadłam pod ścianą i westchnęłam, wdychając świeże powietrze w którym nie było czuć tytoniu.
Po kilku minutach usłyszałam jakiś szelest po swojej lewej stronie, gdy tam spojrzałam dostrzegłam jakiegoś blondyna mniej więcej w moim wieku.
-Um.. Siema, co tu robisz sama? -Spytał. Widać, że jest nieśmiały.
-Unikam tłumu. A ty? -Uniosłam brew.
-Też. -Usiadł obok mnie i odetchnął. -Kolega mnie tu zaciągnął. Nie chciałem iść. -Wyjaśnił broniąc się.
-Spoko. -I zapadła cisza.
-Z kim tu przyszłaś? -Spytał po chwili rozpoczynając rozmowę. Rozmawialiśmy długo. Pewnie nikt nawet nie dostrzegł, że nas nie ma.
Niestety pomyliłam się. Jack najwidoczniej mnie szukał dłuższą chwilę. Zataczając się, dostrzegł mnie z daleka.
-Co to za facet?! -Wrzasnął, a ja już wiedziałam, że to się dobrze nie skończy...
I po raz kolejny was przepraszam, że tyle czasu nie dodałam nowego rozdziału. Słabo u mnie z czasem i weną. Dużo mam nauki w szkole. W planach mam też nowe opowiadanie, więc jemu też muszę poświęcić trochę czasu.. Wybaczcie xC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro