Zły Dzień
po raz pierwszy poczuł się jak w domu , gdy z samego rana obudziło go walenie w okno . Był tak zdziwiony że łokciem uderzył w stolik nocny . Prąd przeszedł po całej jego ręce , na parę sekund odbierając czucie w palcach . Zaklął wstając i odsłonił trochę zasłony . Do pokoju wpadło światło ,a oczom Jasa ukazał się uśmiechnięty Beckett . Właściwie to tylko domyślał się że był uśmiechnięty , bo wszystko było rozmazane. Stał tam już z plecakiem , zwarty i gotowy by ruszyć do szkoły. Jas uchylił okno .
-co ty tu do wszystkich diabłów robisz ? - zapytał cicho . Nie miał jednak wątpliwości że czarnowłosy go słyszy .
-wpadłem po mojego nowego kumpla do szkoły ,wpuścisz ?
-czekaj chwilę - chwycił klamkę i szybko przekręcił w dół . Pociągnął okno do siebie . Beckett uśmiechnął się . Sprawnie wszedł przez okno i zamknął okno za sobą .
Rozejrzał się po pokoju. Był zaskoczony . Poza oczywiście pościelą w pokoju panował idealny porządek. Nigdy nie uważał się za bałaganiarza , ale przy Jasie ...
Jas w tym samym momencie podszedł do szafki nocnej i wziął z niej swoje okulary , które wsunął na nos. Od razu lepiej , pomyślał. Odwrucił się do przyjaciela który rozsiadł się wygodnie na jego pufie i westchnął widząc jak po prostu zostawił plecak pod oknem. Chwycił go i położył obok swojego . Potem pościelił łóżko.
Czy którykolwiek z nich czuł się niekomfortowo ? Nie . Beckett od zawsze był śmiały i mało co go krępowało - poza tym od razu uznał Jasa za swojego najlepszego przyjaciela - a rudzielec był przyzwyczajony. Jego starzy kumple też lubili go budzić skoro świt w podobny sposób.
-chcesz coś do picia ? - zapytał Jas , a Beckett pokręcił głową.
-nie dzięki . Jak tam po naborach ? Masz zakwasy ? -zapytał opierając łokcie o kolana.
-nie - odpowiedział zgodnie z prawdą. -ale głowa mnie boli , chyba ciśnienie się zmienia ...
-reagujesz na to ? - zdziwił się drugi chłopak .
-niestety.- nie krępując się obecnością przyjaciela zmienił koszulę od piżamy na zwykłą koszulkę z AC/DC a potem wziął pod pachę czarne spodnie i czystą bieliznę - rozgość się zaraz wracam .
W łazience przebrał się już w swoje ubrania i jeszcze przez chwilę walczył z włosami . Niestety nie były one zbyt posłuszne. Szybko zrezygnował z ich układania .Wracając do pokoju zachaczył o kuchnie i przygotował śniadanie . Zostawił trochę dla mamy i Justina który został na noc . Resztę zabrał do pokoju dla siebie i Becketta . Niczym kelner niósł talerz na przedramieniu i dwa kubki kawy dla siebie i przyjaciela.
Znudzony czekaniem Beckett zaczął rozglądać się po pokoju chłopaka. Nie grzebał mu oczywiście po szafkach , czy zaglądał do szafy . Szybko jednak doszedł do wniosku ,że jego nowy kumpel musi być pedantem . I to takim z krwi i kości , sądząc po tym jak sterylny był pokój. jedo szczególną uwagę zwróciła jednak ramka ze zdjęciem stojąca koło radia .Jas w koszulce AC/DC przytulał kasztanowo włosą dziewczynę w ppodobnej koszulce . Oczy miała czarne a jej uśmiech wskazywał na to ,że była prawdziwym rozrabiaką . Pod zdjęciem była zeszłoroczna data .
Beckett wskazał na zdjęcie głową, gdy tylko zobaczył Jasa z taklerzem i kawą . Zaskoczony rudowłosy odstawił wszystko na biurko , patrząc niepewnie na nowego kumpla . Nawet nie spojrzał na zdjęcie.
-twoja dziewczyna ?
-Siostra - powiedział , idąc w kierunku kumpla
-kiedy ją poznam ? - zapytał zerkając przez ramię . Jas był tuż za nim i wyciągnął dłoń w stronę ramki .
-Nigdy , nie żyje od pół roku - ramka odpadła, sprawiając ,że żaden z nich nie mógł już na nie patrzeć.
dopiero wtedy zrozumiał że uderzył w nie tę strunę co powinien . Trochę jakby sypnął solą w gojącą się jeszcze ranę . I nawet jeśli zrobił to niezamierzenie i niewielką ilością rana zaczęła piec jak wszyscy diabli . Za późno dotarło do niego jak głupie to było .
-przepraszam - powiedział cicho ale wyraźnie . Jas skinął głową
.Więcej o tym nie zrozmawiali tego dnia . Zabrali się za to za śniadanie. Jas był dobrym kucharzem . Rozmawiali o mniej ważnych rzeczach . Wychodząc Beckett miał też szansę poznać Carol którą bardzo ucieszył jego widok . Żegnając się z mamą Jes po raz pierwszy od dawna schylił się by lekko ją uściskać .Od dawna tego nie robił. Było to zupełnie nowe dla ich obojga.
Dzień chodź zapowiadał się w porządku , okazał się nieźle dać im w kość .Już na samym początku okazało się ,że ich nauczycielka fizyki zachorowała, przez co mieli mieć łączone Wychowanie fizyczne z przeciwległą klasą i w ten sposób mieli dwa treningi jednego dnia , a terener zdawał się pamiętać wszystkie ich błędy z poprzedniego dnia i bezlitośnie męczył ich by je skorygować. Potem nauczycielka geografii uwzięła się na Jasa , cały czas pytając go o rzeczy wykraczające daleko poza program nauczania . Na chemii spowodowali mały i niegroźny pożar ,bo Beckett trącił łokciem palnik który przewrócił się na zeszyt Jasa . Dostali za to niezłą burę od nauczycielki ,która za karę kazała im zostać po lekcjach.
Siedząc podczas przerwy obiadowej niespodziewanie pojawiła się Lily wysyłając przez ramiona chłopców.
-cześć kuzynie , Beckett , nie widzieliście może Ruby ?
-nie i szczerze to wolę nie widzieć tej twojej przyjaciółki, ma serce z kamienia -powiedział Beckett biorąc gryz swojej kanapki . Jak miał wrażenie że gdzieś już słyszał to określenie.
-nie przesadzaj "nie taki diabeł straszny jak go malują"- uśmiechnęła się delikatnie.
-pewnie- prychnął Beckett -ten ma blond włosy i figurę fotomodelki .
-oj módl się żeby cię nie usłyszała -zaśmiała się Lily
-nawet nie wiem jak ta twoja koleżanka wygląda - dodał Jas ,by przerwać kłótnie przyjaciela z kuzynką
-taki mały blond włosy punk , bardzo pewny siebie jak będzie przechodzić od razu się zorientujesz , O! Louie
Przed trójką nastolatków stanął wysoki latynos. Czarne włosy miał schludnie zaczesane na obok a oczy w kolorze karmelu świdrowały dwóch chłopaków na wylot. Ręce miał wsunięte w kieszenie bluzy . Zieleń z bielą - kolory szkoły . Dopiero po chwili Jas uświadomił sobie ,że to zawodnik z numerem trzynaście na plecach .
-no cześć słońce - powiedział patrząc bezpośrednio na Lily , która przeskakując nad stołem rzuciła się chłopakowi na szyję. Latynos przytulił ją do siebie mocniej jakby chciał pokazać ,że Lily należy tylko do niego . Jak każdy wilk był zaborczy .Nie wiedział jednak ,że to niepotrzebne.
Lily stojąc już na ziemi chciała przedstawić kuzyna ,ale nie zdążyła powiedzieć nawet słowa. Jas stał już na równych nogach mierząc się wzrokiem z latynosem.
-Dzięki ,że wstawiłeś się za mną u trenera , nie zdążyłem się jednak przedstawić - wyciągnął dłoń w jego stronę - Jas Wayne
Latynos uniósł brew patrząc na Lily . Jej zbyt niewinny uśmiech podpowiadał mu ,że celowo nie powiedziała mu ,że to ktoś z jej rodziny. Uścisnął dłoń Jasa.
-Louie Harris ,nie ma za co , jesteś dobry to chyba oczywiste że chciałem się w drużynie
-jesteś kapitanem - to nie było pytanie . Louie skinął jednak głową w odpowiedzi
-następnym razem możecie się dosiąść do nas - głową wskazał stolik przy którym kłębiło się pełno chłopaków w zielono białych bluzach . Było tam też kilka dziewczyn . -fajnie by było gdybyś poznał chłopaków z drużyny
-dzięki , tak zrobimy - zapewnił Jas . Zaskoczony Beckett uniusł głowę znad swojego drugiego śniadania
-My ?!
- super i trener kazał przekazać że dzisiejszy trening jest odwołany
-dzięki - odchodząc w stronę stolika Lily pisnęła imię koleżanki której szukała i odbiegła od Louie'go . Chłopak nie wydawał się zaskoczony , mimo to pokręcił głową .
Obserwował jak kuzynka ,rzuca się na niższą od siebie blondynkę tuląc ją od tyłu .Był pewny ,że to ta sama dziewczyna którą widział wieczorem . Teraz jednak jej włosy wydawały się bardziej platynowe niż złote , ale postawa się nie zmieniła . Emanowała pewnością siebie nawet gdy zaskoczona zrobiła kilka kroków w przód by utrzymać równowagę . Krzyknęła na Lily, jednak ta się nie przyjęła mówiąc coś zawzięcie wymachując rękami . Obserwował jak bblondynka nagle chwyta jej bluzkę - zupełnie jak wieczorem - i obwąchuje dokładnie .
-Ej stary gapisz się - Beckett pociągnął ją za bluzę by zwrócić na siebie jego uwagę.
-Co ? - zaskoczony spojrzał na przyjaciela .
-no zagapiłeś się na Lily
-przepraszam - powiedział ponownie biorąc się za swoje drugie śniadanie . Blondynka zniknęła gdy ponownie spojrzał w tamtą stronę i poczuł się szczerze zawiedziony. Z nieznanych sobie powodów chciał ją zobaczyć jeszcze chociaż raz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro