How can I put it down into words
YOONGI
W momencie w którym udałem się do salonu, wszyscy już czekali ubrani i gotowi do wyjścia. Zmarszczyłem brwi, jakby nie do końca rozumiejąc co w tamtym momencie się dzieje. Jimin nie zamierzał mi nic powiedzieć, a o Taehyungu słuch zaginął. Cholera.
- Hm? - Wymruczałem, zerkając w stronę najstarszego który tylko kazał mi zakładać buty i nie gadać. Chyba zdecydowanie sobie u niego coś przeskrobałem, chociaż cofając się myślami w czasie niczego złego nie mogłem sobie przypomnieć.
- Bang chce z nami pomówić. Zero stresu. - Powiedział w końcu lider, na co westchnąłem. Nie było nawet dnia wolnego w tym tygodniu, w dodatku miałem za dużo stresu i byłem zbyt zmęczony pracą, jednak spotkanie z Bangiem równało się po prostu wspólną rozmową o przyszłym powrocie na scenę lub zwykłe obgadanie i ustalenie daty premiery najnowszego teledysku. Na szczęście moje jak i najmłodszych, głowa BigHitu ściągnęła nam z barków przejmowanie się promocjami, podejmowaniem większych decyzji na które po prostu nie mieliśmy czasu więc nie było się czego bać. Chyba. Nie byłem pewien w tamtym momencie.
- Gdzie jest Taehyung? - Spytał Hoseok, nie widząc nigdzie swojego skocznego przyjaciela. Cały tydzień chodził skonsternowany i rozczarowany, jakby zawiódł się na kimś bliskim, a ja po raz pierwszy nie potrafiłem dojść do sedna sytuacji.
- Jest u siebie. - Dodałem, zaraz gryząc się w język.
Kurwa, przecież go tam zostawiłem. W dodatku w takim momencie musiały ponieść mnie emocje i z żalem muszę przyznać, że spieprzyłem sprawę po całości. Zamiast skupić się całkowicie na uczuciach mojego przyjaciela, ja po prostu się odsunąłem i poleciałem za Parkiem jakby miał mnie zabrać do wesołego miasteczka po watę cukrową.
- Taehyungiee~ - Zawołał radośnie Jung, udając się po jak okazało się później, zmarnowanego do miar nieskończoności Kima. Byłem na siebie wściekły.
Czas u stwórcy zleciał szybko, nawet nie za bardzo pamiętałem o czym rozmawialiśmy, skupiając się raz to na Jiminie który delikatnie się uśmiechał, kiedy Hoseok komentował zrzucanie przez niego narzuty w teledysku, a raz na Taehyungu, który patrzył pusto w róg pomieszczenia. Wiedziałem, że nie tylko ja widzę jego zły stan psychiczny, aczkolwiek w tamtym momencie nie było czasu na pocieszenia. Nie było czasu na zwykłą rozmowę, ponieważ po opuszczeniu biurowca mieliśmy udać się do siedziby KBS i nagrać kilka występów na żywo, czekając potem jak niecierpliwi na tyłkach w mieszkaniu na wyniki.
I chociaż chciałbym mieć stuprocentową pewność, że uda nam się wygrać to jednak miałem z tyłu głowy jedno wielkie zawahanie. Nasza popularność coraz bardziej skakała w górę, zdobywaliśmy wszystko czego mogliśmy pragnąć, byliśmy nominowani do wielu nagród jednakże to wciąż było jak dotyk przez mgłę tego czego tak naprawdę chcieliśmy.
Armys. Nasi największy przyjaciele byli dla nas wszystkim, a my dla nich. Obawiałem się zatem tak szybkiego powrotu na scenę zwłaszcza po tym co powiedział do mnie dzisiaj Taehyung. Czy było to za szybkie? Być może. Czy było to ryzykowne? Jak najbardziej. Czuliśmy się pewnie? Ani trochę. Jednakże trzeba było się spiąć i ofiarować naszym fanom wszystko co najlepsze; musieliśmy dać z siebie wszystko, aby każdy z planowanych występów był perfekcyjny. Dlatego też przez resztę tygodnia ignorowałem silną potrzebę rozmowy z Taehyungiem oraz Jiminem na temat moich uczuć kierowanych w jego stronę i skupiłem się na pracy.
Cały ten czas zleciał jak z bicza strzelił. W końcu obudziłem się w swoim studio, wyczerpany do granic możliwości. Nie pamiętam nawet jak wiele momentów musiałem udawać, że wszystko jest w porządku i podrygiwać jak nuty na kartce papieru, aby dopełnić konkretny akort. Grałem tak jak chciałem zagrać, przez co czułem się dosyć okrutny i oschły. Oczywiście chłopaki po prostu śmiali się ze mnie, że powracam do siebie sprzed kilku lat, a ja przymrużałem na to oko jednakże wszystko to było nieprawdą.
- Wejdź, Tae. - Odparłem, słysząc nacisk na klamkę. Jednak kiedy się odwróciłem zobaczyłem Hoseoka. Zmarszczyłem powieki, już próbując coś powiedzieć jednak młodszy mi przerwał. Nie byłem tym faktem zbytnio zadowolony, lecz już się nie odzywałem. Czekałem grzecznie na słowne potyczki jednak po tym co od niego usłyszałem, moje serce zatopiło się gdzieś w żołądku przytłoczone ciężkimi kamieniami.
- Nie chcę ci przeszkadzać, ale musimy porozmawiać. - Westchnął, zajmując miejsce na kanapie rozstawionej koło drzwi. Przesunął dłonią rysunki i kredki, które kiedyś dałem Taehyungowi aby się nie nudził i spojrzał na mnie ponownie. - Nie wiem co się stało pomiędzy tobą, a Tae ale bardzo martwi mnie ta sytuacja, hyung. Wiem, że coś ukrywasz i nie zamierzam tego z ciebie wyduszać bo wiem, że tego nienawidzisz. Powiesz kiedy będziesz tego chciał, lub sam zawalczysz ze swoimi myślami. W każdym razie jutro udajemy się do MBC z samego rana, więc mam nadzieję, że nie będziesz dzisiaj połykał kawy jak najęty.
- Oh, nie. - Mruknąłem, starając sobie przypomnieć grafik na dany tydzień. Co fakt, zmieniał się on co kilka chwil, jednak starałem się wszystko zapisywać. - Dam z siebie wszystko, Hobi.
Jung uśmiechnął się delikatnie.
- Taehyung zostaje w mieszkaniu. - Dodał po chwili, masując dłonią po karku. - Nie czuje się najlepiej. Naprawdę chciałbym, żebyście wszystko pomiędzy sobą naprawili bo ta atmosfera jest strasznie ciężka i powoli nie daje się wytrzymać, hyung. Wiesz, że boli nas kiedy którykolwiek ma jakąś sprzeczkę i trwa ona w nieskończoność, prawda?
Skinąłem głową, ledwo przetwarzając informacje po zarwanej nocy.
- Problem w tym, że ani ja ani Taehyung nie jesteśmy pokłóceni. - Powiedziałem w końcu, sam czując dziwne napięcie w tej sytuacji. Poprawiłem się na fotelu i spojrzałem na niego zmartwiony. - Zdradziłem mu swój problem, próbowaliśmy go przegadać, potem cały tydzień niezbyt mieliśmy możliwość obgadać go dalej, bo tak jakby mnie unikał.
- Hyung..
- Mówię poważnie! - Lekko się uniosłem za co zaraz przeprosiłem. W końcu Jung nie musiał słuchać o naszych problemach, ale to cholernie świecące słońce było zawsze zbyt pomocne i ofiarowało swoje serce jak na dłoni. Czułem, że muszę się wyspowiadać. - Starałem się to naprawić, naprawdę próbowałem. Opiekowałem się nim najlepiej jak potrafiłem, zaginając swój własny grafik. Jednak nic nie pomagało, Jung. On ma walkę sam z sobą i nic nie chce mi powiedzieć.
Zamknąłem się na chwilę, czując napływ wspomnień z ostatniego tygodnia.
Kurwa.
- Cholera jasna, kurwa jego mać! - Uniosłem się sam na siebie i uderzyłem pięścią w biurko. - Pamiętasz jak nas zwołaliście na to spotkanie z Bangiem?
Hoseok skinął głową, starając się przetworzyć koszmarną dawkę wyjaśnień pomieszanych z informacjami.
- Chciał powiedzieć mi coś bardzo ważnego, a ja to spieprzyłem bo kiedy tylko pojawił się Jimin uciekłem za nim.
W tamtej chwili odczułem jak bardzo wielki błąd popełniłem i, że to ja we własnej osobie jestem twórcą jego złego samopoczucia.
- Hyung, nie pomyślałeś nigdy, że Taehyung może coś do ciebie cz-
Wybiegłem ze studia nie dając nawet dojść Hosokowi do końca zdania, założyłem ulubione zielone vansy i wyciągnąłem klucze z kieszeni, aby udać się do samochodu.
TAEHYUNG
Siedziałem przed komputerem od bitych czterech godzin i wciąż nie mogłem się zdecydować czy włączyć sobie jakąś grę czy wyciągnąć kartę z aparatu i przerobić kilka zdjęć jakie ostatnio zrobiłem. Byłem w takiej rozterce, że nawet dźwięki powiadomień z telefonu przestały mnie denerwować.
Czułem ogromną pustkę, jakbym był zamknięty sam w czterech ścianach od kilku dni i nie mogłem się pozbierać. Naprawdę próbowałem, walczyłem ze sobą cały tydzień starając się uśmiechać na nagraniach, dobrze się bawić i być pomocny. Chodziłem nawet cały dzień z Seokjinem po kuchni i próbowałem nauczyć się kilku przepisów jakie ostatnio opanował, jednak w końcu wieczorem poddałem się. Zabrałem ze sobą tylko miskę ryżu i opakowanie wodorostów, aby nie był zbyt mdły. Co lepsze, nie tknąłem jedzenia od czasu jego zrobienia więc po takim czasie mogłem jedynie posilić się zimną papką ryżową. Odsunąłem więc miskę na krawędź stołu, jednakże mój pech był ostatnio tak wielki, że spadła ona na podłogę.
Ryż rozsypał się po pokoju, miska rozbiła na wiele mniejszych kawałków i przysięgam, w tamtym momencie żałowałem, że uwielbiam chodzić na boso. Ledwo się odsunąłem aby posprzątać sajgon jaki zrobiłem i od razu wbiłem sobie w stopę kawałek porcelany.
Byłem zbyt zmęczony, zbyt zobojętniały, zbyt wyczyszczony z jakichkolwiek uczuć, żeby bardziej przejąć się bólem. Obawiałem się jedynie, że krew ubrudzi dywan, a Seokjin dostanie przez to zawału. W końcu dbał o wszystko jak o własne dzieci, a dywanik jaki mi sprawił był rzeczywiście całkiem ładny.
- Jak ja siebie nienawidzę, cholera jasna! - Uderzyłem pięścią w podłogę, raniąc przy tym dłoń. Zdecydowanie za dużo emocji miałem w swoim sercu i nie było nawet możliwości, aby się ich pozbyć. Mogłem jedynie podejść do Yoongiego, wygadać mu wszystko co leży mi na wątrobie, spakować rzeczy i wrócić do domu, bo wiedziałem, że mimo wszystko nie mógłby wtedy już na mnie spojrzeć, a nasz zespół nie byłby taki sam. To jest w tym wszystkim najcięższe.
Bałem się tej miłości, bałem się siebie, bałem się swoich uczuć i reakcji najbliższych mi osób. Co jeśli cokolwiek by z tego wyszło? Nie mogłem się łudzić, że każdy z chłopaków zaakceptuje ten wybór. Pewnie nawet czuliby się nami obrzydzeni, a nie mogłem przecież zaprzepaścić kariery Yoongiego tylko po to, aby z nim być. Bez przesady.
Zdecydowałem w końcu, aby ukryć swoje uczucia i odsunąć się od hyunga na tyle na ile wytrzyma moje serce. Wiedziałem, że prędzej czy później mnie to wykończy, jednak z miłości robi się naprawdę głupie rzeczy, a miałem pojęcie, że niczego więcej nie osiągnę. Hyung miał taką szansę, miał pasję, miał możliwości i znajomości, a ja? Miałem tylko jego i resztę zespołu, których wierności po takiej informacji niekoniecznie mogłem się spodziewać. Jesteśmy w Korei w końcu.
Rzuciłem odłamkiem w ścianę ze złości. Byłem nabuzowany jak wstrząśnięta puszka coli, a co najlepsze w tym wszystkim? Zdenerwowanie wyparła pustka, moje serce walczyło z mózgiem o to kto ma rację, a ja po prostu siedziałem na podłodze z rozbitym jedzeniem i rozciętą dłonią oraz stopą liczyć, że krwawienie samo zniknie i nikt przy okazji nie nakryje mnie w takim stanie.
- Taehyung!
Yoongi rzeczywiście potrafił wyczuć moment. Jedyne co czułem w tamtym momencie to jego ciepła dłoń na moim udzie i przerażenie ukazujące się w jego oczach. Znowu spędzę mu sen z powiek.
- Przepraszam, Yoonginnie. - Wydukałem dusząc się łzami.
Dlaczego to zawsze musiał być on?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro