"Danse Macabre"
Nie wiedząc kiedy zasnęłam opierając się o Matta. Może zacznę go nazywać Matty?
W każdym razie, obudziłam się przed chwilą, ale nadal miałam zamknięte oczy. Czułam, że leżę na niezwykle miękkim łóżku, a ktoś obejmuje mnie głaszcząc przy tym delikatnie. Na swojej skórze czułam lekkie dreszcze wywołane dotykiem owej osoby oraz porannym słońcem świecącym na mnie przez okno.
Gdy otworzyłam oczy, przerażona stwierdziłam, że nie znam miejsca gdzie się znajduję. Spojrzałam, na mężczyznę leżącego obok. Nie był to Jack..
Pokój był nowocześnie urządzony w białych kolorach, a za oknem rozciągała się panorama na całe Gotcham.
-Dzień dobry.. -Szepnął Matt i delikatnie pocałował mnie w policzek.
-C-co ja tu robię? -Spytałam, nie ukrywając zdziwienia.
-Zaniosłem cię tutaj jak spałaś. Musiałaś wypocząć, a właściciele tamtego domu nie byliby zadowoleni, jakbyś przeleżała u nich cały dzień. Postanowiłem więc cię wziąść do siebie. -Wyjaśnił spokojnie. Ja natomiast jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Kawy, herbaty? -Dodał. -Może jesteś głodna? Zrobiłem naleśniki.
-Uh.. Nie. Dziękuję, ale muszę już chyba iść. -Niepewnie wstałam z łóżka, poczułam mocny ból głowy. Zachwiałam się, a Matt chwycił mnie za rękę i szybkim ruchem posadził spowrotem na łóżku.
-W takim stanie nie pozwolę ci iść. Z resztą.. Gdzie pójdziesz? Ten dupek pewnie obrażony na ciebie siedzi w domu przed telewizorem. Niech wie co traci. Na razie zostaniesz u mnie. -Widać to co powiedział, ułożył jeszcze jak spałam. Zadowolony ze swoich argumentów poszedł do kuchni, a po chwili wrócił ze szklanką wody i tabletką na ból głowy.
-Dzięki.. -Odparłam niepewnie. Właśnie dostrzegłam, że mam na sobie jego białą koszulę. Niemal zakrztusiłam się wodą. -Skąd..? Yyyy.. Kiedy ja się przebrałam?
-Ja cię przebrałem, twoje ubrania wyprałem i się suszą. -No po prostu miałam ogromną ochotę do niego podejść i mu strzecić porządnego liścia, niestety szklanka przeszkadzała.
-Zabiję cię.. -Jęknęłam.
-Też cię kocham. -Zachichotał i powędrował do kuchni.
-Że co?!? -Wstałam i szybko poszłam za nim.
-Ciii.. Nie denerwuj się tyle.. Złość piękności szkodzi. -Dodał z uśmiechem zabierając odemnie szklankę i odkładając na blat.
-Ale to jest szczyt bezczelności i.. Mph! -Otwarłam szeroko oczy, kiedy gwałtownie przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Robił to jakbym była ze szkła. Zalałam się rumieńcem nie wiedząc co robić. Wbrew własnej woli po chwili też dołączyłam się do pocałunku. -Co ty robisz kretynko?! -Skarciłam się w myślach. Matt położył ręce na moich biodrach.
Nagle z salonu dobiegł głośny dźwięk tłuczonego szkła. Natychmiast odskoczyłam od Matthewa. Zdziwieni wymieniliśmy spojrzenia. Mężczyzna pośpiesznie wszedł do salonu, a ja szłam tuż za nim.
Ku mojemu przerażeniu lecący nóż trafił w ramię Matta. Krzyknął przeraźliwie i upadł na ziemię.
-Matt! -Wrzasnęłam upadając na kolana i próbując oswoić się z myślą o tym co się właśnie stało. Spojrzałam na osobę która rzuciła nóż. Był to oczywiście nie kto inny jak Joker.
-Powaliło cię?! -Krzyknęłam i nachylam się bliżej Matthewa, gdy wyciągnęłam rękę żeby mu pomóc, kolejny nóż wzbił się w powietrze i rozciął mi palec u ręki którą zbliżyłam do mężczyzny. Pisnęłam z bólu i zdziwienia.
-Pogieło cię do reszty?! Co ty wyprawiasz?! -Nie słysząc odpowiedzi, wstałam nadal na niego patrząc. Normalnie mój palec już dawno powędrowałby do buzi dla złagodzenia bólu, ale tym razem pozwoliłam, aby krew powoli po nim spływała. Po chwili pierwsza kropla mojej krwi skapała na perfekcyjnie biały dywan. Nie mogąc się zbliżyć do Matta, zasłoniłam go sobą.
Joker uśmiechnął się szeroko, co przyprawiało mnie o dreszcze. Nie dałam jednak po sobie poznać, że coś jest nie tak.
-Niewdzięcznica... -Powiedział niezbyt głośno, bo czym wybuchnął głośnym szaleńczym śmiechem. Zaczęłam lekko drżeć ze strachu i niepewności.
To nie był Jack Napier... To był Joker..
Otumaniony Matty wstał i zachwiał się robiąc krok do przodu...
Krew trysnęła na wszystkie strony. To kolejny nóż, który przed chwilą pofrunął tuż obok mnie rozcinając tętnicę szyjną. Nie zdążyłam nic zrobić. Jestem beznadziejna.. Chwyciłam go zanim upadł, był cholernie ciężki, położyłam go na ziemi i jak najdelikatniej, wyciągnęłam nóż, w panice próbując zatamować krew. Matthew wydawał się chcieć coś powiedzieć ale nie mógł.
Joker stał w bezruchu przyglądając się mi z delikatnym uśmiechem, jakby patrzył na bawiące się dziecko.
-Matty.. -Szepnęłam, on uśmiechnął się minimalnie jakby chcąc mnie pocieszyć, albo pożegnać. Łzy napłynęły mi do oczu, i pociekły po moim policzku nawet szybciej niż się spodziewałam. -On umiera! -Krzyknął głos w mojej głowie, przez co rozpłakałam się jeszcze bardziej. Naprawdę nie wiedziałam co robić. Kiedy dostrzegłam, że przestał się ruszać odskoczyłam od niego jak oparzona. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wszędzie krew. Zrobiło mi się cholernie ciepło, czułam jakbym miała zaraz zemdleć.
-To jeszcze nie koniec niespodzianek. -Zaśmiał się. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili dostrzegłam jakąś linę przywiązaną do haka, umocowanego na ramie okna. Rozwiązał węzeł i zaczął wciągać coś ciężkiego. Nie rozumiałam nic, aż zobaczyłam Jeremiego wiszącego na końcu liny.
Krzyknęłam głośno i odwróciłam wzrok. Kucnęłam na ziemi zamykając oczy, i schowałam twarz w dłonie.
-To się nie dzieje naprawdę.. -Jęknęłam do siebie, płasząc głośno.
-Spokojnie, to nie koniec niespodzianek! -Krzyknął ponownie i śmieje się głośno. Nie myśląc długo spojrzałam z jego stronę przerażona.
-Co.. Nie.. Czekaj.. Czy.. -Głos mi drżał, a niewidzialna moc ściskała moje gardło tak, że ledwo mogłam oddychać, nie wspominając nawet o mówieniu. Jeszcze nigdy nie czułam tak ogromnego smutku i nienawiści. Nim zdążyłam cokolwiek wydusić kolejne ciało spadło spod sufitu.
-Kevin!! -Krzyknęłam jak najgłośniej potrafiłam i potykając się o własne nogi podbiegłam do niego upadając tuż przy swoim bracie. Zdarłam zobie przy tym kolana do krwi. Nie wiem jak to możliwe, ale wyglądały jakbym przejechała się po betonie.
Jednak było mi wszystko jedno. Potrząsałam jedynie martwym ciałem chłopaka.
Nie docierało do mnie, że on nie żyje. Krzyczałam głośno, ale Joker wydawał się być na to wszystko obojętny.
Nagle poczułam jak ból rozrywa mi serce.
-Alicja do jasnej cholery! Kurwa obudź się! -Usłyszałam i otwarłam szeroko oczy. Obraz był z początku niewyraźny, ale po chwili zobaczyłam bladą twarz wystraszonego mężczyzny.
-Jack?.......................................
Myślałem, że nie ma nic gorszego jak piątek trzynastego.. Ostatni weekend pokazał mi, że się myliłem.. xS
Przepraszam za tak długie przerwy, staram się jak mogę.
Widzę, że nowych czytelników nie brakuje, mam łącznie prawie 2000 wyświetleń! Z pewnością to jeden z moich największych życiowych sukcesów. Dziękuję!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro