Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Najpiękniejszy dzień w naszym życiu

Dzisiaj odbywa się mój ślub z Tarrantem. Zostało tylko dokończenie ubranie się oraz makijaż. I gotowe. Suknie ślubną uszył mi ojciec Tarranta.(zdjęcie poniżej)

McTwisp i Mniamałyga kilka dni wcześniej zaprosili wszystkich na ślub. Aktualnie mama mojego przyszłego męża robiła mi fryzurę, Mirana malowała mi paznokcie, a Zelżbieta robiła mi makijaż. Gdy byłam gotowa wyszłam z mamą, Białą Królową, Czerwoną Królową i z mamą Tarranta z pałacu przed którym czekali mój ojciec, Kot, Bandzierchlast, Marcowy Zając i Czas.

-Wyglądasz pięknie Alicjo.- Powiedział mój ojciec kiedy podeszłam do niego. Uśmiechnęłam się. Mój ojciec i Czas pomogli mi usiąść na Bandzierchlaście. Mirana i Zelżbieta wsiadły na dwa konie. Mirana na białego, a Zelżbieta na czarnego. Po chwili ruszyliśmy. Czułam się jak w bajce. Pod kościołem zeszłam z pomocą ojca z Bandzierchlasta. Moja mama stała przy wejściu do kościoła z bukietem niezapominajek. Kiedy mama dała mi bukiet po czym z moimi przyjaciółmi weszła do kościoła. Odczekaliśmy chwilkę po czym weszłam z ojcem do kościoła. Wszyscy patrzyli na mnie oczarowani. Po dojściu do ołtarza patrzyłam uśmiechnięta na Tarranta. On sam się uśmiechał.

-Podajcie sobie prawe dłonie.- Powiedział ksiądz, a ja i Tarrant wykonaliśmy polecenie.- Powtarzajcie słowa przysięgi.- Dodał ksiądz po czym spojrzał na mnie.- Ja Tarrant. Biorę sobie ciebie Alicjo za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci.- Powiedział ksiądz patrząc na Tarranta.

-Ja Tarrant. Biorę sobie ciebie Alicjo za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci.- Tarrant powtórzył słowa księdza z uśmiechem patrząc na mnie.

-Ja Alicja. Biorę sobie ciebie Tarrancie za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci.- Powiedział ksiądz patrząc na mnie.

-Ja Alicja. Biorę sobie ciebie Tarrancie za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cie nie opuszczę aż do śmierci.- Powtórzyłam słowa księdza również z uśmiechem. Tarrant włożył mi, a ja jemu obrączkę.

-Jeśli ktoś się nie zgada by para ta nie brała ślubu niech powie teraz albo niech milczy na wieki.- Powiedział ksiądz ale odpowiedziała mu cisza.- Możecie się pocałować.- Powiedział ksiądz, a ja i Tarrant się pocałowaliśmy. Słyszałam owacje. Byłam szczęśliwa. Nasze przyjście weselne przeniosło się do pałacu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro