Wilczyca
Pamiętam jeszcze czasy gdzie wilkołaki i ludzie żyli w zgodzie tylko w nielicznych miejscach. Teraz nadal nie jest to tak powszechne ,ale nikogo już nie dziwi że jego sąsiad jest wilkołakiem. Zwłaszcza w dużych miastach i spokojnym Solaris Bay gdzie każdy wiedział kto kim jest.
Tam właśnie mieszkała ona. Dumna ,druga w kolejności córka alfy. Jego prawa ręka , jego zaufana beta ,jego następczyni. Konsekwentna w swoich działaniach, bezwzględna i pewna siebie . Dziewczyna gotowa w każdej chwili rzucić się do obrony innych , czy walczyć dla czystej satysfakcji , ta z którą nikt nie śmiał dyskutować ... kryła się za maską dość niepozornej nastolatki.
Nie należała do najwyższych, ale była zwinna. Drobne ciało nie wyglądało jakby codziennie wrzucała do niego kilogramy mięsa wręcz przeciwnie , pomimo mięśni miała idealną sylwetkę. Szczupłą , ale z wyraźnymi krągłościami tam gdzie trzeba. Twarz też miała dość szczupłą . Wąskie usta zwykle poważnie nieruchome , drobny lekko zadarty nos , policzki obsypane piegami , przeszywające grozą brązowe , niemal czarne oczy zawsze skupione na celu no i te długie jasne włosy , zwykle związane w warkocz , sprawiały wrażenie że była młodsza niż w rzeczywistości.
Nie bała się stanąć ,przed całą zgrają wielkich i niebezpiecznych wojowników , wiedząc że da sobie z nimi radę , nie była jak ludzkie nastolatki bojące się pająków czy żab , albo mdlejące na widok przystojnych chłopców do których zawsze bały się zagadać. Ale nie była głupia . I gdy jej matka -Luna - pojawiła się w jej pokoju z samego rana by obudzić ją do szkoły , nie śmiała chodźby jęknąć.
Były podobne , zarówno posturą , jak i charakterem , jednak włosy Barbary były ciemniejsze niż te jej córki. Ubierały się też zupełnie inaczej , barbara stawiała zawsze raczej na jaśniejsze kolory w czasie gdy jej córka ubierała się raczej na czarno . Nawet piżamę miała czarną.
-Ruby wstawaj ! Ileż można się wylegiwać? - zapytała kobieta odsłaniając zasłony w oknach jej pokoju.
Ruby przetarła swoje brązowe oczy przeciągajac się. Słońce nie raziło jej w oczy bo rano zawsze świeciło z drugiej strony domu z czego naprawdę się cieszyła.
W pokoju panował bałagan . Jak zawsze . Koc który w nocy zmieniła na kołdrę leżał niedbale rzucony na ziemi obok łóżka. Ubrania zamiast w koszu na pranie obok drzwi leżały porozrzucane gdzie popadnie , wszystkie zbite w niewielkie kupki . Drzwi do szafy zastawione były przez dwa krzesla na którym leżały schludnie ułożone tomy horrorów - chodź półka na nie była w połowie pusta - częściowo zakryte przez wiszące na drzwiach ubrania. Na biurku porozrzucane były podręczniki , zeszyty i papierki po cukierkach .
Luna skrzywiła się , widząc że nawet łyżwy , które miała schować po poprzedniej zimie nadal leżą pod łóżkiem starszej z córek . Obserwowała z cierpliwością jak siada drapiąc się po głowie długimi paznokciami ,plącząc włosy jeszcze bardziej .
-dzień dobry mamo - powiedziała ziewając przeciągle.
-raczej nie dla ciebie ,masz tu posprzątać moja droga, kto to widział przesiadywać w takim bałaganie
-posprzątam jak wrócę ze szkoły - powiedziała tonem złajdanego szczeniaka , jednocześnie ubierając na stopy paskowane skarpetki .
Wszystkie włosy obsunęły się na dół ukazujac paskudną bliznę między łopatkami . Ślady zębów. Miała wiele blizn na całym ciele . To odpychało samców . Zarówno tych wilczych jak i ludzkich. Więź mate była rzadkością dlatego uważała że rodzice mieli szczęście ,ale ona? Czuła że nie znajdzie żadnego partnera . Nie takiego który byłby z nią ze wzgląd na to jaka jest a nie na to że kiedyś w przyszłości może zostać przywódcą całego ich stada .
Barbara podeszła bliżej , delikatnie dotykając pleców córki . Nie lubiła patrzeć na jej rany , cały czas widziała w niej swoja małą córeczkę mimo , że za tydzień miała być już dorosła . Ruby podniosła wzrok na matkę i ich spojrzenia się spotkały .
-tak ?
-po prostu nadal nie wierzę że tak szybko rośniesz - powiedziała szczerze gładząc plecy córki -jestem z was taka dumna .
Nastolatka podniosła się z łóżka z lekkim uśmiechem . Jej mama zawsze , nawet nieświadomie potrafiła poprawić jej humor. Chwyciła za leżące na ziemi czarne spodnie z dziurami , które zaczęła wciągać na nogi , dopiero po chwili przypominajac sobie o tym że nie zdjęła jeszcze piżamy . Westchnęła
-wszystko w porządku ?
-tak - odezwała się swoim nad wyraz spokojnym głosem ubierając czystą bieliznę wyciągniętą z szafki pod łóżkiem . Potem znowu zaczęła ubierać spodnie - po prostu miałam ciężką noc
-och ! Wiem to ! Twój ojciec nawet nie chce powiedzieć nic powiedzieć. Co się właściwie stało ?
Blondynka zatrzymała się na chwilę gdy zmieniała koszulkę i westchnęła.
Miniona noc była jedną z tych cięższych . Wschodnia część ich granic została zatakowana przez grupę dzikich i bardzo niebezpiecznych banitów . Zbyt mała by w ogóle myśleć o przejęciu stada , liczyli ledwie pięć osób . Pięć nienaturalnie wielkich i agresywnych - nawet jak na wilki. Gdy razem z ojcem i resztą dotarli do granicy dzikie wilki zdążyły powalić już dziesięciu członków ich watahty i znęcać się nad czwórką innych . Nie zamierzali przejąć watahy to była zwykła zemsta.
Rzuciła się na pierwszego którego zobaczyła w zasięgu wzroku. Wielki czarny bysior o złoto brązowych oczach . Miał parę blizn na pysku . Tylko siła jej rozpędu powaliła go na ziemię. Nim zdążyła się podnieść zaczęła go gryźć. Zawył gdy wbiła mu się w bok ,zaraz próbując wgryźć się w jej tyłek. Zdążyła jednak uskoczyć. Krążyli wokół siebie warcząc gardłowo . Musiała być ostrożna . Był od niej dużo większy . Za to ona była szybsza .
Znowu rzucili się na siebie , z tym że ona próbowała go okrążyć . Nie udało jej się uniknąć jego szczęk ,które chwyciły skórę i futro jej boku - złapał jednak za słabo by móc zrobić jej krzywdę . Wykręciła się. Obiegła go do okoła i rzuciła na jego kark . Przez chwilę starał się ją zrzucić , bez rezultatów. W końcu się poddał, gdy zasisnęła zęby tak mocno że przegryzła skórę i krew zaczęła cieknąć z nowo powstałych ran. Skomlał i próbował się skulić ,lecz trzymała go mocno. Wtedy do niego dotarło że może przypłacić ten atak życiem .
Alfa jednak się nad nimi zlitował i wziął paru z nich do aresztu. Mają ich przesłuchiwać po południu. Ona , jej starszy brat Mike , alfa i mistrz tortur Lacky . Wszyscy chcą wiedzieć dlaczego dzikie wilki bez stada zaatakowały tak liczne stado jak Solaris . Z czterech osób nad którymi szczególnie się znęcali jedna nie żyje . Pozostałe trzy trafiły do szpitala w bardzo ciężkim stanie.
-Mark nie żyje - powiedziała podnosząc się ze swojego łóżka .
Barbara zakryła usta dłonią. Była zszokowana . Mark był jednym z młodszych chłopców , dopiero co wkraczającym w dorosłe życie . Bardzo żywiołowy i wesoły chłopak . Jego matka była z resztą jej bliską przyjaciółką.
Ruby zerknęła na swoje odbicie w lustrze toaletki i skrzywiła się widząc jaką szopę ma na głowie . Na gładkiej polakierowanej na biało powierzchni walało się pełno kosmetyków ,których urzywała tylko gdy musiała ukryć siniaki na twarzy .
-tata był wściekły , a ja nie mam siły rozczesywać tych włosów - powiedziała siadając na białym stołku . Tak naprawdę to była jedyna rzecz która pokazywała że pokój należał do dziewczyny na nie do nastoletniego buntownika. Mimo swoich słów chwyciła szczotkę w dłoń i zaczęła rozczesywać włosy .
-przykro mi że musiałać na to patrzeć - powiedziała jej matka podchodząc bliżej położyła dłoń na ramieniu córki chcąc dodać jej otuchy . Wzruszyła jedynie ramionami, jakby wcale jej to nie ruszyło -jednak matka zawsze wie kiedy jej dziecko cierpi . A przynajmniej z takiego założenia wychodziła Barbara - jesteś na to wszystko trochę za młoda ...
-jestem wilkiem mamo . I już się przyzwyczaiłam . Śmierć otacza nas wszystkich , prędzej czy później nas dopadnie nie ? Nie możesz nas wiecznie chronić przed światem . Nawet gdybyś bardzo chciała .
Kobieta westchnęła, w duchu przyznając córce racje. Ruby zawsze była trudniejsza niż reszta jej dzieci i była cholernie ambitna . Może nawet trochę nieczuła. Niektórzy już uważali ,że ma serce z kamienia. Wiedziała jednak że pod tą twardą skorupą nadal kryje się jej mała córeczka .
-nadal masz tu posprzątać Ruby - powiedziała stając w drzwiach jej pokoju, zanim wyszła .
Ruby westchnęła ponownie odkładając szczotkę na blat gdzieś między cienie do powiek i pudry . Noc była okropna ,ale dzień zapowiadał się jeszcze gorzej . Wstała by wywietrzyć w pokoju . Nie znosiła gdy w jej pokoju śmierdziało za bardzo . Otworzyła okno na oścież , a że dzień był ciepły wychyliła się przez okno .
I w tedy po raz pierwszy poczuła ten zapach. Coś jak kawa zmieszana z ... perfumami i ... czekoladą! Była pewna że to była czekolada . Pociągnięła parę razy nosem , chcąc poczuć ten zapach bardziej. Był tak zwyczajny i tak inny .
Coś ją rozpierało od środka. Nagle jakby wstąpiła w nią nowa energia. Była całkowicie rozbudzona i gotowa do działania . Miała ochotę wyskoczyć z okna i pobiec prosto do źródła zapachu , który tak bardzo w nią uderzył. Zamieszał jej w głowie. Jednak był już słaby . Nie wątpiła , że by go wytropiła ale mogła by iść za nim nawet przez kilka dni . Mogłabym za nim iść nawet na koniec świata , pomyślała spontanicznie , dopiero po chwili uświadamiając sobie ,że faktycznie byłaby w stanie to zrobić. Zastanawiała się czy ten zapach czuła też wcześniej w nocy ? Chyba nie , bo to nie możliwe , że wcześniej nie zwróciła na niego uwagi.
Jej młodszy brat Noah przechodząc obok uchylonych drzwi , zauważył jak wychyla się przez okno. Otworzył je odrobinę szerzej i przyglądał się przez chwilę jak pociąga nosem wychylona przez okno.
-zaraz wypadniesz - rzucił żartobliwie ,ale siostra nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem .- Czujesz tam coś ciekawego ,że tak niuchasz ? Ktoś wczoraj zwymiotował ?
-nie i bardzo mnie to cieszy - odpowiedziała w końcu wracając całkowicie do pokoju . Chłopak uniósł wysoko brwi widząc wyraz twarzy starszej siostry .
-matko ty się uśmiechasz ! - powiedział łapiąc się na serce . Dziewczyna uniosła wyniośle brew krzyżując ręce na piersi .
-nie szedłeś na śniadanie ? - zapytała , na co chłopak wywrócił oczami . Ruby warknęła by go upomnieć . Chłopak natychmiast zesztywniał ,a potem uciekł z jej pokoju. Nie powinien sobie pozwalać na coś takiego. Zwłaszcza przy niej i przy ich ojcu .
Zaczęła szukać po podłodze swojej skórzanej kamizelki . Leżała pod stosem śmierdzących potem dresów . I to nie jej dresów. Gdy je powąchała dotarło do niej że to dresy Lily . Tylko co one robiły w jej pokoju ? Wolała się nawet nie zastanawiać.
Ubrała też swoje długie rękawiczki bez palców w czarno białe pasy , by zakryć brzydką bliznę na przedramieniu. Nie pamiętała już nawet skąd ją ma . Większości z nich nie pamiętała. Pamiętała pochodzenie tylko trzech.
Mimo to zacisnęła dłonie w pięści ,wzięła głęboki wdech . Znowu poczuła ten delikatny zapach. Jeśli ten zapach będzie jej towarzyszył dzień nie będzie taki zły .
Chwyciła plecak gwałtownie i zbiegła na dół na korytarz. Szybko ubrała swoje czarne glany i wybiegła z ich domu ,prosto do wilczego domu . Miała nadzieję że dzisiaj trafią jej się na śniadanie naleśniki z czekoladą. Wtedy ten dzień będzie na pewno lepszy .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro